Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-07-2023, 21:37   #1
Jenny
 
Reputacja: 1 Jenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputację
Krzyk dochodzący z salonu z początku wydał się Sandrze śmieszny, zastanawiała się, czy nadałby się taki wokal do jakiegoś zespołu metalowego i nawet znajdowała kilka ról… o ile w ogóle kiedykolwiek jeszcze będzie możliwość zagrać jakiś koncert. Po kilku minutach jednak stało się to niepokojące, a nie mogła przypisać tego jęku do Felicii, Akiko czy tym bardziej jej córeczki… więc co się mogło stać? Zeszła na dół, by zerknąć, zastając tam kiepsko wyglądającą Jessy i pocieszającą ją Katie.
- Co… się stało? - niepewnie zapytała brunetkę, od niej spodziewając się sensowniejszej odpowiedzi.
- Jeff groził jej, że ją zabije… i Jessy ma się wynosić… - Wyjaśniała jej Katie - Nie umie jej zaakceptować, jaką jest… bo… odkrył… jej fiutka…
- Co za palant… - skwitowała Sandra, przyklękując obok Jessy i odwracając się do Katie, zaskoczona także tym, że… no miała tego fiutka, ale czemu Jeff miałby reagować aż tak? Transfob jakiś, czy cholera wie co? - Ale… dowiedział się tego podczas… zbliżenia?
- Mhmmm.. - Mruknęła smutno blondi, unikając spojrzenia Sandry.
- Pewnie go poniosło, aż tak na pewno nie myśli… ale to i tak palant, nie ma co się przejmować… mi to… nie przeszkadza w ogóle… - mówiła Sandra, starając się delikatnie dotknąć jej uda i lekko je pogłaskać, by pokazać, że naprawdę to myśli. W końcu w jej metalowym środowisku, co prawda są też mocno prawicowe świry, ale większość jest mocno tolerancyjna dla tego typu spraw.
- Okej… - Padła cicha odpowiedź, i w końcu pojawiło się małe zerknięcie na jasnowłosą.
- Dobra już, tam jebać go - Powiedziała niespodziewanie Katie, lekko się uśmiechając - Jak Sandra powiedziała, palant.
Jessy cichutko parsknęła.
- Jakby faceci nie mieli tej swojej głupiej męskiej dumy, to byliby nawet znośni, nie? - zaśmiała się Sandra, chcąc rozluźnić atmosferę.
- My sobie świetnie radzimy bez nich - Stwierdziła Katie, szturchając Sandrę łokciem, i cicho się roześmiała - Udowodnimy im to?
- Hmm? Co masz na myśli? - zdziwiła się Sandra.
- Ten chyba tam… Piotr, coś gadał o wyprawie po zapasy?
- Uu… czyli… rywalizacja… - uśmiechnęła się jasnowłosa, na taką propozycję. - Pewnie Felicia i Akiko zostają tutaj, więc… dwie dziewczyny i transka na trzech… palantów? - Zaśmiała się Sandra.
- Wolałabym… byśmy… po prostu określenie "trzy na trzech"? - Trochę skrzywiła się Katie - No ale przecież nie będę ci narzucała, jak masz się wysławiać…
- Nie no, będę mówić, jak wy chcecie, tylko po prostu, dla mnie to… nie ma znaczenia, kim jesteście? - uśmiechnęła się, nieco zakłopotana Sandra. - Ważne, że jesteście fajne…

Obie ex aktoreczki porno miło się uśmiechnęły do jasnowłosej…

***

Widać było po obu swoich kompankach, że… zajmowały się tym od dłuższego czasu. Działały w sprawnym tempie, mając wszystko po kolei zaplanowane. Udzieliły też sporo wskazówek Sandrze, a chyba tak dobre zorganizowanie prowadziło do tego, że były w stanie zebrać naprawdę sporo prowiantu i sprzętu. Widać było tą dużą nić porozumienia między Katie a Jessy, rozumiały się bez słów, choć właściwie tych używały chyba tylko po to, by wyjaśnić Sandrze, co i po co robią. Może ona z Eve też by była w stanie coś takiego osiągnąć… ale już nie było na to szans. Bo w ich grupie, ciągle były jakieś porozumienia, niesnaski, kręcenie nosem… może jednak w mniejszej ekipie byłoby jednak łatwiej? Ale w końcu dziewczyny dalej z nimi były…

