Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-05-2023, 13:42   #7
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Jasnowłosy, wysoki mężczyzna, z niedowierzaniem i smutkiem wypisanymi na twarzy, odłożył na stół pismo, z którego treścią zapoznał się przed chwilą. Nie mógł i nie chciał uwierzyć w to, że profesor Lorrimor nie żyje.
Raz jeszcze spojrzał na umieszczoną w treści listu datę i odrobinę się skrzywił. Nie zostało mu zbyt wiele czasu. Będzie musiał przełożyć kilka spotkań, odłożyć na później parę spraw, załatwić transport. I to szybki transport, niemal na drugi koniec kraju.
Kłopot, ale nie mógł zawieść profesora. I Kendry. Na szczęście ojciec miał paru znajomych, a przyjaciele Argena byli wyrozumiali.
Panna Barsi mniej, ale cóż... Jeśli się obrazi "na śmierć", to też da się to przeżyć. W końcu świat pełen jest pięknych kobiet.

Raz jeszcze przestudiował otrzymane od Kendry pismo i po raz kolejny pojawiło sie to samo odczucie - list zwiastował kłopoty.
Ale to Argena nigdy nie odstraszało.

* * *

- Dobrze, że nie półelfów - mruknął do siebie, gdy przeczytał informację o paleniu przedstawicieli niektórych ras i profesji.
Sam miał w żyłach sporo elfiej krwi... i parę zdarzeń z tym związanych, nie zawsze przyjemnych. Dobre pochodzenie i dobra broń nie zawsze chroniły przed niektórymi rzeczami... tudzież poglądami na elfy i podobne do nich istoty. A jeśli do tego dodać odrobinę magii (z posiadaniem której nie zamierzał się - przynajmniej w tym miasteczku - zdradzać)... Nie da się ukryć, że różnie z tym bywało bywało. Przyjemnie było oczarować jakąś pannę miłym uśmiechem i drobną sztuczką, ale w niektórych miejscach lepiej było zapomnieć o tym, że się w ogóle o magii słyszało.
Jak było widać - w tej uroczej miejscowości również.

* * *

Dom profesora stał co prawda na uboczu, dość daleko od tablicy, stanowiącej ostrzeżenie dla półorków i magów, ale i tak Argen był pewien, że o jego przybyciu w parę minut będzie wiedzieć całe miasteczko.
Pożegnał przyjaciela ojca, który podwiózł go, spłacając jakąś starą przysługę, a gdy stanął na progu domu Lorrimorów użył drobnego zaklęcia, by pozbyć się śladów bardzo długiej podróży.

W domu powitała go Alina, gospodyni. Czy pracowała tu 'od zawsze', czy zatrudniono ją niedawno, tego Argen nie wiedział.
Profesor dużo mówił o swej córce, a o domu i pracującej tam służbie raczej nie wspominał.
- Witam, pani Alino - odparł na powitanie. Odwiesił płaszcz na wieszak, powierzył gospodyni swój bagaż, strzepnął nieistniejący pyłek z poły szykownego ubrania, godnego nawet pokazania się na książęcym dworze, po czym dał się zaprowadzić do pokoju, w którym znajdowała się trumna.

Wysoki, jasnowłosy mężczyzna, wkraczający do salonu, ubrany był w bardzo elegancki, czarny strój, który nie kłuł w oczy ilością ozdób, ale cechował się znakomitą jakością materiału i wykonania. Z czernią kontrastowała idealna biel koszuli.
Jedyną ozdobę półelfa, bowiem przedstawicielem tej rasy był nowo przybyły, stanowił rodowy pierścień, z herbem przedstawiającym czarnego gryfa.

- Argen Torisi - przedstawił się obecnym tu osobom. Profesor nigdy nie zatrudniał majordomusa, więc trzeba było to zrobić osobiście.
Potem podszedł do trumny, by pożegnać przyjaciela i mentora zarazem.

* * *

Kendra niezbyt przypominała pełnej życia osoby, znanej z opowieści Lorrimora. Ale tragedia w rodzinie na nikogo nie wpływała dobrze.

- Jestem Argen - powiedział, podchodząc do młodej kobiety. - Wyrazy szczerego współczucia. Ode mnie i od rodziców.

Potem wrócił na miejsce, by cierpliwie poczekać, aż Kendra opanuje się na tyle, by podzielić się z nimi szczegółami całej sprawy.
 
Kerm jest offline