Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-03-2023, 15:19   #3
Anonim
 
Reputacja: 1 Anonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputację
NIEDAWNO


Zakapturzona postać kijem otworzyła przegniłe drzwi meliny, w której akurat dekował się Waldemar. Sam zainteresowany nie zwykł używać zamków, bo w biznesie, w którym działał ludzie i tak nie szanowali niczyjej prywatności. Miał jakieś tam oszczędności, które trzymał w banku, ale większość kasy inwestował we wszędobylską korupcję. Spokój dało się kupić i właśnie taki handel Waldemar lubił najbardziej. Chwilowo działał jako pomocnik medyka i nawet coś tam łapał z tej całej medycyny, a i rachować nauczyli go na studiach, ale żak z niego był marny. Rzadko kiedy miał czas na popijawy z innymi żakami, a jedynie raz na jakiś czas odwiedzał z nimi burdele, żeby nie wyjść na kogoś dziwniejszego niż był w rzeczywistości. Sporo osób zresztą podejrzewało, że Waldemar jest półświadkiem półświatka - osobą, która coś tam wiedziała o przestępczości, ale nie do końca. Faktem było, że Waldemar był pełną gębą rzezimieszkiem, jednakże rzadko kiedy sięgał ku przemocy, choć byk był z niego niemal od urodzenia. Czasem wydawało się, że źle wybrał fach, bo przecież więcej mógł zarobić na rozbojach. Za rozboje jednak łatwo było stać się banitą, a jeszcze łatwiej trafić na stryczek. Zdecydowanie wolał robić z trupami.

Zresztą i teraz obok jego barłogu leżał worek ze śpiącą królewną. Jej blond włosy i ostre rysy sugerowały północne pochodzenie, a pełne uzębienie uprawdopodabniało szlachectwo. Jedynie jakby ktoś zajrzał pod jej sukienkę to zobaczyłby, że została wypatroszona od dołu. Być może chodziło o usunięcie dziecka nienarodzonego, a być może to nieudana operacja na odbytnicy (z wycięciem jelit, wątroby i żołądka) - w każdym razie słodko sobie leżała pod trzema brudnymi szmatami spod których wystawał tylko loczek włosów.

Przybysz rozejrzał się po melinie i zobaczył niewielką, przegniłą komodę z ubraniami Waldemara, blat stołu leżący w końcu, a także krzesło bez nóg i dwa krzesła z nogami. Obraz nędzy i rozpaczy uzupełniało wiadro ze szczynami stojące w kącie i usypana ze szmat górka w drugim kącie. Sam barłóg Waldemara w większości składał się ze szmat uzupełnionych kilkoma workami, a w tym pościelą wypełnioną pierzem. To ostatnie było bodajże najdroższym elementem wyposażenia tej meliny. Oprócz tego pod ścianą leżały kilof, szpadel, duże worki (starannie złożone w odróżnieniu od szmat), miecz, pałka i niewielki woreczek z monetami.

Przybysz zdjął kaptur odsłaniając oblicze mężczyzny w średnim wieku ze starannie przyciętą brodą i jeszcze staranniej ułożoną fryzurą.
- Nie śpię. - odezwał się Waldemar wciąż leżąc w barłogu, ale gdy otworzył oczy to wstał na równe nogi. Był w ubraniu. - Nadradca Gebhard. Cóż Pana sprowadza w me skromne progi? - zapytał z uśmiechem na co przybysz odpowiedział
- Johann i Gertruda nie żyją. - nadradca pochylił się nad śpiącą królewną i odsłonił jej twarz i tułów - Ładna. - podsumował dotykając jej policzków, nosa i piersi. Waldemar powstrzymał obrzydzenie. Powinien już przyzwyczaić się do różnych dziwactw swoich klientów, ale jednak te seksualne dziwactwa wciąż wywoływały w nim z trudem maskowaną odrazę.
- Sam Pan ją zabierze? - zapytał przerywając niezręczną ciszę, a zgodnie z oczekiwaniem nadradca odpowiedział:
- Sporo dopłacę za transport. Podwójna stawka.

