Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-02-2023, 19:41   #3
Bellatrix
 
Reputacja: 1 Bellatrix ma wspaniałą reputacjęBellatrix ma wspaniałą reputacjęBellatrix ma wspaniałą reputacjęBellatrix ma wspaniałą reputacjęBellatrix ma wspaniałą reputacjęBellatrix ma wspaniałą reputacjęBellatrix ma wspaniałą reputacjęBellatrix ma wspaniałą reputacjęBellatrix ma wspaniałą reputacjęBellatrix ma wspaniałą reputacjęBellatrix ma wspaniałą reputację
Kiedyś.

- Wiedziałam, że w końcu się zjawisz - powiedziała Marita, marszcząc brwi, gdy w drzwiach do stodoły stanęła Cala.
- No i jestem. Sama wiesz, dlaczego - odparła paladynka.
- Wiem. A ty chyba wiesz, dlaczego muszę się tutaj ukrywać jak szczur. Ludzie myślą, że to ja zabiłam tych trzech strażników miejskich. Nie zrobiłam tego.
Calabria spojrzała jej w oczy.
- Wierzę ci - rzuciła, podchodząc bliżej.
- Tak po prostu?
- Tak po prostu, znamy się nie od dziś
- odrzekła paladynka. - Niemniej, by ręczyć za ciebie u władz w dalszym toku tej sprawy, muszę mieć pewność co do jednego. Unieś tunikę, chcę zobaczyć twój brzuch.
- C-co? - Marita uniosła brwi, zupełnie zaskoczona tą prośbą.
- Świadkowie zdarzenia twierdzili, że kobieta wyglądająca jak ty, zanim pozbawiła życia tych biednych mężczyzn w czasie walki otrzymała cięcie pod lewą piersią. - Wyjaśniła Cala.

Marita westchnęła ciężko, ale wykonała polecenie.. Calabria szybko przeskoczyła wzrokiem po jej brzuchu, nie dostrzegając żadnych śladów świadczących o tym, by rudowłosa uczestniczyła ostatnio w jakiejkolwiek walce.
- Dobrze, wystarczy - rzuciła paladynka. - Mam pewną teorię, dlaczego ludzie wskazali właśnie na ciebie, ale musiałam przy okazji wykluczyć opętanie lub kontrolę umysłu.
- Świetnie
- zaironizowała Marita. - A więc jaka jest ta twoja teoria?
- Powiem ci, gdy wrócimy tam, gdzie zginęli strażnicy. Chodź ze mną.
- Skinęła głową na kobietę i obie ruszyły do wyjścia ze stodoły. - Trzymaj się blisko mnie, w moim towarzystwie włos z głowy ci nie spadnie.


Teraz.

Właściwie nie pamiętała już, jak poznała Maritę, ale ich drogi przez ostatnie lata krzyżowały się wielokrotnie. Na tyle często, by Calabria mogła najpierw uważać ją za zaufanego kompana, a potem przyjaciółkę. I choć od dłuższego czasu nie miała z nią kontaktu, to szerokim uśmiechem zareagowała na magicznie wysłane zaproszenie na ślub do miasta Dalaston. Przeżyły ze sobą tyle przeróżnych sytuacji, że Cala nie mogła nie pojawić się na tej uroczystości. Biorąc pod uwagę jej zaangażowanie i zasługi, bez problemu uzyskała zgodę komandora Rycerzy Ozem, zakonu, do którego należała i wyruszyła w podróż do górniczego miasta.

Po drodze spotkała trójkę nieznajomych, którzy również znali Maritę i byli w drodze na jej ślub. Cala wiedziała, że to nie był przypadek i wierzyła, że to Iomedae postawiła ich na drodze paladynki - wszak nic nie działo się w tym świecie bez udziału bogów i wielokrotnie się o tym przekonała. Przedstawiła się jako Calabria, paladynka Świętego Światła z Zakonu Rycerzy Ozem i wyruszyła z nimi w stronę miasteczka. Patrząc na nią, od razu mogli zorientować się, z kim mają do czynienia.


Ciemnoskóra, smukła kobieta o pewnym spojrzeniu orzechowych oczu, z wygoloną po bokach głową oraz włosami splecionymi w długi warkocz nie mogła nie wzbudzać zainteresowania. Odziana była w idealnie dopasowaną, pozłacaną zbroję płytową, w której jednak poruszała się, jakby ta była jej drugą skórą. Jakby się w niej urodziła. Z ramion spływała jej finezyjnie wykonana peleryna, odbijająca światło słoneczne w pięknie wykonanych splotach. Przy pasie wisiał magiczny miecz będący przedłużeniem woli Iomedae, gdy wykonywała jej intencje - Święty Mściciel. Na plecach miała równie wspaniale wykonany długi łuk i kołczan strzał.

Przysadzisty, świetnie wyszkolony koń bojowy o imieniu Azhar odziany w wysokiej jakości ladr niósł na zadzie cały jej ekwipunek, który zabrała, bo bez niego nigdzie się w zasadzie nie ruszała. Nawet na ślub przyjaciółki, który miał być przyjemnym, sympatycznym wydarzeniem. Oprócz toreb podróżnych znajdowała się tam tarcza w kształcie migdała, na której widniał pięknie wygrawerowany symbol jej bogini. Calabria swoim sposobem poruszania się i obyciem (oraz reprezentowaniem Iomedae) wzbudzała szacunek, gdziekolwiek się pojawiła. Roztaczała wokół siebie tę charyzmatyczną atmosferę kogoś, kto jest chętny do pomocy potrzebującym ale kogo nie warto zaczepiać z innego powodu.

Gdy znajdowali się blisko Dalaston, swąd spalenizny niesiony przez wiatr wzbudził jej obawy. To oczywiście mogło być cokolwiek, ale zbyt długo żyła już na tym świecie, by wierzyć w przypadek. Popędziła Azhara przodem, a gdy wyskoczył zza zagajnika, ukazując jej pola uprawne, miasto i wznoszące się wokół niego wzgórza oraz słupy dymu unoszące się z płonącego miasteczka, zmarszczyła brwi i ruszyła w stronę wrót. Widok zabrudzonych sadzą murów i strażników przechadzających się po nich, jakby nic się nie działo sprawił, że jej zmysły wyostrzyły się. Coś złego się tutaj działo, ale dlaczego wartownicy pilnowali, by nikt nie dostał się do środka, zamiast pomagać przy pożarze?

Pierwszy odezwał się Zandru a zaraz po nim Cala.
- Jam jest Calabria, paladynka Świętego Światła z Zakonu Rycerzy Ozem, służebnica Iomedae. - Mówiła spokojnie, patrząc pewnie w górę na strażników. Nie poruszyła się nawet na moment na grzbiecie swego rumaka. - Jak już mój zacny towarzysz powiedział, widać, że potrzebujecie pomocy. Otwórzcie bramy a otrzymacie taką z naszej strony natychmiast. Później ewentualnie rozmówię się z waszym hrabią, jeśli będziecie mieć z tego powodu przykrości. Żwawo, dobrzy ludzie, ten pożar nie może rozprzestrzenić się na całe miasteczko. Pomyślcie o swoich rodzinach.

Liczyła, że jej słowa jakoś dotrą do sumienia strażników. Szanowała prawa możnowładców, ale w tych okolicznościach życie ludzkie było ważniejsze. Dlatego wierzyła, że mężczyźni na murach dadzą się przekonać. Pomyślała też o Maricie - miała nadzieję, że przyjaciółka była bezpieczna.

Diplomacy: 18

 
Bellatrix jest offline