Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-05-2023, 19:14   #51
Halwill
 
Reputacja: 1 Halwill nie jest za bardzo znany
Itkovian, Tenia, Thulzssa

Kompani odprowadzili wzrokiem Salomona i Verryna nie zazdroszcząc im ich misji dyplomatycznej.
-Co my tu w ogóle wyprawiamy…- Hugo znów zaczynał drżeć na myśl o możliwych konsekwencjach tej wyprawy. Młodzieniec naciągnął na głowę szczelniej kaptur, po czym wskazał oddaloną o kilkadziesiąt metrów wąską szczelinę, która miała stanowić ich ewentualną drogę ucieczki, gdyby opcja rozmowy z gigantami nie powiodła się.
-Sugeruję, abyśmy już tam poszli. To niewielką odległość, ale sami wiecie. Gigant to gigant. Z jego nogami mógłby nas dogonić w kilka sekund a tak… No cóż… sami… sami wiecie… będziemy trochę bezpieczniejsi- zaproponował.
Tenia jako jedyna chyba nie narzekała na podróż. Była zadowolona z nowego topora, czuła, że Wielka Matka jest z niej zadowolona. Postanowiła wciąż kroczyć ścieżką druidki, choć odkrycie w sobie wściekłości i talentu bojowego dużo jej dało, to bardziej niż większego nakierowania swej furii pragnęła wznowienia swej relacji z Matką Naturą i większego zrozumienia jej mocy, aby móc pomagać ludziom. W jakiś dziwny sposób poczuła łączność oraz jedność z tą surową arktyczną krainą! Sama była osobą szczerą i surową. Lubiła wyzwania i bezpośredniość tego mroźnego pustkowia.
Podczas podróży, starała się co jakiś czas dawać koniowi odpocząć od własnego ciężaru zmieniając się w wilka jednak nie mogła utrzymywać tej formy długo, a zwierzę i tak zdechło (przynajmniej mieli świeże mięso na drogę, żeby uzupełnić ubytki w zapasach).
Oddała proporzec poselstwa, bo ani nie znała języka, ani nie była dobra gdy szło o czcze gadanie! Spojrzała się na Hugo z potępieniem, nie czuła się, dobrze zostawiając tamtą dwójkę, aby kryć się w jakieś jaskini! Napiła się ziołowego wina zabranego z karczmy, lepsze by było jako grzaniec, ale nie miała czasu na rozpalanie ogniska
- Nie wiem, co ty tu robisz dzieciaku, mnie Wielka Matka sprowadziła, abym lepiej zrozumiała jej surowy i arktyczny aspekt. Jeżeli twoja wiara podpowiada ci schowanie się w jaskini proszę bardzo nie nadaje się na dyplomatkę, ale nie znaczy to, że nie mogę ubezpieczać dwójki gaduł - Powiedziała i przemieniła się w Wilczego Pająka i zaczęła wchodzić do jaskini po suficie chcąc w razie potrzeby pomóc ich “posłom”.

- Jak wy to mówicie? I maszsz babo placek? Przysssłowia bywają intrygujące. - Wysunął wężowy język parę razy i spojrzał na Hugo. - Szszczelina, to nie jesssst głupi pomysł, przynajmniej wiatr będzie nam mniej dokuczał - Czystokrwisty rzekł do młodzieńca jednocześnie mocniej owijając się futrem i kierując swoje kroki do wspomnianego celu.
-Lepsze to niż stać tu i zamieniać się w słup lodu- powiedział, po czym ruszył za Thulzssą w kierunku szczeliny.
Troje mężczyzn przyglądało się jak Tenia za sprawą druidycznego rytuału przybrała postać olbrzymiego pająka, by następnie bez najmniejszego problemu wspiąć się po lodowej ścianie w wyższe partie groty. Z tego miejsca doskonale widziała "przedsionek" domu gigantów, oraz wąski gardziel jaskini prowadzący w wyższe partie góry.
Jej towarzysze wybrali natomiast bezpieczniejszą opcję, zmierzając do wspomnianej wcześniej gardzieli. Była to wąska szczelina, gdzie było na tyle ciasno, iż mężczyźni nie mogli stać ramię w ramię. Wiatr wył zza ich pleców tak głośno, że momentami musieli dociskać kaptury swych futer do uszu.
-Panie wiedzy, Mistrzu nad mistrzami, Najzacniejszy ze skrybów i najzdolniejszy z poliglotów. Oświeć drogę naszych kompanów i wskaż im właściwy kierunek...- modlił się Hugo, a kiedy już skończył oparł się plecami o ścianę, którą miał za plecami. Chłopak niespodziewanie podskoczył w miejscu skupiając na sobie uwagę kompanów (po za Tenią, która nie była w stanie tego dostrzec ze swojego miejsca pobytu). Thulzssa i Itkovian dostrzegli niewielki kształt dziwacznego stworzenia, które jeszcze sekundę temu wyglądało jak zwykły fragment lodowej ściany. Tancerz Mieczy rozpoznał w istocie mefita, stworzenie żyjące w ekstremalnych warunkach gdzie dominuje konkretny żywioł. Mefit zerwał się do lotu na swych małych skrzydełkach uciekając od poszukiwaczy w kierunku, z którego ci niedawno przybyli. Kolejną sekundę później takich mefitów od ściany oderwały się dziesiątki. Stworzenia nie były ani agresywne ani (raczej) niebezpieczne.
Nieco wyżej, z okolic szczytu wąwozu, w którym kompani znajdowali się Tenia pod postacią pająka dostrzegła chmarę dziwacznych stworków, które jej kompani najwyraźniej spłoszyli. W duchu zaśmiała się, bo wyobraziła sobie minę Hugona, który pewnikiem mocno się wystraszył. Nagle jednak jej uwagę przykuł dźwięk ledwie wyróżniający się na tle trzepotu dziesiątek skrzydeł stada mefitów oraz wyjącego w wąwozie wiatru. Ujadanie, którego jeszcze nigdy wcześniej kobieta nie słyszała, dźwięk, którego druidka nie była w stanie do żadnego konkretnego stworzenia przypisać.
Na widok lodu odrywającego się od ściany przesmyku Itkovian przypadł do ziemi przysłaniając hełm przedramieniem. -Co to do cholery jest? Latający lód?- skomentował krótko pochylając się niżej. -Któreś z was się orientuje co to za cholerstwo i czemu tyle tego tu jest? -rzekł wychylając się lekko za przedramienia aby spojrzeć na istoty jeszcze raz.

-Spokojnie przyjacielu. To mefity- rzekł Hugo, choć uspokajanie kogokolwiek nie pasowało do jego bojaźliwej natury.
-To istoty silnie związane z żywiołami - te tutaj z lodem. Z tego co kiedyś przeczytałem to potrafią być niebezpieczne kiedy komuś służą. Jak widać te są wolnym stadem. Najwyraźniej spłoszyłem jednego gdy go dotknąłem a ten spłoszył pozostałe- dodał przyglądając się jak ostatnie znikają w przesmyku w kierunku niższych partii Kopca Kelvina.
-Mam nadzieję że masz rację że rzeczywiście nie musimy się martwić- odparł wojak - No nic, znajdźmy te schronienie bo i my zaraz będziemy lodowymi posągami…
Kompani nawet nie zdążyli odpowiedzieć gdy na ich głowy posypała się garść śniegu. Uderzenie serca później kolejna i jeszcze jedna, już większa. Mężczyźni wartko spojrzeli w górę i tam wysoko, nad ich głowami, na szczycie wąwozu dostrzegli dwie pary ślepi, które ich lustrowały.
-Na bogów, a co to za potwór?- syknął Hugo. Monstrum buchnęło parą z nozdrzy po czym zawyło tak, że mógłby konkurować z śpiewem giganta (który notabene ucichł). Biały, futrzasty łeb zniknął im z oczu ale nie na długo, gdyż po krótkiej chwili bestia wyłoniła się w całej swej okazałości, z gracją małpy zaskakując po wypustkach lodowej ściany, by po chwili znaleźć się kilkanaście metrów od nich. Był wielki i masywny, a całe ciało porastało mu gęste, białe futro. Muskularne łapy, potworne zęby i furia w oczach.
-Yeti…- syknął Oghmyta na widok stwora. Najwyraźniej pchany głodem zawędrował aż w okolice domu gigantów. A może to również i jego dom?
-Gdzie Tenia?- Hugo znów zaczął dygotać ze strachu -Schowajmy się głębiej! Prędko! Nie dosięgnie nas!- łklał półszeptem by przypadkiem nie zwrócić uwagi monstrum.
Itkovian sięgnął za plecy, zdjął tarczę i szybko przytwierdził ją do przedramienia. -Do tyłu szybko- poinstruował półszeptem towarzyszy, samemu stając między nimi a wejściem. Przysłonił głowę tarczą przed spadającą grudą śniegu. Rzucił szybkie spojrzenie w górę ale nigdzie nie dostrzegł Tenii. Wzrok wojaka powrócił do bacznego obserwowania Yeti'ego. Nie znał jego zamiarów ale cały czas był przygotowany aby przyjąć ewentualny cios. Powolnym krokiem cofał się do tyłu oglądając się co chwilę przez ramię aby nie wpaść na towarzyszy i nie narobić większego hałasu.
Yuan-ti westchnął ciężko, błyskawicznie dobywając obu ostrzy, które z sykiem wysunęły się ze swych miejsc spoczynku. - Całkiem puchaty jak na taką passskudę, ale cośśś czuję, że nie przyszszedł tutaj, żeby go pogłasskać po brzuszszku. - Czystokrwisty ustawił się zaraz za plecami Iktoviana, po jego lewej stronie, tak aby w razie czego skorzystać z bliskości tarczy wojownika. Spodziewając się nieuniknionego ataku bard już szykował magiczną formułkę, którą miał zamiar potraktować stwora w momencie, kiedy ten ruszy na nich albo wykona jakikolwiek inny wrogi ruch.

 
Halwill jest offline