Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-02-2023, 16:29   #200
Alex Tyler
Młot na erpegowców
 
Alex Tyler's Avatar
 
Reputacja: 1 Alex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputację
Jako że wszyscy zgodzili się z Shalelu, że moment był odpowiedni na dłuższy odpoczynek, rozpoczęto przygotowania by zaadaptować Komnatę Obserwacji do tego celu. Najpierw trzeba było zająć się zalegającymi w komnacie zwłokami. Z racji braku lepszej alternatywy Bohaterowie Sandpoint skorzystali z otworu w jaskini tentamorta piętro wyżej, by oddać je morzu. Jako osoba najbliższa stanowi duchownemu Verna udzieliła jeszcze ostatniego namaszczenia Orikowi i… Nualii, nim ciśnięto ich pozbawione ducha szczątki w lazurową toń. Zaoferowanie świętego sakramentu służebnicy demonicznej bogini mogło wydawać się kontrowersyjne, ale krótka wymiana spojrzeń z Vallem wystarczyła, by uzmysłowić sobie jak cienka niekiedy bywała granica dzieląca dobre istoty od zatracenia.

Zaśnięcie w splamionych krwią i obarczonych brzemieniem grzechu ruinach zepsutej cywilizacji, będących jednocześnie więzieniem dla niezwykle potężnego demona nie było łatwe. Jednak gdy Sherwynn zaczęła nucić kojącym głosem starą varisiańską pieśń o bohaterach, wszelkie obawy i niepokoje poszukiwaczy przygód odpłynęły niczym za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Wszystkim ludziom udało się przespać w spokoju pełne osiem godzin... może nie tak do końca wszystkim. W pewnym momencie Mharcis zaczął delikatnie rzucać się w swoim śpiworze. Jego czoło pokryły perliste krople potu, a śniącą twarz wykrzywił nieprzyjemny grymas. Chłopak poczuł jak jego członki momentalnie opuściło wszelkie ciepło, po czym jego dusza uległa eksterioryzacji i została bezceremonialnie porwana do wymiaru niematerialnej patronki.

„Czujesz ten bezdenny mrok? Krystaliczne zło drzemiące w samym sercu skruszałego podziemia?”

W tym samym momencie wiszący pośród próżni Petar całym swoim duchem odczuł potężne, podobne uderzeniom w ogromny bęben, miarowe bicie w sercu otchłani utkanej z czystej materii mroku. Odbijające się potwornym echem po wszystkich zakamarkach jego umysłu. Zdawało mu się że przez jego jaźń powoli przenika obraz. Wyłaniający się z niezgłębionej cienistej toni niewyraźny zarys koszmarnego biesiego oblicza. Wrażenie to było niezwykle nieprzyjemne i wszechogarniające, do tego stopnia, że gdyby był w swoim ciele, niewątpliwie trząsłby się jak osika. W danej chwili jedyne co mógł uczynić, to rzucać się bezradnie w duchowych pętach, które nałożyła mu Inevera.

„W tych ruinach spoczywa dar godny naszego uświęconego paktu. Czyż nie byłam dotychczas szczodrą panią? Pamiętaj więc o swoich zobowiązaniach, człowiecze. Nie pozwól by tak pyszna ofiara została zatracona, dowiedź swej przydatności i pozwól mi pożreć JEGO duszę!”

Strażnik miejski dobrze wiedział, że tak łaskawa „prośba” nie podlega negocjacjom a ewentualna porażka raczej nie będzie lekko przyjęta. Moc miała swoją cenę – i najczęściej była ona bardzo wysoka...

— Inspirująca historia — stwierdziła bardka po przedstawieniu wszystkim skompilowanych losów Nualii. — Aż chyba napiszę „Balladę o upadłym aniele”.
W międzyczasie wszyscy zbierali się do drogi. Przed nimi miały rozciągać się ruiny, których nawet Tobyn nie zdołała dobrze zbadać. Z pieśniarzem klingi na czele Bohaterowie Sandpoint pokonali drzwi i krótki korytarz na południe od Komnaty Obserwacji.

Na wschodzie komnata w kształcie litery L zwężała się przeistaczając w okrągłą rzeźbę czegoś, co wydawało się ogromnym stosem złotych monet, wznoszącym się od podłogi aż do sufitu. Żadnej z monet nie dało rady odłączyć od kopca, a ich krawędzie pokryte były malutkimi rzeźbami w kształcie kolczastych run.
— Thassilońskie — rozwiała wątpliwości szkarłatnowłosa.
Po dokładnym obejrzeniu kolumna ze złota nie zdradziła przybyszom żadnych tajemnic, ruszyli więc dalej.

