Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-02-2023, 22:06   #108
Jenny
 
Reputacja: 1 Jenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputację
Sarah, początkowo nieco niechętnie przyjmowała wyrazy uznania, czując, że zrobiła to, co musi. Po chwili jednak, nawet nie znając portugalskiego, zdała sobie sprawę, że dla miejscowych to wręcz sprawa honoru, aby odpowiednio ich ugościć i uhonorować za pomoc. Skosztowała nieco ich potraw, dała się obściskiwać dzieciom, matkom, czy nawet facetom, gdzie nie zawsze miała wrażenie, że chodziło tylko o przyjacielski uścisk, bo poczuła kilka razy dłonie w miejscach, w których niekoniecznie powinno się bez pytania je umieszczać. Nie protestowała jednak, bo atmosfera była przyjemna i miła, właściwie aż nazbyt. Pewnym wybawieniem było więc, gdy usłyszała, że Kapitan nie zamierza długo zabawiać w wiosce, co przekazał ktoś i miejscowym, po portugalsku. Ci zaczęli pakować im nieco prowiantu, licznych, miejscowych smakołyków, a także różnych pierdółek, których jej dostało się najwięcej, aż trudno było jej je nieść. Zwłaszcza, że powoli opuszczała ją adrenalina związana z niesieniem pomocy, a ciało dawało odczuć skutki zarówno stresu, męczącego i trudnego zabiegu wymagającego sporej koncentracji, a także jej ambitnego skoku z łajby na brzeg. Może nic poważnego, ale nogi mogły przez kilka dni lekko ją od tego pobolewać.

Gdy już znalazła się na statku i ruszyli w dalszą podróż, uznała, że rozejrzy się za bosmanem. Właściwie, to nie rozmawiała z nim dłużej od czasu ich ostatniego, dość intensywnego spotkania, a przychodziło jej do głowy kilka spraw, które warto było obgadać. Zauważyła go na dziobie statku, obżerającego się czymś podarowanym z wioski… Powoli podeszła do niego, z uśmiechem na twarzy.
- Całkiem niezła ta miejscowa kuchnia. - Przyjaźnie zagaiła do mężczyzny.
- Ehem… - Czarnoskóry kiwnął głową, z pełną gębą.
- Mam nadzieję, że tym razem pani kapitan nie była zła, że zareagowaliśmy… - Zapytała lekarka z lekko zmartwioną miną.
- Nie… nie była - Powiedział mężczyzna, gdy w końcu przełknął co trzeba - I ma jakąś flaszkę od nich, więc dobrze jest… - Parsknął.
- Uff… - Odetchnęła z ulgą Sarah, że tym razem ich akcja została odebrana pozytywnie. - Też całe szczęście, że dziewczynka jakoś przetrwała… Bo niewiele brakowało.
- Uratowałaś ją, masz jaja! Eee.. znaczy się, no… jestem pod wrażeniem - Roześmiał się rozmówca.
- Nie no, najpierw chłopaki musieli to bydle zastrzelić… Widziałam tu już duże… węże, ale ten, to już była przesada. - Również Joyce odpowiedziała śmiechem.
- Szlajam się tu już dobre 15 lat po tej dżungli, a takiego bydlaka jeszcze nie widziałem… świat potrafi zaskoczyć - Powiedział bosman, po czym zaczął sobie skręcać papierosa.
- Och, to jesteś już tu bardzo obeznany… - Zawahała się lekko, jako że nie przyznawali się dotychczas załodze o prawdziwym celu swojej podróży (przynajmniej, jak teraz na szybko przejrzałam, jak coś, to mnie popraw ) , więc nie chciałaby wkopać ich drużynę poszukiwawczą w jakieś kłopoty. Jednak wydawało jej się, że złapała z bosmanem niezły kontakt. - Bo… właściwie, to my tu jesteśmy w akcji poszukiwawczej naszej przyjaciółki. Czy… ci piraci, na których się natknęliśmy, byliby zdolni porwać członków brytyjskiej ekspedycji?
