Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-06-2023, 21:53   #57
Nefarius
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
~***~

Mentor Hugona poprosił swych gości, by rozsiedli się w niewielkiej jamie, by trochę odpoczęli. On sam skupił się na proszeniu Oghmy o błogosławioną moc, potrzebną do odpowiednich psalmów. Minęło kilka kwadransów, a starzec trwał w bezruchu nie zmieniając pozycji siadu od czasu gdy go odnaleźli. W końcu, ku uciesze awanturników, senior wziął głęboki wdech i otworzył oczy.
-Jestem gotów- oznajmił łagodnym tonem -Najpierw zajmijmy się przekleństwem likantropii- zasugerował -Usiądźcie przede mną- wskazał gestem ręki przestrzeń, Hugonowi i Itkovianowi. Akolita i wąsaty wojak wykonali polecenie a stary kapłan rozpostarł szeroko ręce i uniósł głowę ku górze. Z jego gardła wydobył się przeciągły pomruk, który po chwili zrównał się z mantrycznym echem wydobywającym się z ścian jaskini.
Starzec nucił ów mantrę kilka długich chwil, aż w końcu złączył ręce na wysokości serca, pochylił głowę, zamknął oczy i zaczął wypowiadać frazy psalmu szeptem. Cały rytuał nie przypominał żadnego, które odprawiali kapłani. Na szczęście oczekiwany efekt udało się uzyskać i gdy mędrzec przestał się modlić dotknął koniuszkiem palca czoła Itkoviana i Hugona i ci poczuli falę błogosławionej energii, która była niczym ciepły, letni podmuch wiatru.
-Jeśli klątwa Malara was dotknęła, to ja za sprawą nadanej mi przez wszechświat mocy oraz za pozwoleniem Wszechwiedzącego oczyszczam wasze ciała i dusze...- wyrecytował, po czym położył dłonie swobodnie na udach.
Tenia usiadła i dołączyła się do modłów. Nie wyznawała Oghmy, ale szanowała Pana Wiedzy za dostęp do bibliotek i naukę czytania, jakie odebrała w Waterdeep śmiało zwróciła się więc do bóstwa w myślach ~Oghmo dziękuję ci za pomoc, choć zaprawdę dziwnymi ścieżkami kroczą twoje sługi. Spodziewałabym się, radosnych rozśpiewanych bardów, a tu widzę ascetów, którzy skupiają się wyłącznie na twym aspekcie Wiedzy i Poznania oraz rozszerzania PRAWDY I WIEDZY. Wiem, że jesteś bytem neutralnym jednak proszę cię ześlij swoim wiernym sługom wizje, które pomogą nam powstrzymać Malarytów ~ Wzniosła własną prośbę ku Patronowi Bardów.
-Teraz chcecie bym zajął się wieszczeniem, tak?- zapytał mędrzec -Reasumując: sługi Malara z okolic zebrały się w kupę, uprowadzają każdego, komu serce pompuje, chociaż odrobinę elfiej krwi i robią to ponoć by zatrzymać nadciągający kataklizm w postaci straszliwej zimy. Najbardziej zależy wam, by odnaleźć uprowadzone dziewczę, lecz nie macie nic co do niej należy?- wycedził na jednym wdechu. Starzec pogładził się po pomarszczonej twarzy, wziął głęboki wdech i zamyślił się na chwilę -Niestety wieszczenie będzie musiało ograniczyć się tylko i wyłącznie do tego co wiemy, więc niezwykle trudno- położył nacisk na te słowa- będzie mi ujrzeć w mych wizjach coś o dziewczynie- przestrzegł za czasu swych gości, aby nie spodziewali się cudów -To może potrwać. Jeśli w mej wizji pojawi się coś wyraźnego powiem wam o tym. Bądźcie czujni, bo
wasze pytania o szczegóły będą dla mnie przewodnikiem, na czym powinienem się skupić. Jesteście gotowi?- zapytał, patrząc na każdego po kolei.
Verryn, który przez długi czas nie włączał się do dyskusji, skinął głową. Miał nadzieję, że starzec ujrzy w swej wizji coś, co ułatwi im poszukiwania i umożliwi jak najszybsze dotarcie do porwanej dziewczyny.
Mędrzec z trudem podniósł się z pozycji siedzącej, mrucząc coś pod nosem o zdretwialych nogach i bólu zadka. Kiedy już podniósł się i powoli wyprostował, sięgnął ręką po futro, na którym siedział i odsunął je ukazując wszystkim kilka zbutwialych desek.
