Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-02-2023, 17:31   #2
Halwill
 
Reputacja: 1 Halwill nie jest za bardzo znany
Mężczyzna skinął lekko głową karczmarzowi po czym rozglądnął się po sali. Znalazł wolny stolik usytuowany w rogu karczmy niedaleko paleniska, po czym ruszył w jego stronę. Zdjął swój płaszcz podróżny oraz mały tobołek, po czym rozsiadł się wygodnie. Chwilę później podeszła do niego służka przedstawiając dzisiejszą ofertę. Skrzywił się lekko słysząc że tylko ryba znajduję się w dzisiejszej ofercie ale gdy pomyślał o racjach żywnościowych to natychmiast pojawił mu się na nią apetyt. Zastanowił się szybko po czym odrzekł:
- W takim razie wezmę pokój, a na kolację smażoną rybę oraz duży kufel piwa –po czym potarł ręce na myśl o ciepłym posiłku oraz łóżku które będzie miłą odskocznią od twardej, zimnej ziemi.
Smażona ryba dość szybko trafiła na stół a jej intensywny zapach miło łechtał nozdrza strudzonego wędrowca. Piwo - tak jak też służka lojalnie ostrzegała - nie było warzone przez mistrza browarnictwa ale, kto by tu czegoś takiego w ogóle wymagał.

Na zewnątrz zapanował względny spokój. Dzwony Bremen ucichły, podobnie jak kroki rozbieganych strażników, grupujących się w oddziały w porcie by następnie przebyć rzekę łodziami. Wąsaty mąż kończył obgryzać delikatne mięso z jednej połowy ryby i już miał się zabierać za przewrócenie jej kiedy zupełnie przypadkiem dostrzegł niepokojące zachowanie kilkorga gości, zasiadających przy stoliku najbliżej szynkwasu, tuż pod oknem.
Jeden z mężczyzn o szerokich barach, odziany w szary płaszcz, zakrywający sfatygowaną kolczugę, rozejrzał się uważnie po gościach przybytku. Kiedy już zakończył lustrowanie zebranych wokół, podniósł palcem zakurzoną zasłonę i wyjrzał na zewnątrz aż w końcu odezwał się do swych pięciu kamratów i wszyscy wstali, zakryli swe oblicza pod kapturami i opuścili gospodę. Słońce zdążyło już zajść za horyzontem zamieniając pomarańczowo różowe niebo w kolor złowieszczo szary. Itkovian czuł w kościach, że coś wisi w powietrzu a przeczucie nierzadko go nie myliło…
Czując że coś się szykuje Itkovian spojrzał na rybę i na drzwi, przez które wyszli podejrzani mężczyźni. Ciepły posiłek po podróży smakował wyśmienicie ale przeczucie, które ratowało go wiele razy mówiło że musi podążyć za jegomościem. Dopił więc jednych haustem kufel piwa, szybkim ruchem zarzucił torbę na plecy, w drugą ręką zawinął z talerza rybę. I krzyknął do karczmarza:
- Przyszykujcie mi pokój niedługo wracam! - po czym rzucił monetę na szynkwas i wybiegł przez drzwi w mrok.

Lodowaty powiew wiatru od razu uderzył go w twarz szarpiąc ostro sumiastymi wąsiskami. Targos mogło poszczycić się kilkoma rzeczami ale na pewno nie był to system oświetlenia uliczek. Zarządcy rybackiego miasteczka najwyraźniej uznali, że inwestycją w latarnie to strata pieniędzy skoro po zmroku mało kto wychylał nos po za futryny karczmy czy też swego domostwa. Faktycznie na ogół przestępczość objawiała się tu w postaci handlu nielegalnymi towarami, zabronionymi formami hazardu czy przemytem.
Dostrzegł ich w ostatniej chwili. Poruszali się bardzo szybko i kiedy Itkovian spostrzegł charakterystyczny płaszcz jednego z nich, akurat znikali za rogiem jednego z portowych magazynów, gdzie ciemność zdawała się być jeszcze głębsza niż tu gdzie stał.
Itkovian czując lodowaty podmuch który uderzył go tuż po opuszczeniu karczmy, wzdrygnął się po czym otulił się szczelniej płaszczem. Przystanął w celu rozglądnięcia się jednocześnie biorąc ostatni kęs ryby. Kątem oka dostrzegł ruch w uliczce po swojej lewej. Gdy się odwrócił w tamtą stronę spostrzegł jedynie oddalający się fragment płaszcza ostatniego z mężczyzn. Widząc w którą stronę się udali westchnął bezradnie, rzucił resztki posiłku za siebie po czym podążył ostrożnym krokiem za nimi.
 
Halwill jest offline