Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-03-2023, 11:47   #23
Dhratlach
 
Dhratlach's Avatar
 
Reputacja: 1 Dhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputację
okolice 10:00

Pyotr pukał do drzwi Felicji… i miał coś w dłoni. Uszka. Uszka torby zakupowej. Pełnej torby zakupowej…
- Hej! - Uśmiechnęła się kobieta, po otwarciu drzwi. Koszulka na ramiączkach, krótkie spodenki, bose stopy… książka w dłoni.
- Hej! - odwzajemnił uśmiech - Jakaś ciekawa… lektura? Przyniosłem coś…
- Romansidło o nastolatce - Parsknęła kobieta, i po wpuszczeniu sąsiada do środka, i zamknięciu za nim drzwi na klucz, dała mu miękki pocałunek w usta. Zerknęła na reklamówkę, ale nic o niej nie powiedziała - Czuj się, jak u siebie? - Dodała i… poszła do sypialni.
Zdjął buty i zaniósł torbę do kuchni. Jedyne co rozpakował to tuszkę kurczaka którą włożył do lodówki. Reszta to była wesoła mieszanina surowych warzyw i puszek. Kolejny punkt programu? Zajrzał do sypialni opierając się o framugę drzwi.

Felicia leżała sobie na łóżku, czytając książkę…nawet nie zauważając, obserwującego ją Piotra.
Podszedł do niej powoli by usiąść na brzegu łóżka. Spojrzał na nią ciepło.
- Na którym fragmencie jesteś - zapytał cicho starając się zajrzeć do książki pochylając ku niej zaciekawiony.
- Kończę rozdział trzeci… - Felicia zerknęła na niego - Jadłeś już śniadanie? - Przelotnie się uśmiechnęła.
- Coś przegryzłem, ale nie było to moje ulubione danie… - stwierdził uśmiechając się cwanie - …głodna?
- W sumie nie… jadłam płatki - Parsknęła kobieta.
- Hmmm… - mruknął i kładąc się obok niej położył dłoń na jaj boku.
- Wiesz, że wyglądasz wybornie seksownie tak leżąc i sobie czytając? Tak jakby czas się zatrzymał…
- Naprawdę? - Uśmiechnęła się szeroko - Pewnie… każdej tak mówisz - Dodała rozbawiona.
- Jesteś wyjątkową pasjonatką książek…- dodał ciepło gładząc dłonią jej bok i bioderko - …i przyznam, że twoja dzika wyobraźnia tak trochę mnie kręci…
- Och? - Zdziwiła się Felicia, i nieco przekręciła do Pyotra, leżąc teraz przy nim na plecach - "Dzika wyobraźnia" mówisz? A ja ponoć nudna jestem, i mam za szerokie biodra…
- Mi się podobają… i to bardzo. - odparł z uśmiechem - Jesteś skryta, nie nudna. Jak perła ukryta w małży… Jak dobra książka… z dobrą okładką, która jeszcze czeka na wydanie…