Na znajdowane żarcie Sandra reagowała już niezbyt entuzjastycznie, bo trudno było się polubić z ciągle tym samym makaronem, ryżem i wszelkimi suchymi dodatkami lub ewentualnie jakimś dziwnym żarciem z puszek i słoików.
- Jakbyśmy się gdzieś bardziej na stałe osadzili, to trzeba by zacząć sadzić jakieś warzywka, owoce… - rzuciła Sandra w pewnym momencie, z niechęcią patrząc na kolejną paczkę makaronu.

Znalazły jednak także sporo innych rzeczy: higienicznych, medykamentów, ubrań, czy jakiegoś sprzętu, który przydawał się do surwiwalu. Sandra natrafiła nawet na gitarę, na której chwilę sobie pograła, z przyjemnością przypominając sobie to, czym zajmowała się przed wybuchem apokalipsy. Ze smutkiem się z nią rozstawała, myśląc, że nie ma sensu marnować miejsca na tego typu przedmioty, ale wręcz sama Katie zabrała ją razem z rzeczami… czemu zresztą jasnowłosa nie miała co się dziwić, widząc, że dziewczyny znajdując erotyczne gadżety, także je zabierały ze sobą. W sumie było logiczne, że oprócz żołądków, czystego ciałka i rzeczy do przeżycia, trzeba było też zadbać o rozrywkę, by nie dostać na głowę…

***

- Katie, Jessy? - zawołała, choć starała się nie za głośno. - Uciekajcie… - Wskazała im, bo jeśli ona miała zostać pożarta przez psa, to lepiej, żeby one się ocaliły… choć spodziewała się, że i tak to nie podziała…
Bez gwałtownych ruchów postarała się wskoczyć na wysepkę, a następnie sięgnąć do plecaka, by wyciągnąć coś do jedzenia w… zastępstwie siebie.
- Czy tu jest… apsik! Gdzieś… apsik! - Jessy wylazła z kibelka, i zaczęła kichać, a pies zerknął na nią i zawarczał.
- Fuck!! - Blondi rzuciła się do ucieczki, na powrót do wc, a ujadające bydle za nią.

To w końcu i zaalarmowało i Katie, oraz dało czas Sandrze na wskoczenie na "wysepkę" kuchenną.
- Jessy chowaj się!! - Wrzasnęła brunetka, wbiegając do kuchni z giwerą w łapach. Kurde, co ona wyprawiała… a pies ujadał i drapał pazurami po drzwiach, Jessy udało się więc przed nim odgrodzić…
- Musi być głodny! Dajmy mu coś jeść! - krzyknęła Sandra, przeszukując plecak w poszukiwaniu czegoś nadającego się. Gdy zobaczyła Katie z giwerą, przez myśl przebiegło jej coś podobnego, ale… obawiała się, że ciężko będzie ustrzelić szybkiego, wściekłego psa… który już na powrót wpadł do kuchni, i rzucił się w kierunku Katie. Ta krzyknęła, i wypaliła z obrzyna… nie trafiając!! Po chwili zaś krzyknęła znowu, gdy zębiska zacisnęły się na jej piszczelu, i polała się krew.
Wtedy cel już musiał stać się łatwiejszy, choć Sandra wciąż bała się trafienia też Katie, tak wyciągnęła pistolet i postanowiła strzelać w wygłodniałego psa. Oberwał gdzieś tak w środek tułowia, pisnął, puścił nogę Katie, ale za to rzucił się z wielkimi zębiskami ku Sandrze… nawet przednimi łapami włażąc na szafki, na których ona stała! Wystraszona jasnowłosa strzeliła jeszcze raz z pistoletu, gdy pies tak ku niej skakał, niestety niecelnie… i w końcu huknęła po raz kolejny, prosto w pysk. Pies padł martwy, ufff…

