Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-02-2023, 22:06   #6
Jenny
 
Reputacja: 1 Jenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputację
Trochę pochlali na wczorajszej próbie. Co prawda i bez tego Sandra nie zwlokła by się z łóżka zbyt wcześnie, ale przez to doszły jej dwa kace. Ten alkoholowy, jako że jej ciało zaczynało coraz gorzej znosić duże popijawy, jak i ten moralny, że znowu więcej było chlania, niż grania. A w sobotę mieli koncert. Kto wie, czy nie jeden z ostatnich w tym składzie. Perkusista Luke niemal nie tknął alkoholu, bo miał te swoje treningi, poza tym rano miał jakichś klientów na siłce. Główny wokalista Jim coraz bardziej wkurwiał wszystkich obnoszeniem się swoim bogactwem, narzekał, że whiskacze przyniesione przez gitarzystkę Katie były szczynami, których on nie będzie pić. Klawiszowiec Sammy narzekał, że powinni przećwiczyć bardziej dwa nowe utwory, jakie napisał, które wszyscy z zespołu akurat jednomyślnie za słabe, w końcu kto przychodził na deathmetalowy koncert, żeby słuchać solówek na keyboardzie, którymi ten mieszkający z Sandrą ćwok chciał się popisać?

Cóż, na śpiewanie nie miała sił, ale trochę wypadało poćwiczyć bass, zanim pojedzie rozwozić żarcie u swego ojczyma. Ogarnęła więc siebie, poranną toaletę, mycie zębów, szybkie śniadanie, podczas którego więcej wypiła, niż zjadła. Jimmy oczywiście musiał zostawić po sobie sporo syfu, nawet mimo późnego powrotu. Rozsypał chińskie żarcie, które sobie zamówił w drodze powrotnej z próby, walały się jego ciuchy, istny pierdolnik.
- Perkele… - klęła pod nosem po fińsku, języku wielu kapel, z których czerpali inspiracje. Choć nie zabrakło też bardziej swojskich, amerykańskich przekleństw.

Doczłapała w końcu do swojego kącika, gdzie miała piecyk i gitarę basową. Chwila przygotowania, strojenia i zaczęła grać, nie używając słuchawek, a robiąc to na głośnikach, nie słuchawkach. Nie przejmowała się tym, że zasrany Jimmy pewnie jeszcze spał, bo w nocy pewnie jeszcze siedział kilka godzin młócąc na konsoli w jakiegoś Harrego Pottera czy inne gówno.

Po czasie pojawił się i sam królewicz, w samych gaciach. O dziwo nie narzekał, a chyba również wiedziony poczuciem, że niewystarczająco ćwiczyli poprzedniego dnia, dołączył do Sandry. Sęk w tym, że był w samych gaciach. Dziewczyna skrzywiła się. Gdyby chociaż miał się czym pochwalić, ale ledwo co się tam wybrzuszało. Nie to, co mieszkający obok nich czarnoskóry, którego kiedyś podejrzała nagiego z balkonu. Ten, to miał knagę. Tylko słuchał jakiegoś gangsta rapu, co czyniło go w jej oczach, a właściwie uszach, nieznośnym. Chwilę ćwiczyła razem z Jimmym, ale gdy ten wrócił do swoich pieprzonych solówek, nawet nie pamiętając, jak był zjebany za nie podczas próby, Sandra nie wytrzymała, zjebała go i skończyła ćwiczenia.

Było jej to nawet na rękę, bo zbliżała się godzina, o której miała być w śmieciowo-żarciowej restauracji, gdzie menedżerem był jej ojczym, Mike. Czarnoskóry facet wyrwał jej matkę, która uciekła razem z Sandrą do L.A. z małej wioski w Teksasie. Metalowa dziewczyna nawet polubiła Mike, głównie za to, że w przeciwieństwie do jej ojca, temu nie przeszkadzało zainteresowanie ostrą muzą. Za namową matki, widzącej, że córka nie do końca dobrze zarabia z koncertów, zatrudnił ją do rozwożenia zamówień. Na szczęście na luźnych zasadach, które pozwalały Sandrze przychodzić do pracy w miarę swobodnie, zależnie od chęci i możliwości.

Szalała więc po mieście na firmowym skuterku. Już trzecim, jakiego dostała. Zdecydowanie najbrzydszym, ale też najbardziej wydajnym, który przy szalonej jeździe dziewczyny wytrzymywał już szałowy ósmy miesiąc, jedynie z kosmetycznymi naprawami. Nie była stworzoną osobą do tej roboty, jako że nie przepadała zbytnio za kontaktem z obcymi ludźmi. Gdyby nie to, że nadrabiała szybkością dowozu, pewnie już dawno Mike by z niej zrezygnował. Ale i ta szybkość miała swoje negatywne strony…

Sandra przeklęła pod nosem, gdy usłyszała opierdol od policjanta. Już chciała mu odpowiedzieć coś niemiłego, ale po tym, jak ostatnio dostała mandat… kasa zaczęła ją mocno cisnąć w tym miesiącu, więc zagryzła zęby i sięgnęła po zawiniątko ze swojego plecaka.
- Przepraszam… może burrito z kurczakiem? - zmusiła się na coś w rodzaju uśmiechu w stronę policjanta, choć zapewne i tak nie wyglądała zbyt przyjemnie. A sam placek zawsze dostawała od Mike’a, jako bonus do zapłaty. Darmowemu żarciu niby w zęby się nie zaglądało, ale zdecydowanie nie była fanką rozwożonej kuchni i często po prostu wyrzucała to gdzieś do kosza albo dawała jako gratis od zakładu, gdy ktoś się przysrywał do zamówienia czy jakości dostawy.
- Nie szalej tak mała - Glina pogroził jej palcem, po czym zamknął szybę auta, by nadal cieszyć się pracująca w nim klimatyzacją… więc po sprawie?
Wzdychnęła, bo dopóki nie miała pewności, że typ gdzieś dalej odjedzie, musiała jechać ostrożniej. Za najbliższym zakrętem, gdy miała wrażenie, że straciła już glinę, dała znowu gazu w swoim lekko zdezelowanym skuterku.

Mimo szybkiej jazdy, kolejne godziny dorywczej pracy mijały powoli, napiwki były słabe, a szykujący się do wielkiej imprezy L.A. irytował takie osoby jak Sandra, które musiały jeszcze zasuwać w pracy. A oprócz sytuacji z policjantem, dziewczyna prawie się wypieprzyła na skuterze. Cholera wie, czy to jakaś dziura w drodze, usterka skutera, czy jej błąd. Jeździła gdzieś do 18, w końcu miała dość, powiedziała ojczymowi, że boli ją łeb i kończy ze zleceniami. Ten trochę narzekał, że zostawia go w piątek z górą zamówień na dowóz, ale oczywiście miała to w dupie. Kto zamawiał takie gówniane żarcie na piątkowy wieczór? Już lepsze było to z mikrofali i sama zamierzała właśnie taką spożyć kolację po powrocie do swojego mieszkania.

Gdy tam wróciła, Sammy’ego na szczęście nie było. Pewnie znowu dawał lekcje gry na fortepianie jakiemuś dziecku bogatych, nadambitnych rodziców. Co prawda nieco irytowała ją ta jego praca, ze względu na to, że w kilka godzin tygodniowo zarabiał więcej, niż ona. Kiedyś nawet też próbowała nauczać gry na basówce, ale skończyło się po piętnastu minutach. Nigdy więcej nie chciała zajmować się dzieciakami.

Wróciła do domu, wzięła prysznic, zjadła coś na szybko i zaczęła się zastanawiać, co dalej. W planach miałaby pojeździć trochę dłużej, po czym na pewno byłaby kompletnie padnięta i nie miała na nic sił… ale skoro był piątek?

“Siema, co robisz wieczorem?” - napisała na whatsappie do Katie, choć nawet nie wiedziała, czy ta odpowie. Ale jakoś z nikim innym nie chciało jej się spędzać tego wieczora, więc jeśli nie byłoby okazji gdzieś z nią wyskoczyć, wolała się poobijać w mieszkaniu.
 
Jenny jest offline