Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-03-2023, 17:10   #22
noboto
 
noboto's Avatar
 
Reputacja: 1 noboto ma wspaniałą reputacjęnoboto ma wspaniałą reputacjęnoboto ma wspaniałą reputacjęnoboto ma wspaniałą reputacjęnoboto ma wspaniałą reputacjęnoboto ma wspaniałą reputacjęnoboto ma wspaniałą reputacjęnoboto ma wspaniałą reputacjęnoboto ma wspaniałą reputacjęnoboto ma wspaniałą reputacjęnoboto ma wspaniałą reputację
Salomon

Sferotknięty słyszał jak na korytarzu przed jego celą coś się działo. Czarokleta był świadomy, że otwierano drzwi do pozostałych cel i kogoś, gdzieś wyprowadzano, lecz potem zapanowała znowu cisza. Minął kwadrans, kiedy za drzwiami zabrzęczał dźwięk stalowych buciorów. Zasuwa wizjera zabrzęczała i Salomon dostrzegł skrawek siwobrodej twarzy z po drugiej stronie. Refleksy światła pochodni tańczyły staremu jegomościowi na skroniach i policzku.
-Masz duży problem- zabrzmiał melodyjny głos półszeptem -Jesteś oskarżony o uprawianie zakazanej magii, jesteś współoskarżony o podpalenie gospody, zabicie dwójki osób oraz grożenie śmiercią jednemu z najbardziej wpływowych ludzi w Termalaine. Ale to nic... Saimon, jednoręki rycerz jest zaprzysiężonym łowcą czartów. To demon tak go załatwił. Szczerze nienawidzi każdego, czarciego pomazańca i jeśli go znam to powiesi twoje zwłoki na placu targowym jutro przed zmrokiem. Ten sam los spotka twoją znajomą Var'ras- oznajmił chłodno, zupełnie obojętny na los oskarżonego.
-Nie użyłem magii w tym mieście, można to łatwo sprawdzić, nie ma na mnie aur magicznych, gospoda podpaliła się w wyniku ataku gospodarza i jego ziomków. Nie zabiłem nikogo, żadna groźba nie padła z moich ust w tym mieście, gospodarz coś sobie ubzdurał i chciał dokonać samosądu, uważam się za niewinnego- powiedział spokojnie Salomon starając się podejść do tego jak najmniej emocjonalnie.

-Tak jak już wspomniałem nie masz szans z tego wyjść zwycięsko. Proces będzie farsą. Nikt nie stanie w twojej obronie, za to świadków przeciwko Tobie jest kilkoro. Nie musisz się czuć ani uważać za winnego. To nic nie zmienia…- starzec mówił, łapiąc na więźnia przez otwór w drzwiach -Mógłbym ci pomóc, wstawić się u Helmitów. Ale cena będzie wysoka…- dodał na koniec -Przyjmiesz moją propozycję, lub nazajutrz zawiśniesz. Odpowiedź musisz dać mi natychmiast- powiedział tonem, nie dającym innego wyboru.
-Czego chcesz?- Słowa były wypowiedziane tak beznamiętnie jak było to tylko możliwe.
-Kilka dni temu przybył do mnie młody akolita z klasztoru Oghmy- zabrzmiał głos zza drzwi. -Młodzieniec poprosił mnie o eskortę w drodze na Kopiec Celvina, gdzie jakiś czas temu wybrał się jego mistrz w poszukiwaniu oświecenia. Niestety tamte okolice są domem lodowych gigantów. Chłopak nie żyje nadzieją. Zdrowy rozsądek podpowiada mu, że jego mistrz zginął w drodze do celu. Jedyne czego chce to sprowadzić zwłoki, lub chociażby ich fragment do klasztoru i pochować z należytym szacunkiem. Ja jestem za stary by udać się z tą misją a mój jedyny rycerz wyruszył z inną misją i nie jestem w stanie powiedzieć kiedy wróci- wyjaśnił starzec. -To niebezpieczna misja. Bardzo. Ale daje większe szanse na przeżycie niż pobyt w tej celi. To moja propozycja- wyjaśnił.
-W sumie to bardzo ciekawa oferta, nawet bym mógł się nad nią zastanowić bez tych wszystkich aktualnych okoliczności, powiedz coś więcej- powiedział rozbudzony Salomon. Propozycja ciekawa wszak ograbienie zwłok czarodzieja może być bardzo zyskowne, dodatkowo znał potrzebny język - mowę gigantów.

Rozmówca Salomona zdawał się być wyraźnie zadowolony z entuzjazmu więźnia.
-Nie wiele więcej jestem w stanie ci powiedzieć. Kopiec Calvina to lodowe wzgórze na środku śnieżnej pustyni.
-Prędzej spotkasz odmrożenie niż jakiś zysk z tej wyprawy. Ale przynajmniej ocalisz się od stryczka- wyjaśnił. -Resztę opowie ci akolita Oghmy. A teraz będziesz się zachowywał tak jakby tej rozmowy nie było. Ja zaś zainterweniuje kiedy będzie czas- dodał na koniec.
-Jedyne co mi zostało do powiedzenia to powodzenia- Mężczyzna, skinął lekko głową i zamknął wizjer w drzwiach celi, a echo jego kroków po chwili ucichło. Salomonowi pozostało czekać i wierzyć, że tajemniczy osobnik naprawdę wyciągnie go z tej kabały.

