Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-03-2023, 23:52   #170
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 47 - 2520.05.15 abt (2/8); ranek

Miejsce: Góry Środkowe; pd-wsch rejon; dolina Steinwald - Zelbad; 3 d na wsch od Steinwald
Czas: 2520.05.15; Aubentag (2/8); ranek
Warunki: - na zewnątrz: jasno, powiew, pogodnie, zimno



Grupa powrotna



Czerwona mgła schodziła z oczu a w zamian pozostawiając obolałe, poranione i krwawiące ciało. Przy okazji umysł chwilowo zemknięty gdzieś w mroczny kąt znów przejmował kontrolę nad myślami i postrzeganiem świata. Do Grety docierało, że boli. Bolą ją świeżo zranione miejsca. Te gdzie uktwiły goblińskie strzały i te gdzie ją dziabną goblin na pająku. I jego pająk. Na szczęscie chyba niezbyt groźnie bo wciąż stała na własnych nogach. Ale była zmęczona. I obolała. Ciężko oddychała jak po biegu. Walka zwykle była bardzo wyczerpująca. Im dłuższa tym bardziej. Ta na szczęście nie była taka długa. Chyba. Tak jej się zdawało gdy stała oparta o jakieś drzewo.

Trudno jej się wracało do tego co się właśnie zakończyło. Najpierw osaczyły ich gobliny i strzelały do nich z łuku nie angażując się w bezpośrednią walkę. A ona i Lothar strzelali do nich. Ale gobliny spłoszyły się odsieczą dwóch, konnych wysłanniczek górskiego margrabiego jakie wjechały w nie z całym imptem. To znaczy wjechałyby zapewne gdyby gobliny przyjęły szarżę. No ale zrejterowały. A jeszcze za obiema szefowymi na koniach nadbiegał Eryk z dwoma kolegami. Więc to pewnie też pomogło goblinom w podjęciu decyzji. No i zwiały. Ale Petra ruszyła za nimi w pogoń. Inez za Petrą. I wtedy do Grety i Lothara dobiegł Eryk i chłopaki. Gdzieś do tego momentu łuczniczka mniej więcej pamiętała dość detalicznie co się stało. A potem? Cóż… To już pamięć zaczynała jej szawnkować a obrazy się mieszać.

Plecy biegnących kolegów przed nią… Widok desperacko szarpiącej się w okrążeniu Petry… Inez krzycząca z siodła jakieś zaklęcia… Świst lotharowej strzały zza pleców gdy ta przeleciała nad ich głowami ale nie uktwiła w żadnym z goblinów… Goblin zawracający swojego pająka i w panice uciekający w leśną głuszę po tym jak Inez skierowała na niego jakieś przerażąjące zaklęcie… Koń Petry rżący przeraźliwie gdy goblińskie włócznie i pajęcze szczęki kroiły go żywcem… Sama Petra chwiejąca się już w siodle i wyraźnie słabnąca ale tak otoczona przez goblińskich jeźdźców, że nie mogła się wycofać nawet jakby chciała.

Wreszcie szarża Eryka, dwóch jego kamratów no i jej gdy gobliny w ostatniej chwili przekierowały część swoich sił z atakowania Petry i Inez na odsiecz jaka do nich zmierzała. Starli się ze sobą w bezpośredniej walce. Jeden z młodych górali razem z Gretą zaatakował czekanem goblina z dużą czapką jaki ruszył do kontrszarży.

Grecie udało się ominąć pajęcze odnóża i w którymś ataku doskoczyć na tyle bliski tułowia aby wrażyć jeleni czekan w bok jeźdźca. Goblin zawył z bólu ale zwinnie przekierował swoją pajęczą bestię aby uniknąć kolejnych ataków. Ale na moment stracił z uwagi drugiego przeciwnika. Góralski kamrat wbił mu swój czekan z jego drugiej strony. Mimo to goblin nie odpuszczał. Obrał za cel łuczniczkę. Natarł na nią swoim pająkiem i tym razem pajęcze odnóza trzasnęły udo dziewczyny. Greta zakrzyknęła krótko ale rana nie wydawała się być poważna. Zaraz jednak włócznia goblina jaki wykorzystał moment jej nieuwagi wbiła jej się w ramię. Na szczęście dość płytko. Sam goblin wyglądał na poważnie zakrwawionego i zziajanego. Jak jeszcze jego towarzysze zaczęli rejterować nie mogąc zbyt długo zdzierżyć tej wyrównanej walki ze stawiającym opór przeciwnikiem to dali nogę. Jeszcze Lothar zdołał ustrzelić któregoś w plecy i tamten zwalił się ze swojej śmigającej zwinnie bestii na ściółke leśną. No i już. Było po wszystkim.

Teraz była okazja złapać oddech i rozeznać się w sytuacji. Właściwie to Inez pomogła jej wrócić myślami na ziemię gdy podeszła do niej. Też wyglądała na zdyszaną i zmęczoną.

- Oberwałaś. Usiądź, trzeba to opatrzyć. - powiedziała łagodnie ale stanowczo. Wyjęła z torby jakieś opatrunki i kazała podwinąć ubranie aby móc przemyć rany i sprawdzić jak one wyglądają. A potem zaszyć jeśli trzeba i opatrzyć. Chyba sporo z nich oberwało. Właściwie to tylko tych dwóch kamratów wyglądało na w miarę całych więc na prośbę Inez nosili wodę do obmywania ran albo pomagali pozostałym.

Eryk siedział na przewalonym pieńku ze ściągniętą koszulą. Widać było biel świeżych opatrunków na torsie. Lothar dowlókł się do nich z miejsca pierwszego starcia i usiadł obok niego. Też wyglądał na zmęczonego. Uciął swoje strzały i pewnie czekał aż Inez skończy z Gretą i nim się zajmie. Petra siedziała bez spodni i bez butów. Miała sporo opatrunków na nogach. I trzymała się za obolały bok. W samej koszuli to widocznie musiała wcześniej zdjąć kubrak to opatrywania. Siedziała obok swojego konia który leżał na boku i ciężko dyszał. To był zły znak. Koń powinien być w pionie. Póki było w nim wszystko dobrze albo chociaż nie tragicznie to konie stały, chodziły albo biegały. Ale nie leżały. Petra głaskała go czule po chrapach ale widać było, że jego los jest przesądzony. Widać było paskudne rany na bokach a z brzucha wylewały się wnętrzności. W końcu niebieskowłosa kuszniczk zacisnęła zęby, pogłaskała swojego wierzchowca ostatni raz i dobywszy noża poderżnęła mu gardło. A potem się rozpłakała. Mimo zwycięstwa chyba jakoś nikt nie odczuwał radości.

- Tam ktoś leżał. Widzieliśmy z Gretą zanim nas zaatakowały. W worku czy związany. Ruszał się jeszcze. O gdzieś tam. - Lothar chyba chciał jakoś zmienić temat na jakikolwiek inny. Bo chlipanie Petry działało dość przygnębiająco. Łkała, że to był jej pierwszy w życiu własny koń jaki kupiła za własne pieniądze i sama go wybrała i dbała o niego i tak jej wiernie służył a teraz nie żyje. Eryk spojrzał na Lothara pytająco a ten wskazał kierunek. Więc zarośnięty herszt górali dał znak kompanom i ci ruszyli to sprawdzić. Po jakimś czasie wrócili we trzech. Ten trzeci to był jakiś starszy mężczyzna w habicie albo czymś takim. Wyglądał na mnicha albo pielgrzyma.

- Dobrzy ludzie! Tall niech wam w łowach i lesie wynagrodzi! Już myślałem, że wybiła moja ostatnia godzina! - starszy człowiek z wdzięczności padł przed nimi na kolana wznosząc ręce do góry w dziękczynnym geście. Ale przerwał gdy zorientował się, że wśród wybawicieli atmosfera jest mało wesoła. A wszyscy noszą ślady świeżego opatrywania ran lub są właśnie opatrywani.

- Czy mogę jakoś pomóc? Znam się trochę na tym. - powiedział wstając z kolan i wodząc wzrokiem od twarzy do twarzy niepewny do kogo powinien się zwracać.

- Rzuć okiem na Lothara. Ja teraz zajmuję się Gretą. - poleciła mu krótko Inez która jako, że Petra wydawała się być chwilowo fizycznie i psychicznie niedysponowana przejęła rolę lidera ich grupy. Starszy pan pokiwał posłusznie głową i podszedł do górali a ci mu wskazali właściwego pacjenta. Zaczął się nie tak łatwy ani przyjemny proces wydobywania uciętych strzał z żywego ciała wśród stękań i jęków operowanego. A potem reszta obmywania i bandażowania ran.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline