Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-03-2023, 22:21   #16
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Dzień 0

"Ta mała piła dziś i jest wstawiona..."
Pamela aż taka mała nie była, ale Jeff jeszcze nigdy nie widział jej tak ubzdyngolonej. Co prawda trudno było się dziwić, skoro Pam co chwila korzystała z podsuwanej przez obsługę tacy z drinkami. A sięgała po nie bez względu na to, czy fortuna głaskała ją po główce, czy kopała w zadek.
A na samym początku raczej kopała, jako że przy zielonym stoliku Pamela przepuściła lekką ręką 600$, ponad połowę kapitału przeznaczonego na kasynowy kawałek wieczoru. Później jednak odbiła się od dna i rozstała się z Black Jackiem będąc cztery stówki na plusie.
Wygrane przy ruletce też przypominały rollercoaster - raz na plusie, raz na minusie. Jakimś cudem plusów było więcej i (ku zdziwieniu Jeffa) Pamela pomnożyła zakładowy kapitał. A wystarczyło pomachać przed nosem taksówkarza plikiem dolarów, by ten zgodził się ich zawieźć do domu.
Na szczęście Pamela zdołała szczęśliwie dotrzeć do domu, nie zanieczyściwszy ani taxi, ani windy.
A że potem nie było z niej żadnej pociechy... to był minus wieczora...

Dzień +1

Śniadanie do łóżka i prysznic - kombinacja która nieco poprawiła kondycję Pameli. Co prawda Jeff uważał, że solidna porcja Prairie Oyster sprawiłaby cuda, ale Pam nie chciała uwierzyć w cudowne działanie tej mikstury. Na szczęście po powrocie ze spa dziewczyna była cała w skowronkach... i chętna do rozrywek, na które zabrakło jej sił poprzedniej nocy.
Miły nastrój spieprzył się, gdy Pamela w chwili między jedną rozrywką a drugą włączyła telewizor. A tam, zamiast czegoś przyjemnego dla oka i ucha, pojawiły się niepokojące wieści. Inwazja pseudogrypy, inwazja meteorów... niczym w kiepskim filmie z gatunku katastroficznych. Kto miałby się cieszyć z czegoś takiego?
Przemówienie pani burmistrz i wprowadzone obostrzenia Pamela skwitowała krzywym uśmiechem.
- Wiara w maseczki, też coś... - powiedziała, wzruszajac ramionami.
- Ale i tak trzeba je nosić. Na szczęście mam jeszcze kilka - przypomniał sobie Jeff. Pozostałość z czasów covidowych, gdy firma zadbała o swych pracowników. I jakaś butla z czymś ponoć dezynfekującym.
Na szczęście mieli też parę butelek z czymś nadającym się do picia.
I to poprawiło im humor.

Dzień +2

Mało kto lubi telefony skoro świt. Ten jednak Jeffa baaardzo ucieszył. I ledwo odłożył komórkę od razu dobrał się do Pameli. A ta nie tylko nie stawiała oporu, ale i z ochotą współpracowała.
Ale, jak głosi znane powiedzenie, były to miłe złego początki...
Szybka wyprawa do sklepu zakończyła się totalną klapą. Nie dość, że nic nie kupił, to jeszcze starł się z jakimś kretynem... na szczęście rozdzielono ich, zanim pojawił się radiowóz, wezwany przez obsługę sklepu.
Ze skwaszoną miną wrócił do domu. Co prawda udało mu się po drodze kupić parę przydatnych rzeczy, ale jednak nie bylo to to, o czym marzył. Schował zakupy po szafkach, a potem zadzwonił do Pameli. Skoro wszystko miało być pozamykane, czyli fryzjerzy również, to dlaczego Pam jeszcze nie wróciła? W końcu daleko nie miała…