Kobieta zmrużyła oczy… i pacnęła chłopaka lekko książką w ramię, po czym parsknęła.
- Dziękuję więc za te komplementy! - Powiedziała uśmiechnięta Felicia, po czym znowu nieco bardziej się przekręciła ku Pyotrowi, i leżąc już boczkiem obok niego, zarzuciła na jego nogi, jedną ze swoich - Przyniosłeś coś dobrego, mój rycerzu w lśniącej zbroi?
- Tuszkę kurczaka, warzywa i puszki. - roześmiał się lekko, a jego dłoń zaczęła gładzić jej udo - Nieśmiertelne puszki, nadobna damo…
- To co na lunch, mości panie? - Spytała pielęgniarka, starając się nie roześmiać.
- Hmm… - mruknął w zadumie pochylając się ku jej ustom i wyszeptał - Owoce morza…
Następnie złożył na jej ustach pocałunek. Ciepły i niespieszny, a dłoń co gładziła jej udo przyciągnęła ją do niego.
- Och, nie wiem czy dam radę przygotować. Owoce morza to… trochę takie wyzwanie? - Felicia skubnęła i jego usta.
- Nie szkodzi… - złożył dłuższy pocałunek - …jestem tak głodny, że jem… na surowo…
Kolejny pocałunek, lecz tym razem zwieńczony lekkim nadgryźnięciem jej dolnej wargi..
- No coś ty, ostrygi kupił?? - Zdziwiła się kobieta.
- Hmm… mamy bardzo kuszącą sztukę na stanie - powiedział cicho przy jej ustach. - Świeżutka…
- Boję się dalej o cokolwiek pytać - Szepnęła z uśmieszkiem Felicia, po czym pogładziła dłonią policzek Piotra.
Mruknął cicho po czym pocałował ją delikatnie, potem czule… potem czulej i cieplej… i tak to trwało chwile. Dłoń co macała jej udo powędrowała ku górze, po bioderku, po boku… by wsunąć się pod jej podkoszulkę i zacząć wędrować wyżej muskając jej ciało i spocząć na piersi.
- Mmm… - mruknął cicho przez pocałunek i wyszeptał cicho między kolejnymi - Piękne…
- Jesteś niewyżyty… - Mruknęła Felicia z uśmieszkiem, ale nie protestowała w żaden inny sposób, odnośnie tego co robił Piotr.
Zamruczał przeciągle w odpowiedzi, by wspierając się na ramieniu położyć ją na plecach i znaleźć się nad nią. Długi pocałunek i podciągnięcie koszulki do góry by wyswobodzić jej piersi. Pocałunkami schodził niżej, po szyi i dekolcie, a jego dłoń ponownie wróciła do masowania jej przyjemnego ciałka. Niedługo potem, jego usta objęły jej sutek, ssąc i drażniąc się z nim języczkiem. A Felicia miło mruczała…
- Przyniosłeś gumkę? - Szepnęła ze słodkim uśmiechem.
Delikatnie nadgryzł jej sutek, a potem zrobił kółko wokół niego językiem i lekko zassał mrucząc “Mhmm…
- Och! Niegrzeczny chłopak… - Kobieta zaśmiała się, po czym owinęła go w pasie nogami, a rękami objęła za kark, nieco bardziej przyciskając do jednego z cycuszków.
Pyotr cicho i gorąco warknął zajmując się to jednym, to drugim cycuszkiem… i tak to dłuższą chwilę, czy cztery, trwało, aż zaczął ją całować między cycuszkami i schodząc pocałunkami niżej i niżej…
Jego dłonie spoczęły na jej spodenkach, które chwyciły po bokach… by je ściągnąć i odrzucić na bok. Spojrzał na nią z zadziornym uśmiechem kiedy pocałował jej podbrzusze. Odpowiedziała podobnym uśmiechem, rozchylając dla niego swoje uda…
- Wiesz jak lubię - Szepnęła, bezwstydnie zaczynając masować swoje cycuszki, i przymykając oczy, a on pocałunkami zszedł niżej. Całując okolice jej szparki i wewnętrzną, delikatną stronę ud, a jego dłonie wsunęły się pod jej bioderka chwytając ją i przyciągając do siebie. Następnie pochylił się ku jej kobiecości. Wsunął język w jej wnętrze i manewrująć nim na boku wędrował nim ku górze rozchylając jej płaty z każdym ruchem, by dotrzeć głębiej i głębiej ku najdelikatniejszemu u szczytu jej pięknej i rozchylonej skarbnicy przyjemności Będąc tam swoim giętkim językiem i wiedząc, że głębiej i wyżej się nie da poruszał swoim językiem energicznie drgając na boki i ku dołu i góry pieszcząc i nieustannie nacierając na okolice i drobny punkt tak skrzętnie skrywany i zdawałoby się… niedostepny.
Miał czas i jeśli było coś co lubił bardziej od seksu… to był to widok wijącej się w nieustającej i narastającej rozkoszy partnerki. Tak, nie miał zamiaru ustawać w swoich dążeniach do zapewnienia jej przyjemności… która dla Felicii szybko nadeszła, zupełnie jak poprzedniej nocy. Kobieta była mocno "wyposzczona", to było widać. Jej ciało przez dłuższą chwilę drżało wśród cichych jęków, naprężyła się cała… a potem zwiotczała, ciężko dysząc, i gładząc dłonią głowę Pyotra.
- Mmm…. tak… mmmm… dziękuję… - Szepnęła.
Ucałował wewnętrzną stronę jej uda, otarł usta grzbietem dłoni i spojrzał na nią z satysfakcją. Podźwignął się i znalazł się nad nią składając pocałunek na jej ustach szepcząc
- Jeszcze z trzy razy, Promyczku?
- Wariat… - Parsknęła Felicia.

Powtórzyli to jeszcze, potem dwukrotnie… ale tym razem prawidłowo i wspólnie coś zgoła innego…



A po wszystkim? Po wszystkim leżeli tak sobie robiąc wspólnie całe i niepodzielne nic, wtuleni w siebie na łóżku, wciąż nadzy, a ona czytała…
- Kiedy zaczęłaś czytać? Ogólnie? - zapytał cicho.
- Hm? A tak… Chyba gdzieś mając 16 lat… - Mruknęła kobieta.
- Staram się Ciebie zrozumieć… - powiedział ciepłym szeptem - Jak to jest? Czytając?
- To mój sposób na relaks? Każdy jakiś ma? - Kobieta przelotnie się do niego uśmiechnęła.
- Lepsze to od tego? - zapytał i pomacał ją po dupci masując dłonią. A Felicia parsknęła.
- Powiedzmy, że na równi - Powiedziała wesołym tonem - A ty jak się relaksujesz?
- To zależy od poziomu stresu. - odpowiedział luźno - Myślę i działam zadaniowo. Tylko na sen biorę legalny i bez recepty “lek”.
- Mhm - Kobieta przytaknęła… i znowu wróciła do czytania(!) - Zrobić ci coś do jedzenia? - powiedziała jeszcze.
- Hmmm… - zastanowił się i zapytał z uśmieszkiem - Nie mamy jeszcze z wczoraj? Swoją drogą muszę poszukać dla ciebie winka… ja zostanę przy whiskey?
- Bardziej myślałam o czymś lekkim na lunch… mam jeszcze kilka flaszek… - Pielęgniarka nie odrywała wzroku od czytanej strony.
- Jakim cudem potrafisz zapamiętać co czytasz, słuchać i rozmawiać? Ponoć wielozadaniowość to mit..
- Multitasking? Kobiety potrafią…
- Nie mniej… - spojrzał na nią z namysłem - …to ciężkie dla mnie, wiesz? Nie mam pewności, czy mnie zauważasz zagłębiona w książce… wiem, że są dla ciebie ważne, ale świat jest większy i piękny. Książki opisują tylko drobny fragment, a życie jest tu i teraz. Nie tam i pod ręką.

Felicia spojrzała na Piotra, przez chwilę wyraźnie nad czymś myśląc. Uśmiechnęła się, odłożyła książkę, po czym bardziej w niego wtuliła, nawet sama chwytając jego ręce, i obejmując się nimi.
- Czy tak lepiej? - Spytała.
- O wiele… - szepnął i pocałował ją czule.



- A co… z tym lunchem? - Odezwała się po dłuższej chwili kobieta.
- Wybierając między lunchem, a tą chwilą… - odszepnął - …wybieram tą chwilę z Tobą, a czeka mnie patrol na parter. Czasy niespokojne.
- Po co chcesz tam iść? - Spytała.
- Sprawdzić jak wygląda sytuacja na zewnątrz. Jesteśmy ósmym piętrem. Rozboje zaczną się od parteru… mamy czas się przygotować.
- A jakby te przygotowania miały wyglądać? - Powiedziała Felicia.
- Może lepiej zwołać naradę sąsiedzką - odpowiedział - Opcją było pukanie do wszystkich drzwi i informowanie o sytuacji, ale to dość chaotyczne jest.

Drgnęło jej ramię, jakby nim wzruszyła na taki pomysł.
- Można tak zrobić…
- Masz drgawki na samą myśl? Chyba nasi sąsiedzi nie są aż tacy źli… - powiedział zaczepnie z krnąbrnym uśmiechem.
- Mi to tam obojętne - Odparła - Twój pomysł, dobry jak każdy inny? Ja tam żadnych nie mam…
- A ja nie mam innego… - przytulił ją mocniej i pocałował w czółko - …najpierw patrol. Chcesz mi pomóc w zwołaniu narady?
- Nie… dzięki… - Mruknęła - ...to idziesz "patrolować", a ja zrobię po kanapce?
- Brzmi jak plan… - mruknął i mrugnął - …komu w drogę temu wiązać skarpetki?
Po tych słowach zaczął się podnosić. Felicia więc również. I ubrała się o wiele szybciej niż Pyotr, w końcu miała do założenia tylko spodenki i koszulkę…
- Mógłbyś słodziaku posprzątać? Dziękuję… - Zerknęła na podłogę obok łóżka, i lekko się uśmiechnęła, po czym ucałowała chłopaka miękko w usta.
- Już… już… - odpowiedział po odwzajemnieniu pocałunku i podniósł zużyte, oraz wzorowo zawiązane gumki z myślą o wyrzuceniu ich do kosza… Felicia zaś udała się już do kuchni, a on? Na patrol.

~
Na dole? Nic się nie działo. Więcej… można powiedzieć, że było spokojnie. Pyotr miał mieszane uczucia co do tego stanu rzeczy, ale co się dziwić. Mogła to być cisza przed burzą, albo właśnie znajdowali się w oku cyklonu… które to było, nie wiedział, ale czuł całym sobą, że będzie… gorzej. Gorzej i tylko gorzej.

Wojsko na ulicach i przede wszystkim obrzeżach, kwarantanna całego miasta, ofiary smiertelne wśród tych którzy chcieli się wyrwać, pozwolenie na użycie śmiertelnego ognia wobec cywilów? …i ten świr w radiu…

Piotr był polakiem… nie takie wałki widział i nie był naiwny jak większość amerykanów. Prawdę mówiąc znajdował ich naiwność i uległość chwili za interesujące. Wręc pełne pasji… jednak ta amerykańska emocjonalność miała minusy. Spodziewał się nasilonych aktów rozboju i przemocy. Tym silniejszych im dłużej potrwa sytuacja…

Teraz jednak z głową pełną myśli pukał do sąsiadów. To informując, to nagabując, to odwołując się do konieczności chwili… Nie wiedział kto się stawi. Z okiem na zegarku ustalił sam ze sobą spotkanie na punkt dwunastą, czyli dość by wszyscy się ogarnęli.

~
Zapukał ponownie do drzwi Felicii, a kiedy otworzyła z uśmiechem oznajmił.
- Jesteśmy umówieni na dwunastą…
- ...a kanapki gotowe - Powiedziała kobieta, wpuszczając go znowu do mieszkania…



Pasta z tuńczyka i jajka, a do tego ogóreczki ze słoika… Z którym potrzebowała małej pomocy, ale przecież był Pyotr i nie mógł, po prostu nie mógł, odmówić.
- Wygląda wybornie… - stwierdził - ….gdzie nauczyłaś się gotować i w ogóle kuchennie?
- Trochę od mamy, reszta z książek - Parsknęła Felicia - To smacznego…
- Smacznego…


Południe

Pyotr był na spotkaniu... jak do tego doszło "sam już nie wiedział". Był i słuchał, a słuchał uważnie.

Na słowa dzieciatych uniósł brew i rzucił krótkie... "Próbowaliście dać cyca?"

- Rząd nie daje sobie rady. - stwierdził jakby to było coś oczywistego - 9/11? Ataki terrorystyczne? Strzelaniny? Kiedy ostatnio widzieliście regularne wojsko i wojskowe służby skażenia chemicznego na ulicy? Kwarantannę jak teraz? I to jeszcze następnego dnia po uderzeniu meteorytu! ...a meteoryty waliły w cały świat...

Parsknął z pogardą.

- Nie, rząd nie daje sobie rady. Aż się dziwię, że się zgadzam z Ruską Onucą... ale Anton ma rację. Potrzebujemy broni... i czas nam ucieka, a potrzebujemy jej na już. Jedyne zakupy i wypady na miasto możemy robić tylko w grupie, dla bezpieczeństwa. Rząd sobie nie radzi... i wątpię by sobie poradził... zamieszki większe niż za Black Lives Matter, a wtedy nie było wojska na ulicach... a raczej, na obrzeżach!

Zamilkł i spojrzał po wszystkich.

- Udajmy się grupą po broń... uderzymy szybko, szybko wejdziemy i wyjdziemy. Na początek wręcz... hurtownie i sklepy budowlane znam jak własną kieszeń. Szef nie raz mnie posyłał po to czy tamto. Zgarniemy siekiery i łomy... wejść i wyjść, lepszy rydz niż nic! Ruszmy punkt trzecia... z tą ilością zamieszek i rozbojów nasz mały wypad nikogo nie zdziwi, a towaru powinno być dość dla każdego. Hurtownie i sklepy budowlane nie są pierwszym miejscem wyboru szalejącego tłumu. Teraz póki jeszcze mało kto się nimi zainteresował. Potem będziemy bezpieczniejsi... i będziemy mieli jakąś kartę atutową.

Uśmiechnął się krzywo.

- A rząd? Rząd sobie nie radzi i ciężko winić obywatela, że chce się bronić... Mamy do tego pełne prawo! Dziś, trzecia po południu... kto jest ze mną?
 
__________________
Rozmowy przy kawie są mhroczne... dlatego niektórzy rozjaśniają je mlekiem!

Ostatnio edytowane przez Dhratlach : 22-03-2023 o 10:47.
Dhratlach jest offline