Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-05-2023, 09:31   #55
Sindarin
DeDeczki i PFy
 
Reputacja: 1 Sindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputację
Gdy gnolle opuszczały karawanseraj, Deirlial rozmyślał nad tym, co powiedziała im znachorka, oraz o tym, czego świadkiem był w Sakharabiyi. Wyglądało na to, że anomalne wydarzenia były ostatnimi czasy dość częste na tym obszarze – a może wręcz przeciwnie, błędem byłoby nazwanie ich anomalnymi, gdyż były niejako normą w Quadirze? Którekolwiek z tych stwierdzeń kryło w sobie więcej prawdy, wniosek nasuwał się jeden: ta ekspedycja będzie wyjątkowo interesująca.

***

Wybuch gniewu ich gospodarza sprawił jedynie, że opinia uczonego o nim pogorszyła się jeszcze bardziej. Powstrzymał się od komentowania jego tyrady, z ulgą oddając pole argumentacji Świteziowi – czuł obrzydzenie na samą myśl o interakcji z tym chciwcem, gotowym dopuścić się mordu na własnych gościach, byle napchać kieszenie. Dalsze zachowanie Sahida tylko wzmacniało to uczucie, przez co elf obserwował go coraz uważniej, nie kryjąc się z podejrzeniami co do jego zamiarów. Zauważywszy ukrytą skrytkę w magazynowni, zanotował sobie jej lokalizację, by móc później przekazać ją ewentualnym śledczym Semiramis, którzy mogliby odwiedzić karawanseraj. Wszak niekoniecznie należało zakładać, że incydent z gnollami był unikalnym wydarzeniem, a w schowku mogły znajdować się dowody sugerujące, że to miejsce było ostatnim postojem także innych podróżnych.

***

Kolejne dni podróży mijały bez jakichkolwiek znaczących ekscesów, dając Deirlialowi czas na dokładne spisywanie zarówno relacji z podróży, jak i katalogowanie dostrzeganych po drodze roślin i zwierząt. Często rozmawiał z lokalnymi członkami karawany, dopytując nie tylko o fakty związane z fauną czy florą, ale także związane z tymi okolicami legendy i baśnie. Żałował, że wizyta w osadzie u podnóży gór była tak krótka – dotarcie po zmroku i wyruszenie o świcie nie dawało żadnej możliwości na zapoznanie się z lokalnymi zwyczajami czy chociażby architekturą. Tą chwilę spędzoną w bardziej komfortowych warunkach, pod dachem i z możliwością pełnego zrelaksowania się, elf wykorzystał w inny sposób. Słyszał już wcześniej, że Rocco ma problemy ze snem i gnębią go mary. W normalnej sytuacji zignorowałby to kompletnie, zrzucając je na symptomy lekkiego wstrząśnienia mózgu, ale w kontekście zarówno tajemniczych okoliczności powstania urazu, jak i dziwnych koszmarów, które przydarzały się innym, zlekceważenie tego mogło być nierozsądne. Tak też wyjaśnił swoje pobudki chłopakowi, prosząc go o jak najdokładniejsze opisanie tego, co mu się przyśniło.
Rzadko kiedy pamiętam swoje sny, panie Ulondi — Rocco westchnął, drapiąc się za uchem i marszcząc czoło. — Pamiętam tylko jakieś mgliste korytarze, z płomykami w powietrzu. Takimi guślarskimi, zielonymi. Później byłem w Absalomie, ale chyba Odbiciu. Bo wszystko było cieniste i mdłe, jak na obrazach tej malarki, jak jej tam. Shalar.
Chłopak zamilkł na chwilę, wykręcając palce i jeszcze raz wytężając pamięć. Spąsowiał nieco przy następnych słowach.
A na sam koniec gonił mnie krwiożerczy jednorożec — bąknął, opuszczając spojrzenie, wyraźnie zawstydzony.
Elf przysłuchiwał się opowieści w milczeniu, notując najważniejsze informacje. Widząc zawstydzenie chłopaka, pokręcił głową.
- Możliwe, że twój umysł dyskretnie ostrzega cię przed niebezpieczeństwem ze strony, której się nie spodziewasz – wyjaśnił - Masz szerokie horyzonty, panna Shalar jest naprawdę utalentowaną artystką – pochwalił go przed udaniem się na spoczynek.
Cienisty Absalom, cień, który prześladował Cykutę w snach – czy to mogło być powiązane? Niewykluczone, acz było to mocno naciągane połączenie, przynajmniej dopóki nie natrafią na kolejne poszlaki. Cóż, pozostawało jedynie pozostawać wyczulonym na wszelkie nietypowe wydarzenia, które z pewnością miały się im jeszcze przytrafić.

***

Dotarłszy do Ward-Alsahry, Deirlial nie ukrywał ulgi, ciesząc się na możliwość odpoczynku, a potem zabrania się do właściwej im pracy. Nadzieje te zostały szybko rozwiane, gdy chwilowy zarządca obozu poinformował ich, iż nie tylko czeka ich kolejna wyprawa, ale już niedługo znowu będą ruszali w drogę, tym razem by dotrzeć do obecnego miejsca pracy profesora Wilgrima. Fakt, iż ich pracodawca od jakiegoś czasu nie dawał oznak życia, był niepokojący, ale uczony potrafił postawić się w takiej sytuacji, zdarzało mu się zamykać w odosobnieniu na całe tygodnie, gdy spisywał wyjątkowo zajmujące historie. Chwilowo musiał więc zawierzyć pewności siebie diabelstwa, które samo w sobie intrygowało go w kwestii natury jego czarciego przodka. Zapach siarki sugerował diabła lub demona, brak fizycznych oznak dziedzictwa był z pewnością szczęśliwym trafem, a może oznaką płynącej w żyłach krwi erynii lub sukuba?

Tą krótką chwilę, jaką dała im Riona przed kolejnym spotkaniem, elf poświęcił na przedstawienie się innym uczestnikom ekspedycji, a także zdobycie zapasu papieru, lub nawet jakiegoś dodatkowego notatnika. Czuł, że niedługo skończy mu się miejsce, a nie chciał zapisywać relacji z podróży między przepisami na mutageny i formułami zaklęć.

 

Ostatnio edytowane przez Sindarin : 29-05-2023 o 12:46.
Sindarin jest offline