Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-02-2023, 08:26   #199
Mi Raaz
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
Vall stał jak zamurowany po słowach Verny. Nie minął kwadrans odkąd kogoś zabił. Pierwszy raz w życiu. Teraz miał w dłoniach łuk, który emanował złem. Dlaczego? Bo tak. Bo czuł, że chce zabijać kolejnych w ten “zły” sposób. Choćby po to, żeby zrobić im na złość.

Na bogów dotarło do niego, że zachowuje się jak dziecko. Na złość rodzicom odmrozi sobie uszy, bo czapeczka jest ble. On teraz chciał walczyć bronią, która skazywała na wieczne potępienie. Bo co? Bo zabicie kogoś to mało?

Stał bez ruchu i zaciskał zęby. Verna uświadomiła mu, że jest dziecinny. Że to wszystko wokół… to co miało sprawić, że matka byłaby dumna… to wszystko wywoływało jedynie wstyd.

Zdjął łuk, który był tematem rozmowy. Pod nogi rzucił też drugi. Zgubę Elfów. Wywrócił oczami. Wszytko to jest, żeby innym zrobić krzywdę. Jak najwięcej krzywdy. Czy on chciał krzywdzić? Czy jego matka chciałby, żeby krzywdził innych? Czy Verna tego chciała?

Postawił łuk otchłani oparty o ścianę i z całej siły kopnął go. Miał nadzieję, że go złamie. Kopał w majdan, a ramiona łuku sprężyście się uginały i odskakiwały. Próbował drugi raz. I trzeci. Złapał łuk i spróbował go złamać na kolanie. Poczuł jedynie ból w nodze, a łuk nadal zdawał się niewzruszony jego staraniami.

Chciał krzyczeć i wyć niczym zwierzę w pułapce. Jedyne co go powstrzymywało, to fakt, że w piwnicach najpewniej nie byli sami. Sięgnął po sztylet i jednym ruchem przeciął cięciwę. Tym razem łuk nie zrobił mu na złość. Broń wypadła mu z rąk na podłogę. Po chwili to samo stało się ze sztyletem. Stał i patrzył w oczy aasimarki. Byli niemal równego wzrostu, choć zbroja Verny powodowała, że wyglądała ona na znacznie potężniejszą od Valla. Elf podszedł i ją objął. Bez słowa. Nie wiedział co powiedzieć. Targał nim chaos. Był szczęśliwy, że pomaga miastu. Ale był zły, że zabił kobietę. Czuł, że się zgubił. I czuł, że Verna go poprowadzi.

Byli w podziemiach starożytnej świątyni, w której z gniewu i nienawiści zrodził się demon. Demon czyhający na nich. A jednak, on czuł się bezpieczny. Czuł, że tak długo jak Verna jest przy nim to jest bezpieczny. Vall poczuł jak łza spływa mu po policzku. Ta czarodziejka nie zasłużyła na śmierć. I nikt nie zasługiwał na uwięzienie w otchłani.

Nie wiedział jak długo to trwało. Chciał, zostać w tym uścisku jak najdłużej. Po policzku spłynęła mu łza.

***


Zabrał ze sobą łuk z rozciętą cięciwą. Stwierdził, że spróbuje go zniszczyć tak czy inaczej. Może spali go magią? Nie chciał, żeby ktoś go znalazł i użył. Ten ktoś mógł nie mieć Verny przy sobie.

Gdy rozbili skromny obóz, Vall oparł się o ścianę i zaczął wertować swoją księgę magii. Często szukał w niej odpowiedzi. Należała do jego matki i była jedyną pamiątką po niej. Przy czarach często na marginesie były jej osobiste notatki. Zastanawiał się, czy w związku z faktem, że jego matk była magusem, wojownikiem czarodziejem, to tak bardzo ciągnęły go silne kobiety? Czy to co czuł do Verny było poszukiwaniem opieki? Z drugiej storny coś kłuło go za każdym razem gdy rozmawiała z młodym Valdemarem. A to była ewidentna zazdrość.

Odpędzał od siebie myśli, skupiając się na czarach, które potrzebował w kolejnym starciu. Mieli walczyć z demonem, a to wymagało skupienia. Najwyższego skupienia. To nie był dobry czas na jego sercowe rozterki i filozoficzne podróże w głąb siebie. Teraz musiał się skupić na tym, żeby wszyscy przeżyli.

Gdy skończył wartę usiadł i poświęcił się medytacji. Wszedł w swój elfi trans.

***


- Ja pójdę przodem. Trzymajcie się blisko.

Jak mówił tak zrobił. Szedł powoli ze swoim towarzyszem na ramieniu. Przy każdym załamaniu korytarza najpierw używał lusterka, żeby zweryfikować czy jest bezpiecznie. Sprawdzali pomieszczenie za pomieszczeniem.
 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.
Mi Raaz jest offline