Praca w metrze miała jedną zasadniczą zaletę - nawet techniczne korytarze były na tyle wysokie, że nie trzeba się było się schylać... i nie musiał tego robić nawet "Żyrafa", jak nazywali Petera, niedoszłą gwiazdę koszykówki. Niższy od niego o pół głowy Jeff nawet w cylindrze mógł chodzić wyprostowany. Gdyby, oczywiście, w pracy zamiast kasków z czołówkami nosili cylindry. A ten zdarzyło mu się założyć tylko raz, gdy trafiło mu się statystowanie w filmie...
- Niech to szlag... - Henry, który wysforował się parę metrów przed pozostałą dwójkę wskazał odchodzący w bok ślepy korytarz. - Znowu ktoś sobie urządzili tu libację.
Liczne puste butelki i puszki świadczyły o tym, że Henry się nie myli.
- Ostro się zabawiali. - Liam wskazał kilka walających się po katach prezerwatyw, podarte rajstopy i damskie majtki.
- Dobrze że trupa nie ma - skwitował sprawę Jeff. - Damy znać Markowi, kiedyś kogoś tu przyślą.
- Po cholerę komuś były te durne korytarzyki? - powiedział Liam.
- Pewnie komuś płacili od ilości postawionych na planach kresek - zażartował Henry. - Albo żeby podziemni turyści mieli gdzie się chować przed pędzącym metrem.
Jeff wpisał korytarz Aw15 na listę spraw, którymi miał się zająć ktoś inny, Henry wymienił mrugającą świetlówkę i mogli iść dalej.
- Pamiętacie tego idiotę, co usiłował kraść kable będące pod prądem? - Liam przypomniał wszystkim najbardziej ponure zdarzenie z ostatnich paru lat.
- Niech spoczywa w pokoju - stwierdził Jeff. - Już wolę bezdomnych.
- Takich jak te świry z zeszłego tygodnia? - Henry odruchowo sięgnął do kieszeni by sprawdzić, czy ma tam gaz. Kiedyś w razie potrzeby używał gazrurki, ale po paru upomnieniach płynących z góry przerzucił się mniej brutalny środek perswazji.
- Aż dziw, że nam się nigdy nie zdarzyły panienki, tak jak Carlosowi - z udawanym żalem powiedział Liam.
- Taaa.... chyba mu się przyśniły - skomentował Jeff.
Przerzucając się wspomnieniami i mniej czy bardziej zmyślonymi opowieściami ruszyli dalej.
* * *
- Bikini? - powtórzył Jeff, udając, że nie widzi spojrzeń kolegów. - No, no... Już to sobie wyobrażam...
- A tego chińczyka ci załatwię... Paaaa.
Odwiesił słuchawkę i zamknął skrzynkę.
- Kurczaczek, mniam, mniam... - Liam demonstracyjnie się oblizał.
- Bikini, mniam, mniam - lubieżnie wykrzywił się Henry.
- Dobrze, że kurczaczek, a nie jakieś... ochotki - dodał Liam. - Widać nie zaszła...
Jeff uśmiechnął się... może ciut krzywo.
- Wiesz z własnego doświadczenia? - spytał. - Lody o północy i takie tam?
Liam, szczęśliwy "posiadacz" dwójki dzieci lekceważąco machnął ręką.
- Było, minęło - powiedział. - To będziesz plażować? - Jedziecie na Manhattan Beach, czy Pamela będzie robić za swą sławną imienniczkę na Will Rogers State Beach? - spytał na pozór poważnie.
- A może po prostu wjadą na dach? - roześmiał się Henry. - Potem będą mieli blisko do łóżka...
- Ty se znajdź jakąś zgrabną dupcię - dogryzł mu Liam - a do cudzego wyra nie zaglądaj...
Już prawie wyszli na powierzchnię, gdy ziemia pod ich nogami zadrżała.
- Czyżby nasz ukochany uskok się budził? - Henry lekko się uśmiechnął.
- Całkiem jak w "Trzęsieniu ziemi" - dodał Jeff.
- Że też sobie akurat nasze LA wzięli na celownik - powiedział Liam. - Jak nie wybuch wulkanu w samym centrum miasta, to biedny San Andreas niszczy miasto albo posyła pod wodę pół Kaliforni.
- A może oglądaliście sowieckie "Metro"? - spytał Jeff.
- W domu nie myślę o pracy - roześmiał się Henry. - I nie oglądam filmów z nią związanych. A wy zapomnieliście o "10 w skali Richtera"...
- Tu nie było nawet dwa... nawet kurz z sufitu się nie posypał - stwierdził Liam.
- Kurz? Jaki kurz... wszak nasze metro jest czyste... czyściutkie... - z poważną na pozór miną powiedział Jeff.
- Ta... jedzie mi tu metro?
Wszyscy się roześmiali.
* * *
Ze stacji Washington do SB Tower metrem jechało się mniej niż pół godziny, a podczas krótkiego spaceru do domu można było wejść do
The Red Chickz i kupić Pameli upragnionego kurczaczka.
Po chińsku.
* * *
Pamela powitała Jeffa ubrana w seksowne chińskie hanfu i wyglądała tak smakowicie...
Na szczęście
kurczaczek nie miał nic przeciwko temu, by trochę poczekać...
* * *
Przygotowania do wypadu na plażę śmiało można było odłożyć na godziny poranne. Wieczorem lepsze było wino, jakiś romantyczne 'cuś' na Netfliksie, a potem Pamela w bikini, Pamela bez bikini, a potem parę gorących chwil pod prysznicem i sypialni.
A jak któryś z sąsiadów będzie niezadowolony z hałasów dobiegających zza ściany, to może zatkać uszy.
Albo iść w ślady Pameli i Jeffa.