Nieco później


Nie minęła nawet godzina, gdy Salomon usłyszał na korytarzu odgłosy maszerujących straży. Układ, który związał go z tajemniczym człowiekiem dawaj Salomonowi poczucie komfortu i spokoju. Klucz w zamku zatańczył, a po chwili drzwi stanęły otworem. Sferotknięty dostrzegł troje zbrojnych, z czego dwójka dzierżyła w rękach naładowane kuszę.
-Rusz się- powiedział młodzieniec. Niedługo później czarokleta był już w pomieszczeniu z wcale nie mniej surowym wystrojem niż jego celą gdzie spędził ostatnie godziny. Na miejscu czekał na Niego Helmita z bliznami na twarzy, w towarzystwie dwójki pomagierów. Na stoliku, w głębi pomieszczenia, nieopodal koksownika z rozżarzonymi węgielkami leżała skórzana oprawa na narzędzia. Salomon domyślał się, że Helmici prawdopodobnie chcieli zmusić go by przyznał się do winy. Jeden z zbrojnych zamknął solidne drzwi za Salomonem i stanowczym ruchem posadził go na drewnianym stołku.
-Cieszę się, że w końcu się widzimy…- wychrypiał jednoręki rycerz, ze względu na blizny na szyi -Chciałbym z tobą pomówić o rzeczach o które jesteś oskarżony…- w jego sposobie bycie nie było złośliwej satysfakcji czy radości sprawiania cierpienia. Wyglądał jakby był w pełni oddany swej profesji i misji, która go tu przysłała.
Salomon przez chwilę poczuł na plecach zimny dreszcz, bo co by było gdyby jednak tajemniczy jegomość tylko sobie z niego zakpił, lub wyszedł i nie zdążyłby wrócić na czas przed rozpoczęciem tortur? Na szczęście wraz z nadejściem tych myśli rozległo się dudnienie kroków, oraz walenie w drzwi.
-Stać! Prawo odkupienia!- W progu do komnaty stanął siwy kleryk Tyra, którego Salomon widział gdy pierwszy raz wszedł do tego budynku.
-Wykorzystuję tego więźnia prawem odkupienia!- zapostulował stanowczym tonem, wzbudzając na twarzach Helmitów konsternację.
-Śmiertelnie niebezpieczna wyprawa. Zamiast wysyłać świętych rycerzy na pewną śmierć chcę wysłać tego tutaj- wskazał palcem Salomona.

Saimon, pogładził się jedyną ręką po bliznach na szyi, wstał i wyszedł posyłając na odchodne złowrogie spojrzenie wyznawcy Tyra.
-Przysięgnij na najcenniejsze ci wartości że zrobisz wszystko by wykonać zadanie a ocalisz życie!- zwrócił się do Salomona.
-Hmmm… przysięga na duszę? bo w sumie nic cenniejszego nie posiadam, nienawidzę przysięg, traktuję je dość poważnie… ale umowa to umowa- z trudem powiedział -Przysięgam wypełnić zadanie- Powiedział z oporem, zawsze miał problem z obietnicami i przysięgami. Traktował je bardzo poważnie, coś wewnątrz kazało mu się od nich trzymać z dystansem. Może sumienie? Może coś innego -Mam też parę pytań- dodał do starego wyznawcy Tyra.
-W obecności świadków i bogów uznaję tego tutaj Salomona za oddanego sprawie Tyra i jego kleru co czyni go oddalonym od zarzucanych mu win- wyrecytował kapłan. -Proszę przygotować z depozytu i oddać jego własność- zwrócił się do Helmitów -Pójdźmy w ustronne miejsce, usiądziemy i pomówimy w spokojnym miejscu- odezwał się do Salomona, po czym jak gdyby nigdy nic wyszedł z celi i zaprowadził go do swej prywatnej kwatery.
-Saimon mnie znienawidzi za to ale nie wystąpi otwarcie przeciw mnie. Usiądź- gestem ręki zachęcił Salomona -Pytaj zatem…- dodał na koniec.
-Kilka podstaw jak się nazywał jeszcze raz, dokąd zmierzał, trasa jaką pokonał, Jak wyglądał, myślę czy nie wciągnąć w to reszty o tak po złośliwości bo przez nich całe to szambo, zachciało im się rzucać naftą i zaklęciami ognia, w grupie raźniej jeśli wiesz co mam na myśli-
-Akolita, którego masz eskortować nazywa się Hugo. To młody człowiek, którego znajdziesz w gospodzie "Na krańcu świata" dzień pieszej drogi na północ stąd. On odpowie na wszystkie twoje pytania jeśli chodzi o szczegóły wyprawy- odpowiedział starzec.
-Rozumiem, a co do reszty tych osób z których to winy tu wylądowałem-
-Mężczyźni zostali wypuszczeni jakiś czas temu. A kobietę… kobietę chcą powiesić- odparł chłodno. -Niestety nie dam rady wstawić się za waszą dwójką. Wybrałem Ciebie. Mam nadzieję, że słusznie- dodał na koniec.
 
noboto jest offline