Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-03-2023, 22:07   #4
Kawalorn
 
Kawalorn's Avatar
 
Reputacja: 1 Kawalorn jest godny podziwuKawalorn jest godny podziwuKawalorn jest godny podziwuKawalorn jest godny podziwuKawalorn jest godny podziwuKawalorn jest godny podziwuKawalorn jest godny podziwuKawalorn jest godny podziwuKawalorn jest godny podziwuKawalorn jest godny podziwuKawalorn jest godny podziwu

Jakiś czas temu

- Psiakrew! - rozległo się zawołanie w stanicy poborcy myta.
- Bo grać to trzeba...
- ... umić, nie umić, przestań to powtarzać za każdym razem.
Pablo przegrał właśnie w karty dziesiątego pensa z mytnikiem Magnusem. Nie było opcji zagrać na coś grubszego - mytnik lojalnie nie chciał mieć na sumieniu wpędzenia przyjaciela w zadłużające uzależnienie. Zwłaszcza że już pomógł mu się przed tym ochronić, wylewając - metaforycznie - kubeł zimnej wody na głowę przy uświadamianiu jego sytuacji oraz załatwiając mu dodatkowe źródło dochodu, które pomogło już zaciągnięte długi spłacić bez odgrywania się.
Można powiedzieć, że tą grą symbolicznie świętował udaną zasadzkę za rozbójników, którzy już od jakiegoś czasu obserwowali stanicę. Magnus nie był wprawdzie pewien, czy słusznie dostrzega zagrożenie, na szczęście miał komu zgłosić sprawę bez obawy, że dostanie reprymendę za paranoiczne zawracanie głowy, gdyby jednak nic się nie stało. Pablo zrobił rozpoznanie, sprowadził oddział strażników dróg i razem przyłapali delikwentów na gorącym uczynku. Przeżyli ci, którzy zostali złapani przez Pablo w sieci i zanim się z nich wyplątali, resztę towarzyszy zdążyli już stracić. Choć czy ostatecznie stanowiło to dla nich wielką różnicą, miało się okazać przed sądem... choć raczej mało prawdopodobne.
Pablo miał właśnie przerwę, podczas gdy inni strażnicy pilnowali więźniów. Wszyscy musieli dać odetchnąć koniom, zanim zabiorą delikwentów do aresztu. Przepatrywacz rozejrzał się, czy reszta jest dość daleko, po czym nachylił się i powiedział ściszonym głosem:
- Za dwa dni przeprowadzam tędy karawanę z Khazid Grimaz. Z krasnoludami rób to, co tam normalnie musisz robić, ale przekazano nam także wieści, że ma z nimi wracać niejaki Gauner. Jemu trzeba poświęcić szczególną uwagę... Masz mu policzyć, ile tam się da, i zwrócić uwagę, jakim towarem się zajmuje. Informacje przekażesz tamtemu jak mu tam... Henrykowi.
- Spokojne ich kupieckie rozczochrane. Do liczenia nawet nie muszę się szczególnie fatygować - wyszczerzył się poborca. - Przydzielili mi takiego młodego gorliwca, wykazać się chce. Nie zdziwiłbym się, gdyby i von Gesunda nie chciał puścić, póki go choć dwa razy dokładnie nie sprawdzi.
- Dobra, czas się zbierać, bo tu twoich "gości" musimy do nowego domu odprowadzić. Tak jak mówiłem, zobaczymy się jeszcze przy krasnalach i Gaunerze, a potem to nie wiem, kiedy, bo będę musiał się wybrać do Wurmgrube po kolejnych kopców. To już będzie dłuższa droga, w dodatku z tymi wiesz... szczególnego priorytetu.
- To się trzymaj - odrzekł Magnus, zbierając ze stołu mosiężne monety. - Nie martw się, kiedyś odzyskasz te wszystkie brzęki, jak jeszcze ze mną poćwiczysz i dorównasz mianu swego konia.
- Zamknij się.



Teraz

Pablo Stallmeist był młodym, na oko dwudziestokilkuletnim, ciemnoblondwłosym mężczyzną. Jechał na lekkim, dość energicznym koniu o imieniu, jak mogli usłyszeć przygodni towarzysze podróży, Bystry. Wyglądał, jakby chciał naraz złapać całą bandę - na koniu przed nim leżało kilka sieci, z juk wystawała lina związana w lasso, a poza swoim uzbrojeniem przy pasie miał przytroczony bicz. To, czego nie było widać, to schowany w zanadrzu pistolet, który z oszczędności rzadko był w użyciu.
Otaksował wzrokiem każdego z towarzyszy i przewożony na wozie towary, szybko jednak tracąc zainteresowanie tym ostatnim. Z szacunkiem lekko ukłonił się przed Feliksem.
Przy przedstawianiu się poinformował, że wcześniej zajmował się głównie patrolowaniem traktów z innymi strażnikami dróg, a teraz częściej przeszukuje teren dla karawan, czy właśnie oddziału straży, gdy trzeba nieco zboczyć z traktu. Szybko bez zbędnych ceregieli zajął miejsce z przodu zastępu. Podczas jazdy nie wdawał się w dłuższe rozmowy, często skupiając się na potencjalnych niebezpieczeństwach podróży. Oraz na tym, że przy wykonywaniu tej pracy jest obserwowany przez prawdziwego rajtara. Czasami wspominał o ogólnej sytuacji na drogach, gotów z każdym rozwinąć temat.
Podczas postoju zainteresował się szczególnie koniem rajtara, obserwując jego ułożenie i zastanawiając się, jak Bystry wypada w porównaniu z rajtarskim wierzchowcem. Zastanawiał się tez, jak zręcznie wypytać jeźdźca o jego służbę. Nie mógł tak po prostu wypalić "Jak to jest być rajtarem, dobrze"?


- Witaj, witaj! Ja, jak zwykle, sam zajmę się moim Bystrym - głośno odpowiedział pachołowi, licząc na to, że Felix to usłyszy. "Cholera, co ja aż tak mu nadskakuję?" - pomyślał z niesmakiem. Kiedyś, gdy pomagał ojcu opiekującemu się stajniami, podpatrzył przynajmniej u niektórych rajtarów, jak sami zajmują się swoimi końmi. Jak nadejdzie bój, nikt mnie wiecznie wyręczał nie będzie - powiedział któryś. Pablo wziął przykład i też starał się samemu zaopiekować wierzchowcem po podróży. Zazwyczaj.

Gdy Pablo wreszcie skończył, wszedł do oberży. Idąc w stronę karczmarza, zauważył grających w kości i usiłował dojrzeć, czy na stole leżą jakieś konkretne stawki, czy też gra jest bardziej rekreacyjna. Tymczasem karczmarz wiedział już, że należy spodziewać się standardowego pytania: Jak tam sytuacja? Tutaj spokojnie? Was nie nękają? Każda informacja o niepokojach przy drogach była dla Pabla interesująca, a poza tym szkoda by było takiego przybytku.

Na koniec zamówił danie, które było już gotowe i jeszcze w miarę gorące, i rozejrzał się za wolnym miejscem. I za rajtarem.

k100: 99, 29, 7, 32, 79


 
Kawalorn jest offline