Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-05-2023, 14:02   #5
Cioldan
 
Cioldan's Avatar
 
Reputacja: 1 Cioldan nie jest za bardzo znany
Miejsce: Ostland; sektor pd-zach; Ristedt; dom Albwina
Czas: 2521.04.11 Bezahltag; wieczór
Warunki: główna izba, jasno, ciepło, spokojnie; na zewnątrz: wieczór, śr.wiatr, pogodnie, chłodno

- Młody, jak tak dalej pójdzie to i my będziemy musieli się stąd wynieść- powiedział smutnym, jednocześnie bardzo melodyjnym głosem mężczyzna.
- Wuju, nie masz co się martwić! Mówię już ci kolejny tydzień, zaciągnijmy się do armii!- odpowiedział mu inny mężczyzna, głębokim głosem, którego nie powstydziłby się żaden herold.
- Co Ty gadasz... Już Hal'il się zaciągnął...- odpowiedział mężczyzna nazwany wujem. Zrobił pauzę na łyk piwa. Chwycił swój wielki kufel w dwie ręcę i w bardzo szybkim tempie opróżnił niemal całe naczynie. Kontynuuował wypowiedź - syn już mi przepadł gdzieś na wojnie, jeszcze brakuję, żebym ja zostawił moją Yuviel i moje dwie dziewczynki tutaj na pastwę losu...
- Wujek! Uszy do góry, w końcu odeprzemy Burzę Chaosu- entuzjastycznie odpowiedział młodszy z rozmówców - ja na pewno się zaciągnę, trzeba pomóc ojczyźnie i przede wszystkim odnaleźć Hal'ila. Ty tu w takim razie zostań, bo mimo, że jest wojna, to jako kupiec, na pewno znajdziesz swoją niszę i dalej będziesz mógł handlować. Nie wiem przerzuć się na handel bronią albo alkoholem... Chyba jesz- nagle drzwi od izby otworzyły się, obijając się o ścianę z hukiem. Dwóch bardzo zaaferowanych mężczyzn przepychało się jakby obaj mieli do przekazania jakieś niesamowite wieści. W końcu jeden podstawił nogę drugiemu i stanął przed obliczem starszego mężczyzny.
- Panie Albwinie, Pańska córka Lindara wróciła z Fort Korver! Pani Yuviel już ją przyjęła- dumny z siebie krasnolud przekazał informację. Drugi mężczyzna - średniego wzrostu człowiek - powli podnosił z ziemi swoje ciężkie ciało. Gdy już się wyprostował, otrzepał się i dodał od siebie - Eponia natomiast ogłosiła, że znalazła kupca na sprzęt browarniczy Hal'ila. Gdyby nie zaciągnął się do armii to mógł spłacić w ten sposób swój dług.- Powiedział spokojnie, już bez emocji.
Dwóch elfów, a raczej eonirów wstało od stołu. U starszego w końcu zagościł uśmiech na twarzy, może ledwo widoczny, ale zawsze to uśmiech.
- Felix, Kargun, zawsze miło was widzieć. Myślę, że z okazji powrotu mych kuzynek trzeba wystawić przyjęcie, wojsko nie zając! Panowie dołączcie do nas później i zawołajcie też Leni. Za dwie godziny tutaj...- elf już zacierał ręcę na myśl o świętowaniu.
- Duivel, mogłem nie mówić, żebyś czuł się jak u siebie, prawda? Ale niech będzie przyjęcie, ale niezbyt duże i bez mocnych trunków. Mamy wystarczająco piwa, które Hal'il produkował i chciał sprzedawać. Dobra, zawiadomię służbę i widzimy się za dwie godziny.
Przez dwie godziny w kuchni, która znajdowała się zaraz obok głównej izby, zrobiło się bardzo gwarno. Leni, która zastępowała szefa kuchni, wydawała rozkazy reszcie kucharzom, którzy byli przeważnie sporo wyższi od niziołkini. W głównej izbie nakryto do wielkiego drewnianego stoły, na krzesła położono specjalne płutna i rozstawili talerze, kufle i sztućce, a także trzy świeczniki. W końcu do sali wszedł Albwin ze swoją żoną Yuviel (również elfką, ale ciężko było rozpoznać, do których konkretnie elfów należała, zielarką z zawodu), za nim Duivel szedł pod rękę z Lindarą, przy stole już czekała Eponia, która dzieliła się opowieściami z podróży razem z najbardziej zaufanymi pracownikami Albwina - Felixem, Kargunem i Lenią, która to uwinęła już się w kuchni. Gdy wszyscy zasiedli do stołu, Albwin wniósł pierwszy z wielu toastów tego wieczoru. Posiadówka się zaczęła i piwo zaczęło lać się strumieniami....
========