"Piiiip, piiiip, piiip, piiiip, piiip"... Nie odbierała, i nie odbierała, i… w końcu…
- No heeeeej tygrysie, coooo jeeeest? - Zaszczebiotała Pamelka na łączu.
- Szczęście ty moje... gdzie jesteś? Wracasz do domu? - spytał.
- Ach no, zagadałam się z Janet i Molly, a co?
- Ano, szaleństwo rozpętało się w mieście - powiedział. - Ludzie się zabijają o jedzenie, szturmują sklepy... Wyjdę po ciebie...
- Oj to niedobrze… a kupiłeś coś? Nieeee tam, nie trzeba, to tylko 2 przecznice…
- Nie, nie udało się - przyznał. - Ale to nic... coś pewnie da się jeszcze ogarnąć. Chyba że ty coś dostaniesz po drodze - dodał z cieniem wątpliwości.
- Coś tam mamy, to z głodu nie umrzemy hihi? Dobra, zobaczę… wrócę za pół godziny?
- Czekam, skarbie. Niecierpliwie... Paaa.
- Ok kochanie, to paaaa.

~

Jeff nie miał zwyczaju kontrolować swych dziewczyn, ale czasy zrobiły się dziwne, czas mijał, a Pameli jak nie było tak nie było.
Włączył telewizor... i po chwili go wyłączył, bo wiadomości optymizmem nie napawały. Pospacerował po mieszkaniu... pod nosem przeklinając kundla, który plątał mu się stale pod nogami. Zrobił sobie drinka... potem drugiego.
- Chodź na spacer... - powiedział, zakładając mu smycz.
Ledwo wyszedł, zaczepił go sąsiad spod 0811. Zamienili parę słów, a potem Jeff zjechał na dół i poszedł się przespacerować wokół budynku.
Po paru minutach ponownie zadzwonił do Pameli.
- Hej! No gdzie jesteś?? - Powiedziała dziewczyna przez telefon - Bo ja w domu! A ani ciebie, ani Mimi nie ma!
- Wyszliśmy odetchnąć świeżym powietrzem - odparł. - Zaraz wracamy... - zapewnił.
- Aha. Hihi, a to numer! Dobrze, to wracaj.
- Już, już...
Przesłał buziaka i rozłączył się.
- No, mała, biegniemy do pani - powiedział. A ulicą przejechało 5 wojskowych hummvee…. i miały one nawet na dachach wieżyczki z ciężkim karabinem, i żołnierza go obsługującego w masce gazowej.
- Bloody hell... - zaklął. - Co tu się do cholery wyprawia...?

~

- Jak ty wyglądasz?? - Pamelka zrobiła duże oczka, na widok twarzy Jeffa…



- Zamieszki pod sklepem - odparł. - Nic poważnego - uspokoił ją.
- O ja cię… - Niby to próbowała, ale i nie, dotknąć jego poranionych miejsc, i w końcu dostał małego buziaka w usta. A psiak też domagał się zainteresowania, więc Pamela wzięła go na ręce - Moja mała… tęskniłaś? Ojej, blaaa, blaaa.
- Zjemy coś? - Powiedziała do Jeffa, ale i Mimi szczeknęła, też najwyraźniej chyba coś chcąc?
- Zjemy, oczywiście - potwierdził. Sięgnął równocześnie do szafki, po czym podał Mimi psie ciasteczko. - Smacznego, mała.
- Ummm… nie chce mi się teraz nic robić na lunch… wystarczy zupka chińska? - Roześmiała się głośno Pamela.
- Coś szybkiego - zgodził się, po czym cmoknął ja w policzek. - Chińska zupka w zupełności wystarczy.

~

Po tym zaś, jak już zjedli, i chwilkę ogólnie posiedzieli… Pamela jakoś tak cały czas zerkała w twarz Jeffa.
- Zaraz się ogarnę... - W końcu dotarło do niego, że wygląda... nieszczególnie. Ruszył do łazienki… by wrócić z niej z plastrem na czole i policzkiem potraktowanym odkażającym sprayem.
- Trochę lepiej? - spytał.
- O wiele, tak! - Pamela pokiwała główką.

