Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-05-2023, 17:16   #3
Muagor
 
Muagor's Avatar
 
Reputacja: 1 Muagor ma wspaniałą reputacjęMuagor ma wspaniałą reputacjęMuagor ma wspaniałą reputacjęMuagor ma wspaniałą reputacjęMuagor ma wspaniałą reputacjęMuagor ma wspaniałą reputacjęMuagor ma wspaniałą reputacjęMuagor ma wspaniałą reputacjęMuagor ma wspaniałą reputacjęMuagor ma wspaniałą reputacjęMuagor ma wspaniałą reputację







Tarlika, siedem godzin do planowanego startu Eleutherii
Postacie kolejnych ludzi przelatywały przed oczami Zeke’a. Każdemu z nich poświęcał sekundę. Szybkie zbadanie wzrokiem i ocenienie pod kątem dwóch aspektów. Pierwszym była ocena mijanej osoby pod kątem potencjalnego zagrożenia, bo nigdy nie było wiadomo kogo się spotka na ulicy. Drugim była ocena toru poruszania się, aby się upewnić, że nikogo nie potrąci. Niektórzy patrzyli na niego dziwnie. Ze słuchawkami w uszach i dźwiękami neojazzu napełniającymi spokojnym rytmem jego wewnętrzne zen miał wszystkich daleko gdzieś. Jedyne co go interesowało, to aby ich nie potrącić i dostrzec potencjalne zagrożenia. Widok biegacza na ulicach stawał się coraz rzadszy i taka osoba była coraz bardziej postrzegana jak ktoś dziwny. Być może nawet jako ktoś biedny. W końcu w bieżących czasach na takiej planecie jak ta ludzie robili jedną z dwóch rzeczy. Ci bardziej rozsądni zapisywali się do jakiegoś fitness clubu i zatrudniali prywatnego trenera, aby pomógł im osiągnąć, a co najważniejsze utrzymać pożądaną sylwetkę. Ci drudzy, których Zeke nazywał potulnie: bogatymi debilami, którym pieniądze wyżarły resztki ich i tak niedorozwiniętych mózgownic… oni szli na zabiegi i terapie. Opłacali lekarzy, którzy wycinali im to czego nie chcieli i robili sobie terapie superstymulacyjne, aby w ciągu doby wyhodować mięśnie w formie jaką chcieli. Miałeś kasę, to miałeś ciało półboga na jutro. Zazwyczaj jednak ze względu na to, wyżarcie mózgu nie zdawali sobie sprawy, że o takie ciało trzeba odpowiednio dbać, bo inaczej wróci do formy spasionego hedonisty. Kliniki zaś jakoś o tym nie wspominały, bo powracający klient, to najlepszy klient. Ostatecznie sprowadzało się to do tego, że Zeke był ewenementem na ulicy. Nie przeszkadzało mu to, bo nie obchodziła go opinia tych ludzie. Po prostu biegł i za każdym razem starał się wybierać inną trasę. Miasto było dużo i można było dzięki temu zwiedzić najbliższą okolicę. Z doświadczenia wiedział, że czasami można znaleźć istną perełkę schowaną w jakiejś zapyziałej bocznej uliczce z prymitywnym szyldem nad wejściem. Co prawda równie dobrze można było znaleźć w takim miejscu ulicznych gangerów, którzy nie mieli na tyle oleju w głowie, aby nie zaczepiać biegnącej góry mięśni z nieśmiertelnikami na szyi. Z takich spotkań Zeke miał już na pokładzie kolekcję noży, bo zazwyczaj tacy chojracy uznawali, że wygrają samą przewagą liczebną nie posiadając poparcia w umiejętnościach. De Vries ostatecznie wyświadczał im przysługę zabierając im noże, którymi nie potrafili się posługiwać. Zdawał sobie jednak sprawę, że na każdego kiedyś przyjdzie pora i któregoś pięknego dnia to on będzie leżał poturbowany w tej uliczce, o ile skończy się tylko na poturbowaniu. Dwadzieścia lat w marines i tak nauczyło go, że każdy dzień może być jego ostatnim, więc był przygotowany na każdy scenariusz. Szczęśliwie się jednak złożyło, że ten dzień nie był jego ostatnim dniem, bo dobiegł do końca okrążenia dzielnicy i wrócił do portu gwiezdnego bez żadnych przygód. Co jednak się ewidentnie wyróżniało, to zachowanie ludzi. Widział wielu z nich oglądających holo Humboldta z odniesionymi przez niego uszkodzeniami. To był temat na topie. Ludzie się niepokoili. Nie bez powodu. Niektórzy pewnie zdawali sobie sprawę, że Humboldt to najlepszy okręt jaki mieli. Jeżeli on został tak poturbowany, to oznaczało, że gdzieś tam jest realne zagrożenie, z którym sobie nie poradzą. Zagrożenie, które wymagałoby floty i środków na poziomie imperium, a nie ich sektora. Zegar więc tykał i nikt nie wiedział, czy nagle nie nadejdzie ostatnia godzina. Oficjalne milczenie na temat tego co się stało nie pomagało. Zeke rozumiał, że o niektórych rzeczach nie można mówić, ale widział też co się działo na ulicach. Jeżeli Feniks nie uspokoi niepokoi społecznych, to równie dobrze może mieć na głowie bunt na dodatek do walki w kosmosie z tym przeciwnikiem. To zaś był przepis na globalną katastrofę. Byleby tylko nie być w pobliżu kiedy to będzie miało miejsce. A okazja na opuszczenie systemu sama do nich przyszła…
Z daleka widział już sylwetkę czekającego przy wejściu na ich stanowisko Walingi. To znaczyło, że czekała ich robota. Zeke jakoś wątpił, aby miała związek z tym tajemniczym przeciwnikiem, ale przynajmniej mieli okazję się czymś zająć i zarobić. Zbliżając się do ich zleceniodawcy wyłączył muzykę i wyciągnął słuchawki z uszu.
- Drayk. - Przywitał się skinieniem głowy.
- Zeke. - Walinga odpowiedział tym samym dopełniając ich rytuału. Jak zwykle wyglądem przypominał de Vriesowi charta. Za każdym razem jak widział te psy to ściskało go w środku i miał ochotę zabrać je ze sobą i nakarmić. Z Chudym było dokładnie tak samo i właśnie dlatego był przygotowany na spotkanie z nim. Sięgnął więc do kieszonki przy pasku i wyciągnął batonik proteinowy. Rzucił go zleceniodawcy bez pytania. To też był ich pewnego rodzaju rytuał.
- Trzymaj. Zjedz coś zanim padniesz. Co masz dla nas? - zapytał ciekawy w jaką kabałę wpadną tym razem…

Eleutheria, sześć i pół godziny do planowanego startu
Major wciąż w ubraniu do biegania i z paddem w ręku wszedł do głównej sali gdzie już czekała zwołana przez niego załoga. Szybko sprawdził wzrokiem czy wszyscy są obecni po czym uruchomił holoprojektor z mapą ich wycinku sektora.
- Mamy nową fuchę. Lot na Taodroom. Czasu jest mało, bo mamy wylecieć za niecałe siedem godzin, więc trzeba się streszczać. Jöel skontaktuj się z Desmondem i załatw nam towar na przykrywkę. - Zeke zaczął od ich logistyka i rzucił mu trzymany w ręku padd. - Tu masz listę towarów zakazanych i z ograniczeniami. Jest dłuższa niż niektóre regulaminy, które widziałem, więc współczuje. Samara - de Vries odwrócił się do ich brokerki - multi kulti. Jak tam dolecimy, to musimy wiedzieć z kim i jak mamy rozmawiać. Długość tamtej listy - wskazał palcem na przed chwilą rzucony padd, z którego zawartością zapoznawał się Jöel - świadczy o tym, że są tam zdrowo jebnięci. Mal, Val, przygotujcie statek do lotu i dajcie mi listę rzeczy, które trzeba uzupełnić. Ja skoczę uzupełnić zapasy, ale najpierw… - spojrzał na swoje przepocone po bieganiu ubranie - …dla dobra nas wszystkich wezmę prysznic. Jak nie ma pytań to za sześć godzin mamy być gotowi, do roboty ludzie. - zaklaskał w ręce, aby pogonić wszystkich i zasygnalizować koniec zebrania.
 
Muagor jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem