Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-02-2023, 19:08   #7
Nefarius
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Drogę zapamiętał dość dobrze. Z resztą plan miasta nie był zbyt skomplikowany i można było łatwo trafić z punktu do punktu znając chociażby kierunek. Młodzieniaszkowie nie odstępowali Itkoviana na krok, jakby po za siedzibą straży miejskiej to on miał zapewnić im bezpieczeństwo. W powietrzu unosił się silny i gryzący odór dymu i płonących domów a mieszkańcy wciąż biegali z wiadrami z wodą pogrążeni w czysty chaosie.
-Nie widzę żadnych ofiar…- zauważył ten, który zwykle już zabierać głos. Wojak musiał przyznać mi rację, co było dość zadziwiające zważywszy na to, że ataki likantropów zawsze kryły mroczne i złe cele.
W końcu udało im się dotrzeć do gospody, gdzie wszystko się zaczęło.
Machnięciem otworzył drzwi po czym wparował do środka. Szybko rozglądnął się po pomieszczeniu, a gdy nie zauważył nic niepokojącego mruknął do pozostałych wojów.

-Pilnujcie wejścia - po czym udał się szybkim krokiem na górę. Stanął przed drzwiami, sięgnął do sakwy wyciągnął klucz i otworzył drzwi. Do jego nozdrzy dotarł dziwny zapach ale nie przejmując się nim zbytnio, szybko sięgnął po zbroję po czym zaczął ja przywdziewać. Do jego uszu dotarły jakieś krzyki z dołu. Sięgnął jeszcze po swój miecz, drugą ręką złapał za torbę z najważniejszymi rzeczami. Po czym ruszył biegiem na parter.
W biesiadnej izbie nie było żywej duszy. Nie było się co dziwić, wszak dzwony alarmowe w całym miasteczku oraz snopy czarnego dymu skutecznie przegnały gości oraz gospodarza. Na zewnątrz panował względny spokój, nie licząc pojedynczych mieszczan biegających pomiędzy chatami czy magazynami.
-Dobra, przywdziałeś zbroję, masz swój sprzęt. Co teraz? Wiesz w ogóle dokąd pójść?- zapytał jeden z strażników. Odpowiedź przyszła sama, zanim Itkovian zdążył się odezwać.

-Straże! Na pomoc! Likantropy! W domu Bazalarisa! Na dziewięć piekieł! Ruszcie się!- krzyczała stara kobieta o pomarszczonej twarzy, odziana w stary, znoszony płaszcz.
-To kupiec- rzekł jeden ze zbrojnych w odpowiedzi na pytający wyraz twarzy Itkoviana.
-Jedna z najzamożniejszych person w mieście, oraz przyjaciel miejskiej rady- dodał drugi, nieco młodszy. -Lepiej się pospieszmy…- dodał po krótkiej chwili, choć cała grupka posłała wojakowi spojrzenie oczekujące aprobaty bądź też nie.
Itkovian nie zastanawiał się długo poruszył tylko wąsem aby lepiej wpasował się w hełm po czym rzekł -Szyk taki sam jak poprzednio - wskazał na tego który mu odpowiedział na niezadane pytanie -Prowadź, ja będę osłaniał tyły, oczy szeroko otwarte -poprawił tylko rzemienie tarczy po czym ruszył wraz z wojakami w stronę domu kupca.

~***~

Kiedy dotarli pod rezydencję Bazalarisa ujrzeli dwoje rozszarpanych na strzępy zbrojnych, najprawdopodobniej byli to członkowie służby czy też raczej ochrony. Nawet stalowe elementy uzbrojenia na niewiele się zdały, gdyż zmiennokształtni dosłownie ich zmasakrowali.
Lewą część odrzwi z drzwi frontowych była wyważona i leżała na marmurowej posadzce w środku wielkiego holu. Itkovian bywał niegdyś na salonach i widywał podobny przepych. Srebrne zbroję na drewnianych kukłach, rzadkie w tej części świata okazy broni zawieszone na ścianach w formie ozdobnej. Okazałe gobeliny, czy obrazy w pozłacanych ramach to zapewne tylko skromna część tego co wpływowy kupiec trzymał w pozostałej części domu.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline