Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-04-2023, 11:34   #30
Blackvampire
 
Blackvampire's Avatar
 
Reputacja: 1 Blackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwu
Thulzssa & Tenia

Zaklął w duchu, kiedy wilk padł na ziemię, ale to co następnie się stało wprawiło go w ponowne zdziwienie. Nie spodziewał się, że zwierzę przybierze nagle humanoidalną formę. Jak widać bogowie nie chcieli przestać go dzisiaj zaskakiwać. Wydarzenie to całkowicie zmieniło aktualną sytuację, teraz już nie miał wątpliwości po, której stronie powinien stanąć. Wielki wieprzołak był do niego odwrócony tyłem wypluwając swoją zwycięską tyradę, był to więc idealny moment na atak.

Thulzssa wystartował do biegu ze swej klęczącej pozycji po drodze wyśpiewując słowa prostego zaklęcia leczącego. W mgnieniu oka kojąca magiczna energia spłynęła na rany druidki, zasklepiając część z nich. Czystokrwisty Yuan-ti miał zamiar wykorzystać zaskoczenie przeciwnika jak najlepiej tylko potrafił. Nie zatrzymując się ani na chwilę zaczął wywijać młynki swoimi sejmitarami, a bieg z zadziwiającą płynnością zmienił się w taneczny krok. Bard przed samym atakiem wykonał półpiruet mający za zadanie nie tylko zdezorientować przeciwnika, ale także zwiększyć impet samego uderzenia. Ostrze przejechało po skórze lykantropa zostawiając czerwieniejący ślad, a Thulzssa zrobił lekki krok w bok nie przestając kręcić swoją bronią. Ten specyficzny taniec mógł się wydawać dziwny dla kogoś niezaznajomionego ze stylem walki, który praktykowali bardowie Kolegium Miecza. Ci, którzy mieli okazję zobaczyć coś takiego w akcji wiedzieli, że nieustanne młynki wykonywane ostrzami oraz taneczne kroki zwiększały zarówno możliwości obronne jak i ofensywne danego tancerza mieczy.

- Wątpię by zassstąpiła Ci ona ewidentny zły dotyk po twoim ojczulku, wieprzku. Coś mi się zdaję, że wchodził w nocy pod twoją kołderkę jak mamussssia nie patrzyła, co? - Thulzssa wyszczerzył swoje uzębienie w całej okazałości ukazując znacznie szerszą linię ust niż u zwykłego człowieka oraz ostre kły przypominające zęby jadowe węża. Miał nadzieję, że te słowa ubodą przeciwnika i skupi się on na nim aniżeli na dobijaniu rannej. Walka jeszcze się nie skończyła, ale Thulzssa zauważył, że nagły atak wywołał o wiele większe zaskoczenie u lykantropa opóźniając jego reakcję. Pozwoliło to Czystokrwistemu na wyprowadzenie kolejnych dwóch, szybkich ciosów. Znów zakręcił ostrzami nadając im niemal hipnotycznych ruchów oraz dodatkowego pędu. Stwór nie wiedział, czy kolejny młynek to tylko płynny zwód, czy też nadchodzący atak. Na pierwszy rzut oka widać było, że bestia nie potrafiła zauważyć drobnych różnic w tańcu Thulzssy, które sygnalizowały nadejście ciosu. Pierwszy z sejmitarów uderzył niemal perfekcyjnie po przedramieniu paskudy pobudzając do życia małą strugę krwi. Drugie z ostrzy nie pozostało daleko w tyle i to ono trafiło znacznie celniej gdzieś pod żebra, raniąc bardziej dotkliwie. Z twarzy Yuan-ti nie schodził uśmieszek wyrażający nieskrywaną pogardę dla jego aktualnego przeciwnika. Ostrza wirowały w spiralnym tańcu tworząc swoistą barierę stali między Thulzssą a lykantropem. Wężowe oczy z uwagą obserwowały dzikołaka wyczekując jego odpowiedzi.

Kobieta roześmiała się słysząc żart wężoczłeka
- Dzięki za pomoc, zimnokrwisty. Jestem ci winna dług krwi, ale na razie trzeba nabić prosię na rożen! Zdechniesz gwałcicielu! - Krzyknęła, unosząc w górę drewnianą tarczę z wymalowanym na niej symbolem róży otoczonej kłosami zboża.
- “W drewnie siła” - zaklęła moc natury w swej pałce i ruszyła do ataku na Alfę. Herszt bandy likantropów z łatwością uniknął ataków Tenii, skupiając się w pełni na Thulzssie najwyraźniej uznając go za groźniejszego przeciwnika.
- Pokaż co tam masz! - krzyknął, zakwilił i rzucił się na yuan ti. Płonącą głowica dwuręcznego topora świsnęła tuż obok twarzy Thulzssy, lecz mężczyzna nawet nie musiał się zbytnio wysilać, by pozostać poza zasięgiem ataku - Rozpruje Ci flaki! - krzyknął i natarł barkiem, próbując nadziać wężowego wojaka na swe dzicze kły, lecz i tym razem chybił celu, a właściwie to Thulzssa wykonał łatwy unik.
Zignorowana druidka ponownie wpadła w furie i rzuciła się na prosiaka z zamiarem zgniecenia go na miazgę.

Czystokrwisty zdołał uniknąć obu ataków dzięki swojemu tańcowi dając tym samym okazję jego nowej sojuszniczce do przeprowadzenia ataku. Niestety skóra lykantropa była niebywale twarda, przez co zadanie jakichkolwiek ran sprawiało wielkie problemy. Thulzssa zakręcił się znowu w pół piruecie i sieknął sapiącego prosto w pysk, niestety ostrze ześlizgnęło się po jego imponujących kłach i tylko lekko przecięło skórę. Drugi atak nastąpił zaraz po pierwszym, ale ten całkowicie chybił. Yuan-ti zaklął pod nosem, zbytnia pewność siebie sprawiła, że prawie stracił rytm, a zmęczenie zaczynało dawać mu się we znaki. Wiedział, że nie będzie w stanie dużo dłużej pociągnąć tańca mieczy. Znał swoje możliwości całkiem nieźle, dlatego też był pewien, że stać go jeszcze na jeden pokaz wirujących ostrzy, a później zarówno dłonie jak i nadgarstki powiedzą stanowcze stop.
Malaryta był przeciwnikiem z najwyższej półki. Stwór był cholernie wytrzymały a jego porażająca siła budziła lęk w sercach Thulzssy i Tenii, gdyż wystarczyłby jeden celny cios topora by przepołowić dorosłego człeka w pół. Na szczęście zarówno yuan ti, jak i druidka byli na tyle zwinnie by unikać ciosów toporzyska.
- Kwwiiii - zawył dzikołak, nacierając od góry. Płonącą głowica topora uderzyła z impetem w wilgotne podłoże, wybijając w powietrze salwę iskier. Thulzssa poczuł satysfakcję, gdyż taktyka uników zaczynała przynosić skutki. Dzikołak był z każdym zamachem coraz bardziej zmęczony, a ciosu coraz mniej celne. Koniec potyczki zbliżał się nieuchronnie do końca, kiedy niespodziewanie likantrop w akcie desperacji i co dziwo w dość przewidywalny sposób natarł na swego przeciwnika kłami. Thulzssa poczuł przeszywający ból na boku, a krwawa szrama na żebrach trysnęła obficie krwią.

Druidka krzyknęła opętana szałem i zadała kolejny cios.
Czystokrwisty zdecydowanie nie był zadowolony z tego, że ubodła go człekokształtna świnia i zdecydowanie bardziej przejął się swoją urażoną dumą niż krwawiącą raną. Bard zacisnął zęby i ignorując piekący ból znowu rozpoczął swój taniec mieczy, w którym to zakręcił parę młynków, a następnie uderzył w paskudę trafiając gdzieś w owłosiony tułów. Sejmitar ciął całkiem głęboko, co też pokazała struga krwi, która bryznęła w pogoni za przelatującym ostrzem.
-Zdechłbyśśśśś w końcu! - Wysyczał przez zębiska Yuan-ti, po czym wyśpiewał formułkę tego samego zaklęcia, którym wcześniej zaleczył część ran druidki. Tym razem kojąca energia spłynęła na niego samego dodając mu nieco więcej werwy dzięki uśmierzeniu bólu i zasklepieniu części rany. Wszystko to trwało zaledwie parę uderzeń serca, a Thulzssa miał szczerą nadzieję, że przeciwnik w końcu teraz padnie na ten swój warchlaczy ryj.
Likantrop zatoczył się do tyłu jakby był pijany, upuścił swój topór na ziemię i złapał się za krwawiącą ranę. Jego mętny wzrok spoczął na Tenii, mimo iż po prawdzie przyczyniła się dużo mniej do jego ubicia.
- To dopiero początek. Z resztą to już się zaczęło he he he… - warknął, jego ciało przybrało ludzką formę a sekundę później trup padł na pysk w kałuży własnej krwi. Thulzssa odetchnął z wielką ulgą choć zaraz poczuł ukłucie bólu w swoim boku. Bard nie zastanawiając się długo podniósł jeden ze swoich mieczy i zaczął recytować kolejne zaklęcie. Ręka trzymająca sejmitar wykonała płynny ruch zupełnie jakby mężczyzna próbował szarpnąć coś delikatnie samym ostrzem. Gest ten powtórzył się parę razy przechodząc płynnie z jednego szarpnięcia w następne aż w końcu Yuan-ti wypowiedział ostatnie słowo mocy zaklęcia, a następnie dotknął ostrzem w ranę. Niebieski blask przepłynął ze stali prosto na ranę całkowicie ją zasklepiając.
 
Blackvampire jest offline