Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-03-2023, 21:01   #25
Arthur Fleck
 
Arthur Fleck's Avatar
 
Reputacja: 1 Arthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputację
Poniedziałek
Północ


Ktoś nie śpi, by spać ktoś mógł. Gdy Szekspir wymyślał ten lotny cytat, nie spodziewał się że czterysta lat później pewien potomek niewolników, pracownik security office stanie beneficjentem tych słów. Malvin Larusso sam był niczym poeta prześcigając się w wymyślaniu kolejnych epitetów, kierowanych do wandali oblegających główne wejście SB Tower. Chuligani tamtej nocy dowiedzieli się, że mają puszczalskie żony i matki, tępe dzieci z wodogłowiem i ojców homoseksualistów. Niejeden szewc pozazdrościłby wirtuozerii, z jaką murzyn rzucał przekleństwami połączonymi z najbardziej plugawymi obelgami. Za pomocą gróźb odparł atak, przynajmniej chciał wierzyć, że to on ich powstrzymał a nie gruba szyba niemożliwa do sforsowania za pomocą paru młotków i łomów.

Wtorek
Przed południem


Gówno na wycieraczce. Tak mieszkańcy odwdzięczyli się bohaterowi za uratowanie ich dobytku, uzębienia a być może i cnoty córek. Nim ochroniarz zdążył uprzątnąć bałagan z pod drzwi i wytypować listę podejrzanych usłyszał płacz. Zadziałał gliniarski instynkt, a może po prostu zwykła ciekawość.
- Ja pierdolę – wyrwało się z ust Malvina, gdy zobaczył sąsiadkę.
Jill.
Nie cierpiał lesby i życzył jej jak najgorzej, ale nigdy nie przepuszczał, że jego życzenie się kiedyś spełni. Poczuł nieprzyjemne ukłucie w piersi. Podszedł bliżej i wyciągnął do niej wielką jak bochen łapę by pomóc jej wstać. Nie było sensu pytać co się stało, bo jej twarz stanowiła otwartą księgę. Ktoś spuścił dziewczynie straszliwy wpierdol.
- W końcu wyglądasz jak człowiek – skwitował złośliwie, zanim zdążył się ugryźć w język - Trzeba to przemyć i opatrzeć. Masz w domu apteczkę?
Głos miał Malvin obojętny, nie zdradzający żadnych emocji.
- Pierdol się - Usłyszał w odpowiedzi, ze wzrokiem Jill pełnym wściekłości. A wyciągniętej ręki nie pochwyciła - Lepiej mi załatw klucz do mieszkania.
- Kto cię tak urządził? Drobna sprzeczka z dziewczyną? - zapytał ignorując prośbę. Dłoń cofnął.
- Nie twój interes! - Warknęła dziewczyna.
- Mój, jeśli jakiś pojeb zagraża bezpieczeństwu mieszkańców - odparł.
- A ty co, nowy szeryf we wsi?? To nie było w budynku! Więc skończ pierdolić, i załatw mi klucz do mieszkania.
- Jak tam chcesz - mruknął Malvin i o nic więcej nie pytał - Zaraz wracam.
Odwrócił się i ruszył do windy. Wrócił dziesięć minut później z uniwersalnym kluczem, wyciągniętym z sejfu w recepcji. Otworzył nim drzwi mieszkania 0808 dziewczynie.
- Ile mnie to będzie kosztować?? - Powiedziała niemiłym tonem Jill.
- Dowiedz się kto mi nasrał na wycieraczkę i będziemy kwita - zaproponował, choć jeśli miał być szczery to ta lesba wydawała mu najbardziej podejrzana. Poczekał na jej reakcję.
- Wiesz, gdyby mnie to tak nie jebało w tej chwili, to nawet bym zaczęła rechotać z takich wieści - Oznajmiła oschle dziewczyna, przekraczając już próg swojego mieszkania.
- Gdyby to nie była moja wycieraczka, ja też.
Spojrzał jeszcze raz na jej pokiereszowaną gębę, zawahał się ale w końcu wyciągnął z kieszeni plastikowy pojemniczek z lekami przeciwbólowymi. Ściągnął wieczko.
- Masz, poczęstuj się jedną.
Jill jedynie spojrzała na niego krzywo, po czym położyła dłoń na klamce od drzwi, z wewnętrznej strony, najwyraźniej gotowa, by je zamykać…
Ochroniarz uśmiechnął się pod nosem, po czym schował leki z powrotem do kieszeni.
- Nie to nie.
Odwrócił się i ruszył w kierunku mieszkania.
- Pojebana suka. Chociaż w sumie jest milsza niż myślałem - skomentował sam do siebie… a Jill najwyraźniej to słyszała, bowiem nagle…
- Nie schlebiaj sobie czarnuchu! - Krzyknęła za mężczyzną.
Malvin spojrzał przez ramię.
- Wolę być czarnuchem niż wyglądać jak ofiara chemioterapii z ostrą białaczką - zripostował.
- Pierdol się!
- Ja przynajmniej mam czym a ty musisz zakładać pas z plastikowym kutasem.
- Gówno tam chuju wiesz - Jill… zarechotała? Po czym zatrzasnęła drzwi, i było jedynie już słychać, jak zamyka poszczególne zamki…
Malvin się tylko uśmiechnął. Po godzinach bezczynnego włóczenia się i patrolowania budynku, wyzwiska, przekleństwa i obelgi wydawały się przyjemną odmianą. Nie czuł się już tak cholernie samotny, choć było to chwilowe uczucie i minęło gdy tylko wrócił do drzwi swojego pustego mieszkania…
- A co to za krzyki? - Z 0813 wyszedł na korytarz jeden z tych pedziów, brodaty Robert - O, dzień dobry panu Security…
- Dzień dobry - ochroniarz nawet nie próbował powstrzymać nieprzyjemnego grymasu, który wykrzywił jego twarz - Wariatka z 808 miesiączkuje, nie radzę się do niej zbliżać.
- A próbował pan czekoladkami? Ponoć to pomaga - Powiedział całkiem serio Robert - Tak słyszałem…
Larusso zastanawiał się co pedały mogą wiedzieć o kobiecej miesiączce, ale przemilczał to pytanie. Nie miał ochoty stać tu i gawędzić z tym facetem.
- Nie próbowałem, ale śmiało, może panu się uda - odpowiedział.
- Ja tam z nią nie mam nic do czynienia… ale skoro już tu rozmawiamy… czy pan coś może wie? Co dalej będzie z nami, z miastem, jak sprawy wyglądają, jakieś informacje? W końcu pan mundurowyyy - Powiedział ostatni wyraz, z głupim uśmieszkiem, i jakby… odrobinkę rozmarzonym głosem??
Malvin zmrużył oczy. Nie był to dobry znak. Wskazał palcem na swój uniform z naszywką “SECURITY”
- Czy to wygląda panu na mundur Gwardii Narodowej? Wiem tyle samo co wy. Albo nawet mniej. Interesuje mnie tylko to co dzieje się tutaj, a resztą niech się zajmują inni - wyjaśnił.
- Och, no szkoda… - Gej się wyraźnie zasmucił.
- Dla mnie czy dla Gwardii Narodowej?
- Dla nas wszystkich? - Powiedział Robert, przelotnie się uśmiechając.
Na to ochroniarz nie miał już odpowiedzi. Skinął tylko gejowi na pożegnanie.
- …a może wpadnie pan na kawkę? Thomas nie miałby nic przeciwko? - Zawołał jeszcze za nim sąsiad.
- Nie pijam kawy. Lekarz zabronił - skłamał i ruszył do mieszkania, nie odwracając się. Cholerni zboczeńcy, nawet mi nie przepuszczą, pomyślał.

Gdy wrócił do drzwi, spojrzał z obrzydzeniem na niespodziankę pozostawioną przez jednego z niewdzięcznych lokatorów. Chwycił wycieraczkę niczym kelner tacę a potem, dziękując opatrzności, że nie potknął się o dywan przeniósł ją do łazienki, spuszczając nie swój klocek w sedesie. Jedno w tym wszystkim było pocieszające. Malvin chwilowo stracił apetyt.
Zapasy żarcia były bezpieczne przynajmniej do południa.

Wtorek
Południe


W czasie spotkania Larusso siedział z rękami założonymi na wielkim brzuchu i przysłuchiwał debacie. Żyłka na skroni pulsowała miarowo. W dzieciństwie zachorował na polio i omal nie stracił słuchu. Dziś po raz pierwszy pożałował, że tak się nie stało. Wykorzystał moment gdy zapadła chwilowa cisza, po czym podniósł się ciężko z krzesła. Zabrzęczały klucze przy pasku.
- Grub…Michael ma rację. Trzeba siedzieć na dupie i czekać. Rząd sobie poradzi. Zawsze tak było, jest i będzie – skwitował Malvin po czym przeniósł nieprzyjemne spojrzenie na polaczka. Wydawało się, że dla niektórych cała ta gówniana sytuacja wydawała się pretekstem by łamać prawo i burzyć ustalony ład i porządek. Ledwo wojsko weszło na ulicę, a już zamieniali się w zwierzęta. A co będzie za tydzień?
– Chcesz iść i plądrować, proszę bardzo, ale przy mnie nie chwal się tym głośno chłopcze bo Bóg mi świadkiem, że cię kurwa skuję. To jest porządny blok mieszkalny a nie slumsy i dopóki ja tu pilnuję porządku tak zostanie. Nie chcę tu żadnych rozrób ani burd, zrozumiano?
Nie czekał na odpowiedź, kontynuował jak natchniony.
- Apropo rozrób, wczoraj o północy mieliśmy tu nieproszonych gości. Ktoś szybciej niż nasz koleżka z Polski wykoncypował by okradać i terroryzować uczciwych, ciężko pracujących Amerykanów. Będę potrzebował paru ochotników do ochrony, bo te wypierdki w końcu tu wrócą.
Skupił wzrok na pseudogangsterzynie, który głośno pochwalił się posiadaniem broni.
- Na pewno to nie pistolet na wodę? Wiesz jak się nim posługiwać Coolio? – zapytał ostro pozera – No to zapraszam w szeregi straży sąsiedzkiej.
Murzyn przeniósł spojrzenie na lesbijkę.
- Ciebie też, o ile nie boisz się znów dostać w mordę. A tak się może zdarzyć, żeby była jasność.
Rozejrzał się po zebranych.
- Kto jeszcze chce wyhodować jaja zapraszam do mojego biura, widzimy się o osiemnastej.
Tyle miał do powiedzenia, w sprawie spraw sąsiedzkich. Gdy skończył mówić, usiadł i słuchał dalej.
 
Arthur Fleck jest offline