- Czasem mają dzikie pomysły, ale ostatnio nic takiego nie miało miejsca. A o kogo chodzi konkretniej? - Bosman odpalił w końcu papierosa, po czym jakoś tak… zlustrował Sarah z góry do dołu.
- O dziewczynę, w podobnym wieku do mnie… poszukiwaczkę skarbów. - Z dalszym zawahaniem odpowiedziała lekarka. - A czemu potrzebne ci konkretniejsze informacje?
- Bo tu się trafiają… różne dziewczyny - Murzyn błysnął zębami, po czym po chwili wahania wyciągnął skręta do lekarki - Ta wasza ma jakieś imię?
- Ach, no tak… - Pokręciła głową Sarah, po czym wzięła od niego skręta i leciutko się zaciągnęła. - To Evelyn. Kręcone, brązowe włosy, szczupła, kształtna… na pewno… wpadłaby ci w oko… - Było jej jakoś dziwnie mówić w tym kontekście o swojej zaginionej przyjaciółce, ale skoro bosman był chętny do rozmowy o niej, głupio było nie pociągnąć tematu.
- Nie mam pojęcia… - Pokiwał przecząco głową, po czym się roześmiał. A Sarah nie bardzo chyba wiedziała dlaczego.
- Co cię tak rozbawiło? - Spytała wprost, pragnąc rozstrzygnąć swoją wątpliwość.
- Wybacz… ale jakoś tak o niej mówisz, jakbyś była zazdrosna? - Bosman zrobił niepewną, skrywającą rozbawienie minę.
- Nie, po prostu… nawet nie mogę mieć pewności, czy ona żyje… dlatego tak dość dziwnie mi ją opisywać w tym kontekście. - Wzdychnęła Sarah. - Choć nawet wolałabym, by się okazało, że zagustowała w tutejszych… i po prostu zapomniała dawać znaki życia.
- Pewnie zajęta odkrywaniem dawnych grobowców, i skarbów, a ty się niepotrzebnie zamartwiasz - Czarnoskóry machnął niedbale ręką, po czym odebrał papierosa i się zaciągnął - No i propo degustacji w tutejszych… masz ochotę na… "bydlaka"? - Palnął nagle, i się roześmiał na całego.
- A nie masz czasem obowiązków tu, na górze? - Sarah spojrzała na niego czujnym wzrokiem, ale też lekko uśmiechając się w jednym kąciku ust.
- Za chwilę będziemy w Tefé… - Mężczyzna wzruszył ramionami.
- Czyli dopiero, jak zacumujemy w porcie? - Dopytała lekarka.
- Ummm co, jak zacumujemy? - Zdziwił się bosman.
- No… ewentualna realizacja mojej ochoty na “bydlaka”? - Odparła, zabierając mu papierosa z dłoni i zaciągając się znów.
- Trochę nie rozumiem… - Błysnął znowu zębami - Coś jest… jakaś… potrzeba?
- Phi. - Prychnęła Sarah. - Jak oczekujesz, że zacznę się prosić, to mam tu znacznie więcej kandydatów. Może zagadam z Jimmym… - Z wrednym uśmieszkiem spojrzała mu w oczy.
- Ojojoj… nie tylko ostry skalpel, ale i pazurki? - Roześmiał się murzyn, po czym wstał, i wyciągnął do Sarah dłoń.
- Chyba jednak nie masz na co narzekać? - Odparła, podając mu dłoń.
- Gdzież bym śmiał… - Mrugnął do niej, po czym trzymając za dłoń, pociągnął za sobą, w stronę ładowni?
- Och? Tym razem nie do kajuty? - Zapytała cicho, drepcząc za nim Sarah.
- Dla odmiany? - Powiedział bosman, a w trakcie małej wędrówki, wzrok Sarah zabłądził na mostek kapitański… skąd przyglądała im się Jess. Wzrok obu kobietek się spotkał na chwilę. Kapitan… dziwnie patrzyła.
- Okej… - Rzuciła pod nosem lekarka, nie chcąc teraz poruszać tematu kapitan, a gdy już znajdą się na osobności. Czuła jakiś niepokój, w związku ze wzrokiem Jess, mimo tego, że przecież ta już była naocznym świadkiem tego, co ich dwójka już robiła na statku.


- To co… jakbyś chciała? - Spytał bosman, szczerząc ząbki już pod pokładem, i powoli kładąc łapy na bioderkach lekarki.
- Trochę jestem wymęczona tą akcją z wężem… dobrze, jakbyś ty przejął inicjatywę… jak w ogóle masz na imię? - Zastanowiła się Sarah, która ciągle słyszała, że mówi się na niego bosman, ale chyba nie wyjawił jeszcze swoich personaliów swoim pasażerom na statku.
- A nie będziesz się… naśmiewała? - Czarnoskóry odwrócił do siebie Sarah tyłem, po czym do niej przylgnął swoim ciałem. Jedną dłonią zaczął ugniatać jej cycuszka, a drugą wodził po jej brzuszku. Zaczął również całować i kąsić jej szyję - Lamarcus… - Wymruczał.
- Czemu miałabym się naśmiewać? - Odparła lekarka, której robiło się coraz przyjemniej na skutek chciwego jej ciała męskiego dotyku, pieszczot, całusów. - Ładne imię… - Dodała, tyłeczkiem przyciskając się do jego krocza, chcąc poznać, czy już jego drąg stał na baczność. Powoli tak.
- Słodko pachniesz - Wychrypiał jej do uszka, po czym dłoń z brzuszka, ześlizgnęła się w dół, na spódniczkę, podciągnęła ją nieco w górę, i w końcu wtargnęła pod nią, a męskie, natarczywe paluchy, zaczęły masować muszelkę Sarah przez majteczki.
- Mrrr… - Zamruczała, po czym odwróciła się nieco w jego stronę, by natknąć się na jego usta i pocałować je namiętnie, co po chwili się udało, i wśród ostrych pocałunków, były nawet zabawy języczkiem. A palce bosmana pocierały majteczki, i nawet lekko przez nie wciskały się do środka ciałka lekarki.
Gdy ich usta się oderwały, Sarah zaczęła ściągać górę swojego ubrania, odpinając gorset i zrzucając z siebie bluzkę, by uwolnić swoje cycuszki do bezpośrednich pieszczot dla Lamarcusa.
- Ach… - Przy okazji cicho jęczała, gdy wielkie, acz zwinne palce bosmana sprawiały, że jej dziurka szybko wilgotniała, nabierając ochoty na więcej i więcej… odwrócił ją przodem do siebie, podziwiając przez chwilę nagie cycuszki. Spojrzał w twarz Sarah, uśmiechnął się, po czym wpakował dłoń już pod majteczki, przechodząc do bezpośredniego pieszczenia rozochoconej szparki. Druga dłoń wylądowała zaś na prawej piersi, którą zaczął ugniatać, a twarzą sam przysunął się do lewej, którą zaczął lizać i całować.
- Achh! - Głośniej jęknęła pod względem przede wszystkim palców dotykających jej mokrej cipeczki, ale i pieszczoty cycuszków były jeszcze przyjemniejsze. - Polubiłeś je, co? - Zachichotała, jedną dłoń kierując na jego głowę, którą zaczęłą gładzić po łysinie, a drugą dłonią, będąc w końcu przodem do niego, sięgnęła do jego krocza i przez ubranie masowała jego pałę.
- Mhhhmmm! - Mruknął zadowolony Lamarcus, ssąc jej suteczka, a palcami przeszedł już do bardzo intensywnych pieszczot rozpalonej cipeczki, wsuwając w nią nawet 2 z nich.
- Och… - Znów zajęczała Sarah, po czym zaczęła rozpinać koszulę bosmana, by również zadowolić swoje oko jego nagością.
- Zrobimy to… od tyłu? - Murzyn już bardzo przyspieszył pieszczoty dłonią między nogami Sarah, a jego penis wyraźnie nabrzmiał w spodniach.
- Od tyłu? - Lekko zdziwiła się lekarka. - W sensie… że mam być tyłem, czy… o drugą dziurkę ci chodzi? - Zapytała z lekkim chichotem.
- Co tylko zechcesz… - Murzyn błysnął ząbkami.
- Tego twojego bydlaka? - Sarah aż szerzej otworzyły się oczy na myśl, że coś tak wielkiego miałoby się władować w jej tyłeczek. - Może na razie… w cipkę, zwłaszcza, że tak dobrze mi już ją przygotowałeś… a nad tym drugim… zobaczymy… - Po uwolnieniu jego klatki, chwilkę ją sobie pomacała, po czym przeszła do zdejmowania spodni mężczyzny. Po chwili więc wyskoczyła z nich duża, dorodna czarna pała, którą w sumie Sarah już poznała… dogłębnie.
- Oj… - Mimo, że był to widok, który już widziała, poczuła znów nieco zaskoczenia wielkością penisa murzyna. Od razu złapała go w łapkę i zaczęła pieścić, a drugą złapała się jego silnej klatki. - Uwielbiam takie wielkie, czarne pały… - Dodała, oblizując lubieżnie usta i patrząc to na twarz bosmana, to na jego okaz, napawając się tym widokiem, póki nie będzie musiała się odwrócić.
- Obślintasz go chwilkę? - Spytał z wielką nadzieją w głosie.
- No… dobrze… - Odparła niby to niechętnie Sarah, chociaż reszta jej ciała zdawała się mówić coś przeciwnego. Nachyliła się w jego stronę i cmoknęła go w policzek, następnie łapiąc się mocno za jego boki i schodząc w dół. Całowała jego szyję, klatke, brzuch, aż będąc już nisko, przyklęknęła, by nabrać trochę śliny i delikatnie robiąc języczkiem rurkę, pozwalając jej spłynąć na dorodnego kutasa. Po tym zaczęła ją niespiesznie języczkiem rozsmarowywać po całej, imponującej powierzchni.
- Uch… - Bosman zadrżał na całym ciele, po czym pogładził głowę lekarki - Znasz się na tym… zassij, go, proszę…
- Skoro aż prosisz… - Joyce na moment odchyliła głowę, wzięła głęboki wdech, po czym nasunęła się ustami na wielką pałę, czując przyjemne, lekko rozpychające jej buźkę wypełnienie, po którym moment przesuwała swoimi usteczkami, aż w końcu zaczęła go ssać, lekko się po nim poruszając.
- Słoooodkaaaa - Wyjęczał bosman, rozkoszując się pieszczotami, nie trwało to jednak długo, gdy zaczął już zbyt mocno sapać. Chyba było mu wyjątkowo dobrze… za dobrze.
- Uuuuch! Może lepiej się odwróć, bo za chwilę będzie za późno? - Błysnął ząbkami.
- Hihi! - Zaśmiała się Sarah, opuszczając ustami wielką pałę. Następnie wyciągnęła w górę dłoń w geście sugerującym, że oczekuje pomocy Lamarcusa w powstaniu… który po chwili zrozumiał, i pomógł jej się podnieść. Pocałował ją znowu namiętnie, i złapał za cycuszka. Ta odwzajemniła pocałunek i chętnie przyciskała, przytulała się do męskiego ciała bosmana. Po pieszczotach, odwróciła się do niego tyłem, dłońmi opierając się o najbliższą beczkę i wypinając swoją dupkę w jego stronę.
- Słodki, biały tyłeczek… - Mruknął czarnoskóry, i aż go w cmoknął, i się zaśmiał, ale już po chwili stanął za Sarah, i zaczął pocierać czubkiem nabrzmiałej pały wejście do muszelki - Gotowa?
- A wyglądam, jakbym nie była? - Lekko powywijała tyłeczkiem na obie strony, ale tak, by główka kutasa dalej pieściła ją po cipce. Mogłaby mieć jakieś wątpliwości, ze względu na wielkość, ale w końcu całkiem niedawno już go miała, więc czego było się tu obawiać…
- Grzeczna dziewczynka - Mruknął bosman, i powoli w nią wszedł, rozpychając wrażliwe ścianki, i wsuwał się coraz głębiej, i głębiej, wśród cichego jęku zadowolenia.
- Ooooochh… - Jęknęła, czując leciutki ból, ale doskonale wiedziała, że to tylko na krótki momencik. - Cudowny kutas… achh… - Mocno trzymała się beczek, by wchodząca w nią pała mogła jak najlepiej nadziewać się na jej tyłek.
- Cudowna… cipka! - Wysapał czarny ogier, wbijając się już do samego dna, łapiąc mocno za bioderka Sarah, ale po chwili się nieco cofnął… i znowu naparł w przód, przy sapnięciu. Moment później powoli zaczął się w niej śmielej przesuwać, zaczynając już systematyczne posuwanie do przodu, i do tyłu.
- Ochhh taaaak… - Jęczała dalej lekarka, gdy coraz mocniej i szybciej poruszał się w niej duży, sztywny kutas. - Jaaak… ochh… dobrzee… - Wysławiała swoją coraz większą przyjemność, którą zapewne Lamarcus odczuwał także po tym, jak coraz bardziej mokre i wrażliwsze stawało się wnętrze jej szparki.
- Zaraz… zaraz… - Bosman poruszał się w niej coraz szybciej, a jego pała zaczęła wyczuwalnie drżeć w Sarah - Zaraz się… zleję…
- Och? Wytrzymaj… jeszcze… - Odpowiedziała Sarah, której było mocno przyjemnie, ale jeszcze nie na tyle, by czuć podobny stan, jak jej kochanek.
- Fuck! Fuck! Fuck! - Zaczął nagle kląć Lamarcus, i… strzelać naprzemiennie dłonią po pośladkach Sarah, cały czas posuwając ją w ostrym tempie.
- Aaachh! Aach! - Głośno jęczała w odpowiedzi Sarah, ale w sposób wskazujący na to, że odczuwała przyjemność z klepnięć w tyłek. - Jeeszcze… ach! Troszeczkęęęę… - Bardziej już piszczała, niż mówiła, ale skupiała się na tym, by również osiągnąć szczyt.
- Gaaaaah!! - Bosman zawył, i złapał znowu w obie dłonie bardzo mocno biodra kochanki, i zaczął już tak szybko ją rżnąć, iż wprost wydawało się to niemożliwe… i w końcu, wśród ostatniego, bardzo dogłębnego pchnięcia, i krzyku rozkoszy, chlusnął w nią gorącym nasieniem.
- O taaaaak…. La…. mar… cuuuuuuus! - Przeciągle jęknęła, gdy gorąca sperma wypełniła jej wnętrze, a sama poczuła, jak jej nogi miękną, jak traci kontrolę nad swoim tyłkiem, targanym kolejnymi skurczami i mieszaniną jej soków z jego nasieniem.
- Mmm… - Zamruczał spełniony bosman, i kilkukrotnie ucałował kark i szyjkę Sarah, również jeszcze parę razy się w niej poruszając, póki w końcu nie wypadł z zalanej muszelki coraz bardziej już miękkim penisem - Było świetnie…
- Mhmmm… - Przeciągle wymruczała Sarah, ale z ewidentnym zadowoleniem. Po chwili, gdy jej skurcze stały się słabsze i gdy wypadł z jej cipki penis mężczyzny, obróciła się i wtuliła się w jego ciało. - Chętnie poleżałabym chwilkę, przytulając się, ale tu chyba nie ma gdzie? - Rozejrzała się dookoła, ale bardziej liczyła na inicjatywę mężczyzny w tym zakresie.
- Uuuhhh… teges… to może gdzieś… na jakimś kocu? Gdzieś tu coś było… - Powiedział bosman, rozglądając się po ładowni, i chyba coś wypatrzył, wskazał bowiem jakiś kąt paluchem.
- To chodźmy tam. - Odpowiedziała z uśmiechem, licząc, że uda im się jeszcze spędzić trochę czasu w przyjemnej bliskości, a przy okazji miała zamiar jeszcze go trochę podpytać o jakieś rady względem poszukiwań Evelyn. Bosman klepnął ją w pupcię, i poszli… a jego nasienie wyciekało z majteczek Sarah, spływając po udach.
- Połóż się pierwszy… - Powiedziała, gdy rozłożył koc tak, by oboje w miarę się na nim pomieścili, po czym położyła się u jego boku, częściowo na nim, objęła i wtuliła się. - Całkiem niezłe tempo narzuciłeś w końcówce… nie dość, że silny, to i szybki jesteś… - Pochwaliła go, skubiąc go dłonią po męskiej klatce.
- No wiesz… - Lamarcus baaaardzo szeroko się uśmiechnął, mając połechtane ego - Jesteś super cipka, to to i też twoja zasługa…
- Hehe… cóż, tyle nas niebezpieczeństw może czekać, że trzeba korzystać z życia… - Wesoło odpowiedziała Sarah. - Niedługo zresztą chyba dotrzemy do celu i się rozstaniemy?
- No niestety tak… - Murzyn objął ją ramieniem, i nieco bardziej do siebie przytulił - No chyba, że cię porwę, i będziesz mooojaaa - Roześmiał się gardłowo.
- Och, chyba tamci tak łatwo mnie nie oddadzą, haha - zaśmiała się Sarah. - No i mi jednak zależy na odnalezieniu Evelyn… - Rzuciła, w mig poważniejąc.
- Biała europejka… i pewnie taka słodziutka jak ty? Na pewno się znajdzie - Mruknął bosman, leniwie wodząc dłonią po tyłeczku lekarki.
- Och, śliczniejsza ode mnie… - Odparła Sarah, wspominając Evelyn, uzupełniając to o zdjęcie, jakie pokazał im profesor Bloom. - Masz jakieś rady? Słyszałeś może o jakichś wykopaliskach, znasz jakieś grupy, które mogłyby ją porwać, czy coś, co mogłoby nas dodatkowo naprowadzić? - Mówiła, jednocześnie gładząc jego ciało, klatkę, brzuch, barki, bicepsy.
- Phhh… nie wiem. Co pewien czas tu się pojawiają różni tacy, profesory, doktory, i wielu czegoś szuka… kobietki też im towarzyszą. Więc serio, trudno coś powiedzieć… a sam to jej chyba nie widziałem - Powiedział Lamarcus.
- A coś o jakichś lokalnych watażkach wiesz może?
- Hmmm… - Zadumał się na chwilę jej czarnoskóry kochaś - W Tefé jest dwóch gości, co pomagają w takich wyprawach, organizując dla badaczy różne rzeczy… Jak ta Evelyn tu podróżowała, to jest duża szansa, że miała z którymś z nich kontakt.
- Wskażesz nam do nich drogę? - Zapytała, po czym dodała. - No i… znasz może jakieś legendy, jakieś szczególne opowieści o tutejszych wielkich skarbach, których nikt nie odnalazł? - Pomyślała, że jak Evelyn miała się czymś zająć i wręcz przepaść, to nad czymś naprawdę okazałym, a nie byle popierdółką. Może więc to też byłby jakiś trop.
- Jasne, mogę was do nich zaprowadzić… a co do skarbów, nie mam pojęcia, nie interesowałem się tym. Jakieś tam stare ruiny w dżungli wszędzie są, dawne cywilizacje, i takie tam… - Bosman drgnął ramieniem, dając znać, że jemu takie tematy obojętne?
- A Jess albo Jimmy? - Nieco bardziej się na niego wspięła i położyła cycuszkami na jego klatce.
- Też ich to nie interesuje… my bardziej prości ludzie, robiący proste interesy - Lamarcus pokazał jej jęzor.
- Oj tam, prości… - Wtuliła się w klatkę mężczyzny i zaczęła go lizać po umięśnionej klatce, w okolicach męskiego sutka. - Nawet jakaś legenda z dzieciństwa ci się nie przypomina? - Zapytała, po czym wróciła do wcześniejszej czynności.
- A bo to… - Zaczął bosman.

"Tuut!-tuut-tuut!"

Statek nagle zabuczał, a bosman się cały spiął.
- Coś się dzieje! - Powiedział czarnoskóry.
- Oj… - Lekko zawiedziona Sarah podniosła główkę znad bosmana, jako że miała ochotę na jeszcze coś, po swoim odpytywaniu mężczyzny. - Czy… po prostu docieramy do portu, czy… coś poważniejszego?
