Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-02-2023, 13:21   #6
Halwill
 
Reputacja: 1 Halwill nie jest za bardzo znany
-Likantropy atakują miasto, potrzebujemy srebrnego oręża - wydyszał ciężko opierając się o drzwi. Dopiero po chwili zauważył wymierzone w jego stronę groty włóczni oraz trzy spanikowane twarze.
~Świeżaki, młokosy, cholerni nowicjusze…~ pomyślał wojak gdy tylko dostrzegł reakcję oraz emocje wymalowane na twarzach strażników.
-Li… lika… likantropy?...- wydukał jeden niemal dostając niekontrolowanego ataku paniki. Dla Itkoviana wszystko zdawało się być jasne. Doświadczeni wojowie udali się do sąsiedniego miasteczka z pomocą, podczas gdy w Targos zostali tylko nieopierzeni młodzianie tuż po szkoleniu.
- Niech nas Auril chroni…- wymamrotał inny.
-To wszystko przez Ciebie i te twoje modlitwy do tej przeklętej lodowej dziwki! - wypalił nagłe ostatni z grupki. Itkovian zauważył, że młodzianie całkowicie stracili zainteresowanie nim. Z ulicy dobiegało go coraz więcej krzyków i wzywania pomocy.
- Który z was jest najwyższy stopniem?- przerwał im Itkovian.

Każdy z chłopaków którzy nie mogli liczyć więcej niż dwadzieścia zim, przymknęli się gdy tylko Itkovian zadał im pytanie.
-Najwyższy stopniem?- zapytał młody wyznawca Auril. Dopiero teraz Itkovian zdał sobie sprawę jak głupio to pytanie musiało zabrzmieć, wszak miał przed sobą chłopców.
-Toż każdy z nas dopiero co zakończył trening po rekrutacji…- odparł w końcu kolejny z chłopaków.
-Każdy wyższy stopniem jest teraz za rzeką a dowódca zmiany…- nie dokończył zdania.
-Jest niedysponowany- wyjaśnił inny młody strażnik. Cokolwiek to mogło oznaczać, Itkovian był niemal osamotniony w tej sytuacji, a krzyki z zewnątrz zdawały się coraz głośniejsze i bardziej intensywne.
-Zapomnijcie że pytałem - odparł Itkovian pokiwał głową załamany.
- Dobra słuchajcie Ty i Ty pilnujcie drzwi - wykrzyczał władczym tonem wskazując na dwóch najbliższych młokosów trzymających włócznie.
- A ty pójdziesz ze mną- wskazał na trzeciego chłopaka, po czym ruszył marszowym krokiem w stronę zbrojowni.

-Spiepszaj stąd czym prędzej!- postawił się młodzieniec -Za kogo ty się do cholery uważasz? Rozmawiasz ze strażnikiem miejskim!- warknął wyraźnie rozeźlony sytuacją chłopak, kładąc dłoń na rękojeści swojego miecza. Widząc to jego kompani mu zawtórowali, sięgając po oręż.
-Starszy kapral Itkovian z trzeciej drużyny szóstej kompani ósmego legionu - odparł jednym tchem recytując tekst wypowiadany przez lata. - Przejmuje dowodzenie nad tą bandą nieudaczników. A teraz odłóż lepiej tą włócznię młodzieńcze zanim siebie skaleczysz - zwrócił się do prowokatora, odtrącając grot skierowany w jego stronę.
- Skoro kwestie prawne mamy za sobą przestańcie kulić swoje cholerne ogony i weźmy się do roboty albo pół miasta będzie stracone - syknął przez zaciśnięte zęby wyraźnie poirytowany - A jeśli to nie jest dla was odpowiednią motywacją to pomyślcie o waszych rodzinach, albo o stryczku na którym zawiśnięcie jeśli nie zaczniecie wypełniać swoich obowiązków.

Młodzianie popadli w chwilową konsternację zerkając z ukosa na żołnierza, który przed nimi stał. W końcu jednak ten, który jeszcze kilka uderzeń serca temu mierzył do Itkoviana włócznią, teraz ją opuścił i zwrócił się do kompanów
-Jeśli miasto jest zagrożone to musimy działać. On ma rację, jeśli chociaż nie podejmiemy próby walki to i tak czeka nas stryczek. Róbcie co mówi…- strażnicy skinęli mu głowami i stanęli w gotowości przy drzwiach, trzeci z nich zaś ruszył z wąsaczem prowadząc w kierunku zbrojowni. Kiedy już się oddalili w głąb korytarza chłopak wejrzał z ukosa na trepa
-Masz pecha staruszku. Mój ojciec był również żołnierzem i przekazał mi wiele wiedzy. Twój legion nie istnieje, więc nie próbuj żadnych sztuczek…- rzekł odnajdując w sobie dość odwagi na te słowa. Niedługo później znaleźli się w zbrojowni, choć nie było to zbyt imponujące miejsce. Kilkanaście włóczni kilka halabard, napierśniki i kolczugę raczej kiepskiej jakości, parę łuków i zapas strzał na może maksymalnie dzień obrony w trakcie oblężenia.
-Nie licz na cuda…- skomentował strażnik widząc rozczarowanie i rozgoryczenie na twarzy Itkoviana.

- To znaczy że niewiele o tym świecie wiedział. Gdyby tylko uczyli was czegoś więcej niż ładnie się prezentować i uspokajać karczemne bójki – westchnął ciężko, po czym podszedł do uzbrojenia. Chwycił drzewce włóczni w dłoń, sprawdził chwyt oraz wyważenie broni, zamachnął się kilka razy w powietrze, po czym je odłożył. Sprawdził stan cięciw łuków po czym pokręcił marudnie wąsem.
- Weźcie to czym umiecie walczyć, i załóżcie jakiś lżejszy pancerz, bo ciężki będzie was za bardzo ograniczał i spowalniał, a i to na niewiele się zda – rzekł po czym sam złapał za łuk, pęk strzał, parę włóczni, a na swoje ubranie zaczął przywdziewać kolczugę.
Już po kilku chwilach byli gotowi. Doświadczony w niejednej bitce wojak oraz kilku młodzików, o gładkich licach i wątłych ramionach. Nie wyglądali na zadowolonych z faktu, że będą musieli przelewać krew mimo, że była to ich praca.
-I jaki masz plan?- zapytał ten najbardziej wygadany.
-Najpierw musimy się przebić do karczmy, tam mam swój ekwipunek. Potem znaleźć w miarę możliwości srebro i uporać się z tymi bestiami, szczegóły dopracujemy w trakcie - powiedział Itkovian po czym ruszył w kierunku drzwi.
-Nie zatrzymywać się, będziemy poruszać się w kolumnie, ja będę prowadził, a ty - rzekł zwracając się do pytającego- będziesz zamykał kolumnę. Jeśli zauważycie coś dziwnego informujcie mnie.
 

Ostatnio edytowane przez Halwill : 19-02-2023 o 14:22.
Halwill jest offline