- Auuuć, moja noga… - Wyraźnie roztrzęsiona brunetka podkuśtykała do szafek, i na nich usiadła. Jeansy prawej nogi, nieco powyżej kostki, były zaplamione krwią… - Jessy wyłaź!! Pies załatwiony! Ale uważaj, może jest drugi?!
- Ok!! Apsiik! Cholerna… alergia… apsiiik!
- Kurwa, Katie… - krzyknęła Sandra w pierwszej kolejności przejmując się raną brunetki, a nie tym, czy gdzieś jest kolejny pies. Zeskoczyła z wysepki i od razu przystąpiła do badania rany, podciągając spodnie, by najpierw ocenić, jak było to poważne, w tym samym czasie krzycząc. - Jessy, jesteś uczulona na psy? Jak tak, to rzuć mi, co masz w plecaku, co się nada do opatrywania ran!
- Aaaapsiiik! Ok, już… już…
- Jessy, idź na dwór albo co…
- No moment, już… tylko to co chciała Sandra… sorry, że tak wyszło…
Sandra zaczęła wyciągać, to co znalazła u siebie, jakaś szmatka, ciuch do obmycia rany, chyba też gdzieś miała alkohol, żeby trochę oczyścić ranę… i dać na znieczulenie Katie. Oczywiście nie obyło się bez "ał, ał, ałłć", ale i po paru chwilach było po wszystkim, znalazł się nawet opatrunek podany przez Jessy, która zasmarkana i kichająca wyszła w końcu do ogrodu.
- Ma alergię na psy, zdarza się - Powiedziała Katie, wzruszając ramionami - Ok, dzięki za opatrunek, i w sumie za ratunek… kości mi chyba nie uszkodził, jakoś tam chyba człapać umiem… to co, zbieramy fanty, i wracamy w końcu?
- Tak, chodźmy stąd szybko… - odparła Sandra, widząc zabitego przez siebie psa… z początku nawet nie chciała go zabijać, nie był przecież winien temu, że ludzie zostawili go i w końcu skończyło mu się pożywienie… nie był dupkiem, który atakował dla zabawy, tylko zrobił to dla przetrwania. Było jej więc nieco żal, ale nie miała jakichś wielkich wyrzutów względem siebie, musiała ratować Katie przed wściekłością psa, który nie był w stanie zaczekać, aż ta mu da coś innego do jedzenia. Cóż, może i dobrze, że jego męki w głodzie zostały ukrócone… nawet, jeśli Sandra dałaby mu jeść, to za kilka dni znów czułby taki głód, że zaatakowałby bez wahania. Trzeba się było przyzwyczaić do takich sytuacji, oswoić z tym… kurwa, oswoić…
- Posiedź tu chwilę, jakby coś się działo, to krzycz! Ja przeszukam dom… - powiedziała Sandra, zostawiając jeszcze niewypitą w pełni butelkę, gdyby Katie chciała się bardziej znieczulić na ból i poszła przeglądać wyższe półki na parterze i jeszcze inne pomieszczenia.
Znalazła jeszcze parę podobnych gratów, jak wcześniej, czego nie zdążył zniszczyć jeszcze pies, a mogły się przydać. Po powrocie do kuchni, widząc, że ranna w miarę się słuchała, zaproponowała.
- Wesprzyj się na razie na mnie, lepiej odciążać tą nogę, zanim się strup nie zrobi, czy coś? - zaproponowała Katie, pomagając jej też wstać.
- Jasne, kuternoga do usług… - Krzywo uśmiechnęła się brunetka - Ale jak nadejdą Zombie, to mnie nie porzucisz?? - Spytała z trwogą, robiąc przesadnie smutną minkę.
- No nie wiem… - udawała ciężkie zastanowienie Sandra, po czym się zaśmiała. - Może… poćwiczę na nich rozwalanie gitary na łbie? Zawsze marzyłam, by komuś to zrobić… - Uśmiechnęła się szeroko, przypominając sobie, że taszczyła też ten instrument ze sobą.
- Ale najpierw trochę rrrrrrrromantycznego pobrzdękiwania przy ognisku? - Parsknęła Katie, gdy człapały już na zewnątrz, do smarkającej w chusteczkę Jessy.
- Romantyczne pobrzdękiwanie? - z pogardą w głosie powtórzyła Sandra. - Straciłabym reputację w środowisku, jeśli ktoś by to usłyszał, haha…
- No wiesz co?? I nie będziemy mogły z Jessy machać zapalniczkami?? Hehe…
- Huh? Co? - Spytała blondi, wycierając nosek.
- Nic, nic, żyjesz?
- Taaa, ale co to za życie…

Roześmiały się wszystkie trzy.

