Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-07-2023, 08:01   #628
Mi Raaz
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
Diaz odebrała sygnał. Wewnątrz było coś wielkiego. Coś, co musiała wysadzić. Ale czy mogła poświęcić życie własnych ludzi? Nie tak ją szkolono. Nikogo nie zostawiamy. Ułamek sekundy zawahała się w czasie ładowania granatnika.

***


Granat leciał prosto pod stopy boga-słońce. Patrzył na niego nie do końca rozumiejąc. Komandosi z ETCU natomiast zareagowali natychmiast odwracając wzrok. Lata szkoleń przebuiły się przez woal prezencji roztaczany przez starożytnego wampira. Huk i błysk spowodował, że Navaho na moment myślał, że umarł.

W granatach Antigenu było coś jeszcze. Ich fosforowy rozbłysk był inny. Ktoś zaprojektował je tak, żeby imitowały słońce. Ciało wampira reagowało na nie głęboko zakorzenionym strachem. Ale nie ciało Navaho. On wiedział czego się może spodziewać. I wybuch słońca tuż u stóp boga-Słońca nie zrobił na nim wrażenia.

Otrząsnął się, odzyskując panowanie nad swoimi zmysłami, po to, żeby ujrzeć jego blask. Mitra patrzył na niego. Patrzył niczym rodzic, którego zawiodło jego dziecko. Patrzył, bo musiał wymierzyć karę. Z łatwością wzniósł miecz do ciosu.

Navaho spróbował go sparować swoim karabinem, tak, jak zrobiłby to w czasach przed II wojną. I mu się udało, choć poczuł w ramionach siłę, jaką dysponował Mitra. Zresztą kompozytowy miecz ze stali domieszkowanej tytanem wbił się z łatwością w komorę karabinu, a pociągniecie rękojeści do tyłu wyrwało broń z dłoni Indianina.

Nie dał się zbić z tropu. Przetoczył się i dobył broni krótkiej, którą strzelił kilka razy w klatkę Mitry. Pociski przebiły tani garnitur i weszły jak w masło. Kolejny wycelował w głowę.

Mitra nie spieszył się. Szedł w stronę Indianina ciągnąc za sobą ostrze Yusufa. Navaho zaś wiedział, że jeżeli znajdzie się w zwarciu z Bogiem, to oznacza jego koniec. Opróżnił magazynek pistoletu ostatnią kulę posyłając w sam środek czoła Mitry. Pocisk zostawił dziurę w czaszce. Bóg opadł na kolano.

Były wojskowy jednak nie miał czasu, żeby się cieszyć zwycięstwem. Zwolnił magazynek, który wypadł z trzaskiem na kamienną posadzkę tysiącletniej świątyni. Sięgnął po zapasowy i załadował go z szybkością, jakiej nie powstydziłby się Spoon.

Mitra odwrócił się do sparaliżowanego dotąd oddziału Antigenu.
- Zabić go.

Świątynię rozświetliły serie z karabinów. Navaho czuł jak kolejne pociski wbijają się w jego ciało. Pierwszych praktycznie nie czuł. Ale sześć karabinów strzelało do niego ogniem ciągłym. Wytrzymałby bez problemu dziesięć, może dwadzieścia trafień. Ale nikt z nich nie miał zamiaru przestać po dziesięciu nabojach…

Łuski spadały przy wojskowych butach komandosów, a kilka metrów od nich kolejne pociski odrywały kawałki ciała indianina zmieniając je w krwawą miazgę. Ból był nie do wytrzymania. Ciało opadło, choć nie wypłynęła z niego żadna kropla krwi.

***


Diaz była gotowa. Miała wycelowany granatnik w wejście świątyni. I wtedy wyszli ze środka jej ludzie. Ludzie, którzy zaczęli strzelać do innych jej ludzi. A za nimi pojawił się facet w tanim garniturze, bez ręki z czymś co wyglądało jak długa deska.

- Koleś ma miecz? No chyba kurwa żart. Strzelać w nulla.

Wydała rozkaz i uniosła granatnik. Ten rozkaz ją zdradził. Była ubrana jak wszyscy. Wyposażona jak wszyscy. Nie miała żadnych insygniów. Ale wydała rozkaz. To wystarczyło Spoonowi. Biegł tak szybko, że deszcz rozbijał sie o niego. Przy uderzeniu w Diaz usłyszał jak coś jej chrupnęło. Drobne złamanie. Był już kilkanaście metrów dalej, gdy wypuszczony z rąk komandoski granatnik upadł w błoto. Egzekutor ocalił boga-słońce. Ale co ważne, miał oficera, więc miał szansę odzyskać Brusillę.

***


Helikoptery latały nad Mitrą i “jego ludźmi” z Antigenu. Coś powstrzymywało ich od ataku. Brujah wycofali się czekając na rozwój sytuacji. Minęły może trzy minuty. Spoon wraz z Diaz byli już przy Cath i Tonym. W tym czasie przyjechała również Arwyn. Wysiadła z auta i praktycznie z miejsca wskoczyła na dach na którym czekali Heroldzi.

Niska wojowniczka zacisnęła dłoń mocniej na swoim gladiusie gdy ujrzała Boga-Słońce na placu. W deszczu. Otoczonego gwardią Antigenu. Oświetlonego reflektorami ze śmigłowców.

Cath wystarczył jedynie rzut okiem. Gwenllian Arwyn bała się. Ona naprawdę bała się konfrontacji z Mitrą. Wampirzyca, która miała dwa tysiące lat czuła strach.

- Macie jakiś plan? - zapytała w końcu.
 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.
Mi Raaz jest offline