Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-03-2023, 01:37   #26
Aro
 
Aro's Avatar
 
Reputacja: 1 Aro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputację
Dom gościnny Mahmeda
16 Sarenith 4707 AR


Gdy wrócili do domu gościnnego, Deirlial poprosił o karafkę wina palmowego i przekąski do niego, po czym zaprosił pozostałych towarzyszy do bocznej, bardziej prywatnej salki w rogu.

Uznałem, że warto będzie w pełni skorzystać z wygód, skoro przez najbliższe dni nie będą dla nas osiągalne — rzucił z uśmiechem. — Doktor Quatermain, czy może pani powiedzieć coś więcej na temat tych wydarzeń, o które pytała pani w pałacu? My także mieliśmy styczność z czymś, co zdecydowanie nie powinno być aż tak lekko potraktowane.

Wiem, panna Bruin przekazała mi wieści o tym, co wam się przytrafiło — siedząca równo Lara obracała w urękawiczonych palcach leżącą na stole czarkę z winem. — Ja z kolei musiałam udzielić pomocy Rocco, który w bardzo osobliwych okolicznościach stracił przytomność.

Dziewczyna opowiedziała elfowi o wszystkim, czego była świadkiem. Elf wysłuchiwał jej w skupieniu, niemal się nie poruszając. Gdy medyczka skończyła, zmarszczył brwi.

Skoro zakłada pani coś osobliwego, udar cieplny nie wchodzi w grę... — rzucił cicho, jakby do siebie. — Czy rana przybrała jakiś specyficzny kształt? Jeśli chodzi o aurę rezydualną, to jej brak nie wyklucza użycia magii. Jeśli ktoś użył czaru, by dać sobie niewidzialność lub zdolność do chodzenia po ścianach, mógł zrobić to w oddalonym miejscu. Zastanawia mnie jednak, co miał na celu sprawca? Demonstrację możliwości? Groźbę? I w kogo była skierowana? Rocco raczej nie zdołał zyskać tu sobie wrogów w ciągu kilku godzin, więc celem mogli być nasi patroni, albo gospodarz — Deirlial przerwał, sięgając po kawałek baklawy. Był ciekaw opinii pozostałych.

Rana przybrała kształt właściwy dla odniesionych obrażeń — wyjaśniła medyczka. — Nie mam pojęcia, jaki motyw mógł mieć sprawca. O ile był jakiś napastnik. Jednak jeśli już, to wątpię, by szukał gospodarza na piętrze w jednym z pokoi gości.

Nie musiał go szukać. Jeśli ktoś ma zamiar zaszkodzić interesom Mahmeda, atak na jego gości w biały dzień w jego domu może się odbić na jego reputacji jako dobrego gospodarza. Podobnie ma się sprawa z całą naszą wyprawą. To oczywiście zakładając, że mamy do czynienia z czyjąś złą wolą — skinął głową. — Macie państwo jakieś teorie?

Dzieliłam się już swoimi spostrzeżeniami w tym zakresie z panną Bruin — odezwała się Lara. — Mam dziwne przeczucie, że nad Sakhrabayą zawisła jakaś pradawna klątwa bądź grupa wściekłych kultystów złego bóstwa próbuje wywrzeć na niej pomstę.

Żadni kultyści. To był znak. Możemy zaatakować każdego, w dowolnym momencie, nikt nie może czuć się bezpieczny — odpowiedział Thurgrun. — Tylko komu może zależeć na niepowodzeniu naszej misji? - spytał. — Co konkretnie zadziało się na mieście?

Ataki miały miejsce jeszcze przed naszym przybyciem — powiedziała dr Quatermain. — Trudno więc zakładać, że członek ekspedycji został zaatakowany specjalnie z tego powodu.

Nasza ekspedycja nie jest odosobnionym zdarzeniem. Przed naszym przybyciem były czynione przygotowania, a i jej cel zapewne również znany był wcześniej — odpowiedział Thurgrun.

Jedno nie wyklucza drugiego — stwierdził Deirlial. — Może istnieć jakaś grupa realizująca swoje cele, a ekspedycja z jakiegoś powodu może być jej nie na rękę. Co do wydarzeń w mieście — zwrócił się do krasnoluda — natrafiliśmy na ofiarę dość brutalnego mordu. Kupiec zrzeszony przez Błękitne Konsorcjum został porwany, powieszony niczym tusza w rzeźni, torturowany i zostawiony na śmierć — sięgnął po notes, otworzył na odpowiedniej stronie i położył na stoliku. — Proszę, możecie się państwo zapoznać. Wnosząc po ranach, tortury miały służyć nie tyle zdobyciu informacji, co raczej zadaniu jak największego cierpienia. Nie wykluczam tutaj kontekstu rytualnego.

Pasuje do mojego podejrzenia — mruknął krasnolud sięgając po notes. — Błękitne Konsorcjum to poniekąd my, więc ataki zgadzają się. Skoro torturowali nie po to by wydobyć informacje, to jest to kolejny znak. Mogą wejść i zaatakować każdego, każdego zabić w najbardziej makabryczny sposób. Pytanie tylko dlaczego?

Tak też uważam — zgodził się elf. — Analiza poprzednich podobnych przypadków, powiązań z anomaliami i zachowań społeczności z pewnością ułatwiłaby wydedukowanie motywów sprawców, jednak na to brak nam niestety czasu. Chyba że uderzą ponownie, bezpośrednio w nas — uśmiechnął się.




Karawanseraj
17 Sarenith 4707 AR


Specjaliści ekspedycyjni ześlizgnęli się z koni, przystępując do wykonania planu przedstawionego przez Rayyana, dodatkowo nadbudowanego jeszcze sugestiami Świtezia. Uprzednio poświęcając chwilę na chwycenie za broń, upewnienie się czy pancerze lub odzież nie krępują ruchów i pozwalając Deirlialowi na zmieszanie paru prędkich specyfików alchemicznych, z których dwa wręczył Thurgrunowi i Rayyanowi, ostatni zachowując do siebie. Reszta grupy w międzyczasie zdołała się wycofać jeszcze na parę kroków wstecz, z napięciem w liniach sylwetek i niespokojnymi spojrzeniami rzucanymi w stronę jasnych murów karawanseraju. Gdy kwintet ruszył w stronę bramy - z pół-orkiem i krasnoludem na czele - ciężar uwagi jednak namacalnie przeniósł się na ich plecy.

Lara i Deirlial przylgnęli do chłodnego kamienia po obu stronach wierzei, przyglądając się nieco bliżej krwawym smugom i piaskowej ścieżynie. Medyczka miała wrażenie, jakby krwi było zdecydowanie za wiele jak na jedną tylko osobę, ale bliższą inspekcję musiała odłożyć na później. Brama skrzypnęła i jęknęła pod pchnięciem muskularnych ramion zbrojnego duetu, który wstąpił do pasażu prowadzącego do środka z obnażonymi w gotowości ostrzami i Świteziem tuż za ich plecami. Szkarłat i brunat ciągnęły się i tam, meandrując po posadzce dalej, głębiej, w stronę dziedzińca, skąd dobiegały ich uszu dźwięki padlinożerczej uczty. Cztery kudłate kształty kręciły się i rozrywały ciała, z futrem na pyskach zabarwionym i sklejonym posoką.

Wzmocniony magicznie głos Świtezia przetoczył się przez łukowaty pasaż, wzbierając na głośności i dudniąco rozlewając po dziedzińcu. Hieny jak jeden mąż poderwały pyski ku górze, okręcając łby w stronę bramy i z przeraźliwym skowytem, wchodzącym w chichoczące ujadanie, wystrzeliły przez plac w ich stronę, wzbijając za sobą drobne tumany kurzu i piachu. Piekielna sfora, jakby wyrwana z samego łona Lamashtu, wpadła w przejście z wściekłością i niespodziewaną żądzą krwi, brocząc krwawą śliną i rzucając się szaleńczo ku specjalistom.

Powitały ich huki, grzmoty, błyski i świsty.




_________________________

Więcej info w komentarzach.
 

Ostatnio edytowane przez Aro : 03-03-2023 o 23:03.
Aro jest offline