Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-03-2023, 21:25   #23
Nefarius
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Troje towarzyszy w końcu opuściło okolice strażnicy, która zarazem stanowiła siedzibę Helmitów i jedynego w okolicy kapłana Tyra. Idąca przodem Var’ras odzyskała fason stwarzając pozory twardej i niezłamanej wydarzeniami minionej nocy. Widać jednak było po jej spiętym ciele, że ciągle nosi w sobie ogrom bólu i cierpienia. Kobieta raz po raz zerkała przez ramię z ukosa, czy aby nikt ich nie śledzi a dłonie mimowolnie sięgały do głowy by upewnić się, że spiłowane rogi nie są aby koszmarem, który teraz śni.
-Gdzie te cholerne konie?- zapytała diablica, kiedy dotarli do miejsca gdzie pozostawili wierzchowce, zanim jeszcze zawędrowali do gospody, po której obecnie pozostały gruzy i popioły.
-A to wy!- krzyknęła z okna babulinka, którą wtedy wziął na spytki Verryn -Nie było was, to konie Stefan zabrał. Ten stary pierdziel, co to zacna pani z nim gadała.- wskazała skinieniem głowy Var’ras.
-A gdzie te konie zabrał?- zapytała diablica.
-A no ma chlew, gdzie świniaka trzymał kiedyś. O tam!- wskazała kierunek. Towarzysze spojrzeli na siebie nawzajem, lecz nie mając zbytnio wyjścia udali się niechętnie we wskazanym kierunku, skrupulatnie zerkając na pozycję słońca nad horyzontem by zdążyć opuścić Termalaine na czas.

~***~

-Mam! Mam zacni państwo! Zabrałem bidne koniki, same tak sobie stałe a słuńce prędziusieńko zachodzi o tej porze roku, to żem je zabrał i zaopiekował się. Nie chowajcie urazy, przecież nakarmiłem i nawet wyczesałem...- dukał starzec widząc złowrogie spojrzenia trójki towarzyszy.
-W takim razie bardzo ci dziękujemy starcze. A teraz je zabierzemy- odparła chłodno Var’ras.
-Och zacna pani... Za dziękuje w piecu nie napalę, ani wnuków nie nakarmię...- rzekł nisko się kłaniając. Sferotknięta włożyła mu do ręki srebrną monetę.
-Masz i nie przepierdol na głupoty...- skomentowała chłodno. Zwierzęta na szczęście zdawały się być w dobrej formie a interwencja życzliwego wieśniaka wystarczyła by ocalić konie przed chłodem. Bo chłód nie ustąpił ani na chwilę. Co prawda wyjący wiatr póki co nie powrócił ale zamarznięty akwen pozostał niewzruszony, pokryty delikatną puchową powłoką śniegu. Ludzie szeptali, że warstwa lodu na wodzie jest taka gruba, że można po nim wozem jechać i nie pęknie.

~****~

-Niech mnie drzwi ścisną...- syknęło diablęcie na widok Salomona, wędrującego zasypanym śniegiem szlakiem na północ. Kompani dołączyli do czaroklety zmierzając i tak w tym samym kierunku.
-Myślałam, że cię powieszą. Choć.... O sobie myślałam to samo. Widzę jednak, że udało ci się wykaraskać z tych kłopotów?- zapytała retorycznie -W lesie, na północ stąd ma swój dom pewien druid. Być może będzie w stanie nam pomóc odnaleźć ślady uprowadzonej szlachcianki. Jak chcesz to możesz z nami podróżować. Jak to powiedziałeś wczoraj? Lepiej być w grupie niż dać się zlinczować samotnie?- uśmiechnęła się blado, choć każdy z kompanów wiedział, że był to wymuszony uśmiech. Po Salomonie nie było widać śladów pobicia, lecz póki co nikt nie miał chyba ochoty drążyć tematu przesłuchania i tego jak udało mu się umknąć spod szafotu.
Termalaine zniknęło im z oczu. Słoneczne promienie odbijały się od śnieżnej powłoki zmuszając podróżników do mrużenia oczu. Mimo iż przespali noc, w lochu nie byli zbyt wypoczęci. Warunki, w których odpoczywali nie sprzyjały regeneracji. Na szczęście przed zachodem słońca udało im się dotrzeć do jednego z ostatnich punktów cywilizacji przed zabrnięciem w dzikie śnieżne ostępy.


Rozdział II: Śnieżne rubieże



Na Krańcu Świata, tak głosił szyld nad wejściem do gospody. Był to typowy przybytek stojący przy szlaku. Drewniany budynek na niewielkiej polanie. Z komina unosił się czarny dym świadcząc o rozgrzanym piecu, zaś już kilkadziesiąt kroków od drzwi unosił się piękny zapach pieczonego mięsa.
-Ale jestem głodna...- syknęła Var’ras -Wynajmijmy izby. Zamówmy żarcie, wino i pomyślmy co dalej- zaproponowała. Nikt nie protestował. Poprzednie dwie doby były dla nich bardzo trudne a świadomość, że w dalej na północ może już nie być żadnych oznak życia takiego jakie było im znane wręcz kopała podróżników po zadkach zachęcając do zagoszczenia w szynku.
Po przejściu progu od razu poczuli przyjemną mieszankę zapachów, oraz kojące ciepło, którego tak bardzo oczekiwali. To było miejsce, gdzie mogli zregenerować siły. To było miejsce, gdzie w sumie musieli zregenerować siły, albowiem dalsza droga będzie tylko trudniejsza. To też było miejsce, które szczególnie pragnął odnaleźć Salomon ze względu na przebywającego tu Hugona – młodego akolitę kleru Oghmy.

Biesiadna izba była wielka i przestrzenna, choć w środku przebywało zaledwie troje gości. Wystrój był skromny, lecz przytulny a liczne trofea zwierzęcych głów, czy futer nadawały gospodzie jeszcze cieplejszego klimatu. Na ścianie na przeciwko frontowych drzwi znajdował się solidny, murowany kominek, w którym płomienie wesoło tańczyły z iskrami świeżo dorzuconego drwa.
W rogu na lewo od wejścia siedziała para krasnoludów, które wnioskując po ilości pustych kufli na blacie ich stołu nawet nie zorientowali się, że przybyli nowi goście. Na ławie, obok kominka spoczywała zaś samotna, starsza kobieta grzejąc wyciągnięte w stronę ognia dłonie. Po chwili zza szynkwasu, zza luźnej zasłonki wyłonił się starszy człek o wielkich gabarytach. Był wysoki i miał potężne brzuszysko, lecz jego twarz zdobił szczery uśmiech, w którym nie kryła się krytyka co do rasy czy pochodzenia swoich gości.
-Witajcie strudzeni wędrowcy. Niechaj bogowie wam sprzyjają. Rad jestem was gościć w tych skromnych progach. Rozsiądźcie się, a moja żona zaraz przyjmie od was zamówienia- rzekł zachęcająco.




Zdobyte PD:

Itkovian – 1000

Verryn – 700

Salomon - 500
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline