Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-03-2023, 20:52   #29
Buka
Wiedźma
 
Buka's Avatar
 
Reputacja: 1 Buka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputację
Dzień +3.


Los Angeles.
Wtorek, 13 czerwiec 2023.
Popołudnie(między 15 a 18-tą)

Pięciu facetów z ósmego piętra SB Tower, wybrało się na miasto, by zdobyć jakieś zapasy dla całego swojego piętra… każdy z mieszkańców dał im po 100$, by zakupić(jeśli się dało), to i owo…

Pyotr jechał swoim pickupem, obok siedział Jeff z pistoletem gazowym, z tyłu Harry, Anton, i "Ostry" Simon z gnatem.

….

Pierwszym przystankiem był supermarket. Przed jego wejściem zebrało się nieco ludzi, i była kolejka. Okazało się, że nikogo do środka nie wpuszczano, a sama obsługa miała nieco broni, w postaci pistoletów i rewolwerów(choć nie każdy). Rzeczy sprzedawano o zawyżonych cenach, i nie w hurtowych ilościach… udało się trochę kupić. Ale mleka dla dziecka azjatki nie mieli.

Anton dobrowolnie usiadł na pace, pilnując kilku reklamówek z nożem, i pojechali dalej…


Mniejszy sklepik, miejscowy, należący do jakiegoś Hindusa, paradującego tam z Magnum(!) za paskiem spodni, oraz jego pomocnika, ze strzelbą gładkolufową, również jeszcze coś miał do sprzedania. I także nikogo nie wpuszczali do środka. Ale za to mieli mleko.


~

Później przyszedł czas na aptekę… oczywiście ceny były zawyżone, ale dało radę kupić to i owo, i żadnych cyrków nie było. Pojechali dalej.

Druga apteka, jaką odwiedzili, była rozwalona. Nie było w niej personelu, a była właśnie ograbiana przez kilka podejrzanych osób. Na widok jednak grupki z wieżowca, i ich pistoletów, "ćpuny" uciekły…

Harry siedział za kierownicą pickupa, zaparkowanego nieco z boku, a nie przed samą apteką, a Anton stał na czujce przy wejściu. Reszta buszowała zaś w środku.

- Jobany wrot! Podjiechała policyjia! Chyjba mnie wizieli... - Powiedział nagle Anton chowając się bardziej w sklepie.

Trzech gliniarzy wysiadło z radiowozu, mając jakieś małe karabinki w łapach. Dwóch ruszyło, chcąc najwyraźniej wejść do apteki, z karabinkami gotowymi do strzału przy ramieniu, czujnie... trzeci stał za autem, i też czujnie obserwował teren.

- Zajebię psy - Warknął Simon, gotując się do strzelaniny z gliniarzami??
- Nie wolno - Syknął Jeff.
- No co ty "Ostry", pojebało cię? - I takie tam inne, dały radę przekonać Simona, by nie strzelał do mundurowych, przy nerwowym poszukiwaniu tylnego wyjścia. Ale..

- Tam ktoś jest! - Wrzasnął jeden z gliniarzy - I mają broń!

I wywalił długą serię po aptece, do niej wchodząc. Fuuuck, jakiś idiota?
- Scott kurwa, zwariowałeś?! - Krzyknął jeden z gliniarzy.

A w tym czasie, czterech facetów z SB Tower, wiało tylnymi drzwiami, zdobywając w sumie z owej apteki, tyle co nic... a Pyotr poczuł nagle ból w prawej ręce. Oberwał! Oberwał jedną z kul! W prawe ramię. Polała się krew... ale uciekli. A potem do pickupa, i prowadził go Harry, i w dalszą drogę.

Rana była lekka, Piotr miał szczęście. Kula ledwie go drasnęła, i nawet nie utknęła w ciele. Chwilowo wystarczył więc prowizoryczny opatrunek…


~

Odwiedzili lombard. Był zamknięty na 4 spusty: kraty, żaluzje, i takie tam inne pierdoły... ale ktoś w środku był. I uchylił małe wieczko w drzwiach.
- Co? Broń? Chyba ocipieliście! Chociaż... mam tu takie małe gówno, chcecie?

Pistolecik Ruger LCP II, na kaliber 22, pomieści 10 naboi w magazynku... a naboi było w sumie do niego 14. Za używany pistolecik, typek zaś chciał... 400$(Nowy kosztuje jakieś 430$ ). Cena jak po zbóju, ale co zrobić… zdecydował się na niego Pyotr.

"Ostry" zaś polewał z tego pistoleciku, a Anton kiwał głową z zażenowania.

Pojechali dalej...



