Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-02-2023, 23:44   #16
Alex Tyler
Młot na erpegowców
 
Alex Tyler's Avatar
 
Reputacja: 1 Alex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputację
ver 0.9

Życie Rocco nie było zagrożone, tak właściwie to jego rana była tylko powierzchowna. Jednak Lara mimo wszystko wolała ją opatrzeć. Do tego zaś potrzebowała podstawowych artykułów medycznych, dlatego udała się na parter domu gościnnego, by poprosić o nie gospodarza. Na miejscu okazało się, że Mahmed był zajęty, ale fortunnie jego córka też się tam znajdowała i nie pozostała głucha na prośbę blondynki.

Powróciwszy do komnaty rannego mężczyzny, Quatermain z pewną ulgą i niekrytym zadowoleniem spostrzegła jego poprawiający się stan, to samo dotyczyło jego wiernego kompana – Mykaela. Dziewczyna szybko przystąpiła do medycznej procedury, najpierw wprawnie oczyszczając ranę Rocco, potem fachowo zakładając skomplikowany opatrunek-czepiec. W trakcie pracy spostrzegła, że temperatura ciała pacjenta odczuwalnie się obniżyła, w stosunku do stanu z chwili niedługo po doznaniu urazu. Przychodziło jej do głowy kilka wyjaśnień tego zjawiska. Aczkolwiek pewnej diagnozy postawić nie mogła, ponieważ posiadała niewielkie rozeznanie w sprawach magicznych.

Jeszcze, gdy kurowała Rocco młoda medyczka oddała się krótkiej refleksji, pobudzona ku rozważaniom widokiem bliskiej relacji łączącej pacjenta z Taldańczykiem Mykaelem. Poczęła poważnie zastanawiać się, dlaczego nigdy w jej życiu nie pojawił się ktoś, kogo mogłaby określić przyjacielem, czy nawet dobrym kolegą. Odcięta wysokimi murami posiadłości lub w dalekich podróżach, zatopiona w księgach bądź pogrążona w nauce. Jakoś nigdy nie znalazła w życiu czasu, by rozwinęła się między nią a kimś innym jakakolwiek głębsza zażyłość. Tylko czy naprawdę zawsze było z tym tak źle, czy tylko sobie to wmawiała? Może celowo trzymała innych na dystans? Wydawało jej się to nieco zabawne, biorąc pod uwagę, że nie miała najmniejszych problemów z komunikacją. To właśnie dlatego stanowiło to dla niej nurtującą zagadkę. Co by jednak nie mówić, faktem było, że nigdy nie miała nikogo ważnego poza rodzicami. A teraz nawet ich zabrakło...

Po zakończeniu procedury medycznej w stosunku do Allayne’a i jego niespodziewanym komentarzu Lara parsknęła śmiechem niemal w tym samym momencie co Riona.
— Oby — przytaknęła słowom Bruin. — Zwłaszcza że organizatorzy raczej nie zwracają za uszkodzone meble, co?

Czas przed nadejściem zmierzchu i zapowiedzianą audiencją u lokalnej władczyni stanowił odpowiedni moment na odpoczynek. Lara raczyła skorzystać z tej okazji i pozwoliła sobie na nieco relaksu w swojej komnacie. Korzystając z rozkoszy ciszy, chłodnawego przeciągu i miękkiego łoża notowała w swoim dzienniku. Na papier przelewała głównie prywatne spostrzeżenia i uwagi oraz luźne plany na przyszłość. Po jakimś czasie, aczkolwiek na dość krótko, w zaznawaniu wygód i spokoju przeszkodziła jej Riona Bruin, która odwiedziła ją z wyrazem lekkiego zatroskania wymalowanym na twarzy, by podzielić się nowinami na temat tego, co spotkało jednego z elfich uczestników ekspedycji oraz jego towarzyszy podczas spaceru po mieście. Przetrawiwszy jej słowa Quatermain stwierdziła, że plotki i dzisiejsze wydarzenia składniają ją ku podejrzeniu, że nad Sakhrabayą zawisła jakaś pradawna klątwa bądź grupa jakichś wściekłych kultystów zwyczajnie próbuje wywrzeć na mieście pomstę.

Uciekając za horyzont, słońce zabierało ze sobą palący żar. Przed jego zachodem temperatura zrobiła się całkiem znośna jak na gust mieszkańców północy. Wtedy to młoda medyczka razem z resztą ekspedycji udała się rosochatą plątaniną ulic ku Wysokiemu Miastu i postawionemu tam pałacowi. Imponujący budynek stanowiący zwieńczenie ciągu odznaczających się polorem domostw dygnitarzy i możnych przypominał Larze architekturę staroqadirańskich wież świątynnych o zmniejszających się schodkowo kolejnych tarasach. Dziewczyna dowiedziała się, że budownictwo Casmaronu słynęło z monumentalizmu i kipiących przepychem wnętrz. Quatermain poświęciła też badawcze spojrzenie marmurowej fontannie i osadzonemu na niej złotemu posągowi Kwiatu Jutrzenki, po czym rozpoczęła żmudny proces wspinaczki po ciągnących się daleko w górę schodach.

Marsz na sam szczyt nie był lekki, ale też Lara nie była typem uczonej przykutej do biurka. Była sprawna fizycznie i gibka, dlatego w niewielkim stopniu odczuła trud wspinaczki. Na samej górze jedynie otarła kilka kropelek z czoła jedwabną chusteczką, poprawiła ułożenie pończoch i wysokich butów, po czym ruszyła żwawo w dalszą drogę, podążając za niedawno przybyłym młodym niewolnikiem o jasnej czuprynie pełniącym najwyraźniej funkcję pałacowego concierge'a.

Młodzian zaprowadził wszystkich do chłodnego wnętrza, gdzie czekały na nich miękkie siedziska i poczęstunek. Okazała sala w najlepszym możliwym wydaniu dawała świadectwo tradycyjnej qadirańskiej gościnności oraz tamtejszemu uwielbieniu do zbytków. Kosztując delikatesów, doktorka rozwiązywała w głowie zagadkę, jaką stanowiły funkcje i obowiązki kryjące się za zróżnicowanymi ozdobami niewolników.

Po niecałej godzinie zgodnie z obietnicą powrócił blond consierge, prosząc wszystkich, by podążali za nim. Po drodze czarnooka podziwiała wewnętrzny dziedziniec i urzekające feerią kwietnych barw ogrody. Wyraźnie akcentowanym głoskom wypowiadanym przez znajdujących się tam dworzan akompaniowały melodyjne szarpnięcia harf. Pośród tych odgłosów stąpała po posadzce mozaiki przedstawiającej Gwiezdną Karwanę i dalej po stopniach w górę ku szerokiemu korytarzowi, gdzie w końcu zamilkły. Tamże dostrzegła gromady pałacowych pracowników kroczących pośród ścian i komnat jaśniejących szczerym złotogłowiem, aksamitem, adamaszkiem, atłasem, makatami, zdobnymi zasłonami, szpalerowymi obiciami i gobelinami przeważnie przedstawiającymi srebrnego węża Sakhrabayi lub czarno-białe bułaty Qadiry.

W końcu niewolnik doprowadził blondynkę i resztę ekspedycji do miejsca, gdzie krzyżowały się trzy korytarze. Tam zatrzymali się przed drzwiami z ciemnego drewna, by zaraz przekroczyć ich próg i ruszyć wzdłuż kolejnego dywanu, z Rioną na przedzie. Przy okazji dał się słyszeć znajomy głos Rahata, wchodzący od progu w podniosłe tony. Po oficjalnym przedstawieniu władczyni przez jej wysokiego urzędnika Quatermain miała okazję przyjrzeć się wysoko urodzonej kobiecie. Przez wypolerowane szkła młoda dziewczyna ujrzała kogoś na właściwym miejscu. Semiramis nie zawiodła jej oczekiwań ani ich nie przerosła. Prawdę powiedziawszy, bardziej zainteresował ją egzotyczny kot, spoczywający u jej stóp, którego gatunku nie potrafiła dokładnie określić. Taka już była Lara, niewielkie znaczenie przypisywała osobistościom, wysokim stanowiskom i wartościom materialnym. Pewnie gdyby pani Kishar Ismat była liczącą dwa milenia mumią, o wiele bardziej zainteresowałaby sobą medyczkę.

Otoczona parą najważniejszych doradców i zastępem sług, nałożników oraz ochroniarzy władczyni w końcu zabrała głos, posługując się w tym celu swoim avistańskim tłumaczem. Dla Lary jednak nie stanowiło problemu zrozumienie co przekazywała w ojczystym kelesh. Regentka Maharevu najpierw wymieniła kilka słów z Rioną, która najwyraźniej w ramach protokołu dyplomatycznego wręczyła jej jakiś podarek. Medyczkę od razu zaintrygowało co też mogło stanowić odpowiedni prezent dla żyjącej pośród zbytków qadirańskiej władczyni. Aczkolwiek miała na to ledwie ułamek klepsydry bowiem na życzenie tutejszej rządzącej przyszło przedstawić się elfowi Deirlialowi, a wkrótce potem samej Quatermain. Wystąpiła tedy przed szereg i z zachowaniem wszystkich obowiązujących zasad powitała rządzącą, a następnie kontynuowała w kelesh ze swoich niezwykle charakterystycznym taldańskim akcentem:
— Jestem Lara Quatermain, posiadam stopień doktora z dziedziny medycyny uzyskany na Uniwersytecie Absalomskim. Od niedawna prowadzę indywidualną praktykę jako medyk, ale obecnie służę w tej materii niniejszej ekspedycji naukowej. Do której to dołączyłam, ponieważ od najmłodszych lat fascynuje się archeologią, co zawdzięczam moim rodzicom dr Amelii Livingstone i prof. sir Davidowi Quatermainowi.
Po tych słowach usunęła się, by zrobić miejsce Thurgrunowi.

Po przedstawieniach i życzeniach od władczyni audiencja dobiegła końca. Lara ze swej strony wypowiedziała taktowne podziękowanie i razem z innymi w zorganizowany sposób opuściła salę. W krok z nimi okazała się podążać prawa ręka władczyni, czarnoskóra Mukhata. Już za drzwiami z ciemnego drewna kobieta płynnym taldańskim w bezpośredni sposób złożyła Rionie propozycję nie do odrzucenia. Zaproszenie do jej komnaty, które miało dotyczyć także grupy wybrańców spośród grona członków ekspedycji. Quatermain szybko dowiedziała się, że wchodzi w jej poczet, jako oficjalna medyczka wyprawy.


Gabinet ciemnoskórej arkanistki okazał się obszernym pomieszczeniem urządzonym w zdecydowanie mniej wystawny sposób niż charakterystyczne pomieszczenia wysokich dostojników z tych rejonów. Do tego nietrudno było dostrzec przywiązanie kobiety do drobnych detali, harmonii i ścisłego porządku. Pojęć prawie że obcych blondwłosej doktor o sercu awanturniczki, z natury słabo zorganizowanej i polegającej głównie na intuicji.

Przyglądając się półkom potężnych regałów i zgromadzonym na nich dziełom czarnooka dziewczyna zdołała wypatrzeć pośród nich nawet jedną z książek napisanych przez jej ojca. Na ten widok wpierw poczuła bardzo przyjemne ciepło w środku, które ledwie chwilę później ustąpiło strapieniu. Przez świadomość zaginięcia rodziciela z trudem przychodziło jej skupianie się na wielkiej dumie i miłości, jakie w stosunku do niego odczuwała. Niewinne pytania Świtezia, niewątpliwie wbrew intencji autora, tylko pogorszyły sprawę, działając niczym uderzenia prosto w jej serce wykonane chłodnym ostrzem sztyletu.
— Myślę, że niewiele można dodać do słów mego ojca — odparła z ciężkim westchnieniem, silnąc się na normalny ton. — Był... Jest bardzo fachowy i dokładny. Ale wierzę, że kiedyś uda mi się opisać moje własne przygody.
Gospodarze zaraz potem uciszyli spojrzeniami elfa, niechcący pozwalając okularnicy odpocząć od nieprzyjemnego tematu. Zaraz potem Mukhata zamknęła drzwi i przykładając do nich dłoń, wyszeptała jakieś zaklęcie tłumiące odgłosy z zewnątrz. Medyczka przypuszczała, że również te wydostające się w tamtym kierunku.

Kiedy Bruin czytała list od prof. Wilgrima, Lara słuchała zasiadającej pośrodku stołu arkanistki przyglądając się uważnie mapie, na której ta wskazywała różne punkty, dodając powiązane z nimi informacje. Dziewczynę ucieszyły deklaracje, że władze Sakhrabayi dbają o bezpieczeństwo ekspedycji. Ostatnie czego chciała, to by koledze jej ojca stało się coś złego. Przy okazji zaintrygowała ją informacja o tym jakoby prof. Kazbar natrafił w pobliżu swojego stanowiska archeologicznego w Różanej Dolinie na obiekt, który mógł być częścią dawno zaginionego miasta Falhaja. Blondynka dowiedziała się o nim co nieco jeszcze przed wyruszeniem w drogę z notatek ojca. Jednak informacja na natrafieniu na materialny ślad tej antycznej osady miejskiej rozbudziła w niej na nowo nadzieję i ekscytację.

Niedługo potem Rahat z urzędniczą nadgorliwością i wyraźną emfazą wyrecytował warunki kontraktu, który Quatermain i inni podpisali jeszcze w Absalomie. W jej własnym mniemaniu zupełnie nieporzebnie, ponieważ nawet nie zamierzała niczego znikąd zabierać. Interesowało ją odkrywanie antycznych tajemnic, a nie grabienie grobowców. Mukhata w pewnym momencie przerwała koledze i podała Bruin pergamin związany ze sprawami technicznymi dotyczącymi wyprawy, zaś drugi, ku pewnemu zaskoczeniu jej samej, młodej medyczce.
— Dziękuję uprzejmie — odparła odbierając prezent od wysokiej urzędniczki.
Wkrótce potem nadeszła okazja, by goście zdali własne pytania. Lara uczyniła to jako ostatnia.
— Zastanawiają mnie niepokojące zdarzenia w mieście i rzekomo powiązane z nimi burze piaskowe. Czy wiadomo już cokolwiek więcej w tym temacie? I czy te niepokojące zjawisko nie stanowi czasem zagrożenia dla naukowej wyprawy pana Kazbara?
14, 13, 10, 7, 15


 

Ostatnio edytowane przez Alex Tyler : 11-02-2023 o 14:18. Powód: ver 0.9
Alex Tyler jest offline