Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-05-2023, 12:14   #9
Mi Raaz
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
Garviel był nieco zaniepokojony. Spodziewał się spotkać ojca Corianu u Kednry. Miał zamiar zamienić z nim kilka słów w kwestii nabożeństwa. Nie było to mu jednak dane. Ruszył więc w ciszy z resztą żałobnego konduktu. Założył płaszcz, długi niemal do kostek i wykonany ze skór najwyższej jakości. Postawił kołnierz, żeby osłonić się przed wiatrem. Popatrzył na innych gości i pożałował, że jak oni nie zabrał kapelusza. Przypasał rapier do pasa. Spojrzał na plecak, w którym leżała jego zbroja. Nie była to ceremonia wojskowa, więc występowanie w niej nie miało sensu. Co innego gdyby Garviel był członkiem formacji wojskowej czy zakonnej. Ale nie był. Zbroja i puklerz musiały poczekać, na swoją kolej.

W czasie spaceru we mgle zaczął rozmyślać. Cóż też profesor badał? Jego córka się niepokoi. Nie mógł tego tak zostawić. Chodziło o jego przyjaciela.

Na moment zbliżył się do panny Lorrimor i ściszonym głosem powiedział:
- Petros był mi przyjacielem. Obiecuję, że nie wyjadę stąd tak długo, aż nie wyjaśnimy wszystkich wątpliwości związanych z jego śmiercią.

***


Pod bramą cmentarza pojawiły się niespodziewane problemy.

- Panno Lorrimor, czy nie będzie miała panienka nic przeciwko, abym spróbował pomówić z tą tłuszczą? Spróbuję ich uspokoić.

- Spróbuj, ja nie mam na to siły... - odparła zrezygnowanym głosem.

Po tym wyrażeniu zgody przez dziedziczkę Lorrimorów Garviel powoli podszedł do grupki

Zdjął swoje skórzane rękawiczki i wykonał prawą dłonią półokrąg ochronny nad sercem.
- Niech Phrasma nas prowadzi.

Chwilę odczekał aż tłuszcza odpowie.

- Jestem Baronet Garviel Torgan z hrabstwa Barstoi. Przybyłem tu na pogrzeb zasłużonego profesora uniwersytetu w Lepidstadt. Zasłużonego człowieka. Rozumiem wasz strach.Wszyscy dużo wycierpieliśmy przez Szepczącego Tyrana, niezależnie od naszego stanu posiadania konsekwencje tego stanu rzeczy będą ponosić nasze dzieci, nasze wnuki, a pewnie nawet dzieci naszych wnuków. I we mnie, jak w was oskarżenia o nekromancje wzbudzają strach. Nie wyobrażam sobie stawać do walki z przeciwnikiem, który nie czuje bólu ani strachu. Z przeciwnikiem, który powstał z ciała kogoś, kogo znałem. Nie wiem jakie szkolenie wojskowe trzeba byłoby otrzymać, żeby sobie z tym radzić.

W tym momencie Garviel zrobił długa pauzę, dając rozmówcom czas do przemyślenia.

- Musimy pamiętać o jeszcze jednej rzeczy. Ludzie w strachu są gotowi do wielu rzeczy. Do wielu nieuzasadnionych działań. Całe oddziały wojskowe są w stanie pod wpływem strachu zostać rozbite, a potem wyrżnięte przez konnicę w czasie ucieczki. Choć stając do walki i trzymając szyk byłyby w stanie odeprzeć atak. W strachu robi się wiele nieprzemyślanych rzeczy. Można na przykład kogoś oczernić. Wysunąć bezpodstawne oskarżenia. W mojej ojczyźnie Barstoi za coś takiego traci się rękę. Ale nie jesteśmy w Barstoi. Wychodzimy wam naprzeciw. Panie Hephenus - Garviel przełknął gorzka pigułkę tytuowania przywódcy hołoty “panem” praktycznie bez mrugnięcia okiem - Na cmentarzu czeka na nas kapłan. Mamy tu czwórkę akolitów. Towarzyszy nam też siostra reprezentująca zbrojne ramię zakonu.
Dla podkreślenia swoich słów Garviel odwrócił się i wskazał na kobietę w ciężkiej zbroi.


- Będziemy składać go w uświęconej ziemi - kontynuował patrząc w oczy starszego mężczyzny - Niemalże w cieniu świątyni. Zadajmy sobie więc pytanie, gdzie częściej powstają nieumarli? Na konsekrowanej ziemi, czy w porzuconych grobach w górze rzeki? Dlaczego złożyliście tu swoich bliskich? Czyż nie dlatego, że są oni tu bezpieczni pod czujnym okiem boginii? Zawierzyliście jej już raz. Zawierzcie i drugi raz.

- Ja - położył dłoń na swojej klatce piersiowej - jestem głęboko przekonany, że profesor Lorrimor nie był nekromantą i nie parał się czarną magią. Jednak nie znacie mnie, i możecie mi nie wierzyć. Ale tam - wskazał palcem wskazującym na cmentarz - tam czeka wasz kapłan. Człowiek, którego znacie. On zawierzył Pani Grobów. On wie, że gdyby trzeba było pochować maga, to najlepiej pod czujnym okiem boginii. Tak, jak zapewne każdego z was, gdy przyjdzie jego czas trafi właśnie na ten cmentarz.

Po tych słowach baronet Torgadon zrobił krok w tył.
- Teraz chciałbym, żeby każdy z nas wrócił do swoich zajęć. My dokończymy pogrzeb bez dalszych niepokojów, a wy wrócicie do waszych zajęć. Bez dalszych gróźb wobec panny Lorrimor.
 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.
Mi Raaz jest offline