Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-03-2023, 23:19   #38
Aro
 
Aro's Avatar
 
Reputacja: 1 Aro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputację
Jęzor mimika sięgał mlaskająco ku adeptowi, rozsiewając wokół ślinę i próbując wybić go z nabożnej koncentracji na trzymaniu magicznych energiach w ryzach, ale niecelne ataki zdawały się mieć odwrotny skutek do zamierzonego. Blada twarz Percy’ego wygięła się tylko w jeszcze bardziej zaciętym wyrazie, a dłoń z której trzaskały biało-niebieskie wyładowania tylko wykręciła się i rozcapierzyła mocniej. Druga ręka z kolei co jakiś czas posyłała telekinetyczne uderzenia w monstrualną skrzynię, odpychając natrętny pojemnik. Napięta determinacją sylwetka de Sartre’a zwiotczała dopiero wtedy, gdy kufer przestał przejawiać ślady życia i osiadł w miejscu. Oparty o własne kolana chłopak odetchnął głęboko.

K-kon... konstrukt? — wydusił z siebie na słowa Vrorbeenqei. — Fascynujące...

Fakt ten rzeczywiście musiał takim być dla Percivala, bowiem adept, strzepnąwszy resztki statycznej elektryczności z kościstych palców, dopadł skrzyni i zaczął ją badać z uwagą godną lepszych spraw. Ostukał, opukał, miejscami dźgnął czubkiem obgryzionego paznokcia - wszystko to z zaciekawieniem jasno wymalowanym na twarzy. Nie zauważył nawet pikującej ku nim profesor, zbyt zajęty ostrożnym otwieraniem wieka, jakby nie do końca pewien czy nie kłapnie ukrytymi zębami. Nic takiego jednak nie miało miejsca. Ba!, nawet znalazł kolejny ciekawy element. Własne imię zarejestrował z opóźnieniem, gdy czubkiem sztyletu zebrał nieco mazi z kostiumów i przyglądał się znalezisku z przechyloną głową. Ruch Tigiala przywołał go do rzeczywistości.

Huh, co, ja? — zamrugał parę razy, starając się zignorować mało naturalny kąt, pod jakim okręciła się głowa profesor Ostrodziobej. Sowy z tymi swoimi kręgami szyjnymi wywoływały na jego plecach ciarki, tak jak ryby z tymi martwymi spojrzeniami i plumkaniem. Percival wzdrygnął się, kuląc się za kufrem. — Percival de Sartre, p-p-pani prof-profesor.

Koścista dłoń wystrzeliła nad wiekiem, dźgając ostrzem w kierunku owlinki w mało eleganckim geście mającym na celu pokazać autorytetowi znaleźną maź, która raczej nie posłużyła do impregnacji drewna. Równie elegancko wytłumaczył tenże gest.

Nakostiumachjestjakaśmaź!




Ku przerażeniu Percy’ego nie dość, że wieści po Strixhaven zaskakująco rozchodziły się o wiele prędzej niż po mystriańskim klasztorze, to do tego bardzo prędko zaczęto kojarzyć ich twarze na uczelni. Zwłaszcza jego. Pod ostrzałem spojrzeń, pochwał i całej tej uwagi adept wyglądał, jakby miał ochotę teleportować się jak najdalej było to tylko możliwe, tudzież transmutować siebie samego w mikroskopijnego niesporczaka. Jako że takie zaklęcia były - przynajmniej na razie - poza jego możliwościami, de Sartre musiał się jednak ograniczyć do mężnego (nadszarpującego nerwy) znoszenia bycia w centrum uwagi i żałowania w duchu, że w grymuarze nie miał jakiegoś zaklęcia niewidzialności, mirażu, iluzji czy czegokolwiek, co pozwoliłoby mu zniknąć jak kamień w wodę. Naiwnie myślał, że to kuglarskie sztuczki na scenie miały pozostać najgorszą rzeczą, jaka mu się przytrafiła, ale nie.

Bycie znanym jako “Skrzyniogromca” było żywym koszmarem.




Kolejne punkty na liście, kamienie milowe początku roku, były już o wiele bliższe strefie komfortu Percy’ego. Wychowany w klasztornie skromnych warunkach, adept był przyzwyczajony do wątpliwych standardów gdy szło o sen i posiłki. Dormitorium co prawda zupełnie nie przypadło chłopakowi do gustu, będąc pozbawionym jakiejkolwiek prywatności, a co dopiero mówić o ciszy i spokoju, do których był przyzwyczajony w świątyni. Nie planował jednak spędzać wolnego czasu we wspólnej sypialni, wracając doń tylko po to, aby spać, toteż prędko uciszył swoje obiekcje, zajmując łóżko w kącie. Z kolei zapewnione przez uczelnię posiłki były dla Percy’ego zupełnie wystarczające. Zwłaszcza że wystarczyło tylko jedno, dziecinnie proste zaklęcie by nabrały smaku. Nie, żeby to było mu potrzebne.

Percival naturalny wymóg snu i regularnych posiłków traktował jako pomyłkę ewolucji. Gdyby nie przestrogi mentorów okraszone ostrzegawczymi anegdotami, zapewne już dawno zacząłby szukać sposobu na pozbycie się tychże strat czasu. Czasu, który mógłby poświęcić na o wiele ważniejsze rzeczy. Niestety, ku utrapieniu, Percy pozostawał więźniem własnego organizmu, irytująco operującego wedle procesów życiowych.




Gdy przyszło do wyboru curriculum, Percy nie zastanawiał się długo. Wiedział dokładnie, co go interesowało i co mogło być przydatne w zaplanowanej przyszłości - Magiczna Fizjologia, Wstęp do Archeomancji, Wprowadzenie do Magii Obliczeniowej oraz Podstawowe Aury Magiczne. Nieco dłużej czasu zajął mu wybór zajęć pozalekcyjnych, nawet gdy po odrzuceniu opcji banalnych, nudnych czy zbędnych - jak kółka sportowe czy, o zgrozo, towarzyskie - została mu zaledwie garść możliwości. Ostatecznie padło na Stowarzyszenie Martwych Języków. Listę zwieńczyła dorywcza praca jako asystent bibliotekarza, wręcz idealna dla Percy’ego, który omal nie połamał nóg pędząc z podaniem o pracę w kierunku księgozbioru.
 

Ostatnio edytowane przez Aro : 13-03-2023 o 23:22.
Aro jest offline