Miejsce: Ostland; sektor pd-zach; Lenkster; przed karczma “Pod skocznym zającem”
Czas: 2521.04.13 Angestag; południe
Warunki: droga przed wejściem, jasno, ciepło, gwar głosów; na zewnątrz: dzień, bezwietrznie, pogodnie, ciepło

- Feli, cy to napewno tuuu *hic*- spytał Duivel, ubrany w całkiem elegancki strój, tyle, że mocno pobrudzony. Spodnie miał przetarte na kolanach, kurtka była lekko zniszczona przy rękawach, rozpięta, a koszula zapięta koślawo. Jego blond włosy były w całkowitym nieładzie i z jednej strony jakby posklejane. Jego kompan siedział po drugiej strone chodnika, nad wyraz zmęczony z kawałkami jedzenia na butach.
- A Albi mówił że to ty czytasz umiesz... Ehhh ja sie nie zapisze... muszę poszukać Karguna... dzieś tu jeszt... na penwo- Odpowiedział z długimi pauzami na łapanie powietrza, jakby czynność mówienia było bardzo wymagająca. Od wschodniej strony przyjechał wóz, na którym siedziała Elfka ubrana jak szlachcianka. Poprawiła swój kapelusz i bardzo zgrabnie zeszła z wozu. Zwróciła się do mężczyzny na krawężniku.
- Pięknie, znalazłam twojego kompana w rowie w połowie drogi do Lenkster, co wy sobie myśleliście? Naprawdę nie mogliście poczekać jeszcze dnia? Wytrzeźwieć porządnie? Mówiłam Albwinowi, że powinniśmy otoczyć się samymi elfami, a nie nawet eonirami... Mogłam stracić naszego rzemieślnika, woźnicę i członka rodziny.- wyraźnie poirytowana mówiła do Felixa, uderzając przy tym parasolką o ziemię, a czasem wymachując jak szablą. Tym razem popatrzyła na Duivela i mówiła dalej
- Ty jeszcze jakoś trzymasz się na nogach, gdyby nie twoje kuzynki, to nie wiem czy byśmy was szybko znaleźli. Chcesz do tej armii? Dobrze, ale Felix i Kargun będą mogli co najwyżej towarzyszyć Ci z oddali. Po wojnie będę ich potrzebować... Jak się zdecydujesz zabrać swój mały obóz wędrowny, to w domu postanowiliśmy, że moje dziewczynki też mogą iść, ale nie w regularnej armii. Kto inny odnajdzie Hal'ila lepiej niż jego własne siostry. Jak one to i Leni, bo coś muszą dobrego jeść. Masz tu trochę ziółek mojej produkcji, nie pytaj, tylko jedz. Masz też trochę srebra na pokój w tawernie, może się prześpisz chwilę. Teraz zabieram twych pijackich kompanów i odstawię ich do Ristedt. Wieczorem wróć do nas.
Yuviel weszła z gracją na wóz, poczekała aż Felix się tam wgramoli i z chrapiącym na wozie Kargunem odjechali. Duivel próbował wyłapać sens tego co się wydarzyło, ale nie był w stanie. Ziółko już pogryzł i połknął, poczuł się ciut lepiej, a na pewno stał się mniej chwiejny na nogach. Wszedł do karczmy i jak najciszej potrafił udał się do oberżysty. Poprosił o pokój ciepłą herbatę. Zapłacił pieniędzmi od ciotki.
- Herbatę podam jak zrobię, postawię tu, a to klucz do pokoju. Idź na lewo, prosto i drugie drzwi po lewej to będzie twój. A teraz zmykaj- właściciel przybytku nie lubił obcych... albo po prostu elfów, słychać to było w jego głosie i widać w spojrzeniu jakim zmierzył eonira. Jednak klient to klient... Duivel już doszedł do pokoju, nie położył się jednak spać, tylko rozebrał się i wziął wiadro pełne lodowatej wody i polał się wodą z niego stojąc w jakiejś obskurnej wannie. Włosy były mokre, ale przynajmniej już się nie lepiły... z brudu. Wytarł się w koc z łóżka i ubrał spowrotem. Wytrzepał ciuchy, przejrzał się w lustrze. Wyglądał już lepiej. Dziwny tatuaż na jego szyi miał jakby czerwone obówdki wokół czarnego tuszu, nie pierwszy już raz w ostatnich miesiącach. Uszy mocno odstawały od głowy i miały charakterystyczne spiczaste zakończenie, tak że nikt nie mógł go pomylić z innym gatunkiem humanoidalnym. Wyszedł z pokoju, zamknął go i wrócił do oberżysty. Był już w znacznie lepszej formie, choć do trzeźwości jeszcze mu trochę brakowało. Jego herbata czekała, ale albo zdążyła całkiem wystygnąć, albo nigdy nie była ciepła. Tak czy siak wypił ją szybko i rozejrzał po karczmie. Od razu rozpoznał stół przy którym odbywała się rekrutacja.
- Chciałem się zaciągnąć do armii Ostlandu!- krzyknął Duivel opierając się już o stół przy którym zasiadała trójka dystyngowanych ludzi.
- Chyba do hufca pod banderą margafa von Falkenhorst??- znajomy głos spytał zza jego pleców. Był to Jotunn, jego krasnoludzki przyjaciel. Również się zaciągał do armii. - słuchaj, dawno nie byłeś w Lenkster, a powiem Ci, że trochę się zmieniło. W każdym razie po wojnie będziemy mogli zostać sąsiadami w Górskiej Marchii Falkenhorst! No i 10 lat nie będziemy płacić podatków!
- ale będziemy walczyć za Ostland? Nie będziemy czekać aż zaatakują ... góry?- spytał zaskoczony Duivel, który mimo swego obycia w świecie, nie słyszał o takim tworze jak Falkenhorst.
- Przyjacielu! My zawsze za Ostland! Ale jeśli będą szły za tym inne korzyści... to czemu nie?- dodał rozbawiony krasnolud. Po chwili obaj już wpisali się na listę, a Duivel zaprosił Jotunna do Ristedt gdyż obiecał Ciotce, że tam wróci. Po chwili spędzonej na zamku, udali się do domu Albwina.