A wtedy, w tv, pojawiło się przemówienie prezydenta…
- "No to mamy przesrane" - pomyślał Jeff, słysząc obietnic (jego zdaniem) bez pokrycia.
- No, ciekawe, kiedy się to wszystko skończy - powiedział, nie zamierzając niepokoić Pameli swymi przemyśleniami.
- Znoooowu chodzić w maseczkach, i teraz nie można już poza miasto? - Dziewczyna przewróciła oczami - Ech…
- W domu możesz chodzić w samej maseczce - zażartował. - Przeżyliśmy tamto, przeżyjemy i to - dodaj poważniejszym tonem. - Nie będzie tak źle, jak myślisz.
- Ja się już szczepić nie będę. Te dwa razy, to i tak było za dużo - Pamela pokazała Jeffowi język, a potem zaczęła chyba nad czymś myśleć - Hmmm… zaraz wracam.
Jeff skinął głową, przyjmując do wiadomości oba stwierdzenia.

Dziewczyna poszła do sypialni, po czym zaczęła chyba grzebać w szafie… a po kilku dłuższych chwilach, wróciła z jakąś reklamóweczką(torbą) w dłoni, i skierowała swoje kroczki do łazienki.
- Co kombinujesz, słońce ty moje? - spytał Jeff. Równocześnie przeskakiwał z kanału na kanał w poszukiwaniu bardziej optymistycznych wiadomości.
- Idę się odświeżyć… - Padła odpowiedź, przy zamykaniu drzwi łazienki.
- Mmmmm.... mruknął z cieniem niedowierzania. Zastanawiał się, czy Pam zrealizowała swą zapowiedźswą zapowiedź o kupnie nowej kreacji i teraz zamierzała zabłysnąć...?
Prezenterzy różnych maści jednogłośnie wiązali wybuchy epidemii z meteorytami.
- Epidemia z kosmosu? - Jeff pokręcił głową.

Po jakiś 10 minutach, Pamelka znowu się pojawiła, nadal z ową reklamówką w dłoni, maszerując teraz do sypialni.
- Teraz ty? - Powiedziała, zerkając na Jeffa w drodze do innego pokoju.
- No dobrze, dobrze...
Wyłączył telewizor i zniknął w łazience.
Odświeżył się pod prysznicem, starając się nie zamoczyć plastra.

Po wyjściu z niej, nigdzie nie widział dziewczyny… była więc w sypialni, i czekała?
Pamela plus sypialnia plus środek dnia kojarzyły się Jeffowi tylko z jednym, ale mimo wszystko wolał nie nastawiać się igraszki, by się nie rozczarować innym pomysłem dziewczyny.
- Już jestem - powiedział, otwierając drzwi sypialni…



- Czy był pan umówiony? - Powiedziała Pamela, czekając na niego na łóżku, i zachichotała.
Jeffowi opadła szczęka.
- Nieee.... ale pilnie potrzebuję pomocy - powiedział po chwili potrzebnej mu na ogarnięcie sytuacji, tudzież wymyśleniu odpowiedzi. Spróbował wejść w rolę pacjenta...
- No to ten… proszę się położyć? - Powiedziała uśmiechnięta Pamela, klepiąc dłonią łóżko.
- Tak, pani doktor - odparł, posłusznie wykonując polecenie i kładąc się na łóżku. A ona usiadła od razu na nim, z chichotem, i zaczęła go namiętnie całować.
Odpowiedział równie namiętnymi pocałunkami, a jego dłonie zaczęły wędrować po ciele dziewczyny, nie tylko obdarzając je pieszczotami, ale i sprawdzając, jak można pozbawić Pam jej seksownego wdzianka.
Myśli o meteorach, epidemii i kwarantannie zniknęły, jakby nigdy ich nie było.
- Łapki… przy sobie… prze pana… - Mruknęła rozbawiona Pamelka, i zaczęła przesuwać się w dół ciała Jeffa - ...i proszę się rozebrać do badania…
- Tak, proszę pani... - odpowiedział pokornie. - Ale to dość trudne... jeszcze pani spadnie, pani doktor...
Mimo tych słów podjął próbę ściągnięcia koszulki. O dziwo - udało się bez poważnych problemów.
- Pomocy... pani doktor... sił mi brak... - powiedział, gdy przyszło do ściągania spodni.
- Pacjent jest w ciężkim stanie! - Powiedziała z przejęciem w głosiku dziewczyna, po czym szybko ściągnęła spodnie Jeffa, aż do kostek - Trzeba natychmiast… eeeee… reanimować! - Roześmiała się, i złapała penisa w dłoń, po czym od razu wepchnęła go sobie w usteczka.
- Oooochhh... - Jeff wydawał się być pełen zachwytu. - Tak... reanimacja... tak... jest pani prawdziwym cudotwórcą, pani doktor...
Mimo wcześniejszego polecenia, by ręce trzymał przy sobie, pogłaskał Pam po głowie. W odpowiedzi zaś usłyszał chichot… po czym Pamelka zeszła nieco niżej, i dłonią trzepiąc twardego kutasa, zaczęła ssać jajeczka, tak jak Jeff lubił.
- To działa, pani doktor, działa... - zapewnił, czując nader przyjemne odczucia, jakich dostarczała mu Pamela. - Czuję, jak mi siły wracają...
- Mhmm - Zamruczała zadowolona dziewczyna, i po paru chwilach zaczęła się przemieszczać swoim ciałkiem wzdłuż ciała Jeffa… w końcu i uniosła nogę, i przełożyła ponad jego głową… i rozpięła dwa guziczki krocza w swoim wdzianku seksi pielęgniareczki… gdy jej myszka znalazła się nad twarzą chłopaka. Po czym zabrała się za dalsze obciąganie, samej nieco bardziej obniżając bioderka. Czas na 69, a ona na górze!
Widok roztaczający się przed oczami Jeffa był wart podziwu, ale nie dla widoków przyjmowano taką pozycję.
- Moja słodka cipeczka - powiedział. Złapał dłońmi za pupę dziewczyny, a językiem zaczął pieścić cipkę swej partnerki. Pamelce się podobało, i mruczała, i jęczała z zadowolenia… aż w końcu doszła. W szczytowym momencie zaś, tak mocno zaaferowana własnym, nadchodzącym orgazmem, wprost w ekspresowym tempie trzepała dłonią Jeffa, że ten niemal też już dochodził. A, prawdę mówiąc, chciał skończyć w nieco inny sposób.
Poklepał Pamelę po tyłeczku i spróbował się spod niej wysunąć.
- Skarbie, zmieńmy pozycję... - zaproponował. - Chcę skończyć w tobie, więc nadstaw dupcię... - poprosił.
- Mhm! - Dziewczyna z chęcią przytaknęła na taką propozycję, dała jeszcze przelotnego buziaczka swojemu chłopakowi, po czym słodko się wypięła, tak jak chciał…
Jeff przyklęknął za dziewczyną, złapał ją za biodra i wsunął się w wilgotną szparkę na całą niemal długość.
- Och… - Jęknęła zadowolona Pamela. Jeff zaczął ją powoli brać, najpierw spokojnym tempem, później zaś troszkę przyspieszył. Było słodziutko, dziewczyna cicho pojękiwała, a posuwana cipeczka, nawet fajnie "mlaskała" w rytm pchnięć.
Wszystko ma swoje granice, opanowanie Jeffa - również. Podniecenie wzrastało coraz mocniej, a Jeff, który początkowo chciał raz jeszcze doprowadzić Pamelę do orgazmu, zaczął więcej myśleć o swojej przyjemności. Mocniej przyspieszył, coraz gwałtowniej wbijał się w cipkę dziewczyny.
- Aaach! Aaaachhh!! - Zajęczała w końcu głośniej Pamelka, gdy znowu robiło jej się bardzo słodko… a jej "kakaowe oczko" zaczęło się lekko otwierać i zamykać, zupełnie jakby mrugało do Jeffa… dziewczyna dochodziła.
- Ale... masz... fajną... dupcię... - Jeff też powoli zbliżał się do finału. - Ale... chętnie... bym ci... wszedł...
Odrobinę zwolnił, jakby chciał odwlec chwilę, gdy sam dotrze do finału.
- Możesz… szybciej…? - Wydyszała Pamela.
Mógł... Jasne że mógł...
Zaczął się poruszać szybciej, szybciej... aż wreszcie z pełnym samozadowolenia okrzykiem wbił się w Pam na całą długość i wypełnił jej cipkę gorącym nasieniem… a ona również rozkosznie zajęczała, w momencie spełnienia. Gdy zaś oddechy zaczęły się uspokajać, drżenie jej ciałka ustąpiło, a w ruch poszły chusteczki, oboje w końcu zalegli w łóżku.

~

- O czym myślisz? - Spytała leniwym głosikiem dziewczyna, z główką na jego torsie, wodząc po nim paluszkiem.
- W tej chwili o twoich cycuszkach - odparł, co było nie do końca prawdziwe, jako że po głowie chodziły mu też myśli o zarazie i kwarantannie. - Kocham twoje cycuszki...
Wyciągnął dłoń, by złapać jeden ze wspomnianych fragmentów jej ciała.
- Kłamczuch - Powiedziała Pamela, i lekko go uszczypnęła w tors. Ale ze złapaniem za cycuszka, nie miała najmniejszych problemów.
- Jak ma się obok siebie taką fajną dziewczynę, to się nie myśli o czymś innym - odparł, w najlepsze zajmując się cycuszkiem. - No, czasem o jej tyłeczku...
Uniósł się nieco i pocałował ją w czubek głowy.
- Muszę… siusiu - Powiedziała z rozbrajającym uśmieszkiem Pamelka, i pocałowała Jeffa w usta.
- Biegnij, skarbie - odparł, gdy już skończyli się całować i wypuścił ją z objęć.
Miał zamiar przyglądać się jej, jak opuszcza sypialnię.
- I szybko wracaj - dodał, poklepując łóżko obok siebie.

Dziewczyna więc opuściła łóżko, idąc trochę… jak kaczuszka, z wetkniętymi między uda chusteczkami. Kręciła przy tym tak tyłeczkiem, że aż Jeffowi się na śmiech zebrało. Ale tylko uśmiechnął się, co mogło wyglądać na pełen sympatii uśmiech.
Ale mimo ciekawego chodu tyłeczek Pameli wyglądał bardzo interesująco.

- Hej bejbe! Ta cała kwarantanna… - Odezwała się głośno z łazienki Pamelka, nie zamykając najwyraźniej tam drzwi - …jak myślisz, jak długo to potrwa? Prezydent nic nie powiedział!
- Bo powiedział co wiedział - odparł, nie ruszając się z łóżka. - Mam nadzieję, że będzie jak za czasów covida... że za parę dni, góra tydzień, to się skończy. A jak dłużej... to będa nam zrzucać paczki z helikopterów.
- Eee… jakie paczki??
- Ano... mówił coś o dostawach żywności. A przecież jej nie przywiozą do miasta. Będą musieli zrzucić. Najlepiej na dach.
W tym momencie sam nieco zwątpił w swoje słowa, bo tych dostaw musiałoby być duuuużoooo. A zatem co? Wciskanie ciemnoty prostaczkom?
- To mamy mało jedzenia, czy jak?! - Trochę jakby… Pamelka się wydzierała z łazienki.
- A tak na oko to ze dwa tygodnie nie będziemy głodować - odparł. Równie głośno. A odpowiedzią była… spuszczana woda w kibelku. Po chwili zaś zjawiła się dziewczyna, już bez stroju pielęgniareczki, mająca na sobie tylko i wyłącznie, białe majteczki. Wróciła do łóżka, i znowu się przytuliła do Jeffa.
- To co tygrysku… trzeba będzie gdzieś jeszcze coś kupić? - Mruknęła.
- Miałem takie plany - przyznał, przyciągając ją do siebie - ale skończylo się na bijatyce, a potem pojawiła się policja.
Pogłaskał ją po nagich plecach.
- Oooo! Tak mi możesz robić… - Powiedziała Pamela, i lekko ucałowała tors Jeffa, na którym leżała policzkiem - Poradzimy sobie…
- Jasne! - powiedział z dużą pewnością w głosie. Nie przerywał głaskania, urozmaicając je delikatnym drapaniem. - Stanowimy świetny zespół, ty i ja - zapewnił.
- Mhmmm… - Mruknęło dziewczę - A właśnie, co byś chciał na kolację?
- Może solidnego burgera? - zaproponował.
- A ten… może pójdziemy na basen na dachu, jak nie ma co robić?
- Trochę ruchu przed kolacją się przyda... - potwierdził. - Moja syrenko... - Komplement poparł całusem.
- A może… z sąsiadami by… wypadało pogadać? - Pamelce się gęba nie zamykała, ale w sumie mówiła coraz ciszej.
- A wiesz, już mnie zaczepił ten spod 0811. Ten Polak, Pyotr... ale później ci opowiem... - odparł.
- Ach? Ok. A jutro… to może… ten… o, hej Mimi… dobry piesek… - I w końcu, jakoś tak, zasnęło się obojgu, po słodkich seksikach, wśród ciepłej pogody, i łóżkowego lenistwa.

~

Jeff ocknął się gwałtownie, na odgłosy… wystrzałów?? Pamelka spała smacznie dalej, psinka również. A na zegarku była już niemal 21!! Oj dłuuugo spali.

Ale przy otwartych drzwiach balkonowych, coś tam właśnie było słychać, jakby wystrzał z broni, gdzieś na ulicach??
Jeff wstał po cichu i, nie przejmując się zdecydowanie niekompletną odzieżą, poszedł na balkon by sprawdzić, co jest źródłem hałasu.
Z wysokości balkonu spojrzał w dół… ale nie widział niczego podejrzanego. Kij wie, co to był za dźwięk, i czy aby na pewno wystrzał?
- Te, sąsiad, ja pierdolę, ja wiem że ciepło, ale zakryj kutasa, hehehehe! - Usłyszał Jeff z góry, i z boku… jakiś typ na balkonie, gapił się na niego, i rżał w najlepsze.
- To się nie gap - odparł, ale cofnął się do drzwi, by zniknąć z oczu tamtego. - Wiesz, gdzie strzelali? - spytał.
- Mhmm? - Mruknęła na łóżku Pamela.
- Nic, śpij... - cicho rzucił w jej stronę Jeff. Ściągnął obrus ze stołu i owinął się nim w pasie.
- A to były strzały? Ciul wie… też patrzę, jak ty - Padła odpowiedź z piętra wyżej. A ulicą… zaczęło nagle bardzo szybko biec jakiś trzech typków, wypadając zza zakrętu.
- Wieczorny szybki spacerek? - z niedowierzaniem powiedział Jeff. - Może ich ktoś goni? - Wychylił głowę i spojrzał w dół by sprawdzić, czy widać coś jeszcze.

Po chwili na ulicy pojawił się żołnierz w masce gazowej, nadbiegający, skąd biegło trzech typków… celował z karabinu za uciekającymi, ale odpuścił, i nie strzelał. A po chwili podjechał i humvee, żołnierz wsiadł, i pojazd odjechał, ale całkiem w inną stronę, niż uciekinierzy…
- Niech to diabli... wojsko w akcji... naprawdę robi się gorąco - powiedział Jeff do sąsiada z góry. - On miał maskę gazową. W co oni się bawią??
- A chuj mu w dupę… i… tobie też! Hehe… "bum!" - Sąsiad z góry zamknął najwyraźniej drzwi balkonowe.
- Dupek - mruknął Jeff, po czym wrócił do mieszkania.
- Hmmm? Co się dzieje… - Pamela obudziła się już na dobre. Wyszła po chwili z sypialni w koszulce i majteczkach, po czym skierowała swoje kroczki do kuchni - Ojej, ale długo spałam… już robię kolację…
- Jakieś zamieszanie na ulicy - odparł, wracając do sypialni, by się ubrać. - Ktoś strzelał. Chyba jakiś wojak... - dodał głośniej, równocześnie wciągając koszulę.
- Och… - Dziewczyna przetarła oczko - To… ten… hamburgera, tak?
- Tak, skarbie. Chętnie - powiedział, kończąc ubieranie się.
 
Kerm jest offline