- Trzy krótkie sygnały, mam ruszyć dupę, i to natychmiast - Lamarcus zaczął… spychać z siebie Sarah - Ani niebezpieczeństwo, ani wpłynięcie do portu, kij wie!
- Może zazdrosna kapitan? - Zaśmiała się Sarah na to, co przyszło jej do głowy. Rozumiała jednak, że bosman musi się pospieszyć, więc odsunęła się. Nie mając zresztą wyjścia, sama poszła po swoje ubrania, by je założyć i wyjść na górę, by sprawdzić, co się dzieje. Bosman uwinął się o wiele szybciej, niż ona, i poleciał na pokład…

Gdy zaś zjawiła się tam w końcu i Sarah, Lamarcus już był po krótkiej rozmowie z kapitan.
- Ktoś nas śledzi, pilnuj się - Powiedział bosman, maszerując niby nic, na rufę statku z karabinem przewieszonym przez ramię.

A na Sarah… zagwizdała na palcach sama Jess, przywołując ją do siebie, na mostek kapitański na pierwszym pięterku, nawet i kiwaniem palca. Lekarka, zdając sobie sprawę, że to “Jess” rządziła na statku, podeszła do niej z pytającym wzrokiem. Kapitan zaś, przy sterze "Venture", z papierosem w ustach, najpierw ją sobie jakoś tak dziwnie obejrzała z góry do dołu…
- O co chodzi, pani kapitan? - Zapytała Sarah, dziwiąc się zachowaniu kobiety. Czyżby podejrzewała, że ktoś ich śledził… przez nią? Przecież wioskowi nie mogli tak szybko dać znać piratom o ich obecności, by już mogli być na tak małą odległość.
- Powiedz mi, co za nami widzisz, a ja powiem, co ja widzę… - Odezwała się dziwacznie kapitan, mając chyba na myśli owego kogoś, kto za nimi płynął.
- Umm… - Sarah zerknęła we wskazaną stronę, chwilę się przyglądając i na bieżąco komentując, co widzi. - Chyba… jakiś kuter? Mniejszy od naszego statku, wydaje się, że płynie za nami. Chyba… dwie osoby chodzą po pokładzie, ale… nie widzę u nich broni? - Niepewnie zakończyła lekarka, na moment zerkając na kapitan.
- Czyli jestem za nerwowa? - Parsknęła kapitan, cały czas patrząc jedynie w przód, w stronę dziobu kierowanej przez nią łajby - Może i fałszywy alarm…
- Ja… może i coś tam widzę, ale nie mam wiedzy, by ocenić, czy… to zagrożenie… - Mówiła niepewnie, czując się dość dziwnie w towarzystwie kapitan. - W ocenie, czy są groźni, wolałabym się zdać na intuicję pani kapitan…
- Ja za to pewne rzeczy dobrze widzę - Jess zerknęła na moment na lekarkę, i krzywo się uśmiechnęła - Poczochrane włosy.. zmiętolone ubranie… głupi uśmieszek na ryju bosmana…
- Chyba… nic w tym złego? - Jakoś odruchowo Sarah zaczęła nieco poprawiać swój ubiór na sugestię, że tak ewidentnie widać jego niedoskonałości.
- No nie wiem… - Powiedziała kapitan - Przejmij na chwilę ster, po prostu trzymaj prosto i tyle, ja zerknę w tył.
- Chyba… wie pani kapitan, co robi? - Zapytała, jakby upewniając się, ale nie czekała na uzyskanie odpowiedzi, i chwyciła za ster, choć ze sporą obawą. Jess w tym czasie zrobiła dwa kroki w bok, częściowo wychodząc ze sterówki, i paliła sobie dalej papierosa, nie patrząc bezpośrednio w tył, a jedynie nieco zerkając. A Sarah zaczęły się pocić rączki na sterze statku…
- Pani kapitan jest pewna… że to bezpieczne? Ja nigdy… nie sterowałam… - Dodała lekarka, widząc, że zachowanie Jess nie zgadzało się z tym, co zapowiedziała.
- A wiesz, że Amazonka ma w wielu miejscach głębokość nawet 100 metrów? To niezwykłe, jak na rzekę, co? - Kapitan pstryknęła papierosem za burtę, i w końcu wróciła do sterówki… stając za Sarah.
- T-tak, w moim rodzinnym Londynie, Tamiza ma chyba najwyżej… piętnaście? Dwadzieścia? Sto… to bardzo dużo… - Niepewnie zarówno trzymała ster, jak i odpowiadała Joyce.
- Widzę też, że chyba masz naturalny talent… - Dłonie kapitan spoczęły na biodrach Sarah, a sama Jess mocno się do niej przybliżyła od tyłu - …do wprawnego obsługiwania… dużych rzeczy? - Szepnęła jej w uszko, drwiącym tonem.
- No… jestem lekarką, zręczne ręce są dość istotne w takim zawodzie… - Sarah domyślała się, że chodziło raczej o bosmana, ale wolała sama tego wprost nie mówić…

Dłonie Jess potarły bioderka Sarah przez spódniczkę… trochę ją podnosząc w górę.
- Wiesz o tym, że ci uda błyszczą od… "lukierku"? - Szepnęła jej znowu do uszka kapitan, po czym parsknęła.
- Po… nagłym sygnale, nie zdążyłam się umyć, ubierając się… - Odparła Sarah. - No chyba dobrze wiesz, co robiliśmy z Lamarcusem? - Dodała, licząc, że może przyznanie się ukontentuje Jess i zaprzestanie dalszego… molestowania.
- Same z wami kłopoty - Powiedziała kapitan, i zagarnęła kosmyki włosów lekarki za jej uszko… które lekko ugryzła - I co teraz? - Dodała.
- On… on mówił, że on z wieloma… nie wiedziałam, że on jest… twój? - Zaczęła się tłumaczyć ze swoich intymnych kontaktów. - Gdybym wiedziała, to bym się za niego nie zabierała… nie powiedział mi…
- Kiedyś tak… ale wiesz jak to jest… faceci wszystko powiedzą, byle… no wiesz… - Jess przejechała dłońmi po ramionach Sarah, a potem po jej pleckach, wzdłuż kręgosłupa, schodząc coraz niżej, i niżej - Ale nie denerwuj się mała… nie wyrzucę cię za burtę! - Dodała kapitan, i roześmiała się.
- Umm… może już… przejmiesz ster? - Wyburkała mocno speszona Sarah, ale rzeczywiście nie chcąca puścić steru. - Zrozumiałam, że mam… zostawić bosmana.
- Byłoby miło… - Mruknęła Jess, a jej dłonie dotarły do tyłeczka lekarki. Statek zaś zaczął nieco skręcać w prawo(na sterburtę), trochę powoli gubiąc środek rzeki. Do brzegu było jeszcze lekko z 50 metrów, ale w oczach Sarah pojawił się strach(?).
- Pani Ka… Kapitan? - Lekko zrozpaczonym głosem zawołała Sarah, o ile dotykanie jej tyłka jeszcze mogła jakoś znieść, rozumiejąc, że to kara za intymność z Lamarcusem, tak obawa o to, jak płynął statek była dużo większa. - Statek… zaczyna skręcać?

A Jess się głośno roześmiała.

- Proszę… - Wychrypiała już z łezką w oku Sarah, mocno zestresowana całą sytuacją.
- No już, już, nie panikuj… - Jess wślizgnęła swoje łapki pod pachami Sarah, i nieco poruszyła sterem w lewo - Przecież to łatwe…
- Czy… coś jeszcze ode mnie chcesz? - Zapytała, po tym jak niby lekko odetchnęła, ale dalej czuła się daleko od komfortu.
- Jak tak pytasz, to… - Zaczęła kapitan, i nagle jak coś niemiłosiernie huknęło, statkiem okropnie zatrzęsło, a po jego lewej stronie(bakburcie), rozległ się potworny, metaliczny zgrzyt, od którego aż zabolały zęby.
 
Jenny jest offline