Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-03-2023, 22:06   #7
Alex Tyler
Młot na erpegowców
 
Alex Tyler's Avatar
 
Reputacja: 1 Alex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputację
Drobne, niepozorne coś w popielatym ubranku, malutkimi krokami tuptało korytarzem publicznej szkoły ze spuszczoną głową pokrytą bujną, ciemną czupryną. Pośród kolorowych zastępów uczniów i rozmiarów pomieszczenia wydawało się niknąć niczym drobny pyłek pośród wielkiej kurzawy. W istocie, dla większości było kompletnie niezauważalne. Dla pozostałych zaś stanowiło jedynie wdzięczny obiekt do żartów i kpin.

„JA NIE MOGĘ, ALE Z CIEBIE NIEZDARA!”

Jeden z chłopców trącił delikatne stworzonko, w wyniku czego straciło równowagę i na podłogę wysypała się zawartość niesionej przez nie torebki.

„LEPIEJ POZBIERAJ, BO POWIEM WOŹNEMU!”

Istotka nie podniosła wzroku, ani nie wydała odgłosu, tylko opadła na kolana i zaczęła sumiennie zbierać swój skromny dobytek. Zeszyty, piórnik, drugie śniadanie i...

„A CO TO ZA GÓWNO?!”

Łobuz pochwycił brunatną, lekko przybrudzoną maskotkę wysłużonego misia bez oka. Osóbka już wyciągała drobną rączkę w geście sprzeciwu, ale w połowie ruchu ją zatrzymała. Wiedziała, że nie jest w stanie stawić oporu. Po prostu da rady. Nic nie może uczynić. Była taka słaba i nieporadna. Spod przesłaniającej wzrok ciemnej grzywki wyciekła zaledwie pojedyncza, mała łza. W głowie nieśmiało pojawiły się rozpaczliwe myśli. Dlaczego? Dlaczego musiało to ją spotykać? Co takiego uczyniła tym chłopcom?

„HA, HA! ILE TY MASZ KURWA LAT?! PIĘĆ?! JA PIERDOLĘ, CO ZA OFIARA! CHŁOPAKI, PATRZCIE NA TO!!!”

Pluszak wzleciał do góry, po czym został bezceremonialnie kopnięty, trafiając prosto w uchylone okno. Sterana maskotka zniknęła wszystkim z oczu, lądując gdzieś na placu przed szkołą.

„HA! FIELD GOAL!!!”

***

Słaby, niemal anemiczny głosik wyliczał w myślach: „2, 3, 5, 7, 11, 13, 17, 19, 23, 27, 29, 37, 41, 43, 47, 53, 59, 61, 67, 71, 73, 79, 83, 89, 97, 101, 103, 107, 109, 113...”. Powtarzanie liczb pierwszych pozwalało zachować spokój. Ukoić nerwy. Przydatne, gdy jest się w sytuacji ciągłego zagrożenia.

„NIEZŁE WDZIANKO FUJIWARA, PODEBRAŁAŚ Z SZAFY SWOJEJ BABCE?”

Docinki, głupie żarty i pikusy, dziwne spojrzenia, ostentacyjne odsuwanie się lub spychanie z drogi stanowiły praktycznie codzienność stworzonka. Z czasem przestało rozpoznawać te wrogie oblicza, widziało tylko niewyraźne, rozlane sylwetki o twarzach wykrzywionych w nieprzyjemnych grymasach. Przypominające nieco postać z obrazu „Krzyk” Muncha.

„GDZIE PODZIAŁAŚ STARYCH? SPRZEDALI CIĘ ZA BUTELKĘ SAKE PRZYCHLAŚCIE?!”

Jedyną odskocznię stanowiły lekcje. I podręczniki. Szczególnie magia liczb urzekała mały, ścisły umysł, patrzący na świat jak na perfekcyjny, matematyzowalny twór. Idealny porządek logiczny, analityczna surowość, artystyczna harmonia i geometryczna doskonałość stanowiły obiekt fascynacji istnienia i świetną ucieczkę od szarej, niezorganizowanej rzeczywistości. Gdzie mnóstwo rzeczy było niezrozumiałe, nieprzyjemne i wrogie.

***

„NA BOGA, DZIEWCZYNO! TAKIM WIEKU SIĘ MOCZYĆ?! NIE WSTYD CI? JAK DZIECKO! NIGDY NIE ZNAJDZIESZ DOMU JAK BĘDZIESZ SIĘ TAK ZACHOWYWAŁA!”

Reprymendy opiekunki cięły niczym rozżarzony nóż. Słowa jednak więzły w gardle istotki. A może już dawno utraciła dar mowy? Pozostawało tylko puste, katatoniczne spojrzenie wbite w posadzkę. Czasem tylko powstające w umyśle pytania, nękające pytania...

„DLACZEGO SIĘ NIE ODEZWIESZ? DO CHOLERY, CO Z TOBĄ NIE TAK?!”

Z piekła w piekło. Z piekła w piekło. „... 127, 131, 137, 139, 149, 151, 157, 163, 167, 173, 179, 181, 191, 193, 197, 199, 211, 223, 227, 229, 233, 239, 241, 251, 257, 263, 269, 271...”

***

„Słuchaj, moje dziecko. Kto się modli, ten się zbawi, kto się nie modli, potępia siebie! Módl się zatem!”


Nikt nie chce być potępiony. Jesteśmy marnymi, grzesznymi istotami. Trzeba nam wierzyć i znosić trudy. Albowiem cierpienie jest cnotą. A tylko wiara w Boga i jego Słowo może przynieść Zbawienie.

„Kobieta jest istotą pośrednią, która nie została stworzona na obraz i podobieństwo Boga. To naturalny porządek rzeczy, że kobieta ma służyć mężczyźnie.”


Ale dlaczego jestem gorsza? Dlaczego Bóg mnie taką stworzył? Dlaczego? Czym zgrzeszyłam, że tak mnie pokarał? Jak mogę to naprawić?

„Kobiety są przeznaczone głównie do zaspokajania żądzy mężczyzn.”


Naprawdę chciałam być dobrą katoliczką. Ale ten dotyk. Jest taki wstrętny. Wstrętny. Nie da się go zmyć. Ani zapomnieć.

„Błogosławieni cisi, moje dziecko...”


„Co cię nie zabije, to cię wzmocni... albo pozostawi pustą, okaleczoną skorupą”.

Ichika Fujiwara była starszą analityczką inwestycyjną w dużej filii Bank of America. Operowanie na liczbach i analizowanie danych było jej chlebem powszednim. Właściwie należała do najwyższej klasy specjalistów. Jednak ze względu na swój słaby charakter i płeć nie zarabiała więcej niż jej mniej zdolni koledzy. Pomysły i osiągnięcia kobiety nierzadko były bagatelizowane albo zwyczajnie przypisywane sobie przez wyższą kadrę. Po części nie była tego świadoma, a po części jej ogromne problemy z asertywnością oraz skrajny introwertyzm i tak uniemożliwiłyby jej uczynienie czegokolwiek w tej sprawie. Zresztą, w swoim mniemaniu i tak nie miała szczególnych powodów do narzekania, bo zarabiała dobrze. Zamieszkiwała w spokojnej dzielnicy, wiodła proste i spokojne życie. Egzystowała samotnie, za towarzysza mając jedynie kota Miałka. Wieczory po pracy spędzała zazwyczaj przy dobrej książce, filmie lub albumie muzycznym odtwarzanym na audiofilskim zestawie. Z domu praktycznie nie wychodziła, poza koniecznymi zakupami i wyjściami do pracy. Do obu miejsc miała ściśle wytyczone trasy, których nigdy nie zmieniała. Gotować się nauczyła, by nie musieć jeść na mieście i nie zamawiać pożywienia przez telefon.

Niestety dla niej, fatum ofiary sięgające najmłodszych lat do pewnego stopnia wciąż się utrzymywało. Choć nie miało ono skali i natarczywości z czasów szkolnych, to cicha, ustępliwa i pokorna Fujiwara wciąż była wydrwiwana i obśmiewana, tyle że głownie za plecami przez znajomych z pracy. Po części wynikało to ze zwykłej miałkości ludzkiej natury, po części zaś z zazdrości powodowanej jej niedoścignionymi umiejętnościami w operowaniu instrumentami finansowymi. W tym drugim przodowała zwłaszcza męska część pracowników. Pewnego dnia konsekwencją tego stała się dana rozmowa:
— Hejka, Ichi! — zagaił doń poufale kolega z pracy, gdy niemal przekradała się do ekspresu z kawą. — Co tam u Ciebie?
Dziewczynie momentalnie zmiękły nogi. Nie był to jedynie efekt zwyczajowego ataku paniki w wyniku kontaktu z drugą osobą, ale również fakt, że czuła trochę miętę do przebojowego faceta, który ją zagadnął. Jeff Bateman, bo tak się nazywał, był firmowym playboyem, zadbanym, wysportowanym i dobrze ubranym dorobkiewiczem. O czym jednak nie wiedziała Fujiwara, lub czemu zwyczajnie nie chciała dać wiary, był on przede wszystkim perfidnym cwaniaczkiem, który swoje stanowisko zawdzięczał i zachował jedynie dzięki gładkiej gadce, znajomościom i zgromadzonym hakom, bo jako pracownik był równie kompetentny co przeciętny kongresmen. Mimo wszystko wręcz magnetycznie oddziaływał na nieśmiałą dziewczynę. Zwłaszcza podobało jej się jego idealne uczesanie, przypominające nieco złotą spiralę.
— Dz...iękuję. Dobrze — odparła cicho, nadludzkim wysiłkiem zmuszając się do podniesienia na chwilę wzroku.
— To świetnie! — kontynuował niezrażony jej nieśmiałą postawą goguś. — A wiesz, że zbliża się właśnie piąta rocznica odkąd zatrudniłaś się w naszej filii? Powiedział mi to niedawno Parker z HR'u. No patrz, jak to zleciało! W sumie to nieźle nam się przyfarciło. Kochana, jesteś naszą gwiazdeczką, prawdziwą kurą znoszącą złote jaja! Słyszałem przecieki z działu finansowego i według nich nasze wyniki kwartalne będą naprawdę świetne. Możliwe nawet, że dostaniemy z tego powodu premie! Jak się pewnie domyślasz, głownie dzięki tobie! Postanowiliśmy więc uczcić zarówno to, jak i twoją okrągłą rocznicę, i wspólnie z resztą pracowników złożyliśmy się na prezent dla Ciebie. Proszę — niczym iluzjonista wyczarował zza pleców tajemniczą kopertę.
Prezent. Ichika nigdy w życiu nie dostała prezentu. Nawet gdyby nie była małomówna, trudno byłoby jej wykrzesać słowo.
— Ja... dziękuję. Jesteście tacy mili — wydukała analityczka inwestycyjna, niemal tracąc przy tym przytomność. Następnie drążącymi rękoma odebrała podarek od swej cichej sympatii.
— Daj spokój Ichi, zasługujesz jak nikt inny. To co? Nawet nie odpakujesz? — mrugnął filuternie okiem. — Nie no, nie ma ciśnienia.
Klepnął ją po przyjacielsku w ramię. Na co prawie podskoczyła.
— Zdradzę jednak, że chodzi o naprawdę czadowy wyjazd w egzotyczne strony.
Następnie pożegnał ją serdecznie i zniknął szybko z pomieszczenia socjalnego. Zostawiając Amerykankę japońskiego pochodzenia z uczuciem konsternacji podobnym wybudzeniu się ze snu na jawie.

***

Jak się można było spodziewać, Fujiwara padła ofiarą podłego żartu. Pobytowi w „Czystym śniegu” daleko było do „czadowego wyjazdu w egzotyczne strony”. Przyszło jej się o tym gorzko przekonać, gdy obejrzała cały kurort i na domiar złego doszło do załamania pogody. O podróży klasą ekonomiczną i później rozklekotanym autobusem nawet nie wspominając. Mimo to dziewczyna w myślach naiwnie usprawiedliwiała Jeffa. Sugerując, że był jedynie niewinnym narzędziem w podłym spisku. Bo przecież taki wspaniały facet nie zrobiłby z niej idiotki. Prawda?

Na początku Ichika miała przeczekać w pokoju złą pogodę i wrócić przy pierwszej okazji do domu. W międzyczasie korzystając z laptopa dla zabicia czasu. Szybko jednak okazało się, że zakłócenia fal radiowych w okolicy oznaczały również brak stabilnego łącza internetowego. W sumie ten fenomen zajął na pewien czas umysł kobiety. Dumała co może stanowić jego przyczynę, być może spore pokłady lantanowców w którejś z zewnętrznych warstw Devils Top? Wkrótce odezwał się jej żołądek, więc po kilkunastu minutach wahania pospieszanego przez burczenie w brzuchu zeszła w końcu na dół, by poprosić o posiłek.

Fujiwara podziękowała nieśmiało, acz uprzejmie Angie i zasiadła z miską gorącego jedzenia na uboczu jadalni. Skupiona na swoim posiłku, starając ze wszystkich sił ignorować krępującą obecność innych osób. Jeśli dobry Bóg pozwoli, istniała szansa, że nikt nie raczy się do niej odezwać.
 

Ostatnio edytowane przez Alex Tyler : 05-07-2023 o 09:36.
Alex Tyler jest offline