Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-03-2023, 20:51   #18
Arthur Fleck
 
Arthur Fleck's Avatar
 
Reputacja: 1 Arthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputację
Sobota
Wieczór/Noc

Malvin słysząc płacz dziecka za ścianą zacisnął zęby i podgłośnił telewizor. Skupił się na komentarzach w studiu telewizyjnym. Na początku słuchał z zaciekawieniem, ale im dłużej pierdolili o tym samym tym większa dopadała go irytacja. Gdy w roli eksperta wystąpił Justin Bieber nie wytrzymał.
- Kogo jeszcze kurwa tam zaproszą? Sprzedawcę ze skupu katalizatorów? Czy istnieje bardziej gówniana telewizja niż CNN? – głośno się zastanawiał pomstując na współczesne standardy dziennikarstwa. Przełączył na Hallmark i pięciu minutach zasnął. Spał dopóki mały kitajec znów się nie rozwrzeszczał na całe gardło. Klnąc pod nosem ochroniarz wygrzebał się z fotela i potruchtał do sypialni. Znowu poczuł się jak Bill Murray w „Dniu świstaka”. Piosenkę Sonnego i Cher zastępował mu płacz małego żółtka.

Niedziela


Nazajutrz szczęście mu dopisało, spotkał skośnooką sąsiadkę przy wsypie na śmieci i nie przegapił okazji, by podjąć wychowawczą rozmowę.
- To pani dzieciak tak płacze po nocach, czy bije pani męża? – zapytał Malvin wbijając w Azjatkę nieprzyjemne spojrzenie.
- Ummm - Kobieta na moment zbaraniała - A… co to pana obchodzi?
- To mnie obchodzi, że nie mogę przez was spać. Proszę dać małemu jakieś leki nasenne, cycka, albo włączyć biały szum jak znów się zacznie drzeć.
- "Małej" - Burknęła Akiko - I pan mi nie będzie mówił, jak mam dziecko wychowywać. Przyjęłam skargę do wiadomości! - Azjatka wrzuciła wściekle worek ze śmieciami do zsypu.
- Małej, niech pani będzie, chociaż wy wszyscy wyglądacie tak samo – odpowiedział Malvin nie bez złośliwości. Przyjrzał się jeszcze czy kobieta prawidłowo segreguje worki ze śmieciami, ale nie musiał używąć notatniczka z wykroczeniami, Azjaci słynęli z porządku. Odwrócił się i odszedł.
- Fiut - Usłyszał jeszcze cichy głos Akiko.

Malvin wrócił do mieszkania względnie zadowolony. Popołudniu okazało się, że płaczące po nocach niemowlę, może się okazać jego najmniejszym z problemów.
- Kurwa – skomentował krótko słysząc w telewizji wzmianki o grypopodobnej chorobie, rozprzestrzeniającej się wśród ofiar meteorytu. Trzy lata temu mieli przejebane przez kretyna, który na chińskim targu w Wuhan zjadł nietoperza, teraz majaczyło widmo kolejnej epidemii. Oby nie. Nienawidził maseczek, nienawidził izolacji, tych wszystkich głupich przepisów sanitarnych. Sam je musiał egzekwować gdy władze stanu California wydały rozporządzenie w sprawie COVID. Czasem sprawiało mu to przyjemność, chętnie słał do służb sanitarnych donosy na tych, którzy mu podpali, raz czy dwa zdarzyło mu się nawet wezwać policję. Do śmiechu mu nie było za to gdy trafił do ilozatki na oddział covidowy. Ze swoim brzuchem i nadwagą, otłuszczoną wątrobą, cholesterolem, podwyższonym cukrem znajdował się w grupie ryzyka i cudem uniknął respiratora. Po wizycie w szpitalu ostro wziął się za siebie. Brzucha nie zrzucił, ale pozostałe badania miał podręcznikowe. Gdyby nie te nerwobóle mógłby uchodzić za okaz zdrowia.

Malvin nie odchodził od telewizora i gdy wydawało się, że tej niedzieli nic się już ciekawego nie wydarzy nagle gruchnęła informacja o kolejnych meteorytach.

To nie przypadek, uświadomił sobie zszokowany. Zastanawiał się jak to możliwe by w różnych częściach świata, w odstępnie kilkudziesięciu godzin spadło aż tyle meteorytów. Nie był profesorkiem z NASA, ale nawet on wiedział, że to niemożliwe! Kurwa, niemożliwe. Śmiał się z foliarzy wiedzących w latające spodki, ale jeśli to nie wyglądało jak pieprzona inwazja, to co innego?

Jego ograniczony umysł wciąż próbował sobie racjonalizować to co dzieje się dookoła. Musiało istnieć jakieś proste wyjaśnienie. Na pewno jakiś mądrala ułoży sensowną teorię. Po wystąpieniu burmistrz Bass czuł się nieco uspokojony. Maseczki, autokwarantanna, dystans społeczny to coś co dobrze znał, przez niemal rok stanowiło jego codzienność. Jeśli miały stanowić receptę na zażegnanie kryzysu, to czemu nie, może zasłaniać twarz i nie podawać nikomu ręki. I tak miał rzadko na to ochotę.

Wszystko się zmieniło, gdy usłyszał za oknem wojskowe śmigłowce.
Nawet w najgorszym czasie pandemii gdy padały rekordy zakażeń helikoptery nie latały nad miastem.

Zrozumiał, że ani Karen Bass ani żaden komentator w telewizji nie powiedzą całej prawdy. Malvin sam musiał się do niej dokopać. Spojrzał na swoją radiostację. Nigdy nie próbował szukać kanałów używanych przez wojsko. Podejrzewał, że to nielegalne, nie miał też potrzeby podsłuchiwać żołnierzy. Sytuacja się zmieniła. Ochroniarz czuł przemożny niepokój. Przez kolejnych parę kwadransów kręcił pokrętłami szukając częstotliwości, na których mogą nadawać wojskowi. Nic nie znalazł, więc rozkręcił radiostację, sprawdzając czy sprzęt nie ma żadnych blokad. Gdy rozkręcił parę śrubek, pozamieniał miejscami parę płytek, próbując wzmocnić tranzystor nagle z maszyny zaczął unosić się dym. Larusso klnąc zaczął gasić pożar, ale parę obwodów się stopiło i radiostacja się zesrała. Jedynym oknem na świat pozostawała telewizja.

A jak każde dziecko wie, telewizja kłamie.

W nocy nie słyszał płaczu małego kitajca. Ale i tak nie zasnął. Liczył śmigłowce przelatujące nad SB Tower jakby te były owcami przeskakującymi przez wyimaginowany płot. Sen nie nadchodził

Poniedziałek


W poniedziałek Malvin miał nockę, ale i tak od rana nosił na sobie służbowy uniform z pełnym wyposażeniem. Czuł się dzięki temu pewniej. Jeszcze pewniej by się czuł, gdyby miał ze sobą gnata. Ale po tym jak wyrzucono go ze służby a testy psychologiczne nie poszły zbyt pomyślnie, dostał sądowy zakaz posiadania broni. Paralizator noszony przy pasie stanowił marną protezę, parodię. Całe życie Malvina w ostatnich latach wyglądało jak parodia. Nic nie zostało z gliniarza, który nie bał się na kurwie wpaść do mieszkania pełnego uzbrojonych ćpunów. Miał czterdzieści dwa lata i już był wrakiem. Zgorzkniałym, pozbawionym złudzeń i nadziei.

By zajął czymś myśli zrobił obchód mimo, że nie zaczął się jeszcze jego dyżur. Parę razy myślał o tym by napisać do Hailey, ale po jej ostatnim smsie, nie miał ochoty znów przeżywać rozczarowań. Widząc, że sąsiedzi znoszą do mieszkań siaty pełne zakupów, przeklął się w myślach, że sam nie jest tak przewidujący.

Zabrał z mieszkania portfel i ruszył na zakupy. Które okazały się pierdoloną katastrofą. Gdy dotarł do Wallmartu półki już świeciły pustkami, całe żarcie zniknęło jak Statua Wolności podczas pokazu Davida Copperfielda. Gdy już coś zauważył, nie był wystarczająco szybki by to dostać. Mógł wzbudzać respekt posturą, ale gdy ludziom zaglądało do oczu widmo głodu nikt nie przejmował się wielkim czarnuchem rzucającym przekleństwami gdy ktoś mu sprzątnął z pod nosa puszkę fasoli albo karton ryżu. Musiał poświęcić parę godzin i odwiedzić kilka mniejszych sklepów by zrobić minimalne zapasy. Jeśli przejdzie na dietę kopenhaską albo inne gówno wystarczą na tydzień. Może.
W nagrodę pocieszenia obłowił się za to w kilka paczek papieru toaletowego, maseczki, płyty do dezynfekcji rąk. Udało mu się również dorwać nowy tranzystor i przewody do uszkodzonej radiostacji. Gdy wrócił do mieszkania ogłaszano właśnie kwarantannę.

W południe zauważył na ulicach żołnierzy w kombinezonach. Scena jak z pieprzonego filmu katastroficznego, który rozgrywał się na jego oczach. Z nerwów zjadł od razu dwie dzienne porcje żarcia. Po tym co zobaczył powinien je bezwzględnie racjonować. Ale Malvin nie znał się na przetrwaniu. Najedzony zaczął się zabierać za naprawę radiostacji. Miał poczucie, że coś namacalnie się kończy, rozpada, pęka jak lodowa kra. Z Covidem świat sobie względnie poradził, pojawiły się szczepionki, ludzkość szybko wróciła do dawnej kondycji. Teraz nie miał takiej pewności. Coś paskudnie złego wisiało w powietrzu. Nawet on, kompletny ignorant, to wyczuwał.

Że jest źle, kurewsko źle stało się jasne, gdy Biden wygłosił orędzie do narodu. A może i nawet całego świata. Czy to brzmiało jak pożegnanie? Akt kapitulacji? Czy tylko Malvin odniósł takie wrażenie? Miasto zostało odcięte od świata, ulice przejęło wojsko.

A to był dopiero początek.

Ochroniarz skupił się na naprawie radiostacji. Czuł, że znajdując odpowiednie częstotliwości może dostać odpowiedź na część pytań. Jakie rozkazy otrzymali żołnierze i na co do cholery chorują mieszkańcy Miasta Aniołów?
 
Arthur Fleck jest offline