Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-02-2023, 22:39   #15
Nanatar
 
Nanatar's Avatar
 
Reputacja: 1 Nanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputację
Sakhrabaya 16 Sarenith 4707 AR; wieczór; Pałac Semiramis

Obfitość przytłaczała, Świtedź co prawda cenił bogactwo, ale wnętrza pałacu Jej Promienności zdawały się nakładać na wolę podobne kajdany, jak złote okowy niewolników na nadgarstkach. Uciekł myślami, przeniósł się w czasie do ostatnich chwil na placu opodal zbrodni na kupcu. Ciało poruszało się podobne mechanicznej marionetce, przez dobrze sobie znane korytarze, arkady, dziedzińce i ścieżki między ogrodami.

Dość się dowiedział nie było potrzeby więcej szumu robić około siebie. Dosłyszał ostatnie wyjaśnienia półorka czynione elfowi, rad dorzucić swoje mądrości, gdy zjawiła się szalona wieszczka. Ile by prawdy nie było w jej słowach i jakiego by nie miały celu, tak jawna manifestacja zdrady zostanie z pewnością ukarana równie przykładnie co okrutnie. W odczuciu barda kobieta musiała być zatem szalona.

Kiedy dość się oddalili Świteź podjął, bo był winny Deirlialowi odpowiedzi, a i próżność kazała mu podzielić się wiedzą.

- Zamordowany to kupiec spod znaku Błękitnego Konsorcjum, jeśli się nie mylę, a nie jestem biegły w świecie finansjery to jakaś kupiecka gildia z długimi mackami. Nie zdziwiłbym się gdyby kontrolowała miejscowy rynek niewolniczy. Magazyny wynajęte przez jakiś dom handlowy, podobno nikogo tam od kilku dni nie było. To oczywiście nic nie znaczy, bo kupca ktoś mógł tam zawlec o dowolnej porze. Musisz przy tym wiedzieć Deirlialu, że podobne zbrodnie zdarzają się zawsze po dziwnych piaskowych burzach, pojawiających się nie wiadomo skąd i szybko opadających na osady. Z początku były to mniejsze osady na północ od nas. Wpierw znikali niewolnicy. - zawiesił - Zauważ. Później zjawiska zbliżyły się, ogarnęły szerszy obszar. Wiemy, że osady na południe od Sakhrabaya również od tego ucierpiały. Znasz się Panie uczony na podobnych zjawiskach? Masz jakieś teorie? - głową pokiwał, ale zaraz podjął - Wszystkiemu towarzyszy pariaska legenda o Szarańczy, organizacji wyzwoleńców. Słyszy się to nawet po nocach w palarniach i salonach gier. Stąd ta rymowanka - wydął wargę drobną komicznie, wreszcie przestając być poważny - A nie, to sam wymyśliłem.

U Mahmeda poruszenie, bard nie przepuścił okazji, żeby zbliżyć się do szefowej. Riona nie była skora do wyjaśnień, próbowała odesłać go do kogoś z młodszych, elf zaś był uparty i miał swe metody. Półelfka wyjaśniła mu wszystko w swym pokoju i poprosiła o dyskrecję. On wykorzystał chwilę, żeby przyjrzeć się komnacie kobiety, wszak to wiele mówiło o właścicielce, choćby była tylko przejazdem. Dyskrecję obiecał, nadmienił przy tym co widzieli z Darielem i Rayyanem, oznajmiając przy tym, że podobne zdarzenia towarzyszą często niezwykłym piaskowym burzom.

Prędko się odświeżył, mając w nadziei znów pokazać się Semiramis poprawił makijaż. Później już pieścił instrument i zarazem zmysły nowych towarzyszy gotujących się do wyjścia.


W cieniu dużych liści palmy pozwalał masować swoje stopy niewolnikom, warto było, a tym bardziej jeśli mieliby się zbuntować, żądając za swe usługi pękatych worków złota, by wkrótce zamienić się w swych niedawnych oprawców. Do muzyki nie zamierzał dodawać nic i tak nie była w jego smaku. Coś jak vino z goździkami i cynamonem.

Jak można się było spodziewać Semiramis zaszczyciła ich tylko na chwilę, a jego nawet nie poproszono do przodu. Brak mu było jej blasku, splendoru, niemniej wygodnie ulokował się z tyłu. Znów posyłając przed siebie heroldów. Z kolei podążając za aasimarką szeptał Deirlialowi do ucha. - Mukhata to przemiła i otwarta osoba. Jestem pewien, że dobrze byście się dogadali. jest taka uporządkowana i do celu.

Zaś już w środku w pedantycznie uporządkowanej pracowni, zdecydowanie zagubiony, podenerwowany bez zmian. Wykorzystał pierwszą chwilę, by dyskretnie wstać, z półki zdjął księgę, spojrzał za okładkę, przeczytał. Niby dyskretnie, ale bez nadmiernej konfidencji, trochę nawet z podziwem. Nad głową panny Lary.

- Masz zamiar dopisać kolejne rozdziały? - pokazał dzieło Davida Quartermaina - Czy może przywiodło cię tu zaklęcie jeszcze inne? Jaki ptak zaśpiewał? Puszczyk, drozd, czy kruk? - Oczywiście spoczęło na nim gniewne spojrzenie eunucha, a Świteziowi brakowało jeszcze atencji aasimarki, która wykazała zimną powściągliwość.

Kiedy Deirlial wypalił z pytaniem, był szczęśliwy i dumny z takiego herolda. Zawsze rad kiedy go ktoś wyręczał. Pozwolił wybrzmieć pytaniu i odpowiedzi, dodał wreszcie. Bo należało.

- Proszę jeszcze o informację dla klarowności jak wiele osób powinno być z profesorem Wilgrimem. Ilu naukowców, ilu przepatrywaczy, ilu zbrojnych? Sposób zabezpieczenia wody i zapasów, oraz jak wygląda system komunikacji. Mamy posłańców, ptaki, czy magię. To dobry moment. Rozumiem, że informacje o klanie koboldów wyczerpuje raport. - Świteź niemal przeraził się swej rzeczowości.

Uwagi o własności intelektualnej uleciały mu przez głowę szybciej niż kastrat zdążył o nich nadmienić.

Przy rożnych okazjach zachęcam współgraczy do interakcji. Może to być nawet później wieczór, pod baldachimami, kiedy bard będzie przygrywał do "kotleta". Nie mam nic przeciwko temu by ktoś włożył w jego usta kilka słów, podług tego jak dotychczas zachowywał się elf.

10/10/6/17/18

 

Ostatnio edytowane przez Nanatar : 11-02-2023 o 21:08. Powód: literówki/ przepraszam Alex, wzrok nie ten. I raz jeszcze "Deirlial".
Nanatar jest offline