Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-09-2007, 18:32   #1
Mira
Konto usunięte
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
[Wampir: Maskarada] DELIRIUM

DELIRIUM

CZYLI SEN SZALEŃCA


Wiedeń… piękne miejsce będące od lat kolebką europejskiej kultury. Miasto to pełne jest nie tylko cudownych zabytków i pomników przeszłości, ale także stanowi jeden z ośrodków kwitnącej młodej kultury. Począwszy od wspaniałego barokowego pałacu Schönbrunn przez Muzeum Historii Sztuki aż po aktualną architekturę w Dzielnicy Muzealnej MuseumsQuartier… Wiedeń jawi się w różnych barwach i wymiarach. Żyło tu więcej słynnych kompozytorów niż w jakimkolwiek innym zakątku świata…
Wiedeń pulsuje, tętni życiem niczym żywa istota…
Może to właśnie przyciąga doń wampiry?

Jaka by nie była odpowiedź, faktem jest, że to w Wiedniu właśnie zbiera się potężna Rada Camarilli, złożona z najbardziej wpływowych Kainitów Świata Mroku.

I oto Ty – już nie młodzik, lecz wciąż pacholę wobec kilkusetletnich patriarchów – masz stanąć przed obliczem Rady. Czego chcą? Ponoć pragną nagrodzić Cię za Twe osiągnięcia… Ponoć.

Idziesz długim, zimnym korytarzem, a echo Twych kroków jest niczym dudnienie gongu, wybijającego raz po raz wezwanie.

Stajesz przed mosiężnymi drzwiami, zastanawiając się czy ta staroć przetrwałaby atak na siedzibę Camarilli. Jak znasz tych podstępnych starców, zabytkowe wrota skrywają pewnie nowoczesną technologię. Może nawet są pancerne… Wyciągasz dłoń, by dotknąć ich powierzchni, lecz strażnik zbija twą rękę dość brutalnym uderzeniem włóczni – kolejny archaizm. Patrzycie na siebie z gniewem, mierząc się wzrokiem.

- Wejdziesz, kiedy Cię wyczytają. Nie wcześniej. – rzuca krótko strażnik.

Zapewne celowo pominął jakiekolwiek formy grzecznościowe. Chcesz już coś odpowiedzieć, lecz słowa zamierają ci w gardle, gdy słyszysz jak ktoś przez megafon wymawia Twoje nazwisko.

Drzwi otwierają się, a Ty, gdybyś był człowiekiem, zapewne wstrzymałbyś dech w piersiach. To jednak nie spodziewany przepych Cię zdumiewa, lecz fakt, że sala wizytacyjna Camarilli wygląda jak… pokój przesłuchań (?!).

Niepewnie wchodzisz do środka, a strażnik zamyka za Tobą drzwi. W słabym świetle, przywodzącym na myśl policyjne jarzeniówki, dostrzegasz stojący na środku pomieszczenia skórzany fotel, a naprzeciw niego ogromne lustro. I to wszystko.

W końcu decydujesz się usiąść na krześle. Przez chwilę nic się nie dzieje. Chcesz już wstać, gdy światło gaśnie. Siedząc w ciemnościach zastanawiasz się czy to aby na pewno nie spisek, a obiecana nagroda nie jest przypadkiem wyrokiem na Ciebie.

Zauważasz, że lustro przed Tobą zaczyna połyskiwać delikatnym blaskiem. Twoje odbicie rozmywa się, a zamiast niego widzisz ogromną komnatę. Patrzysz głodnym wzrokiem przez szybę, która jeszcze minutę temu była tylko jednolitą taflą, w której odbijała się Twoja sylwetka i ów skórzany fotel.

Oto przed Tobą roztacza się widok na iście królewską salę audiencyjną, pośród której na wysokich, pozłacanych tronach zasiadają oni – Rada Camarilli.
Twoją uwagę zwraca fakt, że fotel pośrodku – większy niźli pozostałe - jest pusty. To prowokacja? A może kolejna tradycja?

Mężczyzna siedzący z lewej strony pustego tronu, wstał. Jego ascetyczna sylwetka była jakaś nienaturalnie wysoka, a ręce i nogi za długie – jakby ponaciągane.

- Witajcie. – do Twych uszu dotarł jego ciepły, silny głos.

Ów wampir, zapewne słynny Etrius z klanu Tremere, rozejrzał się powoli, przez moment patrząc ci prosto w oczy. Od spojrzenia jego szarych tęczówek przeszył cię zimny dreszcz, jak gdyby ktoś wpuścił do Twej głowy oślizgłego węża, który miał wykraść Ci wszystkie tajemnice.

- Zostaliście wezwani do Wiednia, by od samej Rady odebrać podziękowania za Wasze dokonania…. – kontynuował mężczyzna, mówiąc wyraźnie nie tylko do Ciebie. – Camarilla jest z Was dumna! Pragnę zatem w imieniu nas wszystkich, jak tu zasiadamy, nagrodzić Was, wyznaczając specjalna misję.

No tak… typowe działanie tych staruchów. Tworzą otoczkę chwały i zasługi po to tylko, byś bardziej się przyłożył do sprzątania ich podwórka…

- Oto w Wasze ręce oddane zostaniem miasto! Jeden z Was zaś stanie na jego straży jako Książę lub Księżna i decydować będzie o życiu i śmierci pozostałych dzieci Kaina! – Etrius zrobił dramatyczną pauzę, po czym kontynuował. – Reszta spośród Was nie zostanie jednak bez niczego, utworzycie bowiem Radę, by wesprzeć władzę tego, który pierścień Camarilli będzie nosił.

„Asceta” zasiadł na swym tronie i jakby na umówiony znak zaraz wstała nieduża kobieta o orientalnych rysach twarzy… czyżby Anna Magdalena znalazła sobie nowe ciało? Słysząc naprawdę wiele o jej brzydocie, można być tylko wdzięcznym za takie rozwiązanie.

- Wierzymy w Was córy i synowie… - przemówiła lekko zachrypniętym głosem. – Wierzymy, że zjednoczycie się, by zaradzić chorobom islandzkiej stolicy – miastu Reykjavik. Jednym z owych problemów jest władza nieudolnego księcia Rolanda, który widać nie radzi sobie z ciężarem odpowiedzialności i przestrzeganiem zasad Maskarady. Waszym najpierwszym zadaniem będzie obalenie niekompetentnego Kainity. Jak to zrobicie oraz jaki los mu zgotujecie – to już zależeć będzie od nowego Księcia. A kto nim zostanie? O tym zadecydujemy już wkrótce, uhonorować bowiem chcemy tego, który największą się wykazał lojalnością wobec swych ojców…

Kobieta uśmiechnęła się przebiegle. Ciężar spojrzenia jej piwnych oczu niemal wtłaczał Cię w fotel. Cóż to mogło być?

- Wybrani! – otrzeźwił Cię dźwięk jej głosu. – Przejdziecie teraz do Błękitnego Salonu, gdzie poznacie się. Tam też decyzja Rady, co do wyboru Księcia, zostanie Wam przedstawiona. Idźcie w pokoju.

Nagle obraz kobiety rozpłynął się, a zamiast niego „wróciło” lustro. Znów widzisz swoją twarz… zdziwioną? Zaniepokojoną?

Drzwi za plecami otworzyły się, snop ostrego światła z korytarza oślepił Cię na moment. Mrugasz oczami kilka razy, po czym podnosisz wzrok. Strażnik stoi u wejścia, czyniąc zapraszający gest dłonią.
Czas na Ciebie…


* * *


Błękitny Salon to ulubione miejsce Rady do zapraszania gości. Był to pokój bardzo wystawny, urządzony ze smakiem, a na dodatek w ciekawy sposób otwarty. Czyżby starcy z Camarilli chcieli zasugerować, że nie mają niczego do ukrycia?

W sześciu nawach stanęło sześć postaci. Odległości miedzy nimi były jednak zbyt wielkie, by mogli dokładnie się dojrzeć fizjonomie pozostałych. Mieli czekać na wezwanie, więc stali bezczynnie, przyglądając się niezwykłemu sklepieniu pomieszczenia. Na szczęście nie trwało to długo.

Niewiadomo kiedy, na środek, pomiędzy dwa stoły wystąpił przystojny mężczyzna o nienagannej aparycji i - jak się miało okazać – równie poprawnym sposobie wysławiania się.

- Raz jeszcze pragnę powitać szanownych gości! - zaczął głośno, by wszyscy go usłyszeli, mówiąc przy tym jednak przyjemnym w brzmieniu tenorem. – Witam was w imieniu znakomitych gospodarzy i proszę uprzejmie do Błękitnego Salonu na chwilę odpoczynku. Rada Camarilli w chwili obecnej obraduje, mając jednakże nadzieję, że tę odrobinę czasu, jaką potrzebują na podjęcie decyzji, spożytkujecie na wzajemne zapoznanie się. Zapraszam zatem!

Jegomość zwrócił się w stronę pierwszej nawy z prawej strony ściennego obrazu.

- Ciebie Andrzeju Dereszu z Ventrue… - rzekł bez zająknięcia.

Ukłonił się, po czym zwrócił swe oblicze w kierunku kolejnej wnęki.

- Ciebie Karolu Lipiński z Nosferatu

- Ciebie Macho Komarenko z Malkavian

- Ciebie Jacku Borowiczu z Gangreli

- Oraz ciebie Robercie Aligarii z Ventrue.

Za każdym razem człowiek powtarzał procedurę witania, by oddać każdemu należyte honory. Następnie zaś skierował się do wyjścia z sali. Stanął jeszcze przy wielkich dębowych drzwiach i pokłonił się jakoby wszystkim.

- Rozgośćcie się. Nasi patriarchowie niedługo skończą naradę i przedstawią wam jej wynik. Tymczasem zaś…

Klasnął dwa razy w dłonie i dębowe drzwi rozwarły się. Do salonu weszli dwaj służący niosąc srebrne tace. Na każdej z nich można było dostrzec kryształowe kielichy i butelkę wina.

- … napijcie się za ich i wasze zdrowie.

Służący postawili tace na stolikach i rozlali do sześciu kieliszków zawartość butelek. Teraz w święte lamp wytrawne oczy wampirów mogły dostrzec, że to nie wino, lecz krew.

Kelnerzy wraz z mężczyzną, który wprowadził Kainitów do Błękitnego Salonu, opuścili pomieszczenie, przymykając za sobą ciężkie drzwi.
Wywołani zostali sami…
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline