Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-04-2023, 04:02   #29
Nefarius
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
-Domyślam się, że ten cały Hugo na nas czeka? Tak?- zapytała Var'ras.
-Czeka na kogoś kogo miał mu przysłać kapłan Tyra, który ocalił mi skórę- odparł Salomon –Jeszcze nie jest późno, może od razu po niego pójdę? W sumie i tak nie jestem głodny, to mogę z nim pogadać albo go tu przyprowadzić?- zaproponował.
- Może najlepiej by było. - Verryn skinął głową. – Niech lepiej nas zobaczy, zanim podejmie jakąkolwiek decyzję.
-Dobra- odrzekł krótko, po czym wstał od stołu i pozostawił towarzyszy samych. Sferotknięty podszedł do szynkwasu zapytać o to, w której Hugo przebywa izbie i po chwili z odmętów kuchni wyłonił się brzuchaty gospodarz. Mężczyźni zamienili kilka zdań, karczmarz wrócił na tyły a chwilę później powrócił i niosąc zamówione przez gości alkohole podszedł w towarzystwie Salomona do stołu. Człek postawił ciepły dzban, oraz kielichy.
-Ten Hugo… No trochę głupio się przyznać… No ale co wam będę bzdury opowiadał… Zdaję mi się, że po nim to chyba tylko jakieś księgi i łachy w izbie pozostały…- wyjaśniło gładząc się wielką dłonią po potylicy.
-Jak to?- dopytała Var'ras.
-A no tak miła pani. Siedział chłopaczyna już dobre półtora dekadnia. Był miły ale niestety trzy dni temu brakło mu srebrników. Prosił o pracę, by mógł odrobić pokój, to też posłałem go porąbać drwa. Po godzinie wrócił z odciskami na rękach, skarżąc się że już więcej nie da rady siekiery utrzymać. Wysłałem go do pomocy na kuchnię ale przez te blazy nie mógł nic w rękach utrzymać. Chciałem już mu polecić wyprowadzkę kiedy przyszła do nas wdowa po drwalu Mateuszu.

Powiedziała, że trza jakiegoś mądrego, bo w ruinach starej wieży niedaleko jej chaty co nocy słychać jakieś ujadanie, sapanie, skomlenie i tak dalej… Chłopak niechętnie zgodził się sprawdzić sprawę. No i nie wrócił od tamtej pory. Trochę mi głupio, bo chuchro z niego było o wątłych ramionach ale co poradzę, jakoś muszę utrzymać swój przybytek…- Miał skwaszoną minę i ewidentnie było mu głupio z tą sytuacją.
Zaklinacz spojrzał na kompanów.
- Może powinniśmy sprawdzić, co się z nim stało? - zaproponował. – Daleko stąd ta wieża? - Przeniósł wzrok na karczmarza.
-Nie, nie- odparł mężczyzna –To konno godzina jazdy na północny wschód. Wieża stoi tam od zawsze. Już mój dziad opowiadał o tym miejscu że pamięta je w kontekście ruin, kiedy jeszcze był młody. To dzikie tereny, nie znajdziecie tam nikogo po za odludkami jak rodzina Mateusza. Prawdopodobnie zamieszkał tam jakiś przeklęty stwór- dodał na koniec. W tej samej chwili z kuchni wyłoniła się młodą żona gospodarza niosąc do stołu posiłki. Symfonia zapachów rozbudziła ich apetyty zanim jeszcze w ogóle zdążyła zbliżyć się do stołu. Pachniało i wyglądało wyśmienicie.
Verryn z uznaniem pokiwał głową.
- Same pyszności, jak widzę - powiedział.
Gdyby nie obecność karczmarza bardziej by się zainteresował osobą gospodyni niż jedzeniem, ale wolał nie ryzykować.

-To po drodze do twojego druida?- wtrącił Itkovian zwracając się do Var'ras. Spojrzał łapczywie na kolację. Od razu zabrał się za jedzenie gdy tylko talerz dotknął stołu.
-To nie mój druid. To po pierwsze. Nasz jak już- oburzyła się diablica –A po drugie druid nie mieszka na wzgórzu w chacie, otoczonej żywopłotem, z drogowskazami prowadzącymi do "Posiadłości drzewojeba". Druid mieszka w lesie, w jaskini, na drzewie, gdzie zechce. Trzeba będzie go jakoś wywabić, ale teren na którym żyje może być spory- wyjaśniła Itkovianowi.
-Czyli śmiało możemy założyć że wycieczka w tamte strony nam nie przeszkodzi w poszukiwaniach- skomentował po czym upił spory łyk wina. –Jestem za tym żeby dziś porządnie wypocząć, a jutro się wyruszy do wieży i poszuka tego Hugo i druida- powiedział po czym popatrzył po pozostałych czy się z nim zgadzają.
-Cieszy mnie twój optymizm- skomentował ponuro, jak zwykle z resztą Salomon –Na północ stąd rozciąga się las, którym można by było palić w piecu długie lata w dość dużym królestwie. Będzie trzeba nieźle się nagłówkować żeby odnaleźć tego druida- dodał z kwaśną miną.
-Ale co do tego, co mówił Itkovian chyba wszyscy się zgadzamy?- zagaiła Var'ras –Porządny odpoczynek nam się należy. Najwyżej będą dwa trupy wyznawców Oghmy…- dodała.
- My musimy wypocząć, wierzchowce też. - Verryn skinął głową. – Zjemy, prześpimy się, a rankiem pojedziemy do wieży.-

Kolacja była smaczna, wręcz przepyszna. Kompani od wielu godzin nie mieli w ustach nic po za suszoną wołowiną i sucharami z własnych zapasów no i rzecz jasna skromne jadło które dostali w siedzibie Helmitów w Termalaine. Grzane wino również pieściło ich kubki smakowe. To mógł być całkiem miły i sympatyczny wieczór, gdyby nie okoliczności, które towarzyszyły im jeszcze poprzedniego dnia. Nikt nie wracał do tematu ze względu na Var'ras, bo nie było takiej potrzeby. Dla Verryna, Itkoviana i Salomona milczenie towarzyszki było wygodne. Jakiś czas później, kiedy Słońce zaszło za horyzont a wino rozluźniło ich ciała i umysły kompani udali się do swoich pokoi. Izby były skromne ale zarazem przytulne. Nakryte czystą i pachnącą krochmalem pościelą łóżka wręcz zapraszały kuszącym szeptem.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline