Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-05-2023, 00:49   #8
Dekares
 
Reputacja: 1 Dekares nie jest za bardzo znany
Miejsce: pd-zach Ostland; obrzeża Lenkster; Gospodarstwo Jeagerów Czas: 2521.04.19; Bezahltag; przedpołudnie
Warunki: jasno; spokojnie

Stefan ciął nożem z wprawą i zdecydowaniem wynikłym z lat doświadczenia, oddzielając ostatni skrawek skóry jelenia od reszty wypatroszonego ciała. Przez chwilę przyglądał się swoimi niebieskimi oczami płatowi skóry po czym uśmiechnął się sarkastycznie do siebie zadowolony z efektu swojej pracy. Pamiętał doskonale że kilka lat temu narzekałby na konieczność wykonywania tego zajęcia, ale nie teraz.
Teraz obdzieranie upolowanego w nocy z ojcem i Ulką jelenia przypominało mu o jednej rzeczy , o domu…o tym, że był nareszcie w domu. Spojrzał w stronę ich rodzinnego domostwa i uśmiechnął się jeszcze bardziej widząc matkę z Agatą wieszającą różne zioła na stelażu do suszenia. Jego młodsza siostra Aga wyglądała przy ich matce jak niemal idealna kopią tej, słuchająca z absolutną uwagą każdego słowa matki dotyczącego różnych możliwości zastosowania danej rośliny. Widząc jakie zioła właśnie rozwieszały i widząc gestykulacje rodzicielki nawet nie musiał słyszeć wypowiadanych przez nią słów aby wiedzieć, ba pamiętać słowo w słowo jej opis zastosowania tej rośliny. Pozwolił sobie jeszcze na sekundę gapiostwa po czym powrócił do swojej pracy.
Musiał Jak najszybciej poćwiartować całego jelenia, bo czekało go jeszcze mnóstwo innej pracy jak choćby sterta drewna na opał do porąbania znajdująca się po drugiej stronie domu. Może i pogoda robiła się coraz cieplejsza ale to nie oznaczało, że może się ociągać z wykonaniem tego zadania. W końcu w każdej chwili mógł otrzymać informację o konieczności wymarszu wraz ze swoim nowym oddziałem. a nie miał zamiaru pozwolić aby jego rodzina znowu cierpiała z powodu braku jego rąk do pracy kiedy znowu nadejdzie mróz.
Tnąc ostrym rzeźnickim nożem jelenia na kawałki znowu zatopił się w myślach o tym jak mógł te pięć lat temu pozwolić sobie na odrzucenie tak wspaniałego życia jakie miał tutaj ze swoimi rodzicami, rodzeństwem i wujem na rzecz wojaczki na dalekim południu i to jeszcze nawet nie w służbie własnego władcy i obrony swojego domu tylko obcej prowincji.


- Głupiec z Ciebie Jeager! Skończony cymbał! Głupszy od pijanego snotlinga we mgle…-mruknął po raz kolejny pod nosem do siebie samego pewnie z setny raz po tym jak zapukał do drzwi rodzinnego domu te kilkanaście dni temu i nie został przegnany kijami jak przystało na niewdzięcznika jakim był. Zamiast tego przywitano go chlebem i solą i w zasadzie po za jego siostrą Ulryką wszyscy mu wybaczyli jego szczeniacką ucieczkę ze Stirlandzkim wojskiem.
Niczego bardziej nie pragnął jak zostać tu z nimi i spełniać swoje obowiązki, jednocześnie wiedział, że Sigmar ma dla niego inne plany. Trzeba było ruszać jak najszybciej na wschód i stawić czoła wrogowi który zagraża wszystkiemu co jest mu tak bardzo bliskie, wroga z którym zdarzało mu się już wcześniej krzyżować ostrza zdecydowanie zbyt wiele razy jak na jego gust. No i musiał w tym oku cyklonu jakim stał się wschodni Ostland odnaleźć Franza Jeagera i Hansa Petera. Wiedział, że Ci są tam i na pewno walczą jak rozszalałe niedźwiedzie przeciw Chaosowi…nieważne co by głosiły pochopne plotki wygłaszane w delirium … - jego rozmyślania przerwał roześmiany krzyk, za którym przez długi czas bardzo tęsknił:

-Mamo! MAMO!...STEFAN!... AGA! BĘDZIE…. PRZEMAWIAŁ! JUŻ NIE DŁUGO! - rozgorączkowany głos należał do jego młodszego brata który wpadł na podwórze niczym strzała wypuszczona z łuku, Kurt starał się złapać oddech aby mówić dalej ale nie wychodziło mu to zbyt dobrze biorąc pod uwagę że cały czas wręcz podskakiwał w miejscu z radości chwytając matkę za ubranie i próbując ją ciągnąć w stronę centrum osady.
Stefan widząc rozgrywająca się przed nim scenę starał się słuchać lawiny słów wypowiadanych przez jedenastolatka i o ile dobrze zrozumiał ten mówił o tym że sam pułkownik Hochberg będzie przemawiał do mieszkańców za niedługo.
Przeciągnął się, prężąc całe swoje 170 centymetrowe ciało i odwrócił się w stronę matki do której w słuchaniu chłopca dołączył ich ojciec.
Pójdę z nim, posłuchać co Hochberg ma do powiedzenia - powiedział podchodząc do rodziców przeczesując jednocześnie odziedziczone po nich szatynowe włosy dłonią - Jak ktoś z nim nie pójdzie to zamęczy nas wszystkich na śmierć, poza tym to może być coś naprawdę istotnego…
A Ja też Mogę iść prawda? Mamo? Prawda?! -rozległo się wołanie młode dziewczęcej kopii matki nagle już nie była tak zainteresowana poznawaniem tajników zielarstwa.
- Co się dzieje!? Gdzie idziecie i dlaczego ją też tam idę?! - zawołała Ulryka wychodząca z domu z najmłodszą z sióstr Nadią ściśle przylepioną do jej sukni.
Stefan spojrzał na rodziców po czym wzniósł wymownie oczy do nieba śmiejąc się od ucha do ucha:
-No dobrze, pójdę tam z nimi Wszystkimi zanim stratują nas niczym orcze WAAAGH!
- Oczywiście jeśli nie masz nic przeciwko Ojcze?
Ich ojciec spojrzał na niego z pozoru poważną miną ale Stefan doskonale widział że to tylko maska zatrzymująca się na poziomie roześmianych oczu:
- No, nie wiem… wypuszczenie naraz z domu takiej ordy może doprowadzić do tego że z Lenkster nie pozostanie kamień na kamieniu… -ojciec uśmiechnął się od ucha do ucha - A to znaczy, że idziemy wszyscy razem, w końcu ta wymówka od pracy nie przysługuje tylko Wam!
Wszyscy parsknęli śmiechem po czym ruszyli dokończyć na ile się dało rozpoczętą pracę zanim wyruszą pod twierdze.

***

Miejsce: pd-zach Ostland; Lenkster; Podzamcze; ul. Karczemna; karczma “Pod tańczącym zającem”
Czas: 2521.04.19; Bezahltag; dzień
Warunki: jasno; gwar karczmy; umiarkowanie ; na zewnątrz: dzień, pogodnie, umi.wiatr; nieprzyjemnie (0)


Stefan z lekkim uśmiechem chłonął słowa wypowiadane przez Inez von Muller i Petrę von Falkenhorst. Pozwoliły mu one przynajmniej na chwile odpędzić od siebie przemożne zmęczenie które coraz bardziej go przekonywało że powinien iść się położyć i zdrzemnąć
- Nareszcie ruszamy! - pomyślał słuchając o tym, że mają ruszyć na wschód. Co prawda najpierw mają niby udać się w zupełnie innym kierunku niż by chciał ze względu na prowadzone przez niego poszukiwania, ale to i tak lepsze niż siedzenie w Lenkster bezczynnie.
Kiedy wzrok Petry von Falkenhorst. zatrzymał się na chwilę na nim, zawahał się co prawda przez moment czy powinien zgłaszać się na ochotnika do tej wyprawy po zapasy, ze względu na to że mógłby jeszcze przez kilka dni pomóc rodzinie na gospodarce i dalej pomagać w szpitalu polowym… ale było to tylko chwilowe wahanie. Niedługo miały ich czekać znacznie ważniejsze zadania i nadszedł czas żeby wrócił przed nimi do formy. Co prawda przechodził codziennie szkolenia z innymi rekrutami w celu wdrożenia się do oddziału, ale nigdy nie mogło to w pełni zastąpić prawdziwej walki. A biorąc pod uwagę przypuszczenia ich dowódczyń mogą się spodziewać na szlaku niemiłego towarzystwa.
Stefan miał niekłamaną ochotę wyślizgnąć się z całej integracyjnej części imprezy jaka właśnie zaczęła się po zakończeniu zbierania wszystkich ochotników do jutrzejszej wyprawy. Ale zmusił się do pozostania choć na trochę, w końcu miał może już jutro walczyć razem z tymi ludźmi na śmierć i życie z Sigmar wie jakimi czartem. Więc lepiej żeby poznał ich trochę lepiej… może nawet porozmawiał z kimś kogo nie zna więcej niż dziesięć sekund. Pomysł okazał się nie tak głupim jak sądził i wkrótce towarzystwo zajęło się różnymi zawodami, od zapasów po zagadki, co znacznie bardziej mu pasowało nic próżne siedzenie przy ławach i patrzenie jak inny wlewają w siebie alkohol.
Co prawda przez chwilę zawachał się czy tak wypada mu siłować się z kobietami i to jeszcze przewyższającymi go ranga? Ale po chwili wzruszył ramionami i zgłosił się do zapasów. Starając się jednocześnie nie zapomnieć że powinien wyjść wcześniej żeby się dobrze wyspać, przygotować swój mandżur na drogę, a przede wszystkim udać się jeszcze do świątyni Sigmara i pomodlić za powodzenie jutrzejszej wyprawy....No i powinn9en porąbać jeszcze drewno... .
 
Dekares jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem