Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-02-2023, 14:37   #5
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Praca w metrze miała jedną zasadniczą zaletę - nawet techniczne korytarze były na tyle wysokie, że nie trzeba się było się schylać... i nie musiał tego robić nawet "Żyrafa", jak nazywali Petera, niedoszłą gwiazdę koszykówki. Niższy od niego o pół głowy Jeff nawet w cylindrze mógł chodzić wyprostowany. Gdyby, oczywiście, w pracy zamiast kasków z czołówkami nosili cylindry. A ten zdarzyło mu się założyć tylko raz, gdy trafiło mu się statystowanie w filmie...
- Niech to szlag... - Henry, który wysforował się parę metrów przed pozostałą dwójkę wskazał odchodzący w bok ślepy korytarz. - Znowu ktoś sobie urządzili tu libację.
Liczne puste butelki i puszki świadczyły o tym, że Henry się nie myli.
- Ostro się zabawiali. - Liam wskazał kilka walających się po katach prezerwatyw, podarte rajstopy i damskie majtki.
- Dobrze że trupa nie ma - skwitował sprawę Jeff. - Damy znać Markowi, kiedyś kogoś tu przyślą.
- Po cholerę komuś były te durne korytarzyki? - powiedział Liam.
- Pewnie komuś płacili od ilości postawionych na planach kresek - zażartował Henry. - Albo żeby podziemni turyści mieli gdzie się chować przed pędzącym metrem.
Jeff wpisał korytarz Aw15 na listę spraw, którymi miał się zająć ktoś inny, Henry wymienił mrugającą świetlówkę i mogli iść dalej.
- Pamiętacie tego idiotę, co usiłował kraść kable będące pod prądem? - Liam przypomniał wszystkim najbardziej ponure zdarzenie z ostatnich paru lat.
- Niech spoczywa w pokoju - stwierdził Jeff. - Już wolę bezdomnych.
- Takich jak te świry z zeszłego tygodnia? - Henry odruchowo sięgnął do kieszeni by sprawdzić, czy ma tam gaz. Kiedyś w razie potrzeby używał gazrurki, ale po paru upomnieniach płynących z góry przerzucił się mniej brutalny środek perswazji.
- Aż dziw, że nam się nigdy nie zdarzyły panienki, tak jak Carlosowi - z udawanym żalem powiedział Liam.
- Taaa.... chyba mu się przyśniły - skomentował Jeff.
Przerzucając się wspomnieniami i mniej czy bardziej zmyślonymi opowieściami ruszyli dalej.

* * *

- Bikini? - powtórzył Jeff, udając, że nie widzi spojrzeń kolegów. - No, no... Już to sobie wyobrażam...
- A tego chińczyka ci załatwię... Paaaa.
Odwiesił słuchawkę i zamknął skrzynkę.
- Kurczaczek, mniam, mniam... - Liam demonstracyjnie się oblizał.
- Bikini, mniam, mniam - lubieżnie wykrzywił się Henry.
- Dobrze, że kurczaczek, a nie jakieś... ochotki - dodał Liam. - Widać nie zaszła...
Jeff uśmiechnął się... może ciut krzywo.
- Wiesz z własnego doświadczenia? - spytał. - Lody o północy i takie tam?
Liam, szczęśliwy "posiadacz" dwójki dzieci lekceważąco machnął ręką.
- Było, minęło - powiedział. - To będziesz plażować? - Jedziecie na Manhattan Beach, czy Pamela będzie robić za swą sławną imienniczkę na Will Rogers State Beach? - spytał na pozór poważnie.
- A może po prostu wjadą na dach? - roześmiał się Henry. - Potem będą mieli blisko do łóżka...
- Ty se znajdź jakąś zgrabną dupcię - dogryzł mu Liam - a do cudzego wyra nie zaglądaj...

Już prawie wyszli na powierzchnię, gdy ziemia pod ich nogami zadrżała.
- Czyżby nasz ukochany uskok się budził? - Henry lekko się uśmiechnął.
- Całkiem jak w "Trzęsieniu ziemi" - dodał Jeff.
- Że też sobie akurat nasze LA wzięli na celownik - powiedział Liam. - Jak nie wybuch wulkanu w samym centrum miasta, to biedny San Andreas niszczy miasto albo posyła pod wodę pół Kaliforni.
- A może oglądaliście sowieckie "Metro"? - spytał Jeff.
- W domu nie myślę o pracy - roześmiał się Henry. - I nie oglądam filmów z nią związanych. A wy zapomnieliście o "10 w skali Richtera"...
- Tu nie było nawet dwa... nawet kurz z sufitu się nie posypał - stwierdził Liam.
- Kurz? Jaki kurz... wszak nasze metro jest czyste... czyściutkie... - z poważną na pozór miną powiedział Jeff.
- Ta... jedzie mi tu metro?
Wszyscy się roześmiali.

* * *






Ze stacji Washington do SB Tower metrem jechało się mniej niż pół godziny, a podczas krótkiego spaceru do domu można było wejść do The Red Chickz i kupić Pameli upragnionego kurczaczka.
Po chińsku.

* * *

Pamela powitała Jeffa ubrana w seksowne chińskie hanfu i wyglądała tak smakowicie...



Na szczęście kurczaczek nie miał nic przeciwko temu, by trochę poczekać...

* * *

Przygotowania do wypadu na plażę śmiało można było odłożyć na godziny poranne. Wieczorem lepsze było wino, jakiś romantyczne 'cuś' na Netfliksie, a potem Pamela w bikini, Pamela bez bikini, a potem parę gorących chwil pod prysznicem i sypialni.
A jak któryś z sąsiadów będzie niezadowolony z hałasów dobiegających zza ściany, to może zatkać uszy.
Albo iść w ślady Pameli i Jeffa.
 
Kerm jest offline