Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-03-2023, 15:08   #27
Brilchan
 
Brilchan's Avatar
 
Reputacja: 1 Brilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputację
Tenia


~Jesteś uroczy, dzieciaczku~ - Dodała kierując myśl do uroczego grzyboludka, który ją zaczepił. Nie idealizowała grzyboludzi, ale musiała przyznać, że ten maluch był świetnym ambasadorem, a wysłanie go przodem okazało się świetnym zagraniem, które świadczyło o intelekcie kolonii. Mimo przykrych okoliczności nie mogła powstrzymać się przed zachwytem nad grzybnym dzieckiem, które przypominało jej o synku sześcioletnim Artosie, którego zostawiła w świątyni w mieście Targos nie mogła go wziąć ze sobą jego babka szlachcianka Miriam Ślepowrona próbowała odebrać go Matce po tym, jak połamała byłemu mężowi ręce za jego pijaństwo.
~Bądź gotowa~ zabrzmiał głos w jej głowie ~ Gdy nadejdzie odpowiednia chwila dostrzeżesz znak. Pamiętaj jednak by pod żadnym pozorem nie rozpalać światła, musi ci wystarczyć to, które emituje grzybnia na ścianach~ przestrzegł ją głos i w tym momencie wilczyca dostrzegła jak delikatne refleksy świetlne fioletu, czerwieni i pomarańczu nabrały intensywności, delikatnie pulsując.
~Zrozumiano. Zmysły tej formy nie potrzebują światła a jeżeli zostanę zmuszona do przemiany w postać człowieka poradzę sobie bez światła, przysięgam~ obiecała.
Tenia wyczekała cierpliwie na moment kiedy fosforyzująca struktura grzybów zaczęła mienić się jaskrawymi barwami opalizując fioletowo i różowo.
-Co to do cholery?- warknął jeden z likantropów widząc ten spektakl kolorów. Dopiero teraz Tenia uzmysłowiła sobie jak obszerna była grzybna struktura, porastająca nawet najgłębsze odmęty jaskini. Pozostający w formie hybrydy dzikołak zakwilił do swych kompanów, po czym sięgnął umięśnioną łapą za trzonek dwuręcznego topora, który spoczywał oparty o skałę całkiem nieopodal. Głowica topora nagle buchnęła płomieniami uzmysławiając Tenię, że broń jest magiczna a dzikołak będzie stanowił większe wyzwanie niż się do tej pory spodziewała. Do tego magiczny płomień, który tańczył na głowicy topora rozświetlał blado najbliższą okolicę likantropa. Szczurołaki nie posiadali oręża. Ich jedyną bronią były pazury i zębiska, ale i to sprawiało ich niebezpiecznymi wrogami. Nagle jeden z grzybów wielkości dorosłego człowieka przebudził się z letargu, stojąc tuż obok jednego z likantropów ze szczurzym pyskiem. Widząc to dzikołak zakwilił jeszcze raz, głośniej, po czym rzucił się do ataku a sekundę później w jaskini przebudziły się kolejne trzy Mykonidy sunąc w kierunku przeciwników.
Druidka przypomniała sobie furię, jaką czuła wobec Malaryty, naśmiewającego się z gwałtów. Do tego dołączyła chęć zemsty za śmierć oraz gwałty Szelest. Tenia otworzyła swą mentalną skrzynię, w której trzymała złość, oraz krzywdy. Na pysku wilczycy pojawiła się piana i z furią rzuciła się na najbliższego przeciwnika, aby gryźć i szarpać jego ciało.

Pierwsza faza potyczki poszła całkiem nieźle. Mykonidy wraz z Tenią pod postacią wilka błyskawicznie okrążyli swoich przeciwników, choć moment zaskoczenia umknął im w momencie, gdy świetliste refleksy grzybni pobudziły niektóre z grzybów do "życia". Mykonidy poruszały się żwawo i zwinnie, mimo iż na pozór przypominały niezbyt gibkie istoty. Poza tym każdy z nich zdawał się silny i bezkompromisowy w pojedynku. Kiedy stwory zbliżyły się do likantropów każdy za sprawą swojej woli nadmuchał pęcherze zarodników porastające swoje kolorowe kapelusze, a sekundę później struktury pękały rozsiewając chmurę jaskrawego niczym brokat pyłu. Herszt bandy i stojący najdalej na północ szczurołak zdawali się pozostawać niewzruszeni na działanie pyłu, lecz ten likantrop, którego kąsała Tenia w wilczej postaci niespodziewanie upadł u jej stóp wodząc mętnym i oszołomionym wzrokiem gdzieś po sklepieniu jamy. Stwór w swoim oszołomieniu pozostawał kompletnie bezbronny a Tenii nie zostało nic innego jak dokończyć dzieła i rozszarpać odsłoniętą gardziel.
Walka rozpętała się na dobre. Dzikołak zaatakował stojącego najbliżej mykonida swymi kłami, dość mocno orając trzon korpusu ożywionego grzyba. Likantrop zamachnął się swym płonącym toporem, lecz na szczęście oręż minął celu i to dość znacznie.
Nieopodal szczurołak ścierał się ze swoim oponentem i trafił go pazurami, ale na szczęście z niezbyt wielką siłą. Mykonidy jak jeden mąż, natarły okładając masywnymi pieśniami swych przeciwników. Każdy z Malarytów miał na karku po dwoje grzyboludzi a każdy z grzyboludzi zdołał trafić celu i choć ciosy topornych łap nie były zbyt finezyjne to jednak nadal pozostawały cholernie silne a do tego w miejscu uderzeń, na ciałach likantropów zostawał dziwaczny puder, który zdawał się parzyć skórę w miejscu kontaktu.
Smak krwi przeciwnika był rozkoszny! Kusiło ją, żeby przejść, od przekąski do dania głównego, ale musiała być cierpliwa. Rozsądek podpowiadał jej, że lepiej jest dobić drugiego przeciwnika, który poddał się działaniu paraliżujących zarodników. Grzyboludy radziły sobie, całkiem nieźle, na pewno przytrzymają Alfę i ostatniego szczura przez kilka uderzeń serca.
Druidka nie miała w tej chwili głowy na skomplikowane przemyślenia, kipiąc, z furii doskoczyła, do drugiego ze sparaliżowanych wyznawców zawszonego dzikusa rozszarpując mu gardło, nie dając wrogowi okazji, otrząsnąć się z działania halucynogennej grzybni.
Słodka krew zalała jej przełyk, choć nadal zachowała swój umysł obecnie czuła się jak prawdziwy wilk a Mykonoidy były jej watahą!
Jej ciało zalała adrenalina lekko pijana dwoma łatwymi zwycięstwami uniosła łeb, żeby ocenić stan dwójki pozostałych przy życiu wrogów.
Nadeszła pora na Alfę Dzikoczłeka! Mykonoidy zapewne poradzą sobie z ostatnim szczurzym likantropem.

Potyczka trwała w najlepsze. Żadna ze stron nie miała zamiaru odpuścić a uczestnicy bitki nie byli wyszkolonymi wojownikami, to też przypominało to bardziej plac ćwiczebny niż miejsce, gdzie rozstrzygały się losy życia i śmierci.
Płomienny topór dzikołaka wymierzył jednemu z grzyboludzi kilka potężnych razów i stwór po chwili padł na wilgotne podłoże. W międzyczasie dwa mykonidy atakowały pozostałego przy życiu szczurołaka, lecz ten wcale nie był im dłużny i radził sobie całkiem nieźle. Masywne łapy grzyboludzi waliły go na oślep, tłukąc po plecach i boku, ale i jego pazury kilka razy sięgnęły celu, pozostawiając głębokie bruzdy. Ostatni z Mykonoidów natarł na dzikołaka, lecz z mizernym skutkiem, bo choć jeden cios trafił celu, nie zrobił zbytnio wrażenia na herszcie likantropów.

Tenia rzuciła się z zębiskami na alfę! Potem będzie się zastanawiać nad leczeniem mykonoidów, przez chwile pożałowała, że Nów przerwał jej modły i nie miała mocniejszych błogosławieństw niż dwa słowa życia więc najlepszą metodą pomocy było szybkie zabicie Malarytów! Dobiegła do Dzikołaka i korzystając z tego, że grzyboludy go rozpraszały spróbowała dobrać się do miękkich partii jego ciała wilczymi zębiskami.
Potyczka rozkręciła się na dobre. Tenia była zbyt skupiona na swoim przeciwniku, by poświęcić choćby ułamek swej uwagi szczurołakowi i ścierającym się z nim dwóm mykonidom. Tylko kątem oka widziała zamaszyste ciosy sękatych łap grzyboludzi.
Wbrew przewidywaniom przywódca watahy likantropów skupił się na wilczycy, gdy ta ukąsiła jego łydkę, boleśnie ją szarpiąc. Dzikołak zakwilił tak głośno, że aż jej zapiszczało w uszach i natarł uzbrojonym w wielkie kły ryjem. Wilczyca odskoczyła w bok, cudem unikając niebezpiecznej rany, ale niestety to nie był koniec i sekundę później zmiennokształtny posłał jej druzgocące uderzenie płonącym toporem. Tenia poczuła jak ból odbiera jej na krótką chwilę zmysły, jak krew lepi futro na boku, a rana dodatkowo piecze od zaklętego w głowicy topora magicznego ognia.
Krzyk Alfy był muzyką dla jej uszu a rana, choć bolesna nie spowodowała, u niej skomlenia a jedynie wzmocniła jej furię i zachęciła ją do kolejnego ataku. Mykonidy nie były wirtuozami taktyki bojowej, lecz ich prymitywne umysły pozwalały wywnioskować, że skoro likantrop skupiał się na innym celu, mogli skoncentrować pełnię siły swego ataku na zmiennokształtnego. A może tak się tylko Tenii przez krótką chwilę wydawało? Może mykonidy po prostu robiły to co do nich należało - broniły swego domu? Broniły poświęcając wszystko. Tenia, choć skupiona na herszcie bandy, dostrzegła kątem oka jak szczurołak orze pazurami delikatną strukturę kapelusza grzybni, powalając mykonida trupem. Na szczęście drugi grzyboczłek zmotywowany śmiercią znajomka uderzył go masywną łapą w szczury pysk, wprawiając w oszołomienie. Mykonid nie czekał ani chwili i złapał sękatymi łapskami szczurołaka za nadgarstek i ramię, po czym pociągnął z całych sił wyrywając mu rękę przy samym barku. Likantrop zakwilił z bólu i padł na ziemię drżąc w konwulsjach, a krótką chwilę później jego ciało wróciło do ludzkiej formy, brzydkiego człowieka.

W tym samym czasie mykonid wspierający Tenię walił hardo na oślep dzikołaka, lecz ciosy zdawały się być zbyt słabe, nie robiąc na dzikołaku większego wrażenia. Malaryta po raz kolejny zmienił cel, poświęcając całą swoją uwagę Mykonidowi. Kły dzika wbiły się w trzonek ciała grzyboluda, tam, gdzie humanoid miałby brzuch, odrywając spory kawałek szarawego ciała. Dzikołak zakwilił głośno, zachęcając samego siebie, po czym wyprowadził płaski cios toporem, minimalnie chybiając celu.
Śmierć grzyboluda tylko wzmocniła jej złość! Alfa był ostatnim wrogiem i znów ją zignorował, w ruch poszły wilczę kły!
Dzikołak krwawił z kilku ran, ale mimo to nie wyglądał na ciężko rannego, który chciałby się poddać. Ba! Wręcz przeciwnie. Widząc, z jaką zawziętością wilczyca próbowała go kąsać zdawał się być jeszcze bardziej zmotywowany niż do tej pory. Z pomocą przyszedł ostatni mykonid, który wymierzył likantropowi solidny cios w tył głowy. Na ryju dzikołaka pojawiła się piana, lecz nie wiedzieć czemu to na wilczycy bardziej się skupił. Kolejny cios płomiennego topora okazał się druzgocący dla Tenii. Kobieta na krótką chwilę straciła przytomność tracąc swoją zwierzęcą formę, oraz wytrącając barbarzyńską furię. Tenia odzyskała świadomość po krótkiej chwili w momencie gdy przywódca malarytów obalał ostatniego z mykonidów.
-Wiedziałem, że nie walczę ze zwykłym zwierzęciem hrrrr…- warknął zerkając z ukosa na poturbowaną druidkę. Tenia ciężko dyszała. Ból był oszałamiający i zarazem paraliżujący.
-Trochę mnie podziobałaś wredna kurwico, ale to nic… rany szybko się na mnie goją- przemawiał powoli napawając się zwycięstwem. Likantrop powoli zbliżał się w jej kierunku kręcąc lekkie młynki toporem w powietrzu jakby odganiał natrętne muchy.
-Twoja znajoma wyciągnęła kopyta…- spojrzał w kierunku Szelest -Może uda ci się ją zastąpić na jakiś czas…- posłał Tenii paskudny uśmiech.
 

Ostatnio edytowane przez Brilchan : 31-03-2023 o 17:04.
Brilchan jest offline