Południowe skrzydło pomieszczenia kończyło parą kamiennych odrzwi pokrytych reliefem przedstawiającym dwa szkielety wyciągające się by pochwycić znajdującą się między nimi czaszkę.


Pokonawszy rzeźbione wrota bohaterowie weszli do pomieszczenia skąpanego w głębokim mroku. Dzięki zaklęciu światła ujrzeli wnętrze i kopulasty strop podtrzymywany przez cztery gładkie filary. Po krótkich oględzinach odkryli też zdobiącą ściany siódemkę nisz wypełnionych postawionymi pionowo kunsztownymi sarkofagami. Mniej więcej na drugim końcu pomieszczenia stał posąg mężczyzny o srogim obliczu dzierżącego glewię w jednej ręce a w drugiej trzymającego księgę.
— Według notatek Nualii ta mała krypta stanowi koniec drogi — powiedziała Sherwynn.
— Może coś przeoczyła? Rozejrzyjmy się dokładniej — zaproponowała Shalelu.
Kiedy drużyna przeszukiwała wnętrze, szkarłatnowłosa najemniczka zbliżyła się do rzeźby.
— To chyba przedstawienie jednego z Władców Run — podrapała się po brodzie, po czym spojrzała po wnękach. — Jeśli się nie mylę, w tych sarkofagach spoczywają architekci tego miejsca. Zgodnie z ówczesną tradycją grzebano ich, niekiedy dobrowolnie i żywcem, by czasem nie zdradzili sekretów kompleksu i służyli jako wieczni strażnicy swego dzieła. Okropne miejsce — wzdrygnęła się
W międzyczasie Argaen i Shalelu dostrzegli w jednej z zachodnich wnęk, zaraz za jednym z sarkofagów, coś, co wyglądało na precyzyjnie wprawione w ścianę drzwi. Kiedy zaklinacz razem z lutnistką próbowali dostać się do przejścia odsuwając ciężką trumnę, zawieszoną w niezmąconej ciszy kryptą wstrząsnęło jęknięcie i grzechot ciężkiego pancerza paladynki, która nagle padła na kolana. Stojący najbliżej niej Mharcis i Vall dostrzegli delikatny ruch powietrza zaraz za jej plecami. Coś podobnego do optycznej iluzji, tak jakby ciemność zafalowała. Strażnik Miejski zareagował instynktownie, zgodnie z wyszkoleniem dobywając paktowego oręża i wywijając nim szybko dwa szerokie kręgi. Wydawało się, że przecina jedynie samo powietrze. Broń jednak natrafiła na opór, niszcząc po drodze coś, co ewidentnie musiało nie być z tego świata. Pierwszy domyślił się ulicznik. Cienie. Wypaczone sylwetki dawnych żyjących istniejące jedynie dzięki przenikającej Prymarny Plan Materialny negatywnej energii Planu Cienia. Po kilku wartkich okrzykach drużyna zebrała się pospiesznie na środku pomieszczenia, stając do siebie plecami. Elf musiał pomóc iść Scarnetti, ponieważ podstępna istota wyssała z niej część siły życiowej. Stojąc w zwartym szyku, otoczeni blaskiem magicznego światła poszukiwacze przygód wydawali się trudnym celem dla napastników. Ciche szmery zdradzały, że niematerialne istoty czaiły się gdzieś na krawędzi wzroku. Gotowe w każdej chwili rzucić się do podstępnego ataku. W pewnym momencie Valdemar posłał salwę magicznych pocisków w miejsce, gdzie wydawało mu się, że dostrzegł jakiś niewyraźny ruch. Zaklęcie fortunnie trafiło, unicestwiając natychmiast kolejny cień. Jednak nie był to koniec walki, ewidentnie coś jeszcze czaiło się w pomieszczeniu. Korzystając z dostępnych źródeł światła, magicznych i naturalnych pospołu, oraz stosując sprytną taktykę drużyna zdołała systematycznie pokonać pomieszczenie oświetlając je od jednego końca, aż po drugi. Finalnie zapędzając ostatniego ze stworów w kozi róg. Wyjąca nieziemsko potworność została następnie szybko powalona ciosami zaklętego oręża z pikantnym dodatkiem kąsającego ogniem pocisku zaklinacza. Krypta została oczyszczona. Aczkolwiek wyglądało na to, że paladynka aż do następnego porządnego odpoczynku nie odzyska pełni sił.


CDN.
 

Ostatnio edytowane przez Alex Tyler : 27-03-2023 o 19:30. Powód: literówki
Alex Tyler jest offline