Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-03-2023, 14:56   #15
Dhratlach
 
Dhratlach's Avatar
 
Reputacja: 1 Dhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputację
Wrócił z roboty... równie dobrze mógł odespać i tak mu minęło do jedenastej. W okolicach południa najpierw dostrzegł kątem oka, potem usłyszał w telewizji, a na koniec miał potwierdzenie patrząc z balkonu. Było źle, bardzo źle, a nawet i gorzej...

To nie był Covid.

Pieprzone wojsko, z pieprzonym ciężkim sprzętem i helikopterami… Już wczoraj miał przegniłe przeczucie, gdy doszły informacje o innych meteorach, ale teraz? No rzesz kurwa! Co jeśli obcy zdecydowali się na atak biologiczny meteorami? Jakoś dziwne, że przywalały w skupiska ludzi... i jakoś dziwnie ostre środki... tak zwanego bezpieczeństwa! Gdzie były Kosmiczne Wojska pomarańczowego świniaka?!

Naciągnął swoje buty i wypadł z mieszkania upewniając się że ma przy sobie klucz i pognał do drzwi rudzielca. Dzwonek raz, dzwonek drugi raz… no otwieraj że!

Zamki w drzwiach w końcu zachrobotały, a same drzwi zostały nieco uchylone. Chowała się za nimi Eve, zupełnie jakby… była niekompletnie ubrana? No ale koszulkę na sobie miała.
- Hej, co jest? - Powiedziała, przelotnie się uśmiechając.
- Hej, jest źle. Gorzej niż w pandemii. - powiedział Piotr - Wojsko wylazło z ciężkim sprzętem. Jadę na zakupy i mam nadzieję, że coś zgarnę. Radzę to samo.
- Ta no, słyszałam… z dziary nici? - Uśmiechnęła się przepraszająco - Chociaż może… muszę pomyśleć. A zakupy… no chyba by wypadało tak…
- Jeszcze go zrobimy. Teraz zakupy są ważniejsze. - uśmiechnął się lekko - Daj znać co dało radę kupić, może się wymienimy.
- Ok…
- Hej bejbe, kto tam?
- Dało się słyszeć męski, głęboki głos z wnętrza mieszkania.
- Sąsiad - Powiedziała trochę nerwowo Eve.
- Powiedz mu, żeby spierdalał.
- Sorry Pyiotr, pogadamy kiedy indziej… - Rudej zrobiło się głupio.
- Spoko, wpadnij. Lecę na zakupy, hej! - powiedział Piotr luźno i ruszył ogarniać swoje sprawy. Czytać sprawdzać kto zrobił z sąsiadów zakupy, a jak nie, sugerować by zrobili. Potem, wypad po żywność. Planował zabrać z sobą babinkę… patrsząc po tym co widział na ulicach czas naglił, a puszczenie jej samej? Nie wróżyło dobrze.

Znaczy się, planował zabrać. Nie otwierała, a koty miałczały... znając życie pewnie jusz wyruszyła szlakiem zakupowym. Dobrze dla niej. Było jeszcze stosunkowo wcześnie. No, nie super wcześnie, ale wcześnie, więc powinna z czymś wrócić...

Tak czy inaczej...

Z rudzielcem nie wyszło. Widać było, że jest bardzo zajęta i znając życie nie pójdzie po zakupy. No cóż… Piotr chciał zabrać babcię, ale widocznie musiała już wyruszyć na zakupowe szaleństwo. Pomyślał kogo widział przelotem… pod 0814 zdaje się mieszkała całkiem nieźle wyglądająca kobitka, więc nie myśląc długo podszedł do drzwi i zadzwonił.

Drzwi się otwarły, a w nich stała Felicia… w krótkich spodenkach, i szarym t-shircie. Oczywiście boso. A w ręce trzymała jakąś książkę.
- Tak sąsiedzie? - Miło się uśmiechnęła.
Pyotr wykonał manewr “uśmiech numer pięć”, klasyczny, amerykański, prezentując nienaganne uzębienie. Zęby były pierwszą rzeczą które sobie zrobił w stanach jak się zorientował jakie… zboczenie… mają amerykanie na tym punkcie. Wyciągnął dłoń.
- Nie mieliśmy okazji się poznać. Pyotr, budowlaniec-elektryk spod 0811.
- No tak. Cześć! - Lekko uścisnęła jego dłoń - Jestem Felicia, szkolna pielęgniarka… to o co chodzi?
- Powiem prosto z mostu. Jest kiepsko, gorzej niż w pandemii. - powiedział Piotr - Wojsko z ciężkim sprzętem wylazlo na ulice, więc pomyślałem by zrobić zakupy. Felicia, byłaś już może na nich dzisiaj?

Kobieta pokiwała potakująco głową.
- Byłam, byłam. Tak, istny zajob… niewiele mam w domu, a i zdobyłam jedynie trochę. Ale co tam, jakoś to będzie? - Wzruszyła ramionami.
- Tak wpadłem sprawdzić co u ciebie i upewnić się z zakupami. Jutro z samego rana nim otworzą też jadę. Nie wygląda to dobrze, ale przeżyliśmy Covid to pewnie przeżyjemy i to. - uśmiechnął się miło - Jest coś co szczególnie jest ci potrzebne? Może znajdę, może się wymienimy?
- Masz jakieś ciekawe książki? - Wypaliła nagle Felicia, i roześmiała się - Nie no… nie mam tam żadnych jakiś… wymogów?
- Spoko, a jaki gatunek? - uniósł brew zaciekawiony - Księgarnie raczej zamknięte, ale w markecie?
- Żartowałaaaam - Kobieta pokręciła przecząco głową.
Piotr się roześmiał i uśmiechnął się szczerze.
- Jasne, ale masz trochę racji w żarcie. Cokolwiek co nie pozwoli nam dostać kota w nowej pandemii.Trzymajmy kciuki za lepsze, przeżyjemy. Może nawet nauczę się gotować?
- Z jednym, i drugim, możesz się zgłosić - Uśmiechając się, Felicia szerzej otworzyła drzwi… pokazując Pyotrowi regały, i regały, i regały z książkami, wypełniające jej mieszkanie.


Kobieta się cicho zaśmiała… a Piotr jej zawtórował.
- Z chęcią… - powiedział śmiejąc się oczami - …ale najwcześniej jak wrócę z zakupów.
- Ja tam się nigdzie nie wybieram… szkoły zamknięte… - Odparła Felicia - …i chyba nic nas nie goni?
- Ostatnia pandemia trwała parę lat… - zamyślił się Pyotr - …więc w sumie takie większe wakacje, tylko w czterech ścianach?
- Pewnie robienie niepotrzebnej paniki, jak ostatnio… a tłumy szaleją i głupieją. Lepiej w spokoju to przeczekać, jak ostatnio…
- Zdecydowanie. - potwierdził kiwając głową elektryk - …osobowość stadna gatunku i tendencja do paniki… nie dajmy się zwariować, ale z drugiej strony trzeba brać poprawkę… półki w sklepach pewnie prawie puste?
- Masz wystarczająco papieru toaletowego? - Powiedziała nagle kobieta, i parsknęła - Jak co, przyjdę pożyczyć…
- Coś mam, ale idę zapolować. - oznajmił - Naprawdę przyjemnie mi się z Tobą rozmawia. Do zobaczenia, polowanie czas zacząć.
- No to… udanego owego polowania! Do zobaczenia później, Pyotrze z 0811! - Uśmiechnęła się Felicia.

1400


Pieprzone i nieopierzone orędzie do narodu które odsłuchał na kanapie. Jawnie było widać, że rząd nie daje sobie rady. To się czuło, po prostu wiedziało, a gdy stary szczurak palant rzucił pocieszające słowa "...and May God bless you all…"... Piotr wiedział, że już poddali się z walką. Oni się skryją w schronach, a my? Zwykli ludzie?

Gdyby tylko Prezek powiedział "...may god bless us all..." byłby spokojniejszy, ale widać elita nie utożsamiała się z ludem. Byli straceni. Ot, po prostu. Najwyższa była pora zacząć kombinować, ale nie miał pomysłu. Musiał ustalić co się dzieje i jakoś się przygotować... ale jak? Nie wiedział.

Wykonał więc serię telefonów do współpracowników sprawdzić jak się trzymają, co u nich, czy byli na zakupach, oraz czy znają kogoś kto choruje, a jeśli tak... jak to wygląda?

Wiedział, że jutro również uderzy w sklepy... z najsamiejszego rana jeszcze przed otwarciem by być jednym z pierwszych! Co innego mógł zrobić? Liczyć, że rząd się upora... mógł, ale sam w to nie wierzył. Chciał wierzyć... chciał, ale po wyprowadzeniu wojska na ulice po paru dniach... nie mógł, choć bardzo chciał...
 
__________________
Rozmowy przy kawie są mhroczne... dlatego niektórzy rozjaśniają je mlekiem!

Ostatnio edytowane przez Dhratlach : 12-03-2023 o 15:03.
Dhratlach jest offline