Administrator | Na wieść o ataku likantropów jej twarz nabrała złowrogiego wyrazu, ale po krótkiej chwili odzyskała animusz.
- Więc skoro Bazalaris nie żyje, nie jestem mu już nic winna…- syknęła zawadiacko a na jej ustach znów zakwitnął śmiały uśmieszek.
- Więc skoro tak, powiedz to jego żonie, raczej nie będzie zadowolona…- odparł lekko podirytowany. Var'ras zastanawiała się chwilę, która zdawała się przedłużać w nieskończoność.
- Niech cię gniew Tempusa trafi, człeku. Kim ty do cholery jesteś żeby tu przychodzić i mi zawracać głowę? Gdzie była straż miejska? Niech cię szlag!- warknęła przez zaciśnięte zęby -Co z tymi likantropami? Porwali dziewuchę i uciekli w łodzi?- zasępiła się. -Ten akwen jest olbrzymi, mogą być wszędzie, co ja mam tu niby poradzić?- zasępiła się jeszcze bardziej -Chyba… Chyba że… Jest pewien druid. Można go poprosić żeby wysłał ptactwo do przepatrywania okolicy z góry. Jest noc, więc pewnie płyną wzdłuż brzegu, więc jeśli nie chcemy by zyskali nad nami przewagę to trzeba by natychmiast ruszać w drogę…- spojrzała pytająco na rozmówcę -Jak Cię zwą?- zapytała.
- Itkovian, potrzebujesz chwili czy możemy ruszać?- odparł wojak, ukazując zęby w szerokim uśmiechu.
- Muszę tylko udać się do swej izby, po kilka rzeczy i futro. Mam nadzieję że masz wypoczętego wierzchowca bo, czeka nas trudna droga i będziemy musieli ruszyć od razu jeśli nie chcemy by likantropy zyskały przewagę- Var'ras wstała z miejsca i już miała ruszać ale zatrzymała się nagle, jakby o czymś sobie przypomniała.
- A ty Verryn? Idziesz z nami?- uniosła lekko brew -Możesz się przydać…- rzuciła z przekąsem. -Dajcie mi kwadrans i do was wrócę.- powiedziała już do ogółu, po czym opuściła boks, pozostawiając mężczyzn samych.
- Porwanie to paskudna sprawa - powiedział Verryn - ale likantropy to jeszcze paskudniejsza sprawa. Ile osób ma liczyć nasz wyprawa ratunkowa? I powiedz mi coś więcej o Bazalarisie. I jego córce. Może wiadomo, komu mógł się aż tak narazić.
- Razem z Tobą? Mamy trzy osoby-odparł Itkovian- Co do Bazalarisa nie mogę powiedzieć Ci o nim za wiele. Nie znałem go, a do jego posiadłości dotarłem przypadkiem w pogoni za zmiennokształtnymi. Na miejscu dowiedziałem się o porwaniu. Wdowa nikogo nie podejrzewa, i wspomina tylko o drobnych zatargach z innymi kupcami- wojak zmrużył oczy, rozglądnął się uważnie po boksie po czym spytał- Nie potrzebujesz wziąć swoich rzeczy?
- Nie zdążyłem się jeszcze rozlokować - odparł Verryn. Skinął głową w kąt boksu, gdzie leżały jego rzeczy. - Narzucę coś na siebie i mogę ruszać.
- Trochę szkoda, że wdowa nic nie wie o ciemnych sprawkach swego męża - wrócił do poprzedniego tematu. - Trudno uwierzyć, że ktoś przez przypadek porwał córkę kogoś znanego i zamożnego. Najwyraźniej albo to zemsta, albo też dziewuszka ma jakieś ważne dla kogoś cechy.
- Chyba że ma to związek z jej mieszaną krwią- dodał Itkovian, po czym się zamyślił.
- A dokładniej? - spytał Verryn, który jako półelf też był 'mieszanej krwi', ale chciałby wiedzieć, jakie znaczenie mialo to w przypadku porwanej panienki. - I jak ona ma na imię?
- Dziewczyna z tego co pamiętam nazywa się Rachel, a jej matka jest półkrwi elfką - Itkovian zastanowił się chwilę i zakręcił wąsem. -Wśród mieszkańców Targos nie spotkałem jeszcze elfa poza Lady Lucianą, więc może ta Jej cecha ma jakieś znaczenie- podzielił się swoimi spostrzeżeniami z Verrynem.
- To by było, moim zdaniem, dość dziwne. - Zaklinacz pokręcił głową. - No ale nie mamy pojęcia, jakie pomysły i pragnienia mógł mieć ten, co zlecił porwanie.
- Jestem gotowa- głos Var'ras wyrwał mężczyzn z dyskusji. - Ustalmy coś zanim ruszymy- kobieta zwróciła się do Itkoviana -Nie jadę tam walczyć ani szukać tych likantropów. Doprowadzę Cię do druida i wracam. Czy to jasne?- spytała stanowczym tonem.
- Mam jedną lampę i drobny zapas nafty. Powinno starczyć do świtu. Jeśli jesteście gotowi to możemy ruszać- skinęła głową w kierunku wyjścia.
- Możemy ruszać. - Verryn wstał, założył futro i wziął swój plecak. - Prowadź zatem.
- Przydałabyś się nam, - Spojrzał na Var'ras. - Jaka jest nagroda z uwolnienie porwanej panienki? - przeniósł wzrok na Itkoviana.
- Lady Luciana wspomniała o złocie -odrzekł wojak obserwując reakcję Var'ras na wieść nagrodzie. Diablęcie spojrzało na krócej niż sekundę w kierunku Itkoviana, lecz jego wzmianka o złocie zdawała się kompletnie spływać po Var'ras. Kobieta wydawała się kompletnie nie zainteresowana skarbnicą Bazalarisa i jego żony.
- Jesteście gotowi? No to w drogę- ponaglała towarzyszących jej mężczyzn. Trójka awanturników opuściła burdel dziarskim krokiem. Tuż przed drzwiami czekała na nich trójka młodocianych strażników miejskich, niecierpliwie wypatrujących powrotu Itkoviana.
- Jesteś w końcu- zauważył ten najbardziej wygadany. Skoro udało Ci się zorganizować wsparcie, my wracamy do kwatery straży. Ktoś powinien tam być, kiedy wrócą nasi koledzy- zwrócił się do Itkoviana.
- Dziękuję wam za wsparcie – zwrócił się do strażników. - Mam nadzieję że nie będziecie mieli przeze mnie kłopotów- dodał i zaczął kolejno zdejmować z siebie pożyczone uzbrojenie. Oddał je w ręce strażników aby Ci zanieśli je z powrotem do koszar. Skinął im głową w ramach podziękowania, i pożegnał każdego z nich uściskiem przedramienia. Odprowadził odchodzących strażników wzorkiem, po czym wraz z kompanami ruszył w kierunku stajni. Tam poczekał chwilę aż nowi towarzysze osiodłają konie. Następnie udali się do gospody w której Itkovian był zakwaterowany. Po drodze mijali tlące się zgliszcza oraz ludzi którzy próbowali ratować to co jeszcze nie spłonęło… Po chwili dotarli do gospody, która stała wciąż nietknięta. - Zaczekajcie tu na mnie- powiedział wojak po czym pospieszył po rzeczy. W środku zastał ciszę i brak gości. Nie przejmując się tym zbytnio ruszył do pokoju. Otworzył drzwi i zgarnął resztę pozostawionego ekwipunku. Następnie udał się do szynkwasu, tam odłożył klucz do pokoju i skierował swe kroki do stajni znajdującej się na tyłach przybytku. Podszedł do swojego konia, pogładził go po pysku po czym wyszeptał -Musimy znowu wyruszyć w drogę Hyran- podał mu jabłko które zgarnął ze stolika po drodze. Koń parskną w odpowiedzi koń, po czym zabrał się za przekąskę, a wojak go osiodłał. Sprawdził rzemienie, przytoczył juki do siodła i wyprowadził konia przed gospodę. - Możemy ruszać - Powiedział Itkovian, po czym wsiadł na kasztanowego rumaka. |