Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-02-2023, 20:28   #11
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Na wieść o ataku likantropów jej twarz nabrała złowrogiego wyrazu, ale po krótkiej chwili odzyskała animusz.
- Więc skoro Bazalaris nie żyje, nie jestem mu już nic winna…- syknęła zawadiacko a na jej ustach znów zakwitnął śmiały uśmieszek.
- Więc skoro tak, powiedz to jego żonie, raczej nie będzie zadowolona…- odparł lekko podirytowany. Var'ras zastanawiała się chwilę, która zdawała się przedłużać w nieskończoność.
- Niech cię gniew Tempusa trafi, człeku. Kim ty do cholery jesteś żeby tu przychodzić i mi zawracać głowę? Gdzie była straż miejska? Niech cię szlag!- warknęła przez zaciśnięte zęby -Co z tymi likantropami? Porwali dziewuchę i uciekli w łodzi?- zasępiła się. -Ten akwen jest olbrzymi, mogą być wszędzie, co ja mam tu niby poradzić?- zasępiła się jeszcze bardziej -Chyba… Chyba że… Jest pewien druid. Można go poprosić żeby wysłał ptactwo do przepatrywania okolicy z góry. Jest noc, więc pewnie płyną wzdłuż brzegu, więc jeśli nie chcemy by zyskali nad nami przewagę to trzeba by natychmiast ruszać w drogę…- spojrzała pytająco na rozmówcę -Jak Cię zwą?- zapytała.

- Itkovian, potrzebujesz chwili czy możemy ruszać?- odparł wojak, ukazując zęby w szerokim uśmiechu.
- Muszę tylko udać się do swej izby, po kilka rzeczy i futro. Mam nadzieję że masz wypoczętego wierzchowca bo, czeka nas trudna droga i będziemy musieli ruszyć od razu jeśli nie chcemy by likantropy zyskały przewagę- Var'ras wstała z miejsca i już miała ruszać ale zatrzymała się nagle, jakby o czymś sobie przypomniała.
- A ty Verryn? Idziesz z nami?- uniosła lekko brew -Możesz się przydać…- rzuciła z przekąsem. -Dajcie mi kwadrans i do was wrócę.- powiedziała już do ogółu, po czym opuściła boks, pozostawiając mężczyzn samych.
- Porwanie to paskudna sprawa - powiedział Verryn - ale likantropy to jeszcze paskudniejsza sprawa. Ile osób ma liczyć nasz wyprawa ratunkowa? I powiedz mi coś więcej o Bazalarisie. I jego córce. Może wiadomo, komu mógł się aż tak narazić.

- Razem z Tobą? Mamy trzy osoby-odparł Itkovian- Co do Bazalarisa nie mogę powiedzieć Ci o nim za wiele. Nie znałem go, a do jego posiadłości dotarłem przypadkiem w pogoni za zmiennokształtnymi. Na miejscu dowiedziałem się o porwaniu. Wdowa nikogo nie podejrzewa, i wspomina tylko o drobnych zatargach z innymi kupcami- wojak zmrużył oczy, rozglądnął się uważnie po boksie po czym spytał- Nie potrzebujesz wziąć swoich rzeczy?

- Nie zdążyłem się jeszcze rozlokować - odparł Verryn. Skinął głową w kąt boksu, gdzie leżały jego rzeczy. - Narzucę coś na siebie i mogę ruszać.
- Trochę szkoda, że wdowa nic nie wie o ciemnych sprawkach swego męża - wrócił do poprzedniego tematu. - Trudno uwierzyć, że ktoś przez przypadek porwał córkę kogoś znanego i zamożnego. Najwyraźniej albo to zemsta, albo też dziewuszka ma jakieś ważne dla kogoś cechy.
- Chyba że ma to związek z jej mieszaną krwią- dodał Itkovian, po czym się zamyślił.
- A dokładniej? - spytał Verryn, który jako półelf też był 'mieszanej krwi', ale chciałby wiedzieć, jakie znaczenie mialo to w przypadku porwanej panienki. - I jak ona ma na imię?
- Dziewczyna z tego co pamiętam nazywa się Rachel, a jej matka jest półkrwi elfką - Itkovian zastanowił się chwilę i zakręcił wąsem. -Wśród mieszkańców Targos nie spotkałem jeszcze elfa poza Lady Lucianą, więc może ta Jej cecha ma jakieś znaczenie- podzielił się swoimi spostrzeżeniami z Verrynem.
- To by było, moim zdaniem, dość dziwne. - Zaklinacz pokręcił głową. - No ale nie mamy pojęcia, jakie pomysły i pragnienia mógł mieć ten, co zlecił porwanie.

- Jestem gotowa- głos Var'ras wyrwał mężczyzn z dyskusji. - Ustalmy coś zanim ruszymy- kobieta zwróciła się do Itkoviana -Nie jadę tam walczyć ani szukać tych likantropów. Doprowadzę Cię do druida i wracam. Czy to jasne?- spytała stanowczym tonem.
- Mam jedną lampę i drobny zapas nafty. Powinno starczyć do świtu. Jeśli jesteście gotowi to możemy ruszać- skinęła głową w kierunku wyjścia.
- Możemy ruszać. - Verryn wstał, założył futro i wziął swój plecak. - Prowadź zatem.
- Przydałabyś się nam, - Spojrzał na Var'ras. - Jaka jest nagroda z uwolnienie porwanej panienki? - przeniósł wzrok na Itkoviana.

- Lady Luciana wspomniała o złocie -odrzekł wojak obserwując reakcję Var'ras na wieść nagrodzie. Diablęcie spojrzało na krócej niż sekundę w kierunku Itkoviana, lecz jego wzmianka o złocie zdawała się kompletnie spływać po Var'ras. Kobieta wydawała się kompletnie nie zainteresowana skarbnicą Bazalarisa i jego żony.
- Jesteście gotowi? No to w drogę- ponaglała towarzyszących jej mężczyzn. Trójka awanturników opuściła burdel dziarskim krokiem. Tuż przed drzwiami czekała na nich trójka młodocianych strażników miejskich, niecierpliwie wypatrujących powrotu Itkoviana.
- Jesteś w końcu- zauważył ten najbardziej wygadany. Skoro udało Ci się zorganizować wsparcie, my wracamy do kwatery straży. Ktoś powinien tam być, kiedy wrócą nasi koledzy- zwrócił się do Itkoviana.

- Dziękuję wam za wsparcie – zwrócił się do strażników. - Mam nadzieję że nie będziecie mieli przeze mnie kłopotów- dodał i zaczął kolejno zdejmować z siebie pożyczone uzbrojenie. Oddał je w ręce strażników aby Ci zanieśli je z powrotem do koszar. Skinął im głową w ramach podziękowania, i pożegnał każdego z nich uściskiem przedramienia. Odprowadził odchodzących strażników wzorkiem, po czym wraz z kompanami ruszył w kierunku stajni. Tam poczekał chwilę aż nowi towarzysze osiodłają konie. Następnie udali się do gospody w której Itkovian był zakwaterowany. Po drodze mijali tlące się zgliszcza oraz ludzi którzy próbowali ratować to co jeszcze nie spłonęło… Po chwili dotarli do gospody, która stała wciąż nietknięta. - Zaczekajcie tu na mnie- powiedział wojak po czym pospieszył po rzeczy. W środku zastał ciszę i brak gości. Nie przejmując się tym zbytnio ruszył do pokoju. Otworzył drzwi i zgarnął resztę pozostawionego ekwipunku. Następnie udał się do szynkwasu, tam odłożył klucz do pokoju i skierował swe kroki do stajni znajdującej się na tyłach przybytku. Podszedł do swojego konia, pogładził go po pysku po czym wyszeptał -Musimy znowu wyruszyć w drogę Hyran- podał mu jabłko które zgarnął ze stolika po drodze. Koń parskną w odpowiedzi koń, po czym zabrał się za przekąskę, a wojak go osiodłał. Sprawdził rzemienie, przytoczył juki do siodła i wyprowadził konia przed gospodę. - Możemy ruszać - Powiedział Itkovian, po czym wsiadł na kasztanowego rumaka.
 
Kerm jest offline