KASJUSZ
Kasjusz Korbel przeczesał palcami włosy po przeczytaniu po raz kolejny dokumentów i listów. Jako bękartowi „wielce szacownej i starożytnej" rodziny Korbelów nigdy nie pozwalano mu zapomnieć o jego pozycji. Ojciec pokochał jego matkę Ritę- pomimo że była Fletchingiem- na tyle, żeby uznać swoje ojcostwo. Szanowny Pan Dziadek był mniej przychylny- Kasjusz za wikt i opierunek ma być użyteczny, ale niech nie śni o pozycji głowy rodu.
Zarządzać, ale nie rządzić, być użytecznym, ale nie błyszczeć. Cały splendor i przywileje dziedzica należało się jego młodszemu bratu - Konstantemu. Niesamowite jak bardzo Szanowny Dziadek patrzył na wybryki młodszego wnuka. Konstanty umarł równie głupio co żył- pół nagi uciekał ze schadzki ze swoją mężatą kochanką na koniu, który się potknął. Młodszy Kolber skręcił kark i zginął na miejscu.
Ród nie dysponował innymi męskimi dziedzicami. Pozycja po prostu spadła na Kasjusza z całym bagażem zobowiązań. Szanownemu Dziadkowi szczególnie zależało na zadbaniu o ciągłości rodu. Najpierw ożenek - potem będą przywileje i tytuł dla dotychczasowego . Szlachta łatwo nie zapomina, ani nie wybacza- 1. Bękart 2. Kolberowie mieli swoją mroczną renomę. Żona musiała pochodzić spoza Caliphas.
W zasadzie to łowczyni Yanna spadła mu pod tym względem z nieba. Jej podopieczna Kaya była całkiem użytecznym dodatkiem- dowód, że potencjalna pani Kolberowa jest w stanie rodzić. Bowiem Kasjusz miał wielkie wątpliwości, że obie panie są ze sobą spokrewnione. Nie żeby go to szczególnie obchodziło. Wolał się skupić na najbliższej przyszłości- Koleberowa i Kolberówna miały zapewnić dzisiejszą kolację, a pytanie czy są w stanie zapewnić posiłek, który Kasjusz przeżyje. Rezydencja pozostawała im niestraszna.