Waldemar zgodził się.


TERAZ

Waldemar zainkasował dodatkowe pieniądze za przewóz osób. Nie był być może najmądrzejszy, ale na rachowaniu znał się, a i w ryj potrafił dać gdy trzeba było. Ogólnie był najspokojniejszym człowiekiem jakiego znał, choć czasem zastanawiał się, czy rzeczywiście zna siebie, czy tylko jest sobą... w każdym razie połowa podróży minęła dość ponuro ze względu na niezbyt dobrą pogodę. Zdawało się, że każdy z tych przypadkowych towarzyszy miał coś do ukrycia i coś do stracenia. Waldemar odzywał się niewiele, ale jak kto chciał to usłyszał od niego, że jest żakiem dorabiającym w transporcie.

- Dziś słaby interes. Bardziej mój czas kosztuje niż towar, który jest jakimś lichym suknem do kupca w Wurmgrube, na który nawet pożałowali ochrony. "Nic ci nie będzie." - powiedział, gdy odbierałem szmaty. Jednocześnie mogłem zabrać kilku pasażerów, bo normalnie byłoby to zabronione. - a od czasu do czasu, jak było to potrzebne, to westchnął melancholijnie - Cóż za czasy.

Z Waldemara był niezbyt inteligentny osiłek, który zagadany o sprawy studenckie legitymował się rzeczywistą wiedzą na temat medycyny, choć mylił niektóre sformułowania to znać było głupiego, ale jednak mimo wszystko, specjalistę. Potrafił również opowiedzieć o niektórych medycznych przypadkach, przy których asystował co tym bardziej uwiarygadniało go w oczach pozostałych.

Na postoju Waldemar skorzystał z pieniędzy otrzymanych od pasażerów dla dodatkowego wynagrodzenia pachoła posturą przypominającego samego Waldemara. Dał mu połowę tego co otrzymał od podróżnych z prośbą, aby wóz wstawić do zagrody co by wiezione sukno całkiem nie przemiękło w nocy i żeby nikt towaru nie ruszał.

Następnie Waldemar dogonił Tupika, który akurat kończył swoje zamówienie u karczmarza. W tym czasie Waldemar rozejrzał się po sali biesiadnej i zobaczył trzech podejrzanych wieśniaków, z których jeden miał wielką szramę na mordzie. Grali sobie w kości pijani. Niedaleko siedziała para - kobieta i mężczyzna - zajadali się kiełbą popijając piwo, a w samym kącie siedziało trzech mężczyzn i kobieta. Wyglądali na jakichś lepiej urodzonych, a podobnie jak para i ci zajadali się, ale nie kiełbą, a jajecznicą i żeberkami.

- Zjadłbym to co tamta para. Kiełba z piwem o ile wzrok mnie nie myli. - wypalił Waldemar do karczmarza, gdy tylko ten skończył swe porachunki z Tupikiem. - Jeśli łaska to chciałbym spędzić noc w stajni na swoim wozie jeśli nie ma tu reguł zakazujących takiego zachowania. Nie chciałbym łamać żadnych reguł w tym przepięknym przybytku słynącym z dobrego jadła i bezpieczeństwa gości.

W sumie w stajni chciał spać z oszczędności i braku potrzeby goszczenia w pokoju w karczmie, a nie ze względu na jakieś obawy o towar. Nie zamierzał równocześnie protestować, gdyby karczmarz zakazał spania w stajni. Pieniądze na posiłek i pokój miał - to co mu zostało za transport. Z jedzeniem usiądzie przy jakimkolwiek stole, choć w miarę możliwości z kimś z kim przyjechał tutaj i kto okazał choć odrobinę serdeczności tudzież neutralności.
45, 9, 73, 30, 14

 
Anonim jest offline