Administrator | Padały pytania, padały odpowiedzi...
Argen też dorzucił dwa swoje.
- Czy twój ojciec miał jakichś wrogów? Ktoś go nachodził, groził?
- Biorąc pod uwagę, czym się zajmował, na pewno były osoby, które źle mu życzyły. Nie przypominam sobie jednak, by ktoś nachodził nas w domu, albo groził ojcu. On jednak nie był też skory zwierzać mi się z takich rzeczy, więc możliwe, że takie coś miało miejsce.
- Czy w tych ruinach zdarzały się inne wypadki?
- Z tego, co mi wiadomo, to ostatni raz kilkadziesiąt lat temu, gdy wybuchły zamieszki i więzienie doszczętnie spłonęło. Od tamtej pory ludzie omijają to miejsce, twierdząc, że jest nawiedzone.
Pytania, odpowiedzi... a sprawa nijak nie stawała się jaśniejsza. Śmierć profesora pozostawała zagadką, a miejscowy przedstawiciel władzy mógł sobie opowiadać różne rzeczy (i nawet w nie wierzyć), ale nie wygladało na to, by którakolwiek z zaproszonych na pogrzeb osób uznawała śmierć Lorimera za prawdziwy wypadek.
Sprawę należało rozwiązać, ale Argen nie do końca był przekonany, że znajdzie się w tym przypadku i dla niego pole do popisu. Zbrodniami różnego rodzaju się nie zajmował, a dokładniej - nie próbował odkryć, kto daną zbrodnię popełnił.
Ale mimo tego nie planował wyjechać z Ravengro, dopóki się nie upewni, że sprawa została rozwiązana. * * *
Jak się okazało, profesor, osoba znana i poważana w wielu kręgach, w swej rodzinnej miejscowości jakoś popularnością zbytnią się nie cieszył. Przyjaciół, sądząc po ilości miejscowych, którzy mu towarzyszyli w ostatniej drodze, można było policzyć na palcach jednej ręki, a Argen był przekonany, że pogrzeb miejscowego moczymordy, bijącego zonę i dzieci, cieszyłby się większą frekwencją.
A jakby mało było kłopotów ze śmiercią profesora, to pojawiły się kolejne, w postaci grupki lokalnych idiotów, co to Lorimora uznali za nekromantę, niegodnego pochówku na miejscowym cmentarzu.
Czy głupotę i bezmyślność należało karać? Raczej nie wypadało, ale zawsze można było spróbować nauczyć kogoś rozumu. W tej jednak sytuacji Argen postanowił pozostawić próby dojścia do porozumienia w rękach (czy raczej ustach) innych. Dyplomatycznych talentów niekiedy mu brakowało, a przepędzenie protestujących, połączone z poturbowaniem kilku z nich, nie było najlepszym wyjściem. Jak by nie było, Kendra musiała tu dalej mieszkać (i lepiej by było nie mieć wrogo nastawionych sąsiadów), zaś profesor powinien spoczywać w spokoju.
Argen zatem do rozmowy się nie mieszał, cierpliwie czekając na dalszy rozwój sytuacji. Gotów, a razie konieczności, włączyć się fizycznie do akcji.
Ostatnio edytowane przez Kerm : 31-05-2023 o 10:29.
|