Im więcej historii było wypowiadanych tym częściej Profesor kiwał głową jakby coś mu się zaczynało klarować.
- Jak rzekłem, do wyprawy trzeba się przygotować. Jeżeli macie trochę zleceń, lepiej zająć się nimi zawczasu i zgromadzić zasoby.
W palcach zaczął obracać kawałek złotego papieru na którym było coś napisane, ale także widać było jakby przetarcia albo smugi.
- Obiecałem wam opowiedzieć co się ze mną działo i dlaczego znaleźliście mnie wędrującego samopas po pustkowiu. - rzekł spokojnie widząc że nikt póki co nie zabiera się więcej do rozmowy.
- Pamiętam w miarę klarownie... przytłumione światło, pulsowanie i ciepło. Wnętrze czarokrętu Łupieżców Umysłów. Ich samych. Małych takich, niepodobnych do tych których przywołuje się w sagach. Pamiętam że obudziłem się w klatce w dużym pomieszczeniu. Wokół były za kratami inne stworzenia. Często bardzo dziwne i groźne. Gdy zjawiał się któryś z nich, illithidów, w głowie narastał mi szum... po czym budziłem się na podłodze, z kolejnymi bliznami na ciele i coraz bardziej zakrwawioną koszulą. Czasem pojawiały się te ich upośledzone wersje, ale nie mogły mnie dosięgnąć w klatce, choć próbowały
Brak mi było rachuby czasu. Czasem przychodzili, ogłuszali i wywalali inne istoty by zastąpić je ciekawszymi okazami. Czasem zabierali je i wracali z nimi... zmienionymi. Coś z nimi robili że przestawały być tym czym były. Pewnego razu czarokrętem zatrzęsło i chyba przywalił w glebę. Część krat się powykrzywiała. Była tam taka jednak potężna bestia, która drąży w ziemi. Pomyślałem że gdyby ją rozdrażnić to by porozbijała te klatki - i nagle jak na zawołanie grunt zaczął lekko drżeć, co wkurwiło bydlaka. Potem jeszcze zacząłem ciskać ognistymi pociskami powodując coraz więcej zamieszania.
Bestia w końcu w furii rozwaliła uszkodzoną klatkę i próbowała się dobrać do mnie. Powyginała kraty i by mnie zeżarła, ale pojawił się jeden z ilithidów. Bestia rzuciła się na niego, pierdolnęła o ścianę i zwiała włazem którym gospodarz przylazł.
Sam wykorzystałem okazję, wysunąłem się przez kraty. W kącie tej hali leżały rzeczy, chyba moje, tak mi się zdawało. Wziąłem saperkę, taki szpadel na krótkiej rączce, i ożeniłem ją z łbem tej zawszonej mózgożernej abominacji zanim się ocknęła.
Potem zgarnąłem co mogłem i umknąłem idąc za zniszczeniami które poczyniła uwolniona bestia. Nie pamiętam jak to szkaradztwo się nazywało, ale po wyrwaniu ostatniego włazu rzuciło się przez śnieg, a potem gdy oddaliło się zaczęło w nim ryć i znikło. Miałem szczęście już nie spotkać tej szkarady. Nawet udało mi się zamaskować ślady by mnie ilithidzi nie wytropili, ale oni chyba w ogóle się na tym nie znają.
Widząc jednak zewnętrze... Przypomniałem sobie... różne śnieżne i lodowe scenerie. Kojarzę z nimi... ruiny. Wykopaliska. Chyba prowadzone w grupie. Nie układają mi te wszystkie obrazy jednak w ciąg przyczynowo skutkowy. Ale wydaje mi się że jestem archeologiem i badaczem. Z jakiejś konkretnej uczelni. To by się w sumie z tym zgadzało.
Tu Profesor rzucił przez stół złoty bilecik.
Musiał to być jakiś glejt. Papierek miał wyrysowane z niezwykłą dokładnością obramowanie, w środka zaś umieszczono podobiznę Profesora nakreśloną tuszem. Tekst jednak był rozmazany jakby zawartość wypisano świeżym tuszem i przeciągnięto dłonią. Na szczycie znajdowała się rozmazana tarcza podzielona chyba na pięć pól.
"Bibli[....] Uniwersytetu [..........]
N[...] Karty 000013[.....]
Kol[….] […..]rq[……..]
Stopi[...]: Profesor [....]
Im[....] [........] [..] [...........]
Nazwisko: Battlehammer
<szereg zamazanych emblematów>
Znalazca proszony o [.......] z Biblio[.....]"