Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-06-2023, 10:15   #97
Arthur Fleck
 
Arthur Fleck's Avatar
 
Reputacja: 1 Arthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputację
Doc wspólny

Dziwaczny impas sił pośród ekipy odciętej w apartamencie numer dwa nie chciał ustąpić przez dłuższy czas. Wszyscy, a przynajmniej tak się Ivie wydawało, musieli przetrawić niedorzeczne wyznania Karen. Kult, bogini, składanie ofiar… nie tego się spodziewali. Nie taki obraz sekty mieli w głowach wypchanych współczesną popkulturą. Blondynka tkwiąca przy drzwiach w pozie wystraszonego zająca drgnęła i na moment oderwać się od nasłuchiwania co dzieje się po drugiej stronie, żeby zapytać lekarza, o to czego niemal była pewna:
-Ona majaczy, prawda ?
Joel mielił w głowie słowa dziewczyny, próbował zachować spokój. Parę rzeczy mu się nie zgadzało.
- Jednemu z naszych kolegów odstrzelili głowę. To za cholerę nie wyglądało na rytuał, raczej przypadkowe morderstwo – zauważył - Ja to widzę tak, że jesteśmy tylko trybikami a ty kluczem. Więc zapytam jeszcze raz. Kim są ci ludzie i czego od ciebie chcą? Andy cię pozszywał, reszta z nas stanęła w twojej obronie, nie wydaliśmy cię. Jesteś nam winna wyjaśnienia. Pomóż nam to zrozumieć.
- Oni was pozabijają - wyszeptała z trudem. Widać było, że sił ma tyle, co kot napłakał. - Nie cofną się… przed .. niczym…
Westchnęła ciężko.
- Jesteście … dobrymi ludźmi… Tylko, nie wiem, czy … uwierzycie … w to… co …
Jęknęła boleśnie zaczerpnąć oddechu. Musiała chwilę odpocząć.
Na zewnątrz, przez ciężkie drzwi, nie słyszeli niczego. Żadnych dźwięków i ta cisza… przerażała bardziej, niż cokolwiek innego.
Nauczyciel doskonale wiedział, że są na świecie koszmary, które nie śniły się filozofom. Ale nie mają nic wspólnego z bogami, mistycznymi rytuałami czy demonami. Te koszmary nie kryły się za kurtyną rzeczywistości, lecz w chorych ludzkich umysłach. Joel namacalnie ich doświadczył jako dziecko, a teraz po latach jako dorosły mężczyzna.
- Przekonajmy się. Spróbuj– odpowiedział a widząc ile bólu sprawia jej mówienie położył dłoń na jej dłoni, jakby chciał podzielić się z nią ciepłem, które skradła dziewczynie śnieżna burza szalejąca za oknem.
- To ja .. miałam być ofiarą … - wyznanie przyszło jej z trudem. Najwyraźniej bała się, że ją wydadzą w ręce szaleńcow. - Ale … uciekłam … w ostatniej chwili. To na mnie …. polują… ale… rozmawiali też o was … o ludziach tutaj …. w pensjonacie… mieliście być… pokarmem dla Niej…
To Niej zabrzmiało wyraźnie mocniej, jakby ze strachem, szacunkiem i innymi emocjami.
- Ilu ich dokładnie jest? – dopytywał nauczyciel zupełnie ignorując wzmianki o krwawej bogini– I jak się tu dostaliście? Nie widziałem w okolicy żadnych innych zabudowań.
- Dziewięcioro … znaczy teraz ośmioro. I przyjechaliśmy jeszcze nim spadł śnieg …. tutaj … niedaleko … jest chata … ale … pod tym pensjonatem … jest wejście… do jaskini…
- Była nieprzytomna… chyba. - wyrwało się Ivie na wieść o tym, że poszkodowana wiedziała o śmierci jednego z napastników, którego przecież tak niewiarygodnym wysiłkiem położyli Andy z Joelem. Co prawda zwłoki znajdowały się z nimi w jednym pomieszczeniu, ale projektantka nie była w stanie sobie wyobrazić, że przy całym tym bólu, który odczuwała i szoku jaki niewątpliwie przeszła Karen była ona w stanie trzeźwo wiązać ze sobą zaobserwowane fakty. Chyba, że dobrze znała denata na podłodze.
- Znasz ich dobrze? - w końcu zapytała dziewczyny przestraszona chyba bardziej od niej samej kobieta w cieniu pewnych siebie i zdeterminowanych mężczyzn.
- Taaak - krzywiąc się odpowiedziała dziewczyna. - Byłam … jedną z nich.
- W co są uzbrojeni? - zapytał Andy.
- Nie .. wiem … - odpowiedział z wahaniem. - Czekany … może jakieś noże… może kilka pistoletów … ale …
Zamilkła. Z wysiłku, albo z innych powodów.
- …ale? - powtórzył Dutton.
- Ale … są silniejsi i … zwinniejsi …
- To jak mamy sobie poradzić ? - wyrwało się Ivie. Pytanie, jak się zdawało kierowała do wszystkich obecnych w pokoju.
 
Arthur Fleck jest offline