Cliff uśmiechnął się od ucha do ucha słysząc tekst Ivy i jej gest brania haustów w sposób standardowy na ulicy. Nie bardzo ją rozumiał, ale taki poziom trzeźwej abstrakcyjności musiał być żartem kogoś kto dopiero aspirował do bycia ulicznym filozofem tudzież legendarnym bimbromantą.
- Nie tylko nie są metaforyczne, ale i nie zawierają metanolu. Tylko samo zdrowie. - stwierdził z uśmiechem jakby to był odzew na pytanie "Przepraszam, czy to pan ma do sprzedania kościane guziki do kożuchów?"
Następnie Ivy stanęła jak wryta wpatrzona w kieliszek jakby miała przerwać dekadę pozostawania w trzeźwości. Nie była to jednak prawda, a przynajmniej tak zdawało się Cliffowi. Ivy i jej towarzysze byli dziwni, ale nie przeszkadzało to Cliffowi. Z każdym z nich dało się jako tako dogadać nawet jeżeli mówili o metaforyczności kieliszków z wódeczką. Ogólnie życie było krótkie i mogło zakończyć się równie nagle jak rozpoczęło się. Zanim cisza pomiędzy nimi stała się niezręczna to Cliff wstał i podał kieliszek do dłoni Ivy.
- Wypijmy za lepsze dni przed nami.
Po wypiciu zawartości tych kieliszków Cliff natychmiast wziął się za uzupełnianie ich zawartości. Ewentualnie jeśli Ivy nie wypiła to i tak zaproponuje jej, żeby usiadła i chwilę pogadała - jeśli wypije to zaproponuje na drugą nóżkę. Tak czy inaczej powie jej:
- Życie jest krótkie i dlatego każda chwila jest tak bardzo ważna. Wystarczy również chwila, żeby wszystko zmieniło się. I żeby zakończyło się. W tym jednak momencie urlopuję się, bo wypoczynek każdemu jest potrzebny. Przyjdzie jeszcze czas na walkę - tak to już jest, gdy trzeba pracować, żeby przeżyć. Ale nie o pracy chciałem pogadać, a o strachu. Nie ma się czego bać. Wszystko będzie dobrze. - przy czym cztery ostatnie zdania wypowiedział dość cicho tak jakby miały być przeznaczone dla Ivy. Ogólnie w stylu wypowiadanych przez niego słów czuć było działanie alkoholu, ale zdania były zrozumiałe dla Ivy. |