~

- Co jej się stało???? - Powiedziała z przejęciem Felicia, słysząc historyjkę o tym jak oberwała Katie.
- Spokojnie, to nie był kundel na ulicy, więc chyba wścieklizną nie trzeba się przejmować? - Niepewnie spytała sama poszkodowana.
- Uhhhhh… ale jest wiele innych… ehehhh, dobra, chodź obejrzymy tą nogę, pewnie trzeba coś pozszywać, i inne takie…
- To chwilowe pa? - Powiedziała Katie do Sandry i Jessy, oddając się w łapki pielęgniarki…
- Jasne, paaaa, trzym się! - powiedziała Sandra chcąc dodać otuchy, ale była też jednak trochę zmartwiona… w końcu u niej się okazało, że głupia wysypka na twarzy i ból… wszystkiego, okazał się być poważną chorobą.



- Sandraaaa - Zagadała szybko jasnowłosą Jessy, słodziutko się uśmiechając.
- Co jest, Jessy? - zdziwiła się Sandra na ten uśmieszek.
- Wiesz… teges… no bo Jeff to debil… i ten… no… Katie u ciebie już nocowała? A ja teraz nie mam gdzie… ja bym sobie jakiś materac załatwiła… no i nawet na podłodze, jakbym mogła… - Blondi zamrugała oczkami.
- Och, ta twoja koleżaneczka, to mnie spiła i nawet nie wiem, kiedy się to stało, że nagle spałyś… spała u mnie… - powiedziała jakby z wyrzutem, ale zaraz się roześmiała. - No ale jasne, możesz u mnie… a właściwie w pokoju, który teraz zajmuję, spać. - Dodała już miłym tonem, uśmiechając się szczerze.
- Obiecuję być grzeczniutka, i jakby mnie tam wcale nie było… - Pokiwała łepetynką Jessy, z szerokim uśmiechem - Dzięki… jesteś serio cool…
- Oj tam, raczej zachowuję się, jak każda normalna osoba powinna… - wzruszyła ramionami, choć miała nadzieję, że nie przywoła to znowu jej myśli o Jeffie, dlatego dodała szybko. - A tak grzeczniutko nie musisz być, czuj się jak u siebie… w końcu to też nie moja chata, nie? - Zachichotała… może nie lubiła, gdy ktoś robił chlew przy niej, ale tego aż się nie spodziewała po Jessy, a też prawdą było to, że ciężko było mieć wymagania, kiedy sama była dziką lokatorką w obecnym domu.
- Fajniusio… - Powiedziała blondi, no i obie zatachały zdobyte fanty do pokoju Sandry. A tam, po kilku chwilach, Jessy… zabrała się za sprzątanie?? Tu jakiś ciuszek poskładała i odłożyła gdzie trzeba, tam coś podniosła, gdzie indziej… nawet kurz w parę sekund przetarła, robiąc do zdziwionej jasnowłosej niewinną minkę - Pomagam…?
- Powiedziałam, że masz się tu czuć jak u siebie? - ta odparła lekko oburzonym tonem. - Nie wiem, co robisz u siebie… tańczyć, robić głupie miny do lustra, jeść czipsy chrupiąc i krusząc po całym pokoju czy łazić w samych majtach czy nawet bez! Ale nie, że pierwsze, co robisz, to sprzątasz…
- Przepraszam, ja tak mam… - Jessy wbiła wzrok w podłogę… - Ale to chyba nic aż takiego złego? - Wysiliła się na uśmieszek.
- No okej, jeśli to jest to, co robisz w pierwszej chwili u siebie… - pokiwała z niedowierzaniem głową Sandra. - Dobra, rób co chcesz, ja w końcu muszę położyć paluszki na strunach… - Dodała, szukając w przyniesionych rzeczach gitary i idąc z nią na łóżko.
Jessy więc ogarniała trochę(niepotrzebnie?) pokój Sandry, a sama jasnowłosa wzięła w łapki gitarę akustyczną…
- Ja jebie, ale rozstrojona… - zdenerwowana zawołała, gdy przetestowała ją teraz na spokojnie w domu, bez tej całej otoczki, jaka była przy szabrowaniu okolicznych domów. Zaczęła więc stroić gitarę, czasem przy tym dalej klnąc, jako że trochę wypadła z wprawy.
- Niektórzy to by się mogli nauczyć przy tobie kilku nowych, ciekawych słów? - Parsknęła Jessy, kończąc chyba ogarnianie pokoju, usiadła bowiem na skraju łóżka, wpatrując się w Sandrę z lekkim uśmiechem.
- Aaa… bo wiesz, jak to jest… granie na źle nastrojonej gitarze… - zaczęła szukać w głowie porównania. - To… trochę, jakby… nakładać make-up brudnym pędzlem?
- Spoko - Pokiwała blondi główką - Czasem jest crazy, ale najwyraźniej tak też jest normalnie? - Zaczesała pasemko włosów za ucho.
- Wiadomo, że wirtuozi nawet na rozstrojonym sprzęcie coś zajebistego mogą zagrać… no ale ja taka dobra nie jestem… no na pewno nie na akustyku… - odparła Sandra, kończąc strojenie, będąc już w miarę zadowolona z efektu i grając kilka prostych dźwięków na rozgrzanie palców.
- Lubisz… robótki ręczne? - Jessy najpierw parsknęła, ale po chwili rozchichrała się na całego.
- Ha, ha… - odparła kręcąc głową Sandra, choć po chwili sama zaśmiała się lekko pod nosem pod wpływem śmiechu Jessy.
- Zagrasz coś fajnego? - Powiedziała blondi, szeroko się uśmiechając.
- Całych piosenek nie pamiętam… ale może coś… - Sandra zaczęła grać na gitarze akustycznej riffy z piosenek metalowych, co zresztą uznała, że powinno wyjść całkiem znośnie dla uszu Jessy.
- Faaajnee - Blondi raz nawet przyklasnęła w dłonie.
- Dzięki… wiem, muzyka, którą gram, nie jest dla każdego, a zresztą na elektryku czy basie brzmi to jeszcze znacznie… inaczej… - odparła, przerywając grę… jakoś po długiej przerwie od grania, czuła lekkie drętwienie palców, musiała wrócić do swojej dawnej formy…
- Pewnie o wiele lepiej… - Jessy pokiwała główką, po czym przyklęknęła na brzegu łóżka na obu kolankach - Chcesz go zobaczyć? - Wypaliła nagle.
- Twojego… - zaczerwieniła się mocno Sandra. - Pe… penisa?
- Mmmhmmm! - Wyszczerzyła ząbki blondi, rozpinając szorty…
- Nie no, nie musisz, to prywatna… część… znaczy… nie brzydzę się… i jeśli sprawi to, że będziesz czuła się swobodniej, to chętnie zobaczę, ale… - szybko zaczęła mówić chaotyczne słowa Sandra, zaskocozna tą sytuacją.
- Powiedziałaś, że mogę chodzić w majtkach, a nawet bez… - Jednym ruchem Jessy pozbyła się koszulki, odsłaniając nagie, malutkie piersi, a drugim… zsuwając szorty w dół.

Zachichotała, patrząc się w twarz Sandry… która początkowo odwróciła wzrok, ale uznała, że byłoby… nietaktem teraz nie spojrzeć… a gdy już to zrobiła, to wbiła na dłużej wzrok w penisa i ciało Jessy.
- Fajny… i ogólnie, jakoś… pasuje do reszty ciała… - skomentowała Sandra po chwili.
- Chcesz dotknąć? - Słodziutko uśmiechnęła się Jessy - No nie bój się… hihi…
- No wiesz… nie wiem, czy tak… nie za szybko… - totalnie czerwona odparła Sandra.
- Nie bój się… nie ugryzie… - Zachichotała blondi, po czym sama pochwyciła penisa w dłoń, i kilka razy przejechała po nim paluszkami, a ten… urósł.
- No… ale widzę, jak ci… rośnie… - z trudem powiedziała to Sandra. - To… już nie jest… takie tylko dotknięcie…
Jessy znowu zachichotała, po czym figlarnie przygryzła usteczka.
- Boisz się…
- Ej, to nie fair… - oburzyła się Sandra, ale w końcu przybliżyła się do Jessy i wyciągnęła rękę do penisa i tknęła go lekko palcem.
- Ojeeeeej… tylko tyle? - Blondi zrobiła przesadnie smutną minkę - No zobacz, jak się pręży dla ciebie… no weź no…może być caaaaaały twój, co tylko zechcesz… - Powiedziała ze słodkim uśmieszkiem, i pogłaskała ją po ramieniu.
- Tak… tylko tyle… - wycofała się znowu w głąb łóżka Sandra. - Słuchaj, to nic osobistego, ja nie mówię, że nigdy, ale… to tak za szybko?
- Nooo wieesz co… - Jessy zrobiła zawiedzioną minkę, po czym złapała Sandrę za kostkę u nogi - Będzie słodziusio… - Szeroko się uśmiechnęła.
- Jessy… powiedziałam, nie… - odparła Sandra starając się brzmieć stanowczo, ale ciągle była mocno zawstydzona. - Powiedziałam, że możesz chodzić i robić, co chcesz… możesz sobie tu… dokończyć nawet, jak chcesz… ale… nie zmuszaj mnie…
- CO TU SIĘ KURWA DZIEJE?? - W pokoju nagle pojawiła się Katie.
- Sama chciałabym wiedzieć… - wybąkała spod nosa Sandra, spoglądając na Jessy.
- Ubieraj się, chowaj fiutka, i poszła! - Fuknęła brunetka, a ociągająca się blondi w końcu wykonała, co trzeba, po czym poszła sobie na balkon. A Katie… przytuliła Sandrę. I to dosyć mocno - Wybacz jej zachowanie, jest trochę skołowana, tym co ostatnio zaszło… - Brunetka przytuliła jasnowłosą między swoje cycuszki.
- No emm… to chyba też trochę moja wina, ale nie wiedziałam, jak zareagować… - odparła Sandra, nie chcąc, by Jessy znowu tak bardzo się oberwało od Katie.
- Ona czasem jest zbyt bezpośrednia… - Brunetka pogłaskała jasnowłosą po głowie, po czym w końcu ją wypuściła ze swoich objęć.
- No… nic się nie stało przecież… - powiedziała Sandra. - Jestem przecież dorosła, widziałam i sporo fiutów i nagich lasek, więc… - Odparła, starając się uspokoić też Katie, która chyba za mocno się przejęła.
- No ale to tak nie wypada? - W końcu lekko uśmiechnęła się Katie.
- No w sensie… sama palnęłam, że ma się tu czuć jak u siebie i jak chce biegać nago, to niech tu biega… bo wiesz, ona zaczęła od tego, że mocno tu sprzątała i serio nie chciałam, żeby się czuła, że musi to robić… - zaczęła się tłumaczyć Sandra. - No tyle… że jak powiedziałam jej nie, jak chciała, żebym dotknęła, to powinna to uszanować…
- Hmmm… - Katie uniosła wymownie jedną brewkę w górę, po czym pokręciła przecząco głową - …ale tak, to wszystko ok?
- Tak, ok… - Sandra sięgnęła po gitarę i zaczęła na niej brzdękać, trochę już podmęczona ciągnięciem tematu.
- Felicia mi trochę nogę pozszywała, jakieś tam dezynfekcje robiła, i inne takie dziwadła, zastrzyki, heh… - Powiedziała Katie - Powinno być dobrze?
- No sądząc, z jakim impetem tu wparowałaś, to pewnie takie coś cię nie zatrzyma, haha - zaśmiała się lekko Sandra. Chwilę dalej brzdękała na gitarze, ale była wciąż dość roztrzęsiona po sytuacji z Jessy, która ciągle ją męczyła. - A ten… wy z Jessy… jesteście parą, czy tylko… tak ze sobą podróżujecie? - Zapytała cicho, by nie było tego słychać na balkonie.
- No… grałyśmy razem w kilku filmach… podróżujemy razem… bardziej znajomi… - Katie się odrobinkę krzywo uśmiechnęła.
- Trochę problematyczna znajoma, jak widzę… - uśmiechnęła się Sandra. - Ale słucha się ciebie… nie będzie się gniewała, że ją tak ofuczałaś?
- Przeżyje? - Brunetka lekko wzruszyła ramionami, spoglądając w stronę balkonu.
- Ale chyba nie samo przeżycie powinno być naszym celem, nie? - zaśmiałą się jasnowłosa ze swoich słów. - Ale zaczęłam filozofować…
- I to na trzeźwo - Parsknęła Katie - No ale w sumie masz rację… to jakie masz cele?
- Nie wiem, jakie mogę mieć teraz cele… - zastanowiła się Sandra. - No ale… nie, żeby żyć tak, jak jakieś męty, co tylko atakują wszystkich dookoła? Jakoś tak mimo wszystko, coś więcej, niż tylko żyć, żeby żyć?
- Kiedyś jakiś jełop, dzieci, i dom z białym płotkiem? - Powiedziała brunetka, powstrzymując śmiech.
- Raczej jeszcze marzyłabym o trasach koncertowych po całych Stanach, Europie, Azji, Ameryce Południowej… tam ponoć dopiero jest wariacka publiczność… - odparła, jakoś odruchowo łapiąc za gitarę. - A nie jakieś tam nudy na chacie… a ty?
- Ja mam problemy z lataniem, i ogólnie wysokościami, więc wszystko poza USA odpada… - Katie pokazała jasnowłosej autentycznie język - A tak to nie wiem… trochę się priorytety zmieniają, czy tam i marzenia, jak się świat sypie?
- No tak… ale wiesz, z tą moją chorobą jakoś szczególnie długo tak czy tak nie pożyję, więc… fajnie byłoby to odpowiednio przeżyć, jak będzie możliwość… no a póki co chciałabym jakoś dokopać wszelkim skurwielom, którzy myślą, że w takiej sytuacji mogą sobie zabijać kogo chcą… - na myśl przyszła Sandrze głównie Eve, matka i ojczym.
- Oj tam pierdzielisz jak potłuczona - Powiedziała brunetka - Długo nie pożyję, buu-huuu… nie masz raka, "hifa", czy innego gówienka, więc tak nie dramatyzuj - Uśmiechnęła się i klepnęła ją w ramię - A dokopać jakimś debilom, co to sobie za dużo pozwalają, jestem jak najbardziej za!
- Taa… no ale póki co, to trzeba się nie ładować w kłopoty… i trudno pogodzić jedno z drugim… - skrzywiła się jasnowłosa.
- To wymyśl złoty środek! - Zaśmiała się głośno Katie, patrząc w twarz jasnowłosej.
- Tak w ogóle, to trzeba by wymyślić jakiś plan… - zamyśliła się Sandra. - Bo ile będzie można tak skakać z chatki do chatki? W końcu i ten pierdolony makaron się skończy… Trzeba by się chyba przenieść gdzieś, gdzie by można było samemu coś uprawiać do żarcia? Jestem z teksańskiej rolniczej wsi, coś tam może jeszcze pamiętam, jak to się robi…
- Wow, heh, farma?? To raczej nie dla mnie… a my z Jessy myślałyśmy raczej o tym, że jakby udało się opuścić L.A. to raczej gdzieś się zabunkrować w jakimś… Centrum Handlowym? Jest wtedy wszystko pod ręką…
- Ja wiem? Z jednej strony ciągłe ataki tych, którzy będa się chcieli dostać do zasobów, a z drugiej to wszystko, co już się zepsuło, będzie strasznie śmierdziało… - skomentowała Sandra. - A nie chodzi mi o farmę, ale przynajmniej parę krzaczków posadzić i jakieś małe poletko, może gdzieś jeszcze udałoby się złapać jakieś zwierzęta hodowlane…
- A będziesz chodziła w przewiązanej koszulce, i króciuuuutkich szortach? I kapelusik? - Brunetka parsknęła - To może bym się dała namówić? Haha…
- Ta, jasne… - pokręciła głową Sandra. - Właśnie przez to, że mój stary tak by mnie widział, abym śpiewała i grała country po teksańskich spelunach, uciekłam stamtąd… Bo raczej metalówa nie bardzo wpasowywała się w jego wymarzone standardy…
- O to jest myśl! Pierwsza metalówa-country girl! Pionierka na rynku! Masz łeb dziewczyno, czuję biznes! - Wesoło paplała Katie.
- Założę się, że już jakaś taka była, haha… - zaśmiała się Sandra. - Największego doła zawsze łapałam, jak myślałam, że wymyśliłam jakąś oryginalną ścieżkę basową i grałam ją chłopakom, a ci mi od razu wskazywali po kilka piosenek, gdzie była prawie identyczna…
- Ludzie lubią covery… no i ciężko coś wymyślić po tych… eeeemmm… 60 latach, czy coś, przemysłu muzycznego? - Brunetka mrugnęła.
- No cóż… - westchnęła. - A… ty chciałabyś jeszcze wracać do nagrywania?
- Jakby z tego była kasa, jasne - Roześmiała się kobieta - Można nieźle zarobić!
- No domyślam się… - zawstydziła się lekko Sandra. - Ale… tak poza kasą, to też cię to kręci?
- Wszystko kiedyś się znudzi, ale nie narzekam za bardzo - Rozmówczyni wzruszyła ramionami, po czym wymownie poruszyła brewkami - Ooooo, i jest ten słodki rumieniec, jeszcze bardziej widoczny… mrraaawr, sexi… hahaha! - Roześmiała się.
- Ha, ha, ha… - prychnęła Sandra. - Nabijasz się z chorej, niedobra ty… - Zachichotała.
- Jaaaaa? A w życiu! Toć to były komplimenty - Powiedziała Katie z niewinną miną.
- A co, podrywasz mnie, że mnie komplimentami obsypujesz? - prychnęła Sandra.
- No… jasne! - Brunetka dusiła śmiech na ustach.
- Phi… może idź już po tą Jessy, bo już siedzi długo na tym balkonie… - spojrzała w tamtą stronę jasnowłosa, nie chcąc, by po przeżyciach z Jeffem blondynka znowu czuła się u nich źle.
- Phi?? Ty mi tu prychasz?? Niedobra ty! - Powiedziała niby wielce urażona Katie, ale było widać, że żartuje…
- Jessy! - Zawołała blondi.
- No?
- Chono…
- Co… - Po chwili Jessy zjawiła się w pokoju.
- Sandra by chciała, żebyś tam już sama nie siedziała… pogodzicie się? - Powiedziała brunetka.
- Eh, no, to tak jakoś… no głupie w sumie było… sorry - Jessy zrobiła najpierw skwaszoną minę, ale potem się uśmiechnęła do jasnowłosej, i wyciągnęła do niej dłoń.
Sandra wyciągnęła do niej dłoń, również lekko się uśmiechało.
- No… ostatecznie nic takiego się nie stało… - odparła, drapiąc się po głowie. Uścisnęły więc sobie dłonie na zgodę, no i było po sprawie? Na chwilę za to zapanowała dziwaczna cisza, nikt bowiem nic nie mówił… póki w końcu całe trio nie zaczęło trochę z tego chichrać.
- To co, powoli kolacja? Jakaś puszka, czy coś? - Powiedziała Jessy.
- Tak, przydałoby się coś zjeść… może coś ciekawszego wygrzebiemy z tych nowych puszek… patrzyłyście już? - spytała Sandra.
- Zupa grzybowa, albo fasolka z wieprzowinką - Powiedziała Katie, krzywiąc się na obie propozycje.
- Przynajmniej coś bez makaronu i ryżu… prawda? - dopytała z nadzieją basistka.
- I bez czerwonego so… a nie… - Powiedziała blondi, i się roześmiała.
- To co wybierasz? - Spytała jasnowłosą Katie, gdy powoli wszystkie opuszczały pokój.
- Zupę grzybową… - rzuciła Sandra, nie mając ochotę na cokolwiek z mięsem po niedawnej sytuacji z Katie i zabitym psem.
 
Jenny jest offline