Po jakimś czasie natrafili na sklep z bronią! Ale silnie obwarowany, na dachu było dwóch gości z karabinami, a tak to znowu kraty, jakieś metalowe żaluzje i te sprawy... wejście wyglądało na spalone, jakby po mołotowie? Typki zaś wrzeszczały by spadać, bo zastrzelą, i nie, nic nie sprzedawali!

Na ulicy w pobliżu kręciło się trzech murzynów, wyglądających na niby właśnie takich chcieliby-gangsta... i wypatrzyli towarzystwo z wieżowca, i ruszyli do nich, wyciągając pukawki! Harry już chciał dać gazu i wiać, ale "Ostry" go wstrzymał. To były jakieś niby jego znajomki…

- Yo, yo! - Powiedział Simon.
- Yo! Kurwa, to "Ostry"! Whaaaazuuup? - Padła seryjka przybijania piątek, i inne takie tam powitalne gówna.
- Szukamy jakiś zapasów!
- A te białasy to twoje ziomale? - Zarechotało trzech czarnoskórych.
- Yo! A co! Przy białych to mnie przynajmniej suki od tak nie zastrzelą, nie? - Walnął "Ostry", i znowu wszyscy zarechotali. Po kilku chwilach zaś spytał - Yo! "Tha Nutz", a wy tu co?
- Chcieliśmy tych chujów w sklepie z gnatami rozjebać, ale chuje się dobrze zabunkrowały!
- Yo! A to chujnia! A co do gnatów, nie masz może czegoś odpalić?
- Yo, czekaj… - "Tha Nutz" pogadał chwilę ze swoimi ziomalami na boku… - Yo, "Ostry"! Tera żelazo to na wagę złota, ale dla ciebie coś znajdę!

Mały rewolwer. Smith & Wesson model 60, kaliber 38, a do niego 10 kul. Za... 500$. Zdzierstwo… no i w porównaniu z pukawkami "yo-gangsterów", wyglądał jak zabawka, i był chyba dla nich bronią zapasową. Ale owszem, Jeff się zdecydował.

No i yo… znaczy się, głowy ich już bolały, a Piotra ramię, zdobyli w sumie to i owo, nie pozostawało więc nic innego, jak wrócić do SB Tower… po kolejnej seryjce "yo" i przybijania piątek, i żółwików, i ciul wie czego jeszcze, w końcu pickup ruszył w drogę powrotną.







Dzień +3.


Los Angeles.
Wtorek, 13 czerwiec 2023.
Wieczór(od 18-tej)


A na dachu SB Tower, już w najlepsze trwała mała imprezka, pachniało grillowanym mięsem, grała cicho muzyczka, i był alkohol… i było zajefajnie. Przyszli zaś właściwie wszyscy sąsiedzi.

Grubasy grillowały dla wszystkich, babcia wylewnie dziękowała za lekarstwa, Larry zaś za mleko dla dziecka.

Akiko trochę pluskała małą w jacuzzi… prym we wszystkim jednak wiodła oczywiście Pamelka, uśmiechnięta, wesolutka, czarująca, i bardzo seksowna. I od razu rzucająca się Jeffowi z utęsknienia na szyję.

Była i blada Sandra, już trochę mniej seksowna, była i parka gejów.

Felicia, od razu wystraszona stanem Piotra, i zabierająca go na chwilę do mieszkania, by profesjonalnie opatrzyć ranę…

Eve, chlejąca jak smok, do której od razu zaczął się przystawiać "Ostry", ze słabymi skutkami. Podszedł więc w końcu do Sandry.
- Yo! Jak tam leci… ummm… - Obejrzał ją sobie z góry do dołu, i błysnął srebrnymi zębami - ...wampirzyco?

Była i Jill, która mocno zamaskowała swoje paskudnie podbite oko makijażem, i prawie nic już nie było widać. Wręczyła ona, wśród głupawych śmieszków, jakiegoś świerszczyka Malvinowi.
- Ty wiesz, nie? - Powiedziała do czarnoskórego, po czym uciekła do… Harry'ego.

A Anton, to jedną, to drugą panienkę, zwłaszcza z tych młodszych, wprost pożerał wzrokiem, ale starszy pan był ogólnie miły, i nic nie cudował, nawet słownie żadnej nie zaczepiając.


Trochę normalności, w tych dziwaczych czasach, tak, to robiło dobrze każdemu… starano się jednak zbytnio nie hałasować, i nie puszczać za głośno muzyki. Lepiej nie zwracać na siebie zbytniej uwagi, jeszcze ktoś będzie zazdrosny, i będą cyrki…

Grillowanie trwało do 21, a w międzyczasie wrócił prąd. Większość jednak nie chciała zostawać na dachu, gdy zapadnie zmrok, w końcu różnie to bywało, a we własnych czterech ścianach najbezpieczniej.

Było jednak miło.









***
Komentarze za chwilę.
 
__________________
"Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD
Buka jest offline