========

Miejsce: pd-zach Ostland; Lenkster; Podzamcze; ul. Karczemna; karczma “Pod tańczącym zającem”
Czas: 2521.04.19; Bezahltag; dzień
Warunki: jasno; gwar karczmy; umiarkowanie ; na zewnątrz: dzień, pogodnie, umi.wiatr; nieprzyjemnie

Po kilku dniach spędzonych u wujostwa, dowiedział się, że Wuj i Ciotka opuszczają Ostland i ruszają do dalekiej rodziny. Mają tam zostać aż wojna się skończy. Kuzynki i cała służba zostają w okazałym domu, aby dopilnować interesów do ostatniej chwili. Dostali zakaz dołączenia do armii, ale może ruszą za Duivelem i pomogą mu w poszukiwaniu Hal'ila? Na tę chwilę jednak Mundo-naru był z powrotem na podzamczu przy karczmie “Pod tańczącym zającem”. Z uwagą słuchał co mają do przekazania dowódzcy małej armii do której się zaciągnął. Był zaskoczony, że tak wiele kobiet znazało się na czele poszczególnych regimentów. Jeszcze większe zdziwienie przyszło gdy zobaczył ich urodę. Gdy Petra przekazała im ogłoszenie o ochotnikach, Duivel nie wahał się ani chwili i niemal od razu podniósł ręcę i krzyknął - Ja jadę! Duivel Mundo-naru!- wręcz wyryczał z siebie głośno ale i wyraźnie. Zadowolony z siebie udał się na spacer po zamku ze swoimi przyjaciółmi, którzy również byli w armii, Jotunnem i Elarą. Tak spędzili większość dnia, a na wieczór wrócił do karczmy aby poznać innych wojaków, a przede wszystkim głównodowodzące. Przechadzając się po podwórzu gospody zobaczył jak grupka młokosów rzuca toporkami i nożami do celu. Już wiedział, że będzie się dziś dobrze bawił. Od razu podszedł do wyznaczonej liny, wyciągnął swój nóż, wycelował i cisnął nim do celu.
- No dobra, ile mam rzutów? Użyczycie swoich noży i toporków?- spytał pełen entuzjazmu elf. Podniósł ręcę do góry, wstrzymał na chwilę konkurencję, gdyż poszedł wyciągnąć swoją własność z belki.
- Tylko zapamiętajcie dobrze skąd wyciągam mój nożyk, jak już będziecie przyznawać nagrody!- wykrzyczał z radością pewny siebie Duivel. Nie mógł zostać dłużej, gdyż czekały go kolejne wyzwania. Strzelanie z łuku na tę chwilę odpuścił, będzie jeszcze czas na zmierzenie się z Paulem, ale najlepiej niech to będzie pojedynek korespondencyjny. To znaczy Mundo-naru wróci dopiero jak sierżant łuczniczych milicji pójdzie gdzieś dalej. Nie muszą strzelać w tym samym momencie. Arkebuzy nie interesowały go zbytnio i chociaż może by i wycelował celnie, to ten rodzaj broni wydawał mu się mało ... romantyczny. Chwilę jednek został i oglądał popisy strzelców, aż zauważył, że Paul wdał się w dyskusję z innym łucznikiem. To była jego szansa. Wziął łuk, wyciągnął swoją kolorową strzałę, napiął cięciwę i wycelował. Stał tak parę sekund żeby być pewnym i strzelił. Kilka strzał później, jeden z łuczników tak niefortunnie wystrzelił, że zawody trzeba było przerwać. Duivel spoglądał w stronę beczek z piwem, ale wiedział jednak, że najpierw trzeba dokończyć zawody sprawnościowe, a dopiero na końcu zasiąść do picia. Idąc dalej koło prężących muskuły zawodników, przystanął na chwilę, gdyż zobaczył jak w zapasach bierze udział krótkowłosa kobieta. Nie zastanawiając się, ustawił się w kolejce, aby się spróbować, a raczej stanąć oko w oko z piękną blondynką. Jednak kolejka była zbyt długa, a przecież nie miał całego wieczoru, więc odpuścił. Obok w najlepsze trwało siłowanie na ręcę. Tutaj elf chciał się spróbować, był łucznikiem, ale trochę krzepy posiadał. Po chwili spędzonej przy stole, podziękował za rywalizację i podbiegł do liny, przy której odbywała się kolejna konkurencja. Potrafił się wspinać, ale nie widział, czy górskie wspinaczki przełożą się na wejście po linie. Podjął jednak próbę, widząc, że prym wiodła tu Sorokina. Nie tyle chciał z nią wygrać, co się przed nią wykazać. Po powrocie na ziemię podszedł do stołów z pełnymi kuflami piwa.
- Widzę, że niektórzy wybrali tylko tę konkurencję. Ale mam propozycję, zapiszcie wyniki, a będziemy kontynuować gdy już wszystkie inne zawody się zakończą. Chociaż widzę drogi Panie, że Ty nawet wtedy będziesz stał jak stoisz z kolejnym kuflem w ręku!- na koniec zwrócił się do Lukasa, który właśnie ocierał twarz z piany.
Elf rozejrzał się, żeby sprawdzić gdzie go jeszcze nie było. Od razu zauważył jak dwie sierżantki rywalizują... w łapaniu kamyka.
- Też chcę!- krzyknął i swoim szybkim krokiem dołączył do ochotników. To była kolejna konkurencja w której wziął udział, ale wciąż było mu mało. Niedaleko obok usłyszał jakieś głośne śmiechy. Okazało się, że to niektórzy uczestnicy konkursu piwnego brali udział w konkursie zagadek. Cała reszta uczestników śmiała się z odpowiedzi udzielanych przez owych delikwentów. Duivel oczywiście też wziął udział w tym konkursie. Zagadki to może nie był jego konik, ale głupi nie był. Zresztą kobieta imieniem Christina zaimponowała mu swoją wiedzą, więc kolejny raz chciał błysnąć przed płcią przeciwną.
Konkurs unikania wiadra nie wydał mu się zbyt ciekawy. Może by i przetestował swoją siłę woli, gdyby zamiast wiadra latał jakiś pomiot Chaosu, ale i wtedy szkoda byłoby ryzykować utratę zęba. Szczególnie, że obok już trwały przygotowania do tańców. To oznaczało imprezę właściwą. Jeszcze tylko szybki powrót do konkursu picia.
- Czy chodzi o to kto więcej wypije? Kto więcej wypije w określonym czasie? Czy może kto szybciej wypije jeden kufel piwa? Z tego co rozumiem, to klepsydra mierzy czas wypicia z tego cudnego kufla... To jeśli przedłużyliście konkurs, to podejmę dwie próby.- Ewidentnie podekscytowany elf mówił szybko acz wyraźnie do osób, które zapisywały wyniki. Nie dość, że świetnie się bawił przy każdej konkurencji, to jeszcze zaraz zaczynały się tańce! Zresztą muzyka już grała, skoczne melodie, które idealnie współgrały z dzisiejszymi nastrojami ochotników. Duivel wypił najszybciej jak się da oba kufle i czy konkurencja jeszcze trwała czy nie, udał się na potańcówkę, gdzie z przyjemnością prosił do tańca wszystkie panie.
 
Cioldan jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem