Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-05-2023, 02:54   #10
Aro
 
Aro's Avatar
 
Reputacja: 1 Aro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputację


Siostra Teodora powróciła na swoje miejsce po wypowiedzeniu słów, mających na celu pokrzepić córę zmarłego profesora i zasiadła na fotelu, z cieniem dezaprobaty na porcelanowym licu. Przez lata w służbie Pani Grobów przyszło jej już pełnić obowiązki związane zarówno z początkiem śmiertelnej wędrówki, jak i jej kresem. W obu przypadkach, przy radości narodzin i żalu śmierci jednako, należało mieć baczenie na dobór odpowiednich słów, zachować przyzwoity dystans oraz zdrowy rozsądek. Zwłaszcza pogrążone w żałobie umysły potrzebowały czasu, aby pogodzić się z odejściem bliskiej osoby, odzyskać trzeźwość myśli. Kolejne pytania ulatujące z ust niektórych z gości Szara Siostra zaczęła odbierać jako nieodpowiednie, będąc zdania że rozsądniej byłoby skierować je w stronę odpowiednich służb, zaznajomionych z rzekomym wypadkiem. Jej samej odejście profesora Lorrimora wydawała się być - łagodnie mówiąc - kuriozalna, lecz zamierzała rozmówić się po pogrzebie z braćmi w wierze, aby nadto nie obciążać i tak nadwątlonych przez żałobę sił Kendry.

Paladynka, ponownie przybrawszy stoicką pozę, przypominałaby cmentarną statuę w czerni, gdyby nie cień dezaprobaty, który nabrał jawnej ostrości gdy okazało się, że ojciec Corianu praktykował magię, pozwalającą na kontakt ze zmarłymi. Mimo że obowiązujące dogmaty oraz doktryna kościoła Pharasmy, poparte ekspertyzą zarówno świeckich arkanistów jak i zaprzysiężonych białych nekromantów, dopuszczała takowe praktyki jako że nie naruszały świętego ekwilibrium, siostra Teodora uważała je za pierwszy stopień ku zatraceniu. Życie i śmierć były nierozerwalnie ze sobą złączone, lecz tak jak wielu z jej bratnich Głosów Iglicy, tak i aasimarce przyszło już nieraz wymierzać obojętną sprawiedliwość przeniewiercom, którzy rozpoczynali od tychże właśnie wątpliwych zaklęć.

Stukanie do drzwi i odgłos licznych kroków wkraczających do salonu obwieściły przybycie akolitów Pani Grobów, którzy dostąpili honoru przeniesienia trumny z ciałem zmarłego na miejsce jego ostatniego spoczynku. Po powitaniu swoich braci znakiem spirali i pochyleniem głowy, siostra Teodora poprosiła obecnych o wybaczenie i opuściła salon pierwsza. W przedsionku odnalazła swoje ostrze, rozsupłując rzemienie trzymające ciemną stal skrytą za suknem. Materiał złożyła starannie, odkładając na wierzch torby podróżnej. Z zweihänderem w urękawiczonych dłoniach, przepuściła akolitów i Kendrę przodem, domostwo opuszczając jako trzecia, obejmując dobrze znaną rolę, którą narzucała jej tradycja kościelna, gdy to nie ona przewodziła ostatniemu sakramentowi.

Teodora Luminita czuwała nad bezpieczeństwem procesji, jak wiele razy w przeszłości. Mimo że tym razem strzegła ostatniej drogi bliskiej jej osoby, jej alabastrowa twarz pozostawała zastygnięta w niezmiennie beznamiętnym wyrazie. Śmierć była naturalnym porządkiem świata. Każda wędrówka musiała dobiec końca i w sercu radowała się, że miała zaszczyt towarzyszyć śmiertelnej powłoce profesora Lorrimora w ostatniej drodze.

Nie mogąc oprzeć się przeczuciu, że przyjdzie jej niebawem kroczyć nową, niespodziewaną ścieżką.



Niewiele osób zdecydowało się dołączyć do ponurej procesji, która sunęła rozmokłymi ulicami wiodącymi na miejscowy cmentarz. W miejscach takich jak Ravengro nie było to niczym dziwnym. Nawet piętnaście lat bywało zbyt krótkim czasem w Nieśmiertelnym Księstwie, aby nawiązać liczne nici zażyłości. Nieufność wobec nieznajomych była głęboko zakorzenionym odruchem w ustalavskiej kulturze, naturalnie wyrobionym odruchem w obliczu ciężkiej historii skalanej plugawym piętnem Szepczącego Tyrana. Tendencje profesora Lorrimora do bezbrzeżnego oddawania się własnym projektom, badaniom oraz podróżom również nie sprzyjały nawiązywaniu wielu nowych znajomości.

Ścieżki, którymi kroczyła siostra Teodora, prowadziły ją w wiele różnych stron Nieśmiertelnego Księstwa, lecz nigdy nie spotkała się z przejawem tak zuchwałej głupoty, jaką przejawili miejscowi, którzy postanowili stanąć na drodze błogosławionej przez Pharasmę procesji. Paladynka przybrała na twarz chłód obojętności, mimo że wypowiedziane przez mężczyznę zwanego Hephanusem słowa ocierały się o bluźnierstwo i rozpaliły płomień w jej sercu. Garviel uprzedził paladynkę, która wpierw osadziła dłoń na ramieniu Kendry, w łagodnie stanowczym, niemym geście nakazując jej wycofać się od motłochu.

Obleczona w żałobną czerń paladynka nie dała mężczyźnie szansy na odpowiedź, wymijając Garviela, który z jakiejś niezrozumiałej dlań przyczyny ustąpił zbyt wiele pola bluźniercy. Pozwoliła ostrzu opaść z ramienia, oprzeć czubkiem o ziemię. Dłonie spoczęły na rękojeści i oplotły kutą spiralę, gdy perłowe spojrzenie zwróciło się naprzód, błyszcząc równie hardą stalą, co ciemna klinga.

Kimże jesteście, by decydować komu dane będzie spocząć w świętej ziemi? — głos gorzał chłodem. — Czy śmiecie uzurpować sobie prawo do ziemi Tej, która jest Początkiem i Końcem, podawać w wątpliwość wiarę i oddanie Jej zaprzysiężonych sług, którzy ogniem wypalają plugastwo nekromancji? To święte miejsce nie należy do was, lecz do mej Pani, której praw, przykazań i porządku przysięgłam bronić. Słyszy Ona wasze bluźniercze słowa, spogląda na was z Grobowiska i osądzi wasze czyny u kresu waszej wędrówki. Rozejdźcie się. Unieście ostrza, a skrócicie tylko swe ścieżki.
 

Ostatnio edytowane przez Aro : 27-05-2023 o 22:08.
Aro jest offline