Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-05-2023, 20:27   #52
Brilchan
 
Brilchan's Avatar
 
Reputacja: 1 Brilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputację
Śnieżny stwór przez chwilę rozglądał się po jamie, zerkając to na szczelinę, gdzie kryli się podróżnicy, to na wejście do domu gigantów. Raz po raz zadzierał głowę ku górze wciągając szerokimi nozdrzami powietrze i wydając przy tym dziwaczne, dzikie dźwięki. Potwór w końcu skupił swoją uwagę na kryjówce awanturników i ruszył w jej kierunku jeszcze nie wiedząc dokładnie co tam może na niego czekać.
-Idzie tu! Idzie tu!- Hugo zaczął się trząść -Na bogów jeszcze jeden!- krzyknął, gdy niewielka zaspa śniegu spadła mu pod nogi i spojrzał w górę profilaktycznie. Jego paniczny krzyk zwrócił uwagę obojga potworów - tego na szczycie wąwozu oraz tego, który węszył za swym "posiłkiem". Towarzysze niedoli mieli szczęście. Z resztą nie pierwszy raz ostatnimi czasy. Potwory bowiem nie działały w parze i kiedy ten z góry dołączył to pierwszego Yeti i od razu rzuciły się sobie do gardeł. Potwory okładały się masywnymi łapami, drapały i gryzły a krew barwiła jasne futra.
Tenia - pająk potarła o siebie szczękoczułkami śmiejąc się z sytuacji z mefitami, lecz gdy pojawiło się Yeti była gotowa do walki! Paraliżujące ugryzienie podziałało na szamana miała nadzieje, że jej kolec jadowy przebije się przez grube futro wroga! Wszystkie oczy pajęczej formy zaszły czerwoną mgłą bojową spychając na bok wszystkie wątpliwości, teraz była tylko walka!
Potyczka pomiędzy dwoma potworami była bardzo brutalna i krwawa i od samego patrzenia na to serce aż waliło mocniej w piersi. Stwory najwyraźniej nie uznawały kompromisów a ich skrajnie terytorialna natura nakazywała eliminować każdego, kto stanie na drodze, nawet jeśli to reprezentant tego samego gatunku. Kryjący się w szczelinie mężczyźni bacznie obserwowali rozwój wydarzeń, z orężem w dłoniach w razie gdyby... Tenia również widząc tę bójkę, choć początkowo chciała dołączyć to jednak widząc cierpliwe wyczekiwanie kompanów postanowiła ostatecznie się nie mieszać. Było to rozsądne i zasadne podejście bo już po kilku chwilach przyniosło korzyści. Mniejszy Yeti padł na plecy, natomiast ewidentnie większy i masywniejszy osobnik, nastąpił jedną nogą na pierś pokonanego, uderzając go raz po raz wielkimi pięściami po łbie zamieniając go w krwawą breję. Ranny i ciężko dyszący nadal stanowił spore zagrożenie, ale kompani wiedzieli, że lepszej okazji już nie będzie. Wojujący Itkovian i Thulzssa wyłonili się z ukrycia korzystając z chwili rozproszenia futrzaka wyprowadzając zgrabny i nieźle funkcjonujący atak ich kolektywu. Tenia również natarła pod postacią pająka o szarobiałym odwłoku, lecz jej obecność zdaję się nie była tu na nic potrzebna. Czystokrwisty oraz wąsaty wojak uporali się z przeciwnikiem łatwo i szybko, nie odnosząc przy tym nawet najmniejszej rany.
-Na Wszechwiedzącego...- młodociany Oghmyta ciągle drżał z nerwów -Nie chce już tu być...- marudził -Może... może jednak... może jednak wejdziemy do jaskini gigantów? Chłopaki już dłuższy czas nie wracają. Ten śpiew... Śpiew giganta również ucichł... Co teraz? Idziemy to sprawdzić?- pytał jąkając się przy tym.
Druidka nie mogła się komunikować w postaci pająka więc podeszła do martwego Yeti złapała jego łeb odnóżami i pokiwała “pożyczoną ”głową na pytanie kapłana następnie ruszyła do jaskini zgodnie z propozycją Oghmyty.
Wojak wyczyścił swój miecz wycierając je o futro zabitego yetiego. -Masz rację, wolę już stawić czoła gigantowi niż czekać na kolejne paskudztwa, które postanowią nas przywitać swoimi kłami- odrzekł wyraźnie zniesmaczony widokiem machającej Tenii -Ciekawe czy tych dwóch jeszcze nie pożarto - burknął pod nosem, po czym ruszył w stronę jaskini.

Wszyscy

Kompani spotkali się w połowie drogi między jaskinią gdzie wcześniej się rozstali a miejscem, gdzie znajdowała się "kwatera" wielkoluda. Na widok Verryna i Salomona poczuli ulgę, wszak bezpieczny powrót z domu giganta nie był czymś, czym mógł się każdy pochwalić.
-Wiedziałem, że sobie poradzicie!- ucieszył się Hugo. Młodzieniec uśmiechał się szeroko -Widzieliście ich? Jacy oni są? Jak zareagowali na sztandar pokoju?- pytał prędko.
-Sprawa jest trochę bardziej skomplikowana- odparł Salomon. Czerwonooki spojrzał na Verryna i znów na Hugona -Gigant jest tylko jeden. Do tego stary i zapijaczony…- wyjaśnił.
-Ja… jak… jak to?! Jak to tylko jeden? W takim razie co z resztą? W… w…. W takim razie… kto nas uleczy z naszej klątwy jeśli jesteśmy zarażeni…- młodzik posłał pełne obaw spojrzenie Itkovianowi.
- Nasz szanowny gospodarz, Er'land Mamuci Syn, powiedział, że część gigantów postanowiła stąd odejść... a ci, co chcieli zostać, zginęli - wyjaśnił zaklinacz. - Er'land ma dość dziwne poczucie humoru i wolałem nawet nie sugerować, że ktoś z was może być zarażony. Na razie napił się i poszedł spać, ale powiedział, że możemy czuć się jak u siebie w domu. A więc zapraszam do siedziby gigantów. Jest mięso i gorzałka - dodał.
- Rzeczywiśście trochę to komplikuję ssprawy. - Yuan-ti naciągnął szarpany wiatrem kaptur głębiej na głowę. - Możemy ssspróbować poczekać na druida albo ruszszyć za reszszsztą gigantów w międzyczaśśśsie szszukając kryjówek Malarytów, choć tak naprawdę będziemy błądzić po omacku i liczyć na uśśśmiech bogini szszczęśścia. - Mężczyzna rozruszał barki, po czym zaczął iść w kierunku jaskini. - Przedysskutujmy to w śśśrodku zanim mi łeb urwie od tego wiatru. -
Widząc, że wszyscy są bezpieczni Tenia wróciła do ludzkiej postaci.
- Spokojnie dzieciaku macie jeszcze czas jeden gigant nawet tak… Specyficzny jak ten, o którym mówicie to wciąż potężny sojusznik jeżeli namówimy go do walki z Malarytami. Mój pryncypał Szept da radę was wyleczyć, zrobił ten rytuał dla mnie i Tzsu po naszej walce. Na razie idźmy spać potem porozmawiamy Earlem czy jak mu tam i ruszymy na Malarytów a po drodze zapewne spotkamy Szepta i Siłę, którzy wam pomogą- Kobieta nie lubiła mnożyć problemów czy zamartwiać się o rzeczy, na które nie miała wpływu.
-Dobrze by było uprzedzić jednak naszego gospodarza że będzie miał więcej niż dwóch gości. Wolałbym jednak się nie obudzić zgnieciony przez giganta…- burknął marudnie wojak. Pełnia zbliżała się nieubłaganie, a opcje powoli mu się kończyły. - Hugo rozpoznajesz może jakieś znaki prowadzące do kopca? Może tam uda nam się zapobiec przemianie szybciej…

- Na razie i tak musimy się przespać - powiedział Verryn. - A jeśli nasz gospodarz się obudzi przed nami, to z pewnością narobi tyle hałasu, że zdążymy się przygotować na rozmowę z nim. Salomon i ja przedstawimy was jako pozostałą część drużyny polującej na wilkołaki i inne tego typu bestie…
- Budzenie pijanego giganta wydaje się złym pomysłem, swojego pijanego męża obudziłam łamiąc mu palce obu dłoni, ale chcemy pomocy i nie zamierzam naruszać zasad gościnności jutro uleczę mu kaca to nas nie rozgniecie- Dodała od siebie druidka.
- Czy ktoś chce mi pomóc ściągnąć tutaj i oprawić Yeti? Przydadzą nam się ich futra i mięso nie sądzicie? - Spytała.
- Mogę pomóc, ale przyznaję, że się na tym nie znam. - Verryn zaoferował swą pomoc, chociaż nie bardzo wierzył, że może się ona faktycznie na cokolwiek przydać.
Po wciągnięciu Yeti do środka i zabezpieczeniu ich przed drapieżnikami dopiero poczuła jak wielkie jest jej zmęczenie
Gdy wchodzili do jaskini giganta niebo na zewnątrz powoli szarzało obwieszczając światu, że ten dzień ma się ku końcowi.
Kompani znaleźli dla siebie w miarę komfortowe miejsce do rozbicia obozu. Suszone mięso, które zaproponował im gigant nie smakowało wyśmienicie. Jedzenie, które zabrali z Krańca Świata było zdecydowanie lepszej jakości. Swoją drogą awanturnicy mogli zastanawiać się jak to jest, że w domostwie gigantów znajdowały się beczki i skrzynie przeznaczone dla ludzi i innych istot ich gabarytów.
Tenia wpadła na pomysł, by spróbować przygotować jakąś potrawkę z mięsa Yeti, lecz te bestie były na tyle ciężkie, że potrzeba było zaangażować wszystkich członków grupy a przynajmniej któregoś z wojujących, silnych mężczyzn. Jako, że zmęczeni i zestresowani mężczyźni nie wyrażali optymizmu w odniesieniu do pomysłu Tenii, kobieta ostatecznie porzuciła ten pomysł.
— Wiesz co Verrynie ? Dzięki za pomoc, ale dopiero teraz zeszła ze mnie adrenalina po walce muszę odpocząć… Zróbmy to jutro, wiem, że mamy zapasy i futra, ale nie lubię nic marnować - Wyjaśniła i poszła szykować legowisko do spania zmęczenie było największym wrogiem.
 
Brilchan jest offline