Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-02-2023, 18:26   #10
Halwill
 
Reputacja: 1 Halwill nie jest za bardzo znany
Rozglądał się po pomieszczeniu kiedy poczuł dotyk na ramieniu. Odwrócił się zaskoczony. Kiedy do mnie podeszła i dla czego nie zauważyłem jej wcześniej pomyślał. Omiótł ją wzrokiem. Była bardzo atrakcyjna, a jej kasztanowe włosy i zielone oczy przypominały wojakowi kobietę w której się zakochał przed wieloma lat. Stał tam jak wryty. Po chwili się opamiętał, odrząknął i powiedział:
-Nie przyszedłem tu dla przyjemność, a w interesach. Szukam Var'ras O'Khaar, podobno mogę ją tu znaleźć. -rzekł gładząc swojego wąsa.
Na te słowa, kurtyzanie zniknął kuszący uśmieszek z twarzy, chłodno zlustrowała wojaka od stóp do głów i najwyraźniej urażona odeszła w kierunku schodów zostawiając go samego.
Wojak stał przez chwilę zastanawiając się czy ma za nią pójść. Widząc jej gniewny krok zrezygnował z tego pomysłu. Ruszył więc w stronę szynkwasu. Barmanka spostrzegła idącego w jej stronę mężnego woja, a ten widząc że go dostrzegła uśmiechnął się iszerzej. Dotarł do blatu usiadł na jednym z wolnych krzeseł, wyciągną z sakiewki monetę i położył ją na blacie.

- Niech Tymora Ci sprzyja- rozsiadł się wygodnie, po czym podsuwając monetę bliżej kobiety dodał -Poproszę kufel zimnego piwa .
Młódka wartko obsłużyła gościa posyłając mu badawcze spojrzenie.
-Proszę się nie przejmować. Niektóre nasze dziewczyny nie są w stanie zaakceptować że klient woli inne. Lub innych…- uniosła pytająco brew. Piwo, które mu podano nie było cudem piwowarstwa. Tak po prawdzie to odstawało nawet od tak zwanej średniej półki. Klienci przychodzili tu zaspokajać inne potrzeby niż pragnienie.
Upił spory łyk, po czym rzucił spojrzeniem schody na których zniknęła wspomina dziewczyna.
-Szukam Var'ras O'Khaar, wiesz gdzie mogę ją znaleźć? - odrzekł Itkovian upijając kolejny łyk piwa.
-To zależy czego od niej chcesz…- spoważniała odpowiadając na pytanie.
-Mam do niej sprawę, przysyła mnie Bazalaris- odrzekł wojak. Kobieta za szynkwasem zmrużyła lekko oczy, skinęła nieznacznie głową i delikatnym ruchem głowy wskazała jeden z boksów, z odsłonięta kotarą. Itkovian rzucił w tym kierunku krótkie spojrzenie by sprawdzić co może go tam czekać. W półmroku widać było ledwie dwie pary butów, oraz kilka kufli i kielichów na stole. Wojak podziękował za trunek, dopił do końca i ruszył w kierunku boksa.

W środku panował jeszcze większy zaduch niż w głównej izbie a w powietrzu unosił się charakterystyczny zapach fajkowego ziela. Itkovian dostrzegł dwie postaci rozprawiające ze sobą. Pierwszą osobą był mężczyzna. Nie wyróżniający się niczym nadzwyczajnym jegomość o niebieskich oczach i lekko rozkosmanych, ciemnych włosach. Wyglądem i ubiorem nie przypominał raczej persony trudniącej się wojaczką.
Po drugiej stronie stołu siedziała kobieta i to ona skupiła na sobie większość uwagi Itkoviana. Była szczupła i dość wysoka. Odziana w szare, lekkie i wygodne ubranie, uzbrojona w dwa krótkie miecze u pasa, oraz kilka sztyletów, których rękojeści odznaczały się pod płaszczem. Miała piękną twarz z zadziornym uśmieszkiem, długie i ciemne włosy splecione w warkocz sięgający łopatek oraz… dwa rogi wyrastające z czoła tuż nad brwiami, kierujące się w stronę czubka głowy. Sferotknięta, lub jak potocznie się o takich mówiło diablęcie. Istota w której żyłach płynie krew czarta. Trudno na pierwszy rzut oka stwierdzić czy to demona czy diabła. Gdy Itkovian stanął w wejściu do boksa, spod blatu stołu wyłonił się smukły, czarci ogon wskazując wojownika.

-Ta loża jest zajęta przystojniaku. Poszukaj sobie innego miejsca- odezwała się melodyjnym, lecz lekko zachrypniętym głosem.
-Widzę piękna, ale to właśnie Ciebie szukam - odparł z przekąsem- przychodzę od Bazalarisa…- dodał już nieco poważniejszym tonem. Mina diablicy zrzedła błyskawicznie. Itkovian najwyraźniej trafił w czuły punkt. Rozluźniona i bierna postawa Var'ras zmieniła się w sekundę na spiętą i obronną.
-I że niby czego ode mnie chce?- syknęła zerkając kątem oka za plecy wojownika.
Itkovian uniósł pytająco brew i kiwnął głową w stronę towarzysza diablicy.
-Mów co masz mówić- rzekła, nie zważając na nieme pytania rozmówcy, najwyraźniej nie przejmując się obecnością towarzyszącego jej mężczyzny. Ten zaś obrzucił intruza obojętnym spojrzeniem.
Wojak skrzywił się lekko, jeszcze raz rzucił szybkie spojrzenie w stronę mężczyzny siedzącego przy stoliku, po czym skrzyżował ręce na piersi.
-Nie wiem na ile orientujesz się co dzieje się na zewnątrz. W mieście panuje chaos, szaleją pożary, a po ulicach biegają likantropy. Kilkoro z nich napadła na posiadłość Bazalarisa, zabijając pana domu, i porywając jego córkę. Niestety sprawcy zbiegli łodzią. Lady Luciana wspomniała że jesteś winna przysługę jej mężowi oraz że będziesz w stanie mi pomóc. - powiedział cały czas obserwując zachowanie rozmówczyni.
 
Halwill jest offline