Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-03-2023, 08:16   #21
Buka
Wiedźma
 
Buka's Avatar
 
Reputacja: 1 Buka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputację
Dzień +2.


Los Angeles.
Poniedziałek, 12 czerwiec 2023.
Wieczór/Noc.

W Los Angeles były niemal przez cały dzień zamieszki na ulicach, tłumione gazem, gumowymi kulami, i pałowaniem. Tłumy mieszkańców świrowały, gołocąc sklepy ze wszystkiego, wykupując co się da, i mając gdzieś innego obywatela. Kto pierwszy, ten lepszy, prawo pięści, prawo dżungli… spożywczaki, stacje benzynowe, drogerie, apteki.


Dochodziło do rozbojów, do napadów, do iście Dantejskich scen.

Autostrady były kompletnie zablokowane morzem aut, a blokady były solidne. Wojskowe ciężarówki, pojazdy, betonowe bloki, zasieki, ciężkie karabiny… ludzie odpuszczali, i wracali pieszo do domów, lub po wielu, wielu godzinach, autami. Byli jednak i desperaci, którzy próbowali siłą… Ponoć na autostradzie 5 zastrzelono kogoś, próbującego przebić blokadę ciężarówką.

W nocy nie było lepiej.

Darcie mordy, rozbijane szyby, strzały. Podejrzane sylwetki, przelatujące w półmroku, pojazdy na sygnałach.


Anarchia.

~

Marvin był sam jak palec. W normalnych okolicznościach, nie byłby to żaden problem, jednak, z normalności powoli pozostawało coraz mniej…

"Obchód" budynku zawsze polegał na wjechaniu windą na ostatnie piętro(dach). Sprawdzenie czy wszystko tam ok, a później na piechotę w dół. Główne schody, lub boczne, w sumie obojętne. Zatoczenie rundki przez piętro, zejście kolejnymi schodami(choć zawsze naprzemiennie), i znowu kolejne piętro. Spacerek po nim i znowu zejście tymi drugimi schodami, i tak w kółko, i kółko, piętro za piętrem, i aż do podziemnych garaży, do obu ich poziomów, a potem w końcu do kanciapy, i posiedzieć na dupie. I tak co dwie godziny…

Około północy ktoś zaczął napierdalać w drzwi budynku. Wandale, albo bezdomni, cholera wie. Ale rzucali kamieniami, i walili po szybach jakimiś pałami. Niszczyli je, jednak nie umieli jeszcze wejść do środka, przez wzmocnione szkło… póki nie zjawił się tam security. Wtedy odpuścili i uciekli, mimo, iż żadnych posiłków nie było. Brak policji, czy tam i wojska, czy czegokolwiek na sygnałach. Ale jak wrócą, to chyba już nie odpuszczą…








Dzień +3.


Los Angeles.
Wtorek, 13 czerwiec 2023.
Do południa.

Piotr nocował we własnym łóżku, we własnym mieszkaniu. Pielęgniarka dała mu poprzedniego wieczoru bardzo grzecznie do zrozumienia, że tak by chciała… ale mogą się znowu spotkać, jasne. Więc polak ponownie zajrzał do Felicii, w okolicach lunchu.

A kobieta najwyraźniej coraz bardziej oswajała się z jego obecnością. Heh, może z tego będzie coś więcej, niż tylko przygoda?


~

Sandrę w sumie nie dziwiły słowa Sammy'ego, choć w głębi duszy, łudziła się, iż ich nie usłyszy…
- Sorry, ale rozumiesz, jest tak, a nie inaczej - Tłumaczył jej współlokator, pakując plecak, w tym i parę rzeczy z lodówki - Spadam do rodziców, tak chyba będzie najlepiej. Tobie w sumie też tak radzę… Blablabla. Wiesz, ja cię kocham, ale skoro to nie działa w drugą stronę, to najwyższy czas… blabla.

Ciota, a nie facet. Chociaż w sumie…


~

- Jeśli Bóg zechce, nadejdzie czas umierania… mordowanie chrześcijan… Przestań być słaby!! Gdy zobaczysz zagrożenie, poradź sobie z nim!! Stań się znowu człowiekiem! Przestań być słaby!!! - Darł mordę gościu w radiu - To mnie przeraża… przygniata. Czuję waszą słabość… pprzygniata! Przygniata! Przygniata! Też będę walczył! Pójdę do piekła, ale nie będę tu siedział, i patrzył, jak ten kraj, i ten świat, schodzi na psy, przez te dzikusy!! Mam dosyć!! Jestem wkurwiony, i na to nie pozwolę! Rozpalę ogień wolności! Nigdy!! Nigdy nie pokonacie ludzkiego ducha! Nigdy nie pokonacie Boga!! Nigdy wam się nie uda!!! Tacy będziemy…

Okeeeej. Harry potrząsnął głową. Nie tego się spodziewał usłyszeć, i nie na to czekał.

- Dzięki Alex, za te… mocne słowa… dodające otuchy(?) w tych trudnych chwilach… - Tak, to była Gina, w radiu, jak codziennie, ledwie na godzinkę. Tym razem, jednak wraz z nią, był i w studiu jakiś tam nieźle pierdolnięty gość - ...a teraz, czas na najświeższe wieści odnośnie pandemii…
- Zostaliśmy zaatakowani!! Wiemy o tym!! Ale złamiemy zasady!! Idziemy po was globaliści!!(??)


~

Ktoś nasrał Malvinowi na wycieraczkę przed drzwiami… a kupa była zdecydowanie ludzka. Ciekawe kto? W sumie, jako Security, nie cieszył się popularnością wśród mieszkańców SB Tower, ale żeby aż takie coś??

Czarnoskóry westchnął, nie bardzo mając zamiaru zabierać się jakoś za ten "prezent"... usłyszał gdzieś na korytarzu płacz. Ruszył sprawdzić, o co chodzi, a gdy minął windy, i doszedł do zakrętu w prawo, przy 0806, zamurowało go.

Na podłodze w korytarzu, przy drzwiach swojego mieszkania, siedziała skulona "chyba lezba" z 0808, i cichutko płakała. Ktoś jej ostro wpierdolił…


~

Jakoś tak wyszło, że Jeff spał o wiele dłużej, niż Pamela… która obudziła go, tuląc się do niego, i mokrymi włosami, pachnącymi chlorem, łaskotała jego twarz, pochylając się nad nim, całując w usta na dzień dobry.
- Wstawaj śpiochu… a wiesz, że Mimi umie pływać?? Sorry, że cię nie obudziłam, no ale przynajmniej się wyspałeś? Blablabla… bla.

- Waf! Waf! Waf! - Skakał po nim cholerny, mokry piesek, a Pamelka chichotała.




Południe.

W końcu doszło do czegoś, co można było nazwać "sąsiedzką naradą". Ktoś się kręcił w pralni, pojawił się tam inny ktosiek. Kogoś widziano na korytarzu, kogoś zawołano, i tak dalej i tym podobne…

Niektórzy stali, inni siedzieli na pralkach. Ktoś nawet przyniósł sobie krzesełka z własnych balkonów. Byli tam wszyscy mieszkańcy 8-go piętra SB Tower.

- To wszystko jest głupie! - Powiedział grubas-Michael, a jego równie gruba dziewczyna przytaknęła - Rząd sobie poradzi, a my nie powinniśmy być głupi, i wpadać w panikę! Siedźmy na dupie, i czekajmy, co nam powiedzą dalej!

- Czy ktoś mógłby mi pomóc… - Spytała nieśmiało babcia Tamez - Leki mi się kończą, a opiekunka nie przychodzi. Ja mam receptę, i zapłacę…

Ruda-wytatuowana, miała owiniętą przesiąkniętym krwią bandażem, lewą dłoń. Ponoć jakaś idiotka pocięła ją nożem malarskim w sklepie w trakcie zakupów, i związanych z nimi zamieszek.
- Później obejrzę twoją dłoń - Szepnęła do niej Felicia.

- Jak ktoś coś potrzebuje, ja mam dużo, ale nic za friko! - "Podejrzany" murzyn wyszczerzył zęby, w tym i pokazując kilka srebrnych. Pieprzony wielce-by-chciał gangster…

"Niby-lezba" ze strasznie pobitym ryjem, siedziała cicho, cały niemal czas wpatrując się w podłogę, i to z bejsbolówką na głowie… gdy w końcu ktoś jednak wspomniał o niebezpiecznych czasach, podniosła wzrok, i rzuciła butnym spojrzeniem po wszystkich.
- Ja mam pistolet. I nikt mnie już kurwa nie ruszy… - Wycedziła.
- Ja też mam, no i co? - Parsknął "Ostry".
- No i chuj ci w d…

- Jakby ktoś miał mleko, dla dziecka, odkupimy… - Odezwała się Akiko, kołysząc małą na ramieniu.
- Zapłacimy podwójnie - Dodał jej chłopak.
- ODKUPIMY - Powiedziała azjatka, po rzuceniu zabójczego spojrzenia na swojego gacha, Larrego.

Blondynka Charlotte, współlokatorka wytatuowanej, zaś cały czas coś pisała na komórce. A gdy ktoś ją zaczepił…
- Mam chłopaka - Mruknęła.

- Przydajłaby siem nam broń - Powiedział krótko, głębokim głosem, z ruskim akcentem, Anton - Różnie to byłwa. Wierzście mi, broń jest potrzejbna.

- Ojej, po co broń?? - Zaniepokoił się Thomas, cały czas trzymając za rączkę swojego brodatego partnera.


***

O godzinie 14:22 nastąpiła pierwsza przerwa w dostawie prądu. No i go nie było, i nie było, i nie było… aż do 20:11.









***
Komentarze dzisiaj, tak od 17
 
__________________
"Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD
Buka jest offline