-Odsuń proszę te deski. Pod nimi znajduje się niewielka jamka. Znajdziesz tam moją torbę. Zabierz z niej białą szałwię oraz trzy rytualne miseczki- zwrócił się do Hugona. Chłopak wykonał polecenie bez mrugnięcia okiem. Prędko odsunął deski ujawniając wąską szczelinę w podłożu.

Towarzysze usłyszeli jak tajemnicza mantra, która pozornie dobiegała ze ścian jaskini nabiera na sile, jakby właśnie tam znajdowało się jej źródło. Hugo wślizgnął się do środka postękując przy tym, a po krótkiej chwili wrócił ze skórzanym mieszkiem, oraz trzema glinianymi półmiskami.
-Świetnie- pochwalił go starzec -Rozłóż je w trójkąt wokół miejsca, gdzie siedziałem- kontynuował, samemu zaś zamykając szczelinę deskami.
-Mistrzu...- chłopak zaczął wyraźnie podekscytowanym tonem głosu.
-Później przyjdzie czas na twe pytania. Mamy teraz ważniejsze rzeczy do zrobienia- odparł, na co akolita pokornie przytaknął głową.
Po chwili starzec siedział tak jak dotychczas, a z glinianych półmisków unosiły się delikatne słupki siwego dymu. Na początku zapach był ledwie wyczuwalny, ale z każdą minutą nabierał intensywności i po chwili już zaczynał gryźć podróżników w oczy i gardło…
W pewnym momencie biały dym kadzideł wypełnił szczelnie całą jamę. Verryn, Salomon, Thulzssa i Tenia poczuli lekkie zawroty głowy a po paru chwilach do zawrotów dołączyło dziwaczne uczucie wyostrzenia zmysłów. Dźwięki powtarzającej się mantry zdawały się nabrać na mocy, stały się tak wyraźne jakby ktoś wypowiadał je towarzyszom prosto do uszu. Obraz, postrzegany ich oczami również nabrał większej głębi, kolory stały się wyraźniejsze, a kształty elementów ich ekwipunku zdawały się otaczać delikatną aurą. Było to bardzo dziwaczne uczucie. Ich ciała zaczęły odmawiać posłuszeństwa i choć niektórzy próbowali to nie mogli się ruszyć, z każdą chwilą zagłębiając się w uczuciu bezradności i odurzenia. Przez chwilę próbowali coś powiedzieć, ale ich języki odmawiały posłuszeństwa, z resztą wyobraźnia niosła ich w odległe miejsca jakby ich dusze opuściły fizyczne ciała.
Jedynie Itkovian oparł się efektom wdychania białego dymu. Wojak odczuwał drapanie w płucach, ale nic nie otępiało jego zmysłów.
-Czerwień w mroku...- głos Mędrca przerwał wydłużającą się ciszę -Widzę ruiny twierdzy pośród zaniedbanych i pokrytych śniegiem murów...- mruczał pod nosem tak cicho, że Itkovian musiał wytężać słuch, by wyłapywać każde jego słowo.
-Czy poznajesz to miejsce?- zapytał Itkovian. Widział, że jego towarzysze są w jakimś transie i to On musi wziąć sprawy w swoje ręce. -Czy widzisz coś jeszcze?
-Starzec wziął kilka głębokich wdechów, zamknął oczy, a po chwili wbił świdrujące spojrzenie w wąsacza -Widzę… Widzę inne pasmo gór niż te, które rozciągają się na północ stąd… Dostrzegam na murach stare symbole, to runy… wygląda… wygląda niczym starożytny dialekt krasnoludów?...- zakończył odpowiedź pytającym tonem jakby nie był do końca pewien swej oceny.
-Jesteś w stanie odtworzyć te runy?- wojak nachylił się aby lepiej słyszeć, ale nie zbyt blisko, bo bał się, że wyrwie starca z transu -Czy widzisz tam jakieś istoty?
-Mogę kilka nakreślić, choć one chyba nie mają większego znaczenia… Widzę wiele istot, są podzieleni ma różne grupy, które charakteryzują różnorakie barwy… jednak wszyscy są tu dla jednego pana… czuję jak jego obecność trzyma w ryzach zwaśnione plemiona. Widzę, jak jednoczą się dla wspólnej idei…- odparł wolno, zachrypniętym głosem.
-Czy dostrzegasz tam kogoś z pokrewieństwem elfiej krwi? - wypytywał wąsacz dalej.
-Nie, choć mój obraz jest rozmyty i niewyraźny… Być może… Być może oni są w innym miejscu… A może ich tam nie ma?...- ciągnął mędrzec.

-Jesteś w stanie określić ich przybliżoną liczebność? Oraz porę dnia?- nie przestawał pytać, chciał wyłapać jak najwięcej szczegółów, które pomogą mu w zlokalizowaniu miejsca i czasu wizji…
-Jest ich wielu, lecz to nie armia…- odrzekł -Widzę zachodzące ospale słońce. To nie drugi kraniec świata….- wyjaśnił.
-Jesteś w stanie dostrzec jeszcze jakieś szczegóły z otoczenia? Coś, co pomogłoby nam ustalić konkretniejszą lokalizację- drążył dalej….
-Widzę… Widzę drzewa w otoczeniu murów- starzec znów zrobił przerwę na głęboki wdech.
-Czyli bardziej w kierunku południowego zachodu- zastanowił się na głos- Czy dostrzegasz tam ołtarze ofiarne?
Mędrzec pogładził się dłonią po podbródku -Dostrzegam miejsca, wokół których emanuje aura boskiej mocy, lecz nie widzę dokładnie czym są te elementy. Nie wykluczam, że to mogą być ołtarze- rzekł ze spokojem.
-A coś, co mogło wskazywać na przeprowadzone rytuały? Składniki? Narzędzia? Zwłoki?- dopytywał wojak.
-To zbyt szczegółowe pytania…- mędrzec pokręcił głową z rezygnacją -Nie potrafię udzielić ci odpowiedzi…- rzekł.
-Czy widzisz tam to, o czym wspominali Malaryci, ten kataklizm wielkiej zimy, jego skutki lub coś, co wskazywały na jego obecność?- spróbował ugryźć to z innej strony.
-Wielka zima…- zadumał się odpływając w trans na kilka chwil. Jego oczy zaszły jakby mgłą, lecz w końcu odzyskał świadomość i wbił w Itkoviana swój bystry wzrok -Czuję to… wisi nad okolicą groźba gniewu żywiołu… ale to nie jest to co może wydawać się oczywiste…- wyjaśnił starzec -Czuję lodowaty gniew, ale wyczuwam… wyczuwam jeszcze coś… coś równie… poważnego…- wytłumaczył powoli.
-Co wyczuwasz? Czy rzeczywiście nam coś grozi?- pochylił się jeszcze bardziej wyraźnie zaniepokojony. Ani przez chwilę nie chciał przyjąć do wiadomości, że Malaryci mogą mieć rację.
-Widzę… Widzę bryły lodu i uwięzione w nim istoty…- zamilknął, odwrócił głowę lekko w bok jakby błądził oczami wyobraźni -Dostrzegam twierdzę skutą lodem… nie… chwila… to… to nie zamek pokryty lodem. Ten zamek jest zbudowany z lodu…- na czole starca pojawiły się krople potu, jego oddech przyspieszał z każdą chwilą. Widać było po nim, że ów rytuał z każdą chwilą zdaje się go coraz bardziej męczyć.
-Jak daleko znajduje się ten zamek i w którym kierunku? Czy on się zbliża?- Itkovian widział że starzec jest już zmęczony, ale chciał dowiedzieć się jak najwięcej zanim wizja się skończy.
-Widzę aurę tej lodowej twierdzy skąpaną w blasku zachodzącego słońca… Widzę śnieżną pustynię, która ją otacza, lecz w oddali majaczą gęste lasy…- wyjaśnił mędrzec.
-Czy widzisz coś co mogłoby pomóc tą lodową siłę powstrzymać?- przepytywał starca dalej.
-To boskie porachunki, przepychanki między istotami, którym nie jesteśmy w stanie nijak dorównać. Kiedy takie byty ze sobą walczą najlepiej odejść na bezpieczną odległość by żaden zabójczy czar nie zabrał cię z tego świata…- odparł a następnie zamknął oczy i ponownie pogrążył się w chwilowym transie -Widzę sztandar łopoczący na wietrze… Widzę symbole, runy, znaki podobne do tych, które ujrzałem wcześniej w ruinach. Tylko, że te są jakby świeże, wyszyte złotą nicią na dobrej jakości płótnie… Widzę… aaaaa!- krzyknął niespodziewanie odepchnięty w tył z taką siłą, jakby ktoś go pchnął. Mędrzec uderzył głową o twarde podłoże i stracił przytomność.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline