Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-06-2023, 10:59   #59
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Wojak spróbował obudzić któregokolwiek z towarzyszy, lecz żaden nie zareagował. Po chwili zrezygnował i wrócił do staruszka. Opatrzył go na tyle na ile potrafił, podłożył mu zapasowy płaszcz pod głowę i przykrył go futrem. ~Co tu się kurwa dzieje? Wszyscy są na haju, zero z nimi kontaktu, staruszek wyleciał jakby czymś oberwał, ale przecież to miała być tylko wizja. Co jeżeli Malaryci mają rację i naprawdę nadciąga coś strasznego? No i co to za znaki? Ciekawe czy ktoś będzie w stanie je odczytać, o ile się obudzi i będzie je pamiętać~ zerknął w stronę leżącego mędrca. ~Cholera coraz mniej mi się to podoba. Miała to być prosta wycieczka, a teraz nie wiem nawet kiedy i czy w ogóle moi towarzysze się obudzą~ Siedział tak przez chwilę wpatrzony w nich. ~ Kurwa jak zimno, lepiej rozpalę ogień i przygotuję jakąś strawę, to na jakiś czas powinno zająć moje myśli~ pomyślał, po czym wziął się do roboty.
Rozpalenie ogniska było zacnym pomysłem, lecz niemal niemożliwym do wykonania. Wszelkie zapasy drewna na opał skończyły się poprzedniego dnia a w domu Mamuciego Syna nikt nie odważył się rąbać drewnianych elementów architektury czy wystroju. Itkovian uzbierał z zapasów swoich i swych kompanów niewielką kupkę chrustu i pyłu, lecz doskonale wiedział, że palenie tego nie ma sensu. Po pierwsze tak mała ilość ognia nie wpłynie na temperaturę w jamie a po drugie to, co Itkovian uzbierał doskonale nadawało się na rozpałkę i szkoda to było marnować w takich warunkach. Kiedy wojak wiedział, że nic z tego nie będzie nakrył starego Mędrca futrem, na którym ten dotychczas siedział, by choć trochę uchronić go od zamarznięcia (o ile w jego przypadku to było możliwe).

~***~

Nim słońce zaszło za horyzontem do świata "żywych" powrócił Verryn a niedługo później Hugon.
-Mistrzu!- akolita od razu po odzyskaniu świadomości rzucił się na ratunek starca. Prosta modlitwa pozwoliła przywrócić przytomność mężczyzny.
-Moja głowa...- syknął, gładząc się ręką po potylicy.
-Co się wydarzyło? Nie wiele pamiętam, choć mam przebłyski dziwnie realnych snów...- skomentował Hugo.
-Rozbudź resztę- polecił mędrzec. - Sytuacja jest poważna...-

Wszyscy

Kiedy już każdy z awanturników został rozbudzony z halucynogennego transu, wszyscy zebrali się wokół starca dochodząc do siebie.
-Nie przejmujcie się tym, że nie mogliście uczestniczyć w mojej wizji. Wasz przyjaciel spisał się dobrze i dzięki jego pytaniom udało mi się wiele zobaczyć- wyjaśnił -Straszna zima nadciąga, Malaryci koncentrują swoje siły, ale jest coś poza tym i ponad tym. Inny byt, równie potężny i niebezpieczny, który odkrył, iż go szpieguję i to on wytrącił mnie z transu...- mędrzec spojrzał na Itkoviana zachęcając go by ten opowiedział więcej.
-Z tego co zrozumiałem to Malaryci mieli rację, rzeczywiście coś nadchodzi. Wizja mówiła o lodowym zamku ze sztandarami, na których złotą nicią są wyszyte krasnoludzkie znaki. Jakaś pradawna siła – Tu zrobił chwilę przerwy, aby popatrzeć po twarzach towarzyszy. -W ruinach, w których się chowają nasi poszukiwani również widnieją znaki, lecz te zostały wypisane krwią i są stare. Nie mam pojęcia czy to te same. Elfów w okolicy nie było, a sama twierdza musi znajdować się gdzieś na południowym zachodzie. Była mowa o górach niepodobnych do tych na północy i gęstym lesie- wojak streścił pokrótce to, co pamiętał. – obawiam się, że wpadliśmy w bagno i to po same uszy- dodał na koniec.
Mędrzec potwierdził słowa Itkoviana, przytakując mu głową
-Cóż, wątpię, aby rytuały Malarytów mogły powstrzymać tę zimową furię, ale… prawda może być dla was niezbyt wygodna…- mężczyzna wziął głęboki wdech -Może uda wam się powstrzymać likantropy, ale to nie powstrzyma siły, która odpowiada za anomalia pogodowe…- znów wziął głęboki wdech -Sugeruję wam rozważyć opcję sojuszu z likantropami. Wspólnie będziecie mieli znacznie większe szanse na powstrzymanie tej zimy- wyjaśnił przyglądając się twarzom rozmówców.


Sojusz z likantropami?
Verryn nie mógł uwierzyć w to, co słyszy... i miał nadzieję, że stale śni. Jednak słowa, jakie padły później, wyprowadziły go z błędu.
To nie był kiepski sen, to się naprawdę działo...



Tenia była nie w humorze głowa bolała ją, jakby klan krasnoludów urządził sobie zawody w wykuwaniu broni na czas… Czy ona faktycznie tańczyła i całowała się z jakimś kozło-chłopem? Słowa pożegnania wbiły jej się w umysł niczym piętno wypalone rozgrzanym żelazem.
- Chuj w dupę Malarytom! Wybaczcie wielebny, ale skrewiliście dokumentnie ten rytuał i nie do końca wierzę w to, co mówicie… - upiła nieco grzanego wina od uratowanego karczmarza, co nieco pomogło z bólem głowy i trzęsieniem rąk.
- Nie wiem, co za mocne środki zastosowaliście, ale tak nie upierdoliłam się od czasów nowicjatu druidycznego. Skąd mam wiedzieć, że jebany Malar nie przejął sterów waszej wizji?! Zachowujecie się naprawdę dziwnie jak na Oghmyte! Ale dobrze załóżmy na chwilę, że macie racje! Malaryckie zawszone jebańce nie chcą ocalić nikogo poza własnymi zapchlonymi dupami! Jak zadowolą swojego zjebanego Pana, to może ich przechowa w nagrodę w swojej śmierdzącej boskiej sferze! Trzeba ich wybić jak szkodniki! Jeżeli rzeczywiście nadchodzi jakieś pradawne zło, żeby zmrozić Toril, to czemu inne bóstwa nie drą mord na alarm?! Nie sądzę, żeby Auril królowa zimy pozwoliła, aby ktoś jej się tak wpierdalał w domenę, Czemu moja Wielka Matka nie zsyła mi albo komuś wyżej w hierarchii ostrzeżeń ? Gdzie jebany Elminister i Harfiarze ? To, co opowiadacie dziadku, kupy się nie trzyma! Ze wszystkich potężnych bytów jedynie wypierdek Malar pomniejsze bóstwo polowania i pierdolniętych zmiennokształtnych próbowałby coś zrobić ?!! Mistrzu przyznam władacie potężną magią i macie dziwne talenty władzy nad śmiercią jak jakiś Jergalita czy inne dziwadło z antycznego imperium Netherilu, ale poproście Hugona, żeby wyrzucił wam te szałwie, bo wam na mózg padło! - Po ostatnich przejściach straciła cały szacunek do starca, jaki wcześniej miała. Dokończyła wino i wyciągnęła z juków resztki zapasów, żeby coś zjeść i nie upić się za mocno. Mięso Yeti wszystkożercy było gorzkie i żylaste, ale czuła się tak źle, że pasowało do jej nastroju.
Druidka zaczynała podejrzewać, że kapłan oszalał w tej jaskini i jest sekretnym Malarytom, który nawet nie zorientował się, że Pan Łowów podszywa pod dawne bóstwo, dziwacznego kapłana zsyłając mu magię! Jeżeli rzeczywiście idzie jakaś wieczna zima to byłby kataklizm na miarę Czasu Kłopotów i nijak niemożliwe, żeby inne bóstwa siedziały cicho jak myszy pod miotłami! Tenia gapiła się na starca niczym przysłowiowa sroka w gnat próbując wypatrzyć w nim oznaki szaleństwa lub zdrady.

- Nawet jeśli byśmy spróbowali, czemu Malaryci mieliby przystać na sojusz z 4 podróżnikami? - zapytał Itkovian patrząc po twarzach towarzyszy - Nie mamy z nimi dobrych stosunków, zaatakowali nas w gospodzie, więc Wątpię, żeby im się nagle odwidziało-
Starzec przytaknął głową wojowi
-Rozumiem twoją perspektywę. Rozumiem waszą nienawiść do nich- spojrzał na Tenię -i oczywiście zrobicie co uznacie za stosowne. Nie jestem kimkolwiek by mówić wam jak powinniście rozwiązywać problemy. Ale jeśli zagrożenie jest tak poważne jak czuję… to będziecie potrzebować wielu sojuszników, których nie będzie wam szkoda poświęcić dla dobra sprawy…- wzruszył ramionami -Przybyliście tu po odpowiedzi i je dostaliście, natomiast co z tym zrobicie to już tylko i wyłącznie wasza rzecz- dodał na koniec.
Chmielna nieco się uspokoiła i chyba zawstydziła - Przepraszam was Wielebny… Ten rytuał bardzo kopnął mnie w dupę i chyba moja dusza popłynęła, gdzieś gdzie nie powinna… Ale to nie jest usprawiedliwienie, żeby zachowywać się jak głupia koza. Co do waszego pomysłu Itkovian ma racje… Raz uratowałam życie, głupiemu smarkaczowi jak jeszcze nie wiedziałam kogo czczą i głupi chuj chciał zginąć! Malaryci cenią siłę, ale te plemiona barbarzyńców, które z nimi pracują, mają więcej instynktu samozachowawczego — Wyjaśniała, potrząsnęła głową próbując się skupić:
- Wielka Matko! Przepraszam, jestem gadułą i mam kaca, zmierzając do brzegu, żołnierskie konkrety: Po pierwsze: Jak nieco ich rozwalimy olbrzymem i pokażemy, że jesteśmy silni, będzie można dać ultimatum i współpracować zmusimy ich, żeby darowali sobie to mordowanie elfów i zdobędziemy informacje! Po drugie nie zapominajmy, że na zewnątrz wciąż czeka ten młody płomienny robak. Przypomniałam sobie ze szkolenia druidycznego zaklęcie, które uczyni cienie naszymi przyjaciółmi i może uda się przekraść. Po trzecie i ostatnie Mistrzu, wiem, że zachowałam się jak naćpana kura rozumiem jeżeli się na mnie obraziliście, ale wciąż chciałabym informacje na temat tego amuletu Illamtera oraz przepis na tę miksturę przeciw likantropii ? Jeżeli chcecie mi zadać jakąś pokutę za moje zachowanie przyjmę ją! Dużo dla nas zrobiliście, ale potrzebujemy tych informacji.
- Na mnie nie liczcie, jeśli chodzi o sojusz z malarytami - powiedział Verryn. - Z tego co wiem, bardzo się ucieszą z mojej obecności, ale nie z wizji sojuszu, ale na samą myśl, że elfia krew wpada im we włochate łapska - dodał tytułem wyjaśnienia.
-Ja również pozwolę sobie naszczać na taki sojusz…- wtrącił Salomon, splatając ręce na piersi.
- Skoro to mamy ustalone to pozostaje nam jeszcze kilka kwestii do omówienia - rzekł wojak gładząc się po wąsie - Pierwszą jest to co robimy dalej. Jeśli wizja była prawdziwa sytuacja jest poważna. Będziemy potrzebowali naprawde potężnych sojuszników-
-Najpierw musimy się stąd wydostać- syknął czerwonooki -Tenia ma rację, robal pewnie wciąż tam na nas czycha- dodał prędko.
-Nie martwcie się tym. Pobłogosławię wam odpowiednim zaklęciem, dzięki czemu skoczycie w przepaść, lecz wasze ciała przez ten czas będą ignorować prawa rządzące światem, byście spokojnie i lekko opadli niczym suchy liść. Potwór wam nie zagrozi, bo nawet nie wyczuje waszej obecności- wyjaśnił mędrzec.
-To brzmi jak plan…- odparł Salomon -Jednego sojusznika już mamy. W dodatku to gigant. Gospodarz z Krańca Świata miał poinformować straże w najbliższym miasteczku o zagrożeniu ze strony Malarytów. Być może Helmici ściągną tu jakieś posiłki?- dywagował czarokleta -No i ciągle tak naprawdę nie wiemy gdzie znajduje się ta ruina, gdzie gnieżdżą się likantropy. Choć z tego co wcześniej mówiła Tenia odszukaniem ich siedziby miał się zająć Nów, twój gnomi przyjaciel… Proponuję dwa wyjścia: albo zabrać giganta i powoli ruszyć w kierunku domu tego gnoma, by nie marnotrawić czasu albo poszukać kolejnych sojuszników, których mamy na wyciągnięcie ręki…-
-Krasnoludy?- szepnął Hugo.
-Tak. Krasnoludy. Nie przepadam za przedstawicielami tej rasy, ale to świetni wojownicy, i być może uda nam się z nimi dogadać. Warto spróbować. Co myślicie?- zapytał zerkając na każdego z kompanów po kolei.
- Mi się nie chcę przekonywać krasnoludów, mój topór pragnie krwi! Ubijmy większość malarytów to może uda się udowodnić siłę i zyskać plemiona barbarzyńców? Tym razem zostawmy jakiegoś zawszańca wysoko postawionego, żeby zyskać informacje, o tej zimie, a nie dyskutujmy nad pytaniami kiedy wróg umiera… Krasnoludy łatwiej będzie przekonać, jak zdobędziemy jakieś dowody a olbrzym obsypie ich magicznymi świecidełkami na razie mamy konflikt, który mają gdzieś i naćpaną wizje jak ja byłabym krasnoludzicą to bym kazała nam wypierdalać. Weźmy olbrzyma i idźmy na kultystów zdobędziemy jakieś konkretne dowody oraz rozwiążemy ten problem dla lokalnych.